poniedziałek, 27 lutego 2017

ROZDZIAŁ XII

Postanowiłam nie czekać ani chwili dłużej, i już na drugi dzień porozmawiać z dyrektorem i wychowawczynią w sprawie połączenia mojej nauki i pracy dla PZNu. Wczoraj, jeszcze przed naszym wypadem do kina, Maciek mi obiecał, że w razie problemów porozmawia z nimi na ten temat. Zrobiłam to w czasie długiej przerwy między zajęciami. Obydwoje nie byli zachwyceni tym faktem. Oczywiście, poleciał argument zwany "maturą", ale obiecałam, że sobie poradzę. Byleby tylko powiedzieli innym nauczycielom, aby przymykali oko na moje nieobecności. A gdy tylko będę w kraju, natychmiast postaram się nadrabiać zaległości. Czułam, że muszę to wykorzystać i powołałam się tutaj na Kota. Od razu się wyprostowali na miejscu, skoro podałam im żywy przykład, że komuś z tego liceum się to udało, chociaż miał jeszcze dodatkowo masę treningów. Przekazałam im, że młody skoczek obiecał mnie pilnować pod tym względem. Sam dzisiaj nie mógł tego powiedzieć, bo miał wolne.
-I jak?-Kasia czekała na mnie cały czas pod pokojem nauczycielskim.
-Zgodzili się!!-Zapiszczałam rzucając się jej w ramiona.
-To super, gratulacje! Pani asystent!
-Spokojnie, spokojnie. Dzisiaj jeszcze tylko Anna. Od jutra pani asystent!-Zaśmiałam się,
-Dobrze, "dzisiaj jeszcze tylko Anno". Maciek się odzywał?-Spytała, gdy ruszyłyśmy w stronę klasy.
-Właśnie nie... Próbowałam się wczoraj z nim kilka razy skontaktować, dzisiaj rano ze dwa... ale niestety, nie odbiera.-Wzruszyłam ramionami.-Ale długo ukrywać się nie będzie, od jutra przecież mam z nim pracować.
-Pokazał, że nie jesteś mu obojętna.
-Oj daj spokój. Po prostu zachował się przyzwoicie. Zresztą, Kacper też tam był i o mało co, a nie zrobiłby tego samego. Zadzwoniłam dzisiaj do niego i podziękowałam za wszystko.
-Jesteś pewna, że mu nie zależy?
-Wiesz co... myślę, że mu na jakiś tam sposób się podobam. Ale to tyle. Jak na razie. Póki co, mimo wszystko, trzyma mnie pod tymi względami na dystans. Drażni go ta posada nauczyciela... I w sumie, poza zajęciami, na których skupia się w 100%, rzadko mamy ostatnio jakiekolwiek okazje sam na sam. A już jak są, to mam wrażenie, że jest aż za bardzo opanowany i stanowczy.
-Ale to nie oznacza, że nie mógł się zakochać!-Zawołała radośnie.
-Nie wydaję mi się. Przynajmniej na tę chwilę. Wiesz, sama się nie zakochałam, to pewnie bym zauważyła, że coś już większego jest na rzeczy z jego strony... Poza tym, nie minęło tak dużo czasu od rozstania z byłą. A widziałam, że mu na niej zależało.
-Różnie bywa, lecz pewnie masz rację... Ej, EJ! Chwila! Nie pamiętasz, ,,faceci to stworzenia bez uczuć, jedynie lubią się nimi bawić!"-Zaczęła przedrzeźniać moje własne słowa, wypowiedziane rok temu.
-Oj tam, czepiasz się!-Szturchnęłam ją w ramię.
-Ale on Ci się chyba lekko podoba, co?-Uśmiechnęła się.
-Jest przystojny, miły, dowcipny... ale to tyle.
-Hahhaha nadal nienawidzimy facetów?
-Dokładnie tak! Plan jak na razie działa!-Zasalutowałam.
-Jesteś pewna, że to dobry pomyśl? Chcesz się nim zabawić?-Przez jej słowa na chwilę się zawiesiłam.
