wtorek, 16 stycznia 2018

ROZDZIAŁ XXX

Po takim cudownym dniu nie mogliśmy się obejść bez świętowania. Oczywiście nastąpiło to już w Polsce. Trener Horngacher specjalnie przyjechał, abyśmy mogli spędzić ten czas razem. Do naszego kraju przywiózł nawet swoją żonę. W skromnej sali COSu zgromadziły się chyba wszystkie kadry: zawodnicy i sztaby, wraz z odpowiednimi sekcjami PZN. Każdy mógł przyprowadzić ze sobą osobę towarzyszącą. Mimo wszystko zdziwiłam się, że Kamil nie przyprowadził nikogo. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że znalazł jakąś dziewczynę. Co prawda, takie pojawienie się samemu jeszcze nic nie znaczy, jednak Kacper przez przypadek się wygadał. Chyba niemal cała reszta przyszła z kimś. Zauważyłam, że Justyna Żyła mi się bacznie przygląda. Generalnie nieraz ze sobą rozmawiałyśmy, jednak wiem że przyjaźni między nami na pewno nie będzie. W końcu ona przyjaźni się z Agą, byłą Maćka. Kiedy zauważyłam jej wzrok jeszcze bardziej ścisnęłam dłoń swojego chłopaka i zwróciłam oczy ku trenerom. Stefan wziął do ręki mikrofon i zaczął nam wszystkim dziękować. Powiedział, że to mistrzostwo świata nie jest tylko sukcesem kadry A, a wszystkich tutaj zgromadzonych. Bardzo gorąco podziękował, że z nim pracujemy i że ma nadzieję na dalszą owocną współpracę. Jednak poprosił, byśmy nie siadali na laurach i dalej solidnie pracowali. Pojawił się szampan i jakaś delikatna muzyka. Świętowanie nie było jakieś wyrafinowane, dosyć szybko skończyliśmy "biesiadę". W końcu musieliśmy naprawdę dalej solidnie pracować. Po MŚ mieliśmy jeszcze kilka konkursów PŚ. Do obrony była Kryształowa Kula Kamila, jak i również Puchar Narodów.

Planica przyszła wielkimi krokami. Czułam się baardzo podekscytowana, że mogę być na największej fecie skoków narciarskich. Jeszcze nigdy mnie tu nie było. Do Słowenii przyjechało bardzo dużo ludzi. Wszędzie było czuć tę wspaniałą atmosferę, niemal porównywalną do Zakopanego. Bo u nas oczywiście jest najlepsza! Pod samą skocznią była istna biesiada. Rodziny skoczków zorganizowały wspaniały piknik w postaci tradycyjnych dań ze swoich krajów. Po całej robocie muszę koniecznie się przejść po tych wszystkich stoiskach, w ten weekend koniec  z jakąkolwiek dietą! Ale najpierw musimy się skupić na pracy. Ostatni weekend Pucharu Świata. Niesamowite emocje przed nami. Byłam pełna podziwu dla Kamila Stocha za to, że chodził taki uśmiechnięty i niespięty. Widocznie lata doświadczenia robiły już swoje. Niestety, ale ostatecznie mu się nie udało. Nie obronił klasyfikacji generalnej, przez co Kryształową Kulę wygrał Stefan Kraft. Nie wiem czemu, ale wyjątkowo nie lubiłam tego skoczka. No cóż, takie jest życie, Za to wygraliśmy Puchar Narodów!!! Byliśmy bardzo szczęśliwi!! Byłam taka dumna mogąc pozować do zdjęcia jako część tej drużyny. Tak nas poniosły emocje, że na fotce Kacper trzyma mnie na baranach haha. Ale będę miała ubaw, gdy ją zobaczę w internecie! Moje kochanie zajęło ostatecznie 5te miejsce w klasyfikacji generalnej. Był to jego najlepszy sezon w karierze. Pomimo tego ciągle powtarzał, że oby go poprawił. Ahh... ta jego ambicja ciągle dawała swoje znaki. Zaraz po zawodach wszyscy ruszyliśmy pod skocznię, gdzie czekały na nas przysmaki z różnych krajów. Spróbowałam przysmaków niemieckich wraz z piwem bawarskim na czele, szwajcarskich, a nawet japońskich! Wszystko było takie pyszne! Maciek ciągle pokazywał mi coraz to nowsze stoiska i zachęcał do próbowania. Pod koniec dnia byłam meega pijana, przez co bardziej napalona haha. Kot oczywiście, że skorzystał z tej okazji.

Na drugi dzień na sporym kacu wracaliśmy do domu. Każdy w sumie odetchnął z ulgą, że to już koniec i chociaż przez chwilę będzie można odpocząć. Jednak jeszcze planowaliśmy wszystkimi kadrami zakończyć sezon po swojemu. W najbliższy weekend wylądowaliśmy w Morskim Oku. Nie byłam tutaj od czasów zawodów w Zakopanem, więc nie mogłam się tego doczekać. Zjawili się wszyscy, którzy nie posiadają dzieci (nie licząc Piotrka Żyły, który był w tej sytuacji wyjątkiem). Nie było jednak też i starszego grona naszych sztabów (więc w sumie byli tylko serwismeni i fizjoterapeuci). Wynajęliśmy kilka loży tak, jak ostatnio, aby mieć zagwarantowane miejsca. Byliśmy bardzo mile zaskoczeni, gdy właściciel lokalu oznajmił nam, że każdy z nas pierwszą kolejkę ma od niego w prezencie za to, że o mały włos nie nabawił się przez nas zawału z emocji, jakie wywołał u niego cały sezon. Zabrałam też ze sobą Martę i Kasię. W końcu już fantastycznie dogadywały się z chłopakami. Zatańczyłam chyba niemal z każdą osobą z naszej ekipy. Nikt nie przelewał za kołnierz, więc na skutki nie trzeba było długo czekać, Kiedy czekałam z dziewczynami przy barze ktoś gwałtownie pociągnął mnie za rękę.
-Jak mogłaś!!!!!!!!-Wydarł się ewidentnie sfrustrowany Maciek.
-Kochanie, co się stało?-Spytałam zdziwiona.
-Kochanie??!! A może zdobyczo??!!-Krzyczał tak, że większość naszej ekipy zamilkła i słuchała.
-Słucham??
-A co, nie jest tak??!!
-O czym Ty do mnie mówisz?-Spytałam zaskoczona.
-A o tym, że mnie cały czas zwodziłaś! Chciałaś mnie po prostu zdobyć! Jako skoczka!-Nie krył złości.
-Coo...-Byłam bardzo zdziwiona. Jak on...-Kto Ci naopowiadał tych głupot?
-Głupot!!-Wykrzyczał.-Sama je powiedziałaś. Usłyszałem niechcący rozmowę Twoją i Kaśki.
-Maciek... to nie tak...-Czułam się strasznie.
-Co nie tak! A może fakt, że gdy się zaczęliśmy spotykać przespałaś się z nim też jest głupotą? I że myślałaś, że jesteś z nim w ciąży??!!-Pokazał palcem na Kamila, na którego wszyscy spojrzeli zszokowani.
-To nie tak... Jeszcze nie byliśmy razem...-Próbowałam się tłumaczyć zrozpaczonym głosem.
-I chyba warto przywrócić ten stan rzeczy.-Oznajmił cierpko.-Jesteś gorsza od Agnieszki!
-Maciek, nie mów tak... kocham Cię!-Krzyczałam przez łzy. 
Kot spojrzał na mnie z pogardą, po czym wyszedł z klubu. Nie myśląc zbyt wiele wybiegłam zaraz za nim ciągle go wołając. Nawet nie wzięłam kurtki, chociaż na dworze było zimno. Próbowałam go dogonić, lecz na próżno. W pewnym momencie poślizgnęłam się i wylądowałam w śniegu. Nie miałam siły wstać, chociaż byłam w krótkiej sukience i było mi bardzo zimno. Zaniosłam się mocnym płaczem.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

ROZDZIAŁ XXIX

Siedziałam po środku pięknego ogrodu. Nie mogłam się napatrzeć na te wszystkie kwiaty. Dlaczego nie dziwiło mnie to, że były w nim rośliny z całego świata? Nie mam pojęcia, ale bardzo mi to odpowiadało. Ta różnorodność była bardzo fascynująca. Chodziłam dookoła każdego drzewka, każde drzewko musiałam dotknąć i powąchać. Nagle z daleka zauważyłam jakąś postać. Stała nieruchomo pośród krzewów, a nad nią wisiały czarne chmury. Była ubrana całkowicie na czarno, przez co kompletnie nie pasowała do całego krajobrazu. Stała do mnie tyłem. Bardzo mnie zaciekawiła, więc postanowiłam podejść bliżej.
-Czy coś się stało?-Spytałam, gdy byłam za jej plecami. Jednak nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. Wolnym krokiem przeszłam do jej przodu.
-Co Ty tu robisz?-Spytałam zdziwiona.
-Stoję.-Odpowedział mi spokojnie Maciek. Jego twarz nie miała żadnego wyrazu, nawet na mnie nie spojrzał.
-Ładny ten ogród, prawda?-Spytałam łapiąc go za dłoń. Jednak niemal od razu mi ją wyrwał.
-Zależy jak na to patrzeć...-Powiedział tajemniczym głosem. W tej chwili czarne chmury niebezpiecznie się do nas zbliżyły. Ale nie tylko to było dziwne. Piękne krajobrazy ogrodu diametralnie się zmieniły. Nie było już żadnych kolorów, zaczęła dominować czerń i szarości.
-Nic nie rozumiem..-Powiedziałam wolno.
-Tak to już jest, gdy prawda wychodzi na jaw.-Maciek mówił nadal tajemniczo.
-Jaka prawda?-Spytałam zaskoczona. Wtedy po raz pierwszy spojrzał mi prosto w oczy.
-Oszukałaś mnie.-Powiedział spokojnie.
-Ja? Ciebie? Niby jak?-Nic z tego nie rozumiałam.
-Oszukałaś....