-Póki co bez zmian.-Odpowiedziałam stanowczym głosem.-Ale opowiadaj, jak z tym kolesiem...

Kaśka tak mówiła, ponieważ sama zaczęła się od niedawna z kimś spotykać. Czułam, że może jeszcze nie mocno, ale małymi kroczkami zaczyna jej na nim zależeć. Paradoks, że to miała być jej też kolejna zabawka, ale zaczynało wychodzić nieco inaczej,
Po powrocie ze szkoły zaczęłam się bardzo stresować tym, co mnie czeka na drugi dzień. Pewnie trener wyjaśni mi na miejscu, co mam dokładnie robić, ale i tak wolałabym być jakoś przygotowana. W głowie wyobrażałam sobie, że po prostu będę im organizowała hotele, samoloty, treningi. To już było bardzo odpowiedzialne zadanie. Natychmiast włączyłam komputer i zaczęłam szukać informacji na temat lotów do poszczególnych krajów, baz noclegowych, czy ośrodków sportowych i skoczni. Było to z jednej strony bez sensu, skoro nie jestem pewna, jakie powierzą mi zadania, jednak chociaż taka minimalna wiedza mnie uspokajała. Na jakieś 5 minut. Jeszcze nigdy się tak nie denerwowałam. Prawie pół nocy nie mogłam usnąć, z rana ratowałam się solidnym prysznicem i czarną kawą. Aby nie było widać zmęczenia, zakryłam je mocnym makijażem. Ledwo co, przełknęłam jakikolwiek kęs kanapki zrobionej przez Martę. Młoda ulitowała się nade mną, widząc w jakim jestem stanie, i podawała mi wszystko dosłownie na tacy. Punkt godzina 9 rano zjawiłam się w budynku COSu. Już pamiętałam drogę do sal, które zazwyczaj zajmują skoczkowie. Nie inaczej było i tym razem. Nawet niemal od razu usłyszałam ich hałas. Byli wszyscy z kadry A. Przywitałam się z każdym i zmierzyłam wzrokiem Maćka. On zrobił dokładnie to samo, po czym się do mnie lekko uśmiechnął. Zanim zdążyłam dojść i do niego, zgarnął mnie trener. Zaprowadził mnie do małego pomieszczenia tuż obok, gdzie znajdował się prezes Tajner. Chcieli już dzisiaj podpisać ze mną umowę. Nie była ona na próbę, a po prostu na czas określony. Miała trwać wstępnie tyle, ile kontrakt szkoleniowca. W końcu, może i PZN dawał nam etaty, ale to Stefan wybierał sobie ludzi do współpracy. Okazało się, że dobrze się spodziewałam swojej roli na tym stanowisku. Ponad to, mam pomagać we wszelkiego rodzaju poprawkach na miejscu, jeżeli zajdzie potrzeba ich naniesienia, czuwać nad jakością sprzętu, szukać coraz to nowsze nowinki, i tego typu rzeczy. Zestresowałam się niemiłosiernie, to brzmiało cholernie odpowiedzialnie. Zwłaszcza, że już dzisiaj miałam mieć skok nie na taką płytką wodę. Przyszyły już pierwsze kombinezony, które były zamawiane u nowej firmy i potrzeba było nad nimi lekko popracować. Firma dostawała ogólne wymiary skoczków, jednak wiadomo, że to nie jest to samo, co przymiarki na ludzkim ciele. Przeczytałam starannie umowę, po czym ją podpisałam. Oficjalnie miałam stanowisko w Polskim Związku Narciarskim! I to nie z byle jaką pensją. Kiedy powiedziałam rodzicom, co postanowiłam, od razu powiedzieli, że od tej chwili mam się sama utrzymywać. W sumie, ucieszyłam się z tego powodu. To oznaczało pewną dojrzałość. A nie da się ukryć, że na pewno jeszcze też i sporo zaoszczędzę. Nie mogę tylko popaść w zakupoholizm, który mnie ogarnie na 100% po pierwszej wypłacie. Na salę wróciliśmy już z podpisanymi papierami, które trzymałam w ręku.
-Aniu, weź się od razu do pracy. Specjalnie dzisiaj na nasz trening przyszedł nasz serwismen, który pokrótce wprowadzi Cię mniej więcej w nową rolę. A ponad to, tak często przebywamy we własnym gronie, że jesteśmy jak rodzina. Dlatego wszyscy mówimy tutaj sobie po imieniu. Ja jestem dla Ciebie Stefan. Nasz drugi trener, Zbyszek. Z tego co się orientuję, Kacpra i naszych zawodników już znasz.-Powiedział Horngacher.
-A ja jestem Ania...-Odrzekłam podając rękę obu panom. Wtedy oni odeszli do reszty skoczków.
-Jezu, Ania! Chyba nigdy nie widziałem Ciebie takiej zestresowanej!-Usłyszałam od starszego z braci Skrobot. Nie da się ukryć, ręce mi drżały niemiłosiernie.
-Nic mi nie mów, chyba nie spałam całą noc.-Patrzyłam na niego wystraszonym wzrokiem.
-Spokojnie. Jestem tutaj, by Ci pomóc. Po malutku, a wszystko ogarniesz. Dasz sobie radę.-Aż złapał mnie za dłonie. Jak dobrze, że był to ktoś, kogo znałam i lubiłam. Zawsze podziwiałam jego opanowanie i to, jak pozytywnie umiał działać na ludzi.
-Ok, to co najpierw?-Odrzekłam, gdy uniósł mnie lekko na duchu.
Jak się okazało kombinezony, które przyszły, były lekko za duże w kilku miejscach. Na szczęście materiał jest bardzo dobry. Kacper najpierw uczył mnie ich właściwości i tego typu rzeczy. Dokładnie opowiedział o restrykcjach, jakie wprowadziło FIS odnośnie sprzętu. Potem przeszliśmy do tej części praktycznej. Nie miałam nigdy za bardzo okazji być krawcową, jednak musiałam się tego solidnie nauczyć. Najpierw moim obowiązkiem było pozaznaczanie, gdzie muszę zwęzić kombinezony. Podczas, gdy skoczkowie mieli je założone. Nie da się ukryć, każdy z nich miał inne wymogi. U jednego był ciut za szeroki w pasie, u innego w nogawkach, a innego w... kroczu. Oczywiście, to ostatnie występowało u Maćka. Kiedy przed nim kucnęłam, gdyby nie makijaż moje policzki byłyby strasznie czerwone. Bardzo się starałam, ale niestety coś poszło nie tak...
-Auu!-Krzyknął nagle Kot. Tak. Ukułam go niechcący w członka.
-Boże, przepraszam! Rozmasuję i przestanie boleć...-Nagle urwałam, bo wtedy zorientowałam się, co powiedziałam. Ku mojemu nieszczęściu usłyszeli to wszyscy. Cała sala zaniosła się ogromnym śmiechem. Piotrek aż upadł na podłogę. A ja mogłam tylko przywalić sobie z plaskacza.
-Nie wiedzieliśmy, że jesteś aż taka niewyżyta!-Parsknął Dawid.
-Wiesz, nie krępuj się.-Maciek wyszczerzył zęby. Za nic nie wiedziałam jak wybrnąć z tej sytuacji. Wstałam i teatralnie zarzuciłam włosy do tyłu.
-A co, nie mogę taka być?-Spytałam krzyżując ręce na piersi.
-Podobno była i to nieźle!-Zaśmiał się Skrobot.
-Kacper!-Walnęłam go w ramię.-Do roboty, Panowie! A nie, zajmujecie się głupotami!
Na szczęście, już nie musiałam wbijać szpilek w zawodników. Teraz naszym zadaniem było narysowanie szkicu cięcia. Zostało szycie, jednak trener kazał nam to zrobić jutro. Oczywiście, do końca dnia słuchałam docinków wszystkich zawodników.
-Jak idzie Ani?-Spytał trener Kacpra, kiedy do nas podszedł.