W tej chwili cały obraz zniknął, a ja się obudziłam. Leżałam we własnym łóżku. Było już jasno. Nie otwierałam oczu, musiałam wszystko przetrawić. To był jakiś dziwny sen, dawno nie miałam takich. Zresztą, mi się rzadko coś śni. Ostatnim razem chyba wtedy, gdy się przespałam z Kamilem... Ja oszukałam Maćka? Niby jak? Czasami sny są naprawdę nierzetelne, na szczęście nie przywiązywałam do nich większej wagi. W tej chwili zadzwonił mój budzik. Godzina 7 rano, więc pora wstać do szkoły. Obudziłam Martę i razem się wyszykowałyśmy. W szkole już nie było tak, jak dawniej. To wszystko przez sprawę Alana. Chłopacy z naszej paczki co prawda wzięli stronę mojej siostry, jednak od tamtej chwili bardzo mało ze sobą rozmawialiśmy. Nie ma się co dziwić, oni nadal mięli z nim kontakt. Nawet przez kratki. Napięcie między nami było wyczuwalne pomimo tego, że staraliśmy się grać. Po szkole umówiłam się z Kasią i Martą na piwo. Dawno się tak nie widziałyśmy, nawet nie miałyśmy czasu aby porozmawiać. Odkąd barman zaczął się do mnie przystawiać, a Maciek mnie obronił przestałyśmy chodzić do tamtego pubu. Teraz znalazłyśmy inny. Już nie miałam promocji na piwko, ale wolałam zapłacić więcej i wyjść z godnością.
-Marta opowiedz jak było w sądzie.-Powiedziała Kasia, gdy zajęłyśmy wolny stolik. 
-Cóż, w sumie nie ma co opowiadać... Nie było żadnego zwrotu akcji... Sprawa nie trwała jakoś długo, więc i nerwów było mniej.
-Jak Alan zareagował na wyrok?-Byłam tego bardzo ciekawa.
-To chyba wiadome.. wkurzył się. Zaczął rzucać różnymi obelgami w stronę sądu i moją... Aż mało brakowało, a dostałby za to karę.
-Chociaż tyle! Ale 5 lat to mało...
-Podobno według kodeksu tak jest...-Ciągnęła Marta.
-A jak tam się układa z Markiem?-Spytałam Kasię.
-Bardzo dobrze! Jest mi z nim naprawdę super. To fantastyczny facet...
-Pomyśleć, że chciałaś go mieć za kolejną zabawkę.-Zaśmiałam się.
-Przyznaję! Ale kompletnie nie żałuję, że stało się inaczej. Nawet myślimy, by po maturze gdzieś wyjechać.
-Na wakacje?
-Też... ale i do pracy...
-Żartujesz sobie.-Powiedziała zszokowana Marta.
-Nie... tu może być ciężko z pracą...
-Na długo?-Spytałam zatroskana.
-Nie wiem...
-Chcesz nas tutaj zostawić same??
-Ojj już nie przesadzaj, nie takie same! A zresztą, do matury jest jeszcze sporo czasu, więc kto wie jak się to wszystko potoczy...
-O właśnie, siostra! A jak tam się mają sprawy z naszym skoczkiem?-Spytała mnie Marta.
-Maćkiem? Bardzo dobrze.-Aż się uśmiechnęłam.-Jednak chodzi mi dzisiaj po głowie... śniło mi się, że mi mówił że go oszukałam.... Ale już nie powiedział jak.
-No cóż... Anka masz trochę za uszami...-Skwitowała Kasia.
-Co masz na myśli?
-Sama chciałaś go mieć jako zdobycz, zwodziłaś i oszukiwałaś na samym początku, że Ci na nim zależy. Aaa i w międzyczasie przespałaś się ze swoim byłym i nawet myślałaś, że zaszłaś z nim w ciążę..-Zaczęła mi wyliczać.
-Fakt, trochę tego było...
-Może śniło Ci się to, ponieważ czujesz się winna?
-Nie no, daj spokój. Nie czuję...
-Może ot tak nie, ale podświadomie...
Zaczęłam się zastanawiać nad słowami dziewczyn. Może miały rację? Może czułam te poczucie winy? Ale za nic nie mogłam go nikomu pokazać. Maciek nadal nie mógł się o niczym dowiedzieć, bo by się wściekł. Posiedziałyśmy tak z dziewczynami ze 2h, po czym musiałam uciekać. Nazajutrz wylatywałam z kadrą na Mistrzostwa Świata w Lahti.Czuliśmy te niesamowite emocje. Byłam bardzo podekscytowana, jeszcze nigdy nie byłam na tak dużej imprezie. Kilka dni później odbył się pierwszy konkurs, który wygrał Stefan Kraft. Czwarty był Kamil, Piąty Maciek. Byłam z niego dumna! Jednak to na następnych zawodach wyjawiła się sensacja! Piotrek zdobył brązowy medal! A kilka dni później zostaliśmy Mistrzami Świata. Radościom nie było końca!


___________

Hej :)
Witam po dłuuugiej przerwie.
Niestety, ale miałam (mam nadal) bardzo napięty grafik, przez co nie było czasu napisać nowego rozdziału.
Nie obiecuję, że będę wstawiać coś regularnie, jednak obiecuję spróbować :)
Jesteście tu jeszcze??
W Nowym Roku łapcie nowy post... wiem, że krótki, ale jest !

poniedziałek, 24 lipca 2017

ROZDZIAŁ XXVIII

-Kochanie, obudź się! Czas wstawać!-Usłyszałam wołanie nad sobą.
-Która godzina?-Wymamrotałam.
-Już trzecia!-Maciek powiedział mi do ucha.
-Czy Ciebie pogięło?!-Oburzona próbowałam go przegonić ręką. Nadal nie otwierałam oczu.
-Chyba zapomniałaś, że dzisiaj wyjeżdżamy? Japonia czeka!
-Ooo Matko... To już dzisiaj...-Wreszcie postanowiłam na niego spojrzeć.
-Chodź, niedługo musimy jechać do Krakowa.-Pocałował mnie w policzek.
-Wiem, wiem... już się ruszam...-Ostatnie słowa wypowiedziałam bez jakiegokolwiek przekonania. To było wręcz niewykonalne! Kto normalny wstaje w nocy? Chyba tylko sportowcy i ich sztaby. Więc dotyczyło to i nas. Nie chciało mi się kompletnie jeść. Kupię coś już na lotnisku. Maciek z kolei natychmiast poleciał do kuchni. Z niego jest wieczny głodomor. W tym samym czasie udałam się do łazienki, aby wziąć kąpiel. Ciągle starałam się być cicho. Nie mogłam obudzić państwa Kot o takiej porze! Wszystkie ruchy miałam bardzo powolne. Tak to jest, gdy się wstaje niewyspanym. Na szczęście miałam na to całą drogę do Japonii, umiałam zasypiać w samolocie. Chociaż w przypadku podróży do tego kraju będzie to trochę inne. W końcu nastąpi zmiana strefy czasowej, a musimy być tam wypoczęci. Na szczęście będzie ze mną Maciek, który da mi na pewno kilka wskazówek na ten temat. Aby wszystko było ok lecieliśmy trochę wcześniej, niż na wcześniejsze zawody w Europie. Po ogarnięciu się wzięliśmy nasze bagaże i udaliśmy się do białego subaru. Najchętniej zasnęłabym już teraz, ale musiałam coś mówić, aby mój chłopak nie zasnął za kierownicą. Zakopianka jak zwykle nie była drogą szybką do przebycia. Co prawda do Krakowa i tak nie było blisko, ale jazda zajęła nam 2,5h. Samochód zostawiliśmy pod blokiem cioci Maćka, która mieszkała nieopodal Balic. Nie chcieliśmy już się bawić w autobusy, więc wezwaliśmy taxi. Na miejscu było już kilka osób, na resztę czekaliśmy dosłownie chwilę. Najpierw mieliśmy lot do Frankfurtu, następnie do jakiegoś miejsca, którego nawet nie umiałam wymienić. Dopiero stamtąd lecieliśmy do Sapporo. Czekała nas wielogodzinna podróż... Ah, nie mogłam się doczekać. Zaraz po starcie zasnęłam z głową na ramieniu Maćka. Był cudowny, że mi na to pozwalał, chociaż doskonale wiedziałam, że zapewne nie jest to dla niego zbyt wygodne. Droga do Niemiec nie zajęła nam dużo czasu. Gorzej było z drugim etapem. Spędziliśmy kilka ładnych godzin na lotnisku we Frankfurcie. Było tam dużo ludzi, więc nie było jak rozłożyć się na kilku krzesłach w poczekalni. Z pomocą przyszedł mój ukochany Kociak, pozwalając mi położyć się na swoich kolanach. Nie było to wygodne, ale zawsze coś. Wkrótce weszliśmy do samolotu, który leciał ładnych 12 godzin. Na następnym lotnisku czekaliśmy godzinę na lot do Sapporo. Nasz hotel znajdował się w centrum, niedaleko skoczni. Okazało się, że dostałam pokój w pojedynkę. Może to i lepiej. Maciek dzielił go z nikim innym jak z Piotrkiem. Natychmiast rzuciłam swoje bagaże i poszłam pod prysznic. Po niemal 40h w samolocie czułam, że śmierdzę potem na kilometr. Po długiej kąpieli nie marzyłam o niczym innym, jak o spaniu. Na szczęście w Japonii był już późny wieczór, więc idealna pora. Zasnęłam niemal natychmiast. Rano obudziło mnie pukanie do drzwi.
-Proszę.-Odpowiedziałam nieprzytomnym głosem.
-Śpisz jeszcze?-W drzwiach zobaczyłam Maćka.
-W nocy się śpi.-Odrzekłam oschle, chowając twarz w poduszki.
-Kochanie, trener już kazał przyjść i Ciebie obudzić.-Wskoczył mi do łóżka.
-Kolejny, który mnie terroryzuje.
-Kolejny? To kto jeszcze?
-TY!-Zaśmiałam się przyciągając go do swoich ust.-Serio nas wzywa? Trening pierwszego dnia miał być odpuszczony...
-Szczerze? Nie. Chciałem mieć pretekst, by Cię obudzić.
-Wiesz, że mogłeś to zrobić w inny sposób...-Zaniżyłam głos.
-Trzeba się rozwijać, a nie wiecznie tak samo.-Jeszcze bardziej się do mnie przybliżył.
-Ty mi się tam nigdy nie znudzisz.-Odpowiedziałam, po czym wpiłam się w jego wargi i zdjęłam mu koszulkę.