-Jest jeszcze dużo teorii do ogarnięcia, ale radzi sobie bardzo dobrze!-Uśmiechnął się.
-Mam do Ciebie prośbę... Czy moglibyście spotkać się  i wszystkie te tematy omówić, aby nasza pani asystent jak najszybciej wszystko pojęła?
-Ja jestem za!-Powiedziałam.
-Nie ma żadnego problemu! To może wpadniesz dzisiaj do mnie wieczorem?-Zaproponował.
-Weźcie też jakiegoś zawodnika, ok?-Powiedział trener na odchodne.
-U Ciebie...-Zmieszałam się.-A Wy... nie wynajmujecie przypadkiem nadal razem mieszkania... ?
-Dzisiaj wychodzi gdzieś wieczorem z Bartkiem, więc go nie będzie.-Popatrzył na mnie znacząco. Odetchnęłam.
-A to spoko.-Od razu zmieniłam swój ton.-To jak ma być też jakiś zawodnik, to może Maciek? O, weź też Magdę!
-Dobra, to tylko go przekonaj. O 19? Pamiętasz chyba, gdzie mieszkam?
-Jasne, że tak!-Zawołałam. W tej chwili zauważyłam, że wszyscy zawodnicy zbierają się do domu. Z trudem, ale udało mi się znaleźć Kota.
-Maciek, poczekaj! Chyba musimy porozmawiać.-Złapałam go za rękę.
-Chyba tak. Chodź ze mną, zawiozę wszystkie rzeczy do domu i może pójdziemy na jakiś obiad?-Zaproponował.
-A co to, idziecie się masować?-Wypalił Piotrek.
-Wiesz, w końcu coś obiecałam!-Specjalnie oparłam się łokciem o ramię Kota.
-Dokładnie! Co Ty myślałeś, że odpuszczę sobie taką przysięgę?-Skoczek wywinął mi "kuksa" w bok.
Kiedy spakował wszystko, zawieźliśmy rzeczy do jego domu i pojechaliśmy na Krupówki. Sportowiec uważnie patrzył na to, co je, więc wybraliśmy się na jakąś dobrą rybkę.
-Przepraszam Cię za to, co się wydarzyło w pubie.-Oznajmiłam, gdy kelner przyniósł nam wodę.
-Ty nie masz za co, to ja powinienem. Poniosły mnie emocje. Ale tego nie zrobię... Ani trochę tego nie żałuję.-Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-To było... bardzo miłe.-Odwzajemniłam.
-Wiesz, nie dość, że byłaś moją podopieczną, to jeszcze Cię lubię. A poza tym, nie pozwolę, by jakiś debil obrażał kobietę.
-Mówisz, że mnie lubisz?-Uniosłam do góry brew.
-Lubię.-Spojrzał na mnie z łobuzierskim uśmiechem.
-I mam Cię wymasować.-Wybuchłam śmiechem.
-No właśnie! Czekam!
-A chciałbyś?-Znowu moja brew wystrzeliła. Ewidentnie go to zamurowało. Nim coś odrzekł, dostaliśmy swoje zamówienie. Niestety, nie dostałam odpowiedzi.
-A co z naszymi treningami?-Spytałam jedząc.
-To chcesz dalej trenować?-Był zaskoczony
-A niby czemu nie?
-Myślałem, że już i tak masz dużo obowiązków...
-Wiesz, przecież nie muszę być wyczynowym sportowcem!
-Dobra, to coś wymyślę i dam Ci znać.

Kiedy zjedliśmy, postanowiliśmy pójść na spacer. Idealnie na zwiększenie metabolizmu. Ciągle rozmawialiśmy. Maciek wydawał się bardzo rozsądnym facetem, z dużymi aspiracjami, a do tego dowcipnym. Opowiedział mi, jak zaczynał swoją przygodę ze skokami, i kilka anegdotek z zawodów. Chodziliśmy po całym Zakopanem, nawet zaszliśmy pod Wielką Krokiew. Ale nadal miałam wrażenie, że przy mnie nie jest w 100% sobą. Nim się obejrzeliśmy, było już po godzinie 18. A przecież na 19 mieliśmy iść do Kacpra. Po drodze postanowiliśmy kupić jakieś 2 butelki wina. Zawsze to będzie się lepiej przyswajało wiedzę. Niedługo później znaleźliśmy się pod znajomym blokiem. Pamiętałam, że to był numer 15. Od razu nam otworzono, a my weszliśmy na górę. W drzwiach powitała nas znana mi parka.
-Jak przez rok się nie widziałyśmy, tak teraz dwa razy w ciągu trzech dni!-Zaśmiała się Magda.
-Mam nadzieję, że uda się i częściej!-Przytuliłam ją.
-Przynieśliśmy taki mały prowiant...-Maciek wyciągnął z torebki dwie butelki.
-O, widzę że myślicie tak, jak my!-Zawołał Kacper.-Może usiądziecie w salonie, co?
Rozejrzałam się dookoła. Mieszkanie miało dwie sypialnie, duży pokój, małą kuchnię i łazienkę z prysznicem. Kompletnie nic się nie zmieniło. Chłopacy urządzili je w dwojaki sposób: połączyli zarówno styl nowoczesny, jak i tradycyjny styl góralski. Zawsze mi się to podobało. A ileż się tutaj działo! I to prawie wszędzie... Ale Kacper nie musi o wszystkim wiedzieć 😃. Zauważyłam, że już się nieźle przygotowali. Na stole został postawiony laptop, który był włączony na jakiejś stronie ze sprzętem. Zapowiadało się nieźle. Chwilę później gospodarze przynieśli kieliszki i otwarte wino. Od razu przeszliśmy do sedna sprawy. Chłopacy rzetelnie i szczegółowo opisywali wszelkie zasady panujące w świecie skoków odnośnie sprzętu. Niby słyszałam o tym w telewizji i czytałam na stronach sportowych, jednak nie sądziłam że tego jest aż tyle. I że niektóre są takie absurdalne. Potem przeszliśmy do nart, Kacper wyjaśnił, jak polega tutaj jego praca, a Maciek odnośnie ich rodzai. Niby po prostu narty do skoków, ale tyle odmian! Wymienił też mniej więcej, jaki skoczek lubi konkretny wariant. Aż zaczęłam to wszystko zapisywać. Wino szło coraz szybciej. W pewnej chwili zachciało mi się do toalety. Po uregulowaniu potrzeby fizjologicznej, na chwilę się zatrzymałam. Koło łazienki znajdował się pokój Kamila, do którego były lekko uchylone drzwi. Nie mogłam się powstrzymać, by nie wejść do środka. W nim też nic się nie zmieniło. Łóżko te same, meble też. Kolor ścian. Nawet pościel się zgadzała. A na krześle wisiała bluza, którą kiedyś lubiłam mu podbierać. Tyle czasu tutaj spędziłam. Nagle spostrzegłam coś, co spowodowało u mnie większe bicie serca. Na parapecie obok łóżka, zauważyłam ramkę ze zdjęciem. Ze zdjęciem moim i jego, z naszego wypadu nad Morskie Oko. Przełknęłam głośno ślinę. Mimowolnie, wzięłam je do ręki i usiadłam na łóżku. Przez chwilę się w nie wpatrywałam. Zrobił je selfie stickiem. Dookoła rozciągały się piękne góry, cudowna tafla wody wyglądająca jak lustro. Często chodziliśmy po Tatrach. A w środku my. Uśmiechnięci, przytuleni, całujący się na tle tak pięknego krajobrazu.
-Wszystko w porządku?-Aż podskoczyłam na słowa Magdy.-Coś długo Cię nie ma, martwiłam się już.
-Tak, jak najbardziej.-Uśmiechnęłam się, gdy siadała koło mnie.
-Brakuje Ci tego?-Spytała spoglądając na fotografię znajdującą się w moich dłoniach.