-Ania, jesteś już gotowa?-Usłyszałam wołanie Maćka.
-Tak, już idę!-Zabrałam tylko torebkę i wyszłam z pokoju. Na zewnątrz czekał już na mnie Kot.
-Wczoraj cały dzień się byczyliśmy, ale dzisiaj już musisz poznać japońską kulturę!
-Jeszcze nigdy tutaj nie byłam! Idziemy sami?
-Pieterowi zachciało się do nas przyłączyć. Nie masz nic przeciwko?
-Jasne, że nie!
Chwilę później znaleźliśmy się pod ich pokojem, gdzie dołączył do nas Żyła. Dojście do centrum nie zajęło nam dużo czasu. Byliśmy bardzo blisko. Na pierwszy rzut oka było widać, że to duże miasto. W centrum znajdował się park, co troszkę mnie zaskoczyło. W Polsce o mówi się zazwyczaj, że Japonia to owszem kraj kwitnącej wiśni, jednak z tzw. "betonowymi" miastami. To był duży plus! Miałam wrażenie, że jesteśmy tutaj wręcz wielkoludami. Tubylcy wydawali się tacy malutcy! I jednocześnie mili. Niemal każdy się do nas uśmiechał, zwłaszcza w sklepach. Nie mogłam wyjechać stąd z jakimiś pamiątkami dla rodziców, Marty i Kasi. Na obiad wybraliśmy się na sushi. Byłam cholernie ciekawa jak bardzo różni się od tego w Polsce. Co chwilę podpływały do nas nasze talerzyki. Smak był wyborny, u nas aż tak dobrych na pewno nie robią. Na sam koniec dnia chłopacy postanowili pokazać mi jedną z buddyjskich świątyń. Zarówno na zewnątrz jak i w środku była bogato zdobiona, a wszędzie dało się zauważyć wielką postać Buddy. Kiedy wróciliśmy do hotelu udałam się z chłopakami do ich pokoju. Byłam zmęczona, ale bardzo zadowolona z dzisiejszego dnia. Opadłam na łóżko i przytuliłam się do Maćka.
-Ej, chodźcie tutaj!-Usłyszeliśmy po chwili głos Pietera z łazienki.
-Co się dzieje?-Spytałam wchodząc do środka.
-W sumie Maciek mi bardziej pomoże... Słuchaj, pamiętasz który to przycisk było do podgrzania kibelka?
-Boże, Piotrek...-Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym litości.
-Żyła... nie jesteś tutaj pierwszy raz... I za każdym razem prosisz o to samo!-Kot wywrócił oczami.-Przyciskasz tutaj, a potem regulujesz.
-Aaa faktycznie! Dobra, dzięki! A teraz uciekajcie, muszę się wysrać hehe.
-Czy on kiedykolwiek dojrzeje?-Oparłam się czołem o ramię swojego chłopaka po tym, jak wyszliśmy z łazienki.
-Obawiam się, że jest już za późno.-Poklepał mnie po plecach.
-AAAAAA!!-Nagle usłyszeliśmy krzyk.
-Co się stało??!!!-Kot wbiegł z powrotem. Stanęłam tuż za nim.
-Niechcący ustawiłem sobie na najwyższą temperaturę i przypaliłem sobie dupę...-Piotrek mówił tak, jakby chciał i się śmiać i płakać.
-Nie wierzę...-Wyszłam kręcąc głową.
-Posmaruj ją sobie kremem.-Maciek nie wyrabiał ze śmiechu.
-Pomyłka. On nie dojrzeje. On się cofa w rozwoju.-Schowałam twarz w dłonie.

Następne dni nie były już tak ulgowe, jak te pierwsze. Ciągłe treningi, jednak dalej przeplatane z wolnym czasem. Razem z resztą chłopaków przepełnialiśmy je różnymi grami, lub przyjmowałam Maćka osobiście w swoim pokoiku :) . Trzy dni później miały się odbyć pierwsze zawody. Seria próbna wskazywała na to, że po raz trzeci z rzędu wygra Stefan Kraft. Austriak wygrał już dublet w Willingen, teraz szedł po to samo w Sapporo. W serii próbnej najlepszym z naszych był Maciek, który zajął trzecie miejsce. Zaraz po skoku narzekał, że popełnił jakiś błąd przy progu. Eh, wiecznie niezadowolony! Na pierwszą serię szedł wyjątkowo skupiony. Ale widziałam, że jest mocny. Wierzyłam w niego. Z Kacprem mieliśmy masę roboty, ale nie mogłam odpuścić jego skoku. Nieźle się wybił, po czym... 139 metrów! Pięknie! Zwłaszcza, że w klasyfikacji po pierwszej serii prowadził! Kiedy ponownie siedział na belce, moje serce waliło jak dzwon. Myślałam, że odejdę na zawał. 138 metrów. Piękny wynik, lepiej niż Peter Prevc. Jednak Maciek miał lepsze warunki. To czekanie na wynik mnie wykończy.... PIERWSZY !!! RAZEM Z PETEREM !!! Boże, nie mogłam w to uwierzyć... Wreszcie mu się udało! Tyle na to czekał, kilku Polaków przed nim już wygrało zawody Pucharu Świata, a to on ciągle był uważany za wicelidera kadry. Widziałam, że to go nurtuje. Jego ambicja była bardzo wysoka. I wreszcie się udało. Kiedy stał na podium, a dla niego grano ,,Mazurka Dąbrowskiego", popłakałam się. Jednak udało mi się nagrać ten moment telefonem. Mój chłopak musiał to później zobaczyć. Zaraz gdy zszedł z pudła, wpadłam mu w ramiona. Jak mogłabym mu nie pogratulować? Nie trwało to jednak zbyt długo, Maciek miał teraz masę zobowiązań. Ale kazałam mu przyjść w nocy do mnie, musieliśmy chociaż trochę poświętować. Na drugi dzień odbyły się kolejne zawody. W takiej sytuacji denerwowałam się jeszcze mocniej. Chociaż widziałam, że z Maćka spadł jakiś kamień. Pewnie już wystarczająco czuł tę presję, że nie wygrywał. Nie dość, że media go cisnęły, to jeszcze sam nie był dla siebie łagodny. Kwalifikacje do drugiego konkursu wygrał Dawid. Jednak popis dał ponownie mój Maciek! Co prawda nie musiał się kwalifikować, ale i tak skakał. I to jak!! Nowy rekord skoczni! Coś pięknego. Po pierwszej serii zawodów prowadził Andreas Wellinger, tuż przed Kamilem Stochem i Kotem. Jednak tym razem wiatr pokręcił losem tego konkursu. Ostatecznie mieliśmy i tym razem powody do zadowolenia. Wygrał Kamil! Niestety, Maciek wypadł tuż za podium. Chodził później cały na siebie zły. Na następny dzień ruszyliśmy w drogę do Korei. Kolejny azjatycki kraj, który zobaczę! Tym razem czekała nas próba przedolimpijska. Bardzo ważna próba. Chłopacy się bardzo ekscytowali tym, że poznają nowe miejsca. Kwalifikacje do pierwszego konkursu wygrał... Janek Ziobro. Ale to w sumie nie miało znaczenia. W pierwszych zawodach triumfował Stefan Kraft, trzecie miejsce przypadło naszemu Kamilowi. Niestety, Maćkowi tym razem nie wyszło po jego myśli i ostatecznie zajął 7 miejsce. Pojawiła się ta sportowa złość, ale to dobrze. Miałam wrażenie, że to go zawsze jeszcze bardziej motywowało do ciężkiej pracy. Chociaż i tak już hardo pracował. Tym razem zawody zostały przeniesione na skocznię normalną. Wiatr uniemożliwił start na skoczni dużej. Może jest to i mniej atrakcyjne dla widzów, jednak przynajmniej umożliwia odbycie się zawodów. Po pierwszej serii prowadził Peter Prevc. Moje kochanie uplasowało się na 4 miejscu, 3 punkty za Słoweńcem. Jeszcze nic nie było stracone, chociaż Kot chodził wkurzony. Dlatego w przerwie poszłam do niego, aby go spróbować zmotywować. Generalnie nie powinnam tego robić, aby go nie rozproszyć. Ale jak mam nic nie robić, gdy widzę swojego partnera w takim stanie? I chyba pomogło. Maciek skoczył bardzo dobrze i... wygrał!! Mojemu szczęściu nie było końca. Ponownie płakałam ze szczęścia.
-Kochanie, jeszcze raz gratulacje!!-Zawołałam siedząc w pubie razem z resztą kadry. My też musimy się czasami rozerwać i świętować.
-To Ty mnie zmotywowałaś!-Odpowiedział radośnie.
-Mam jeszcze jedne dobre wiadomości!-Oznajmiłam.
-Mów!
-Dzwoniła do mnie mama. Odbyła się kolejna rozprawa. Alana skazano za gwałt na Marcie. Niestety, dostał tylko 5 lat. Ale to zawsze coś.
-Dzisiaj jest cudowny dzień!-Ucałował mnie w usta.

poniedziałek, 10 lipca 2017

ROZDZIAŁ XXVII

Niestety, po feralnych wydarzeniach nie było mowy o chwili wolnego. Zaraz po Zakopanem miały odbyć się zawody w niemieckim Willingen. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Było mi cholernie wstyd za te wszystkie wydarzenia. Najpierw pobiłam się z Agnieszką, potem wylądowałam przez to w areszcie. I na tym na pewno się nie skończy. Aż się bałam pomyśleć, jaka droga mnie czeka. Sądowa. A doskonale ją znałam. W końcu sprawa gwałtu na mojej siostrze nadal się nie skończyła. I nie było widać końca, chociaż wszystkie dowody opowiadały się przeciwko Alanowi... Teraz to ja będę jedną ze stron. I to oskarżoną. Nieźle się wkopałam. Dwa dni po wyjściu z aresztu mieliśmy trening na siłowni w COSie w Zakopanem. Z samego rana pod internat przyjechał po mnie Maciek. Bałam się, jednak na jego widok ten strach nieco złagodniał.
-Cześć.-Ucałowałam go, kiedy stał przy swoim białym subaru.
-Gotowa?-Założył mi włos za ucho.
-Nie za bardzo...-Spojrzałam na niego znacząco.
-Spokojnie, cały czas jestem przy Tobie. Zresztą, powiedziałem chłopakom, że mają Cię nie męczyć.-Uśmiechnął się pogodnie, po czym mnie przytulił.
-Nie wiem co bym zrobiła, gdyby Ciebie nie było.-Wtuliłam się w niego mocniej.
-Na pewno byś się wtedy nie biła z moją byłą!-Zaśmiał się.
-Fakt.-Zawtórowałam mu.-Ale to akurat jakoś przeboleję.
-Chodźmy, czekają na nas.-Ucałował mnie w czoło, po czym otworzył mi drzwi do samochodu. Umiał mnie podnieść na duchu. Nie chciało mi się odrywać od niego ani na chwilę, jednak wiedziałam że muszę to zrobić. Bardzo niechętnie wsiadłam do auta i zapięłam pasy. Chwilę później za kierownicą usiadł Maciek i uruchomił subaru. Całą drogę opowiadał mi różne kawały i śmieszne anegdotki. Byłam mu za to cholernie wdzięczna, przynajmniej w tym momencie nie myślałam o tym, że za chwilę zostanę zlinczowana przez chłopaków z kadry. No, może nie tyle co zlinczowana, a wyśmiana. No nic, muszę stawić temu czoła. Kilka minut później znajdowaliśmy się pod budynkiem Centralnego Ośrodka Sportowego. Zrobiłam dobrą, mocną minę. Do tego Maciek złapał mnie za rękę i poprowadził. W środku była już cała kadra A i kadra B. Chłopacy śmiali się z czegoś tuż przed rozpoczęciem sesji treningowej. 
-Ooo nasz Tyson!-Usłyszałam roześmiany krzyk.
-Pieter!-Warknął Maciek.
-Spokojnie, Kocurze!-Żyła poklepał go po plecach.-Jestem pod wrażeniem, Ania ma charakterek!
-I nie jestem z tego dumna.-Odpowiedziałam unosząc brwi.
-Przesadzasz!-Podszedł do nas Kacper, po czym mnie lekko przytulił. Zaraz po nim zjawił się Kamil.
-Walczyłaś o swoje, to ona Cię sprowokowała.-Uśmiechnął się mój były.
-Na pewno nie pozwolimy Cię wsadzić do paki. Byliśmy z Kamilem niedaleko, więc zamierzamy zeznawać przeciwko Agnieszce.-Oznajmił starszy z braci Skrobot.
-Dziękuję Wam bardzo mocno!-Teraz to ja się uśmiechnęłam.
-A jak tam było na dołku?-Spytał nadal roześmiany Piotrek.
-Jak w luksusowym hotelu!-Odpowiedziałam sarkastycznie.
-A kawior Ci podali?-Zawtórował mu Janek.
-Lepiej, podali ambrozję!-Wywróciłam oczami.
-Kogoś tam poznałaś?-Przyleciał Dawid.
-Tak, kilka gejów którzy nie mogą się doczekać, aby Was poznać!
-Chyba ich tutaj nie zaprosisz?
-Za późno, już to zrobiłam.-Przykleiłam na buzię sztuczny uśmiech. Na szczęście nie zdążyli nic dodać, ponieważ w tej chwili na salę wszedł trener. Szybko zaprosił wszystkich zawodników i członków sztabu wokół siebie. Zaczął omawiać program dzisiejszego treningu, po czym przeszedł do naszego wyjazdu do Niemiec. Na zawody mieliśmy się wybrać już dzisiaj. Kiedy wszystko zostało wyjaśnione wezwał mnie na osobistą  rozmowę. Właśnie tego bałam się najbardziej.
-Ania, masz mi coś do powiedzenia?-Spytał wyraźnie lekko poddenerwowany.
-Zależy o co pytasz.
-Doskonale wiesz, o co! Co to była za sytuacja w klubie? Byłaś aresztowana?
-Aaa, o to.-Spuściłam głowę.-Była dziewczyna Maćka mnie sprowokowała. I niestety, rozpoczęłam bójkę. Owszem, Agnieszka doniosła na mnie na policję.
-Co ja mam z Tobą zrobić?-Skrzyżował ręce.
-A czy zaniedbałam jakieś obowiązki zawodowe?-Uniosłam brwi.
-Zgadza się, nie zaniedbałaś. Ale martwię się o Ciebie. Czuję się za Ciebie odpowiedzialny.
-Nie musisz. Poradzę sobie.-Uśmiechnęłam się blado.
-Obiecaj mi, że to ostatni raz.
-Obiecuję!-Odpowiedziałam pospiesznie.
-No dobrze. Wracaj do swoich obowiązków.-Poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
Zauważyłam, że cały czas przyglądał nam się Maciek. Jeny, jak on się martwił. Przez to jeszcze zaniedba swoje treningi! Oo nie, nie mogłam do tego dopuścić. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, po czym uniosłam do góry kciuk, aby pokazać że wszystko jest w porządku. Odniosłam wrażenie, że nieco go to uspokoiło, ponieważ jakoś lepiej się skupiał na swoich ćwiczeniach. Sama natychmiast zabrałam się do pracy. Musiałam poprawić kilka kombinezonów, które przygotowywaliśmy już w kontekście zbliżających się Mistrzostw Świata w Lahti. Nie obyło się oczywiście bez komentarzy chłopaków. I samego Maćka! Doskonale wiedziałam, że sobie żartują, więc też starałam się to robić. Zostałam okrzyknięta dosłownie przez wszystkich Tysonem. Udałam, że jestem chwilowo obrażona na swojego chłopaka. Co prawda, nie obraziłam się, ale czymże byłby związek bez małego focha? :) Trening trwał murowane 2 godziny. Wszyscy dali z siebie 300% normy. Zresztą, nie mieliśmy wyjścia. Trener Horngacher rządził nami twardą ręką. Jednak to było bardzo dobre. Pomimo tego, stwarzał również bardzo dobrą atmosferę, która panowała w całym zespole. Dzisiaj wykończył dosłownie wszystkich, chłopacy ledwo stali na nogach.
-Nadal masz focha?-Maciek przytulił mnie od tyłu.
-Mam!-Odpowiedziałam mocnym głosem.
-Oj, nie miej.-Próbował pocałować mnie w policzek, ale go cofnęłam.
-Nadal mam!
-Przepraszam..-Mówił takim głosem, jakby miał się zaraz załamać.
-A bardzo żałujesz?-Uśmiechnęłam się lekko, ale próbowałam mu tego nie pokazywać.
-Bardzo, bardzo!-Przycisnął mnie jeszcze mocniej.
-No dobrze, ale żeby mi to było ostatni raz!-Zagroziłam mu palcem. Odwróciłam się w jego stronę, po czym wbiłam się w jego usta. Kątem oka zauważyłam, że przygląda nam się Kamil. I to wzrokiem pełnym bólu. Jednak pozostałam kompletnie obojętna, nie obchodziło mnie to ani trochę.
-Zakochani, te czułości to po pracy!-Zawołał Stoch.
-My już jesteśmy po pracy!-Odparł mój chłopak.
-Ty, Maciek musisz uważać.-Zaczął Pieter.-Jeden zły wyskok i dostaniesz od Tysona!
-Najpierw ten Tyson dobierze się Tobie do tyłka!-Uderzyłam go pięścią w klatkę piersiową.
-Już się zaczyna!-Zaśmiał się.
-Dobra, dobra. Będziecie się bić innym razem.-Maciek złapał mnie za rękę.-Chodźmy już.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, po czym wyszliśmy na zewnątrz. Kot kazał mi wsiąść do swojego auta. Myślałam, że zawiezie mnie po prostu do internatu, jednak on podjechał pod swój dom.
-Czy już Ci mówiłem, że idziemy na obiad do mojej mamy?-Wyszczerzył zęby, gdy parkował.
-My?-Zdziwiłam się.
-Tak, my. Bardzo chce Cię zobaczyć.
-Ale ja muszę się przebrać... przygotować jakoś...
-Właśnie prosiła mnie, bym Cię przywiózł od razu po treningu.
-Dzięki, że mnie wkopałeś!-Nie kryłam niezadowolenia.
-Oh, daj spokój, nie będzie tak źle.
Jedynie wywróciłam oczami. Nie miałam już żadnego wyboru, musiałam iść. Nie licząc zimowej kurtki i kozaków, byłam ubrana typowo na sportowo. Sportowe kolorowe legginsy, sportowa bokserka. Nie musiałam, jednak tak mi było najwygodniej pracować. Dlatego byłam zła na Maćka, nie nadawałam się na obiady z jego rodzicami. Ale nie mogłam już nic poradzić. Przykleiłam do siebie uśmiech i wysiadłam z samochodu. Mama Maćka przywitała nas bardzo ciepło, po czym zaprosiła do jadalni. Wszystko było pięknie nakryte, aż zrobiło mi się jeszcze bardziej wstyd. Szybko skierowałam się w kierunku kuchni, aby pomóc pani Małgosi w przynoszeniu potraw. Na obiad zrobiła klasyczne schabowe z ziemniakami i marchewką z groszkiem. Przeprosiłam ją i jej męża za mój strój, zwalając całą winę na Maćka. Jednak oni się jedynie ucieszyli z tego, że nie wyszło nic oficjalnego. W trakcie posiłku oczywiście został poruszony temat Agnieszki i naszej bójki. Czy ja muszę tego przez cały dzień wysłuchiwać? Jednak państwo Kot oznajmiło, że są po mojej stronie i zaprosili mnie właśnie po to, aby mi to powiedzieć. Zrobiło mi się bardzo miło z tego powodu. Obiad wyszedł znakomity. Zaraz po nim Maciek zabrał mnie na spacer. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim i o niczym. Czułam, że jest to osoba której mogę powiedzieć o każdej nurtującej mnie sprawie. Położyliśmy się na polanie i patrzyliśmy na zachód słońca.