-Nie, coś Ty! Nie.-Zamyśliłam się, po czym dodałam.:-Eh... Sama nie wiem... Czemu on to trzyma? I to na samym wierzchu!
-Może żałuje?
-Chodźmy stąd.-Powiedziałam stanowczo stawiając ramkę na miejscu.

___________
Ahh nie wytrzymałam!
Miałam go opublikować  czwartek, ale jakoś nie wyszło heheh
Co sądzicie o rozdziale ?? ;) Myślicie, że Ania dalej coś czuje do Kamila?

czwartek, 23 lutego 2017

ROZDZIAŁ XI

Od kilku dni nie mogłam dobrze spać. Cały czas zastanawiałam się, co zrobić. Propozycja trenera była całkowicie poważna. Musiałam ją dokładnie przemyśleć, było tyle za i przeciw. Moja mama radziła mi, żebym lepiej zajęła się maturą. To było zrozumiałe, w końcu już niedługo zaczynał się sezon, a wtedy musiałabym jeździć na każde zawody. Nie da się ukryć, że straciłabym wiele lekcji, a przecież matura za pasem. Ale pracować w kadrze skoczków, i to tej głównej... Cudowny wpis do swojego CV, i to na sam początek kariery...Ogromny sukces i ogromne wyróżnienie. Trener dał mi na przemyślenie kilka dni. Więc w szkole, zamiast skupiać się na zajęciach, ciągle rozważałam jego słowa.
-Molęda, jesteś jakaś nieobecna dzisiaj.-Powiedziała Kaśka, gdy wychodziłyśmy z sali.
-Muszę po prostu coś głęboko przemyśleć.-Odpowiedziałam będąc dalej w zadumie.
-Coś się stało?
-Trener Horngacher zaproponował mi, bym została jednym z jego asystentów.-Patrzyłam w przestrzeń.
-To ten, co prowadzi kadrę A?-Spytała podekscytowana.
-Tak...
-ANKA!!-Krzyknęła i uwiesiła mi się na szyi.-To Ty powinnaś świętować! Nad czym się tak zastanawiasz?
-Wiesz, to duży prestiż, ale i duża odpowiedzialność. Boję się trochę, że zawalę uczelnię, itd.
-Oj przejmujesz się. Myślę, że Maciek pomoże Ci załatwić tutaj nieco taryfy ulgowej. Sam kończył tę szkołę, a jeździł na zawody. I popatrz! Teraz jest po studiach!
-Tu masz rację...-Zawiesiłam się na chwilę, gdy siadałam przy stoliku na stołówce.-Ale to też by oznaczało częstszy kontakt z Kamilem... Tzn., on jest serwismenem w kadrze B, ale to jest oczywiste, że obie kadry starają się współpracować.
-Zaraz, zaraz... Jakim Kamilem?-Kaśka zaczęła mi się przyglądać. No tak, nie powiedziałam jej jeszcze o tym.
-Skrobot, mój były.-Spuściłam głowę.
-Ty żartujesz.
-No nie...W sumie głupia jestem, że nie pomyślałam o tym, że wchodząc w świat skoków w Polsce na pewno prędzej, czy później go spotkam.
-Widziałaś się już z nim?
-Tak... dwa razy.
-Wow! I... jak?-Patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-Nijak.. ostatnio miałam z nim więcej do czynienia. Trener poprosił mnie i jego, abyśmy mu pomogli z firmą szyjącą kombinezony, to szukaliśmy razem. I stąd ta propozycja stanowiska, bo nam dobrze poszło.
-No to ładnie. A rozmawialiście?
-Oczywiście. Jak to mówił? Aaa, że mnie kochał, że żałuje, że będzie się starał poprawić nasze relacje!-Zawołałam drwiąco.
-Ty żartujesz. Ale debil..
-Nawet wspomniał, jak to kiedyś szukaliśmy razem dla niego sponsora..-Znowu spuściłam głowę.
-Ania... Ty coś dalej do niego czujesz?-Spytała ostrożnie.