____________________

Heeej!
Najmocniej przepraszam za taką nieobecność... Miałam niestety ogromny nawał obowiązków, przez co nie było kompletnie czasu na zaglądanie tutaj.... 
Mam nadzieję, że jeszcze tutaj jesteście??
Obiecuję, że postaram się, aby taka sytuacja nie miała już miejsca (przynajmniej by nie było aż tak długiej przerwy!)!
I z kim się widzę za kilka dni w Wiśle?? :)













poniedziałek, 29 maja 2017

ROZDZIAŁ XXVI

Mogłam jedynie się ubrać, po czym miałam wyjść z policjantami.
-Ale o co chodzi?-Wołał Maciek, który zerwał się na równe nogi.
-Wszystko wyjaśnimy na komisariacie.
-Mogę jechać z Wami?
-Niestety nie. A pani już jest gotowa?-Zwrócili się do mnie.
-Tak...-Odpowiedziałam przerażona, ciągle patrząc na Kota. Na szczęście odbyło się bez kajdanek. Na korytarzu internatu jak na złość było dużo ludzi. Czemu zawsze ich się tyle zlatuje, gdy komuś nie dzieje się za dobrze? Wszyscy mieli szeroko otwarte oczy ze zdziwienia. I z szoku. Nawet nie mieli pojęcia jak ja byłam zdziwiona. I przerażona. Szybkim krokiem zeszliśmy po schodach, po czym panowie wsadzili mnie do radiowozu. Całą drogę biegł za nami Maciek, który wołał że wszystko będzie dobrze. Łatwo mu mówić... Razem ze mną z tyłu auta wsiadł jeden z funkcjonariuszy. Drugi natomiast prowadził. Próbowałam się ciągle dowiedzieć o co chodzi, ale odpowiadali jedynie że wszystkiego się dowiem na komisariacie. Zresztą, niedługo później byliśmy na miejscu.
-To Pani!-Usłyszałam wchodząc do środka gabinetu. Przywitał mnie policjant, któremu składałyśmy z Martą zeznanie na Alana.
-Czy mogłabym się wreszcie dowiedzieć o co chodzi?-Byłam już zniecierpliwiona.
-Oczywiście, proszę usiąść.-Pokazał mi miejsce naprzeciwko siebie.-Przyszła do nas niejaka Agnieszka Lewkowicz, która oskarża Panią o pobicie.
-Słucham?!-Myślałam, że się przesłyszałam. Chociaż mogłam się tego spodziewać.
-Tak, jak powiedziałem. I że do incydentu doszło wczoraj w nocy. Czy się Pani przyznaje?
-Nie wierzę...-Odpowiedziałam kręcąc głową.-Owszem, doszło do bójki. Ale Agnieszka była prowokatorką.
-Czy może nam Pani o tym opowiedzieć?
-Oczywiście, że mogę. Byłam ze znajomymi na imprezie w Morskim Oku.
-Z Panią Agnieszką też?
-Nie, To nie jest moja znajoma.-Powiedziałam mocnym głosem.-W pewnym momencie poszłam wraz z dziewczynami do baru po jakiegoś drinka. I wtedy podeszła do mnie Agnieszka. Zaczęła mi mówić, że odbije mi mojego Maćka. Warto dodać, że to jego była dziewczyna. Ale go zdradziła.
-I wtedy Pani ją uderzyła?
-Nie. Odpowiadałam, ale nie dotknęłam jej. W końcu ona powiedziała, że Maciek sam mnie zostawi, bo jestem dla niego zwykłą dziwką. I wtedy nie wytrzymałam.-Urwałam.
-Co było potem?
-Pytacie, czy mi oddała? Oczywiście. Zresztą, chyba to po mnie widać.-Wskazałam na obrażenia na swojej twarzy.
-Rozumiem. Czy ma Pani jakiś świadków tego zdarzenia.
-Tak. Była przy tym moja siostra i dwie przyjaciółki.
-Pani wersja nieco się różni od wersji Pani Agnieszki.
-Domyślam się, że nie dodała tego, że najpierw sama zaczęła ze mną potyczkę słowną.-Prychnęłam.
-Między innymi. Sprawdzimy wszystko. Niestety, ale musi Pani u nas zostać.
-J.. jak to? Zostać?
-Na dołku. Proszę wyprowadzić.
-Ale...-Nie zdążyłam powiedzieć. W tej chwili przyszedł policjant, który wyprowadził mnie z gabinetu. Szliśmy jakiś czas schodami w dół, po czym zostawił mnie w celi. Byłam tutaj sama. I byłam przerażona. Dookoła szare, popękane ściany. Stare drewniane łóżko, maleńki stolik ze sztućcami, kubkiem i talerzem. A w samym "centrum"  niewielkie okienko. No pięknie. Siedziałam. Co jak co, ale tutaj mnie jeszcze nie było. I jakoś nigdy nie chciałam się tutaj znaleźć. Nie byłam nigdy grzeczną dziewczynką, ale bez przesady! I to przez co. Kogo. Byłą mojego chłopaka. Nieźle się wkopałam. Pewnie Aga już siedzi przy Maćku i opowiada jaka jest biedna. Aż zrobiło mi się niedobrze. W sumie... Może ona specjalnie to rozegrała? Pomyślała, że Kot widząc mnie w takiej akcji rzuci mnie i ucieknie w jej ramiona. Cholera, mam nadzieję że jej się nie udało jak tak. Co jak co, ale zła kobieta potrafi zrobić wszystko. Przecież ona jest w podobnej sytuacji, co Kamil. Obydwoje zdradzili, obydwoje chcieli odzyskać. Jednak faceci nie są aż tak perfidni jak my, U nas jest to najczęściej dążenie po trupach do celu. Dosłownie, po trupach. Zresztą, i tak miałam teraz masę czasu, aby sobie to wszystko przemyśleć. Bałam się, że Maciek teraz mnie zostawi. Kto by chciał być z kryminalistką? Ale ja go tak kochałam... Co mam zrobić, by odzyskać jego zaufanie? Będąc na dołku cały czas myślałam na ten temat. Czy całe moje życie ma sens? Czy dobrze je wykorzystuje? Nagle moje przemyślenia zostały przerwane.
-Proszę wychodzić!-Przy kratkach stanął policjant.
-Co się stało?-Spytałam zdziwiona, gdy podeszłam do niego.
-Wychodzi Pani po tych kilki godzinach. Została zapłacona kaucja.
-Kaucja?-Coraz bardziej nie dowierzałam.
-Proszę wychodzić!-Ponaglił mnie funkcjonariusz. Zaczął mnie prowadzić schodami. A na górze zauważyłam znajomą postać.
-Maciek!-Zawołałam podbiegając.
-Jak się czujesz?-Spytał zatroskany.
-Dobrze. Przepraszam Cię...
-Chodźmy stąd. To nie jest dobre miejsce.-Złapał mnie za rękę i zaprowadził do samochodu. Przez całą drogę obydwoje milczeliśmy. Jednak zauważyłam, że podjechał pod jakiś hotel.
-Dlaczego tu mnie przywiozłeś?-Byłam zdziwiona.
-Pomyślałem, że nie będziesz chciała się z nikim widzieć.-Uśmiechnął się do mnie.
-Maciek, przecież to wszystko kosztuje...-Zmarszczyłam brwi.
-Chodź.-Wysiadł z auta, po czym zrobiłam to samo. Skierowałam się za nim w stronę recepcji. Okazało się, że Kot już zarezerwował tutaj pokoik.
-Jesteś głodna?-Spytał po wejściu.
-Trochę...-Mówiłam zmieszana.
-Wziąłem z internatu kilka Twoich rzeczy, są w szafie.-Uśmiechnął się i wyszedł do łazienki. Wtedy rozejrzałam się dookoła. Pokoik nie był duży ani jakiś bogaty, ale ładnie urządzony. Podobał mi się. Szybko zajrzałam do szafy, po czym się przebrałam. Od razu zeszliśmy na dół na kolację. Byłam zdziwiona, że Maciek nie porusza kompletnie tematu tego, co zaszło. Mówił ciągle o zawodach w Zakopanem, o wynikach. Po powrocie do pokoju nie wytrzymałam.
-Maciek chyba musimy porozmawiać.-Spojrzałam mu w oczy
-Wiem.
-Chciałabym Cię bardzo mocno przeprosić... Wiesz, że tego nie chciałam.
-Ania...-Zaczął, ale mu przerwałam,
-Jest mi cholernie głupio. Poniosło mnie... Przecież ja się tak nigdy nie zachowuję...-Coraz bardziej smutniałam.
-Wiem o tym. Widziałem to z daleka. Aga Cię sprowokowała.
-Wierzysz mi?-Miałam łzy w oczach.
-A dlaczego miałbym Ci nie wierzyć?-Otarł mi policzek kciukiem.
-Nie wiem...
-Poradzimy sobie. Na pewno Cię z tym nie zostawię.-Przytulił mnie jeszcze mocniej, po czym dotknął nosem mojego czoła.
-I jeszcze ta kaucja...
-Ania... Zamknij się.-Przybliżył się do mnie i pocałował w usta. Szybko rozpłynęłam się w jego objęciach, po czym opadliśmy na łóżko.

czwartek, 18 maja 2017

ROZDZIAŁ XXV

Niemal całą drogę biegłam. Adrenalina kompletnie ze mnie zeszła, więc poczułam że dostałam nieco w kość od Agnieszki. Czułam się okropnie z tym, że dałam się ponieść emocjom. Przecież zawsze udawało mi się nad nimi panować. A dzisiaj? Tak naprawdę zachowałam się jak kompletna idiotka. Gdy przybiegłam do pokoju od razu usiadłam na łóżku. Głowę schowałam w dłonie, cała drżałam z nerwów. Co mnie opętało? Aga kompletnie mnie wyprowadziła z równowagi. Jakieś pięć minut po mnie do sypialni wbiegł Maciek.
-Wszystko w porządku?-Spytał kucając przede mną.
-Tak.-Odpowiedziałam cierpko nie zmieniając pozycji.
-Opowiesz mi, co się stało?
-Nie.
-Ania...-Wtedy udało mu się oderwać moje ręce od twarzy.-Boże, jak Ty wyglądasz!
-Nawet nie widziałam. Teraz czuję, że coś mnie piecze.
-I ma prawo... Masz rozcięty łuk brwiowy, dolną wargę i coś czuję, że wyskoczy Ci niezłe limo pod lewym okiem.
-Nic mi nie będzie.
-Poczekaj, mam tu gaziki. Musimy zatamować krwawienie.-W tej chwili Kot wstał, po czym przyniósł mini apteczkę. Zawsze ją braliśmy na każde zawody. Wyjął z niej kilka gazików i octenisept, którym spryskał mi ranne miejsca. Zapiekło, przez co odchyliłam automatycznie głowę. Chwilę później skoczek przyłożył mi materiał, by zatamować.
-Zawołam doktora Winiarskiego, niech to obejrzy.-Wstał i udał się w stronę drzwi.
-Nie... Maciek. Jest późno, Obudzisz go.
-To jedziemy do szpitala.
-Oszalałeś?!-Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
-Musi to zobaczyć lekarz. A poza tym, ten łuk brwiowy trzeba zszyć. Inaczej paskudnie się to zrośnie.
-Oj tam. Przemyję to i będzie ok.
-Oo nie. Już dopilnuję, byś się tam udała.
-Ale Ty piłeś, nie możesz prowadzić.
-Weźmiemy taksówkę,
-No dobra...-Odpowiedziałam zrezygnowana. Nie chciało mi się tam jechać, ale nie miałam wyboru. Kot by mi na to nie pozwolił. I do tego ględziłby mi o tym dobrych kilka dni. Bardzo wolno wstałam i udałam się do walizki. Wyciągnęłam jakieś ubrania, po czym weszłam do łazienki w celu przebrania się. Nie mogła jechać w ubraniach z imprezy. Nie zajęło mi to dużo czasu. Bałam się, że wychodząc z pokoju spotkam na korytarzu znajomych z kadry. Na szczęście nikt się tamtędy nie panoszył, jednak i tak założyłam duży kaptur. Gdy wyszliśmy pod budynek COSu, podjechała już taksówka. Wsiedliśmy w milczeniu, a kierowca zawiózł nas do szpitala. Na SORze nie było dużo ludzi. Jednak lekarze i tak bardzo się gramolili. Kiedy po prostu spisywali moje dane próbowali mi wmówić, że jestem pijana. A przecież w MO wypiłam niedużo. Po tych wszystkich torturach czekało mnie posiedzenie na poczekalni. Ehh. Byłam jedyną pacjentką, a i tak nie chcieli mnie przyjąć od razu.
-Powiesz mi wreszcie, co się stało?-Spytał Maciek podając mi kawę z automatu. Nie miałam wyboru, musiałam mu powiedzieć.
-Poszłyśmy z dziewczynami po alkohol. W pewnej chwili podeszła do nas Agnieszka. Od samego początku próbowała mnie atakować.
-W jaki sposób?
-Zaczęła mi mówić, że... że mnie nie kochasz, tylko cały czas ją.
-I to był powód do bójki?-Spojrzał na mnie unosząc brwi.
-Nie. Spytałam jej, jak to możliwe że już nie kocha tego swojego trenera.-Na moje słowa Maciek się zaśmiał.-Zaczęła mi mówić, że Cię odzyska.
-Taa..-Wtrącił Kot.
-Nadal trzymałam nerwy. Jednak, gdy powiedziała, że jestem dla Ciebie tylko dziwką, to... nie wytrzymałam. I wtedy dałam jej prawego sierpowego.-Spuściłam głowę.
-Jak Cię nazwała?!-Maciek niemal krzyknął.
-Dziwką. Twoją dziwką.
-Już ja z nią sobie porozmawiam...-Skrzyżował ręce na piersiach.
-To nie ma sensu.
-Kochanie, nie pozwolę by Cię ktoś obrażał.
-Jesteś kochany.-Powiedziałam obejmując ręką jego ramię.-Ale... nie kochasz jej?
-Co Ty wygadujesz? Chyba nie uwierzyłaś w jej słowa?
-Nie no... Tak pytam...
-Kocham Ciebie. Jej nie. Nie da się wybaczyć zdrady. Sama wiesz, jak to jest.
-To znaczy... ja już nie chowam urazy do Kamila.
-Jak to?-Spytał zdziwiony.
-Odkąd mam Ciebie... Dzięki temu, że miał te skoki w bok, jesteśmy razem. Jak mam się na niego gniewać za takie coś?-Wyszczerzyłam do niego zęby.
-Jesteś niemożliwa.-Zaśmiał się i pocałował. Kiedy jęknęłam z bólu natychmiast przestał. Nagle zostałam poproszona przez lekarza do środka. Opatrzyli mi rany, a łuk brwiowy zszyli. Dostałam pięć szwów. które musiałam zdjąć za tydzień. Pobyt w szpitalu przeciągnął się łącznie do 4 godzin. Po głupi opatrunek tyle czasu! Kiedy weszliśmy do pokoju, niemal od razu padłam do łóżka. Obudziłam się o godzinie 10. Maciek chciał mnie zaprowadzić na śniadanie, jednak bałam się reakcji innych zawodników. Jednak ubrałam się, ale zaraz rozległo się pukanie do drzwi. Otworzył je Kot. W nich stał Kamil.
-Hej. Mogę wejść? Mam ważną sprawę.
-Chodź.-Maciek go wpuścił.
-Oj oj Ania... Jak Ty wyglądasz.-Zaśmiał się mój były wchodząc do środka.
-Tak, jakbym dostała w twarz.-Uśmiechnęłam się blado.-Coś się stało?
-Tak... Wczoraj po tym, jak wyszliście, podeszła do mnie Agnieszka.
-Moja była?-Spytał zaskoczony Maciek.
-Zgadza się. Zaoferowała mi swojego typu... sojusz. Abyśmy zostali wspólnikami.
-To znaczy?
-Żeby Was rozdzielić. I ona miałaby wtedy odzyskać Maćka, a ja Anię...
-Słucham?-Myślałam, że się przesłyszałam.
-Spokojnie... Odmówiłem jej. Ale mówię Wam o tym, byście wiedzieli, że na nią trzeba uważać.
-Odmówiłeś? Dlaczego?-Spytał zdziwiony Kot.
-Kiedy Ania pojechała z nami do Ramsau, mieliśmy sporo czasu.-Zaczął, a mi stanęło serce. Nie, tylko nie to. Nie mógł mu powiedzieć, że ze sobą spaliśmy. W tej chwili patrzyłam na niego tak, jakbym chciała go zabić.
-Czasu na co?-Dopytywał zniecierpliwiony Maciek.
-Na rozmowę. I sobie wszystko wyjaśniliśmy. Ania mi powiedziała, że mi wybaczyła, ale nie możemy być znowu razem bo... bo kocha Ciebie. Zrozumiałem, że już swoją szansę zaprzepaściłem na dobre. A chcę, by Ania była szczęśliwa. Sam ją skrzywdziłem i nie chcę, by znowu cierpiała. Temu pomyślałem, że powinniście wiedzieć o tym, co kombinuje Aga.-Po jego słowach kamień spadł mi z serca. Nie wydał naszej przygody. Delikatnie uśmiechnęłam się po jego wypowiedzi.
-Dzięki.-Maciek podał mu rękę, którą uścisnął.
-Kamil!-Zawołałam, gdy mój były stał już przy drzwiach.
-Tak?-Odwrócił się w moim kierunku.
-Ja też dziękuję.-Podeszłam do niego i go przytuliłam. Zaraz później odszedł.

Dwa dni później Maciek wpadł do mnie do internatu. Mieliśmy jeszcze trochę czasu przed wyjazdem na następne zawody. Leżeliśmy i oglądaliśmy film ,,Lektor" z Kate Winslet. W pewnej chwili usłyszeliśmy pukanie.
-Pani Anna Molęda?-W drzwiach stało dwóch funkcjonariuszy policji.
-Tak. Czy coś się stało?
-Musi pójść Pani z nami na komisariat.

_________________

Hej!
Najmocniej przepraszam za aż taką zwłokę, ale ostatnio na nic nie mam czasu. Niestety, ale nie mogę obiecać, że to się już nie powtórzy. Teraz szykuje mi się gorący okres...
Jednak obiecuję, że się postaram !

czwartek, 4 maja 2017

ROZDZIAŁ XXIV

Wszystko toczyło się jak w bajce. Miałam księcia, dobrze płatną pracę. Byłam naprawdę szczęśliwą osobą, za nic nie chciałam zamienić się w tej chwili z nikim na własne życie. Nie rozłączaliśmy się ani na krok. Co prawda, zastanawiałam się czy to jest na pewno dobrze. Bałam się nieco, że przez to szybko znudzę się Maćkowi. Ale tak mi było z nim dobrze... Dlatego też, gdy przyjeżdżaliśmy do Polski staraliśmy się spędzać ten czas bardziej z rodziną. Choć najczęściej i tak byliśmy razem. Taki paradoks.. reszta skoczków wracało głównie do swoich partnerek. A u nas działało to nieco inaczej :) Cieszyłam się, że mogę go mieć dla siebie nieco częściej, niż inne dziewczyny zawodników. Same mi mówiły, że tego mi zazdroszczą. I prosiły bym... miała ich panów na oku! Ooo nie. Co to, to nie. Obiecywałam, że jak najbardziej się nimi zaopiekuję, ale nie zamierzałam być ich przyzwoitką. Muszą mieć swój własny rozum. Czym jest w końcu związek bez zaufania? Jednak w pełni je rozumiałam. Jeszcze zanim byłam związana z naszą kadrą chodziłam na imprezy, gdzie znajdowali się skoczkowie. Doskonale wiedziałam, którzy mniej więcej są zajęci. I nie wszyscy zachowywali się fair wobec swoich partnerek. Serio, współczułam tym dziewczynom. Aż ręce same chciały sięgnąć po telefon, by zrobić zdjęcie, jak facet liże się z jakąś inną... I dokładnie tego się po niektórych zagranicznych spodziewałam w trakcie dwóch następnych weekendów. Puchar Świata zawita wtedy do Polski. A tutaj zawsze się działo w tych klubach. Pierwszym przystankiem była Wisła, do której jechaliśmy za dwa dni.
-Byłaś tam kiedyś?-Spytał mnie Maciek miziając po nagich plecach.
-W Wiśle? Jasne. Jeździłyśmy z Kaśką na Letnie Grand Prix. I to jakieś cztery razy z rzędu.-Masowałam jego brzuch.
-Jak Ci się podobało?
-A pytasz pod względem sportowym, czy imprezowym?-Zaśmiałam się.
-Oba!-Poczułam nutkę zainteresowania w jego głosie.
-Wiesz.. wcześniej patrzyłam głównie sportowo. Kamil nam załatwiał akredytacje. Ale było bardzo fajnie. Ostatniego lata bardziej imprezowałyśmy, już bez FIS Family, a ze zwykłymi biletami.
-Balowałaś z jakimś skoczkiem?-Zmienił pozycję z pleców na bok, aby być przodem do mnie.
-Tak trochę...-Zmieszałam się nieco.
-Opowiedz mi o tym.
-Eeee... nie ma o czym.
-Ania... Każdy z nas ma jakąś przeszłość. PRZESZŁOŚĆ. Za którą żadne nie powinno się obrażać.-Uśmiechnął się odgarniając włosy z mojego policzka.
-No dobra... Balowałam. Z Danielem Tande, Johannem Forfangiem i Phillipem Sjoeenem.
-Z trzema? A ostro?-Spytał ewidentnie rozbawiony.
-A no... dosyć ostro.-Znowu się zmieszałam.
-Czekaj, czekaj... Ale przecież Forfang i Sjoeen mają już od dawna dziewczyny...-Zmarszczył czoło.
-Wiem o tym. Co poradzić...-Odpowiedziałam krótko.
-Ładnie jak tak...-Widać było, że był zaskoczony. Serio nigdy tego nie widział, czy udawał? A może jest ślepy? W końcu on z nimi wszystkimi lądował częściej na imprezach, a ja raz dwa razy w roku.
-Ale dobrze, że wokół nich zawsze latało masę fanek, dzięki czemu raczej słabo nas pamiętają. Tego się nieco obawiałam zaczynając z Wami pracę.
-Że co? Nagle Cię znajdą i znowu będą chcieli pobalować?-Śmiał się ze mnie.
-Że Ci o tym powiedzą i od razu sobie wyrobisz o mnie niezłą opinię.-Spojrzałam mu prosto w oczy.
-Skarbie... Ja i tak od razu pomyślałem, jaka z Ciebie imprezowiczka.-Chciałam coś mu na to odpowiedzieć, ale zamknął moje usta pocałunkiem. Nie dałam rady się mu oprzeć, mogłam z nim spędzać cały dzień w łóżku. Od razu przeszedł do całowania mnie po szyi, a jego ręce zaczęły wędrować po całym moim ciele, czym rozpalił mnie tego ranka jeszcze mocniej, niż to miało miejsce w nocy. Dobrze, że tym razem pamiętaliśmy o zabezpieczeniach. A raczej, że tym razem ja pamiętałam. Zresztą, to nie było trudne. W końcu na tamtą torbiel lekarka zaleciła mi hormony, więc tabletki antykoncepcyjne. W samą porę je dostałam. Tym razem Maćkowi zachciało się kochać bardziej delikatnie, co mi pasowało. W sumie, to było nowe doświadczenie. Po całym akcie ponownie położyłam się na jego torsie. Obydwoje byliśmy cali spoceni, jednak zbyt nie chciało nam się wstawać z łóżka. Zwłaszcza, że mieliśmy dzisiaj wolny dzień.
-A Ty? Korzystałeś kiedyś ze swojej sławy, by pobalować z fankami?-Zapytałam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
-Kompletnie nie wiem o czym mówisz.-Zaśmiał się wtapiając swój nos w moje włosy.
-Zaraz, zaraz... A kto przed chwilą mówił coś tam o przeszłości, na którą nie powinniśmy się obrażać?-Spojrzałam na niego unosząc nieco brew.
-Nie takie przed chwilą, tylko minimum godzinkę temu!-Uśmiechnął się zawadiacko.-No dobra. Troszkę mi się zdarzyło.
-Opowiedz mi o tym!-Teraz to ja chciałam posłuchać jego opowieści.
-Kiedy byłem z Agnieszką to nie tak za bardzo... Tak samo, jak Ty będąc z Kamilem. Chodziliśmy na te imprezy razem. A że rozstaliśmy się już po zawodach LGP w Polsce to wiesz...
-A przed Waszym związkiem?
-No... To trochę krew mi buzowała i balowałem z jakimiś fankami.-Widziałam jak się zmieszał.
-Ostro?-Zadawałam mu dokładnie te same pytanie.
-No, tak trochę ostro.
-To widzę mamy podobnie.-Uśmiechnęłam go, po czym ucałowałam go w usta.-A gdy byłeś z Agnieszką, to balowałeś z innymi na zagranicznych imprezach? Ale odpowiedz szczerze.
-Nie. Nie jestem z tych, co mając dziewczynę doprawiają jej rogi za plecami.-Uśmiechnął się, co mu odwzajemniłam. Przez chwilę leżeliśmy wtuleni w siebie w kompletnej ciszy. Jednak nagle nam ją przerwano.
-Dzieci, zjecie śniadanie.....-W tej chwili bez pukania weszła mama Maćka. Jak najszybciej się dało zgarnęłam na siebie całą kołdrę. W końcu byliśmy kompletnie nadzy. Obydwoje aż osłupieliśmy. Zresztą, pani Gosia również. Na nasz widok wytrzeszczyła oczy z szoku.
-W sumie... Czemu nie...-Odpowiedział Kot bardzo zakłopotany.
-Dobrze.-Odpowiedziała jego mama, po czym w ekspresowym tempie uciekła z pokoju. Spojrzeliśmy na siebie i aż wybuchliśmy śmiechem.
-A wiesz, że mama nigdy nie przyłapała mnie i Agi w takim stanie? Ani z Mają, moją poprzednią dziewczyną.
-Naprawdę? To jestem pierwsza!-Po moich słowach Maciek przybliżył się do mnie i ucałował mnie w policzek.-Ale już wstańmy, chyba zaraz południe.
Tak też i zrobiliśmy. Jednak zanim poszliśmy do reszty domowników, musieliśmy się wykąpać. Następnie szybko się umalowałam, po czym zeszliśmy na dół. Było mi bardzo głupio przed jego mamą. Podeszliśmy do niej wolno, aż schowałam się za Kotem. On chyba też czuł to zakłopotanie. Pani Gosia na początku nie miała zbyt ciekawej miny, jednak zaczęła z nami normalną rozmowę. Tak, jakby się nic nie wydarzyło. Aż odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że dostaniemy wykład, że przed ślubem to tak być nie powinno. Chociaż Maciek w tym roku kończył 26 lat. 
2 dni później udaliśmy się do Wisły. Jechaliśmy jedynie kadrą A, ponieważ trener postanowił wystawić kadrę narodową w Zakopanem. Kadra B pojechała w tym czasie do Garmisch-Partenkirchen. Poza Kamilem, który miał pomóc bratu w trakcie zawodów w Polsce. W Wiśle miała się również pojawić Marta i Kaśka, którym załatwiłam akredytacje na każdy dzień zawodów. Domyśliłam się, że będzie niezły kocioł. Zawsze był. Trybuny na skoczni im. Adama Małysza były znacznie mniejsze, niż te na Wielkiej Krokwi. Dlatego cała wrzawa była nieźle ściśnięta. Na skoczni pojawił się również jej gospodarz. Jednak nie robiło to na mnie wrażenia, naszą legendę sportową poznałam już dawno temu, jeszcze chodząc z Kamilem. Także tym razem nie zawiodły tzw. hotki. Już kiedyś uważałam je za wyjątkowo dziwne osoby, ale teraz zauważyłam je bardziej. A dlaczego? Bo z kadry Polski najczęściej wzdychały mi tutaj do Maćka. Nie rozumiałam, jak można być aż takim natarczywym i nachalnym. Skoczkowie przecież raz je zobaczą i zapomną o konkretnej osobie. Za to zrobią z siebie kompletne idiotki. Będąc w hotelu nieraz słyszałam rozmowy między sobą zagranicznych skoczków, że aż nie chcą wychodzić na zewnątrz. Bo to jest bardzo dla nich uciążliwe, a raczej są aż zniesmaczeni ich zachowaniem. Już dookoła hotelu było ich mnóstwo, a co dopiero na skoczni. Na szczęście każda osoba z nami pracująca to profesjonaliści, więc nie mieliśmy trudności ze skupieniem się na swoich zadaniach. Jak to na zwykłych zawodach, ciągle latałam od skoczków do serwismenów, po trenera i Adama Małysza. Dawał takiego pozytywnego kopa dla chłopaków, wnosił dobrego ducha do tej drużyny. Nasza praca i tym razem nie poszła na marne. Dwa razy pod rząd wygrał Kamil Stoch! Tym samym nasz skoczek został królem skoczni w Malince. Myślałam, że ta wrzawa pod skocznią nie może być już większa. Jednak się myliłam. Ludzie wręcz oszaleli po wygranych Kamila. A w czasie hymnu wręcz się popłakałam. Po niedzielnym konkursie niemal wszyscy kibice udawali się na imprezę do Gołębia. Jakoś nie chciało nam się iść, ale jednak postanowiliśmy to zrobić. Na samym dole zauważyliśmy z naszej kadry jedynie Kacpra i Kamila. Przysiedli się do nas, po czym wszyscy zamówiliśmy po piwie. Czułam się dziwnie będąc z Maćkiem koło nich, ale zachowywałam się normalnie, co w sumie wychodziło mi dosyć łatwo. Jednak to uczucie zaraz zastąpiło zdenerwowanie. Faneczki zauważyły Kota i od razu do niego podleciały nie patrząc na nikogo dookoła. No, może nieco na serwismenów. Gdy byłam ze Skrobotem podchodziły jedynie nieliczne, nie był aż tak sławny. Ale to mnie aż przeraziło.
-Przyzwyczaj się do tego!-Powiedział mi do ucha Kacper. Każda chciała zamienić chociaż słówko z moim chłopakiem. Ale Maciek kompletnie je olał, powiedział że jest tutaj ze swoją dziewczyną i nie będzie z nikim innym imprezował. Na słowo "dziewczyna" fanki spojrzały na mnie tak, jakby chciały mnie zabić. Ładnie, jutro będę obsmarowana na wszystkich hotkowych forach. Oh, jak ja to przeżyję?
Tydzień później miały się odbyć zawody w Zakopanem. W naszym mateczniku, stolicy polskich Tatr. Tutaj to się będzie działo. Od samego rana na ulicach było widać biało-czerwone barwy, w które byli ubrani kibice. Trener postanowił, że na ten czas wszyscy zamieszkamy w Centralnym Ośrodku Sportowym. Znaliśmy go jak nikt inny. Pierwszego dnia odbyły się zawody drużynowe. Na naszych spoczywał ogromny ciężar, który naważyli sobie sami skoczkowie. Ale to dobrze, oni i tak radzili sobie z presją. Jednak tym razem wszyscy musieliśmy się zadowolić drugim miejscem. Trener był z naszej pracy zadowolony. Na następny dzień mieliśmy jeszcze większy powód do radości. Znowu wygrał Kamil, łącznie trzech Polaków znalazło się w czołowej 10. Maciek nie był zadowolony swoim wynikiem, znalazł się na 12 pozycji. Dlatego też postanowiliśmy pójść razem ze wszystkimi do Morskiego Oka. Tym razem poza nami, Kamilem i Kacprem poszedł Krzysiek Miętus i Dawid Kubacki. Każdy z partnerką. Nie mogłam oczywiście zapomnieć o Marcie i Kasi. Od razu poszłyśmy po jakieś drinki, a panowie zostali sami. Tutaj przynajmniej było taniej, niż w Gołębiu. Dziwnie się czułam widząc, jak mój aktualny chłopak pił wraz z moim byłym. Zauważyłyśmy, że do naszych mężczyzn znowu od razu przyleciały fanki. I to w większej ilości, niż w Wiśle. Musiałam się do tego naprawdę przyzwyczaić, jeżeli chciałam być z Maćkiem. Jedynie wywróciłam oczami i spojrzałam w kierunku innych skoczków. Jak to było i ostatnim razem, niektórzy nadal nie byli fair wobec swoich dziewczyn. Nie mogłyśmy aż na to patrzeć. Nagle zauważyłam, że ktoś siada koło mnie przy barze.
-Dobrze Wam razem?-Usłyszałam z tej samej strony. Automatycznie odwróciłam się w tamtym kierunku, a moim oczom ukazała się Agnieszka. Była dziewczyna Maćka.
-Nawet bardzo dobrze.-Powiedziałam mocnym głosem.
-Biedulka z Ciebie. Wierzysz w jego miłość?-Mówiła perfidnym głosem.
-Przepraszam Cię bardzo, ale do czego zmierza ta rozmowa?
-Jeżeli myślisz, że on Cię kocha, to jesteś w błędzie.
-Jesteś tego pewna?-Spytałam mocniejszym głosem.
-Tak. On nadal kocha mnie.-Spojrzała mi w oczy.
-Słucham?-Myślałam, że się przesłyszałam.
-To co słyszałaś. Wróci do mnie, jeszcze do zobaczysz.
-A co, już ulotniła się Twoja wielka miłość z trenerem fitness?-Mówiłam coraz bardziej sarkastycznie.
-To był tylko przelotny romans.
-Ale zdradziłaś go. Takiego czegoś się nie zapomina. Zresztą... on Cię już nie kocha.-Patrzyłam na nią coraz mocniej z odrazą.
-Ania, daj spokój. Ona nie jest tego warta.-Usłyszałam głos Magdy.
-Nie, poczekaj. Niech się koleżanka wyżali. Mi i tak wleci to jednym uchem, a wyleci drugim.-Wypiłam łyk piwa, nie spuszczając wzroku z mojej rywalki.
-A to, że jesteś dla niego zwykłą dziwką, którą jedynie chciał przelecieć dla zabawy.
-Że jestem kim?-Aż wstałam z krzesła.
-Ania...-Magda złapała mnie za rękę, jednak ją od niej wyrwałam.
-Dziwką. Zwykłą dziwką.-Agnieszka stanęła blisko mnie. Nie wytrzymałam. Z całym impetem zadałam jej prawego sierpowego.
-MÓJ NOS!!!-Krzyknęła była Kota.
-I bardzo Ci dobrze!-Wrzasnęłam. Adrenalina osiągnęła u mnie apogeum. Natychmiast podleciałam do niej i zaczęłam okładać ją pięściami chyba w każdą możliwą część. Jej w pewnej chwili udało się mi oddać, przez co zaczęłyśmy się ewidentnie lać. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i podnosi do góry.
-PUSZCZAJ MNIE  W TEJ CHWILI!!!!-Wydzierałam się próbując wyrwać. Jednak on nie słuchał. Postawił mnie na ziemi dopiero przy szatniach, gdzie aż zebrało się dużo znajomych.
-Już dobrze.-Osobą, która mnie zabrała był nie kto inny, a Maciek. Cała się trzęsłam, na co on mnie przytulił. Dopiero teraz adrenalina zaczęła mi schodzić i poczułam jakieś bóle na twarzy, po której chyba leciała mi krew. Dookoła było bardzo dużo ludzi, w tym Polacy, Niemcy i Norwegowie. Wtedy spojrzałam na Maćka, który cały czas trzymał mnie mocno za ramiona. Chyba się bał, że znowu wybuchnę. W tej chwili zrobiło mi się bardzo głupio. Udało mi się rozluźnić jego uścisk, po czym uciekłam do COSu do pokoju.