-Chyba jedynie złość!-Spojrzałam na nią gwałtownie.-Ale nie ukrywam, dziwnie się czuję, gdy jest w pobliżu. Nawet bardzo dziwnie.
-No cóż... pamiętam, jak za nim szalałaś. Chcesz z nim poprawić relacje?
-Szczerze, to nie wiem. Boję się tego.
-Nie możesz teraz przewidzieć, co będzie.
-Ale on mi zapowiedział, że będzie się starał.
-Nie zakładaj od razu, jak to będzie. Nie ukrywam, że ja bym raczej nie chciała wdawać się w relację z byłym, który mnie zdradził. Jednak przez niego nie możesz rezygnować z siebie! Bierz tę posadę i nie patrz na niego! Nie pozwól, by i to Ci zniszczył. I właśnie przecież możesz go traktować jedynie na drodze służbowej, nic więcej.
-Masz rację! Kaśka, jesteś wielka! Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła!-Przytuliłam ją.
-Wiadomo, że nic!-Zaśmiała się.-A co z Maćkiem?
-Muszę teraz przystopować... Skoro zaczął, że jest moim nauczycielem itd. Spowalniam tempo w tej kwestii. Najpierw się z nim zakumpluję, tak po prostu.
-...a potem go zdobędziesz i rzucisz z premedytacją.-Skończyła za mnie przyjaciółka.
-Oczywiście!-Zaśmiałam się nieco nerwowo.-Poczekaj, zadzwonię do nich.
Wyjęłam telefon i wybrałam numer do trenera. Był niezmiernie ucieszony faktem, że przystanęłam na jego propozycję. Poprosił, bym za dwa dni stawiła się w COSie. Chwilę po tym, gdy się rozłączyłam, zadzwonił do mnie Maciek.  Słyszał, że się zdecydowałam i chciał mi powiedzieć, że jest ze mnie dumny haha. Ponad to, wybierali się wszyscy wieczorem do kina. Zaproponował, bym wzięła kogoś ze sobą i też wbiła.
-Kasia, co robisz dzisiaj wieczorem?-Spytałam, gdy przestaliśmy rozmawiać.
-Dzisiaj? Hm... chyba nic. A co?
-To idziesz do kina ze mną i kadrą!-Oznajmiłam radośnie. Jej zdziwienie nie miało końca.

Wieczorem punktualnie czekałyśmy przy budynku kina. Poza Kate, wzięłam też swoją siostrę, Martę. Wolałam ją mieć przy sobie, niż żeby się gdzieś włóczyła. Chwilę później pojawili się skoczkowie wraz z partnerkami i Kacper.
-Ania!-Usłyszałam wołanie dziewczyny młodszego z braci Skrobot.
-Madzia! Sto lat!-Ucieszyłam się na jej widok i przytuliłam.
-Byłam na Ciebie taka zła!-Skarciła mnie.
-Oj wiem, wiem. Ale sama tez się nie odzywałaś!-Pokiwałam palcem.
-No dobra, masz rację!
-Cześć dziewczyny!-Usłyszałam jak nasz serwismen woła w stronę moich towarzyszek.
-Kacper!-Podbiegły na jego widok.
-Dobra, to jest moja siostra Marta, a to moja kumpela Kasia. A to Kamil i Ewa, Kuba i Asia, trener Stefan, Jasiek z Angeliką i Piotrek z Justyną. Tę trójkę już znacie-Wskazałam na końcu na Kacpra, Magdę i Maćka.
-Na co tak w ogóle idziemy?-Spytała Kate.
-Może na jakiś psychologiczny? Podobno właśnie zaraz mają jakiś dobry zagrać.-Oznajmiła Ewa.
-Spoko, może jak tak wejdźmy do kina i zobaczmy, co tutaj teraz grają.-Zaproponował Kuba.
-Jak tam się czujesz, pani asystent?-Usłyszałam głos Maćka.
-Wyśmienicie, panie zawodniku!
-Mam nadzieję, że nie będzie pani dla nas zbyt surowa!
-Jak będzie wina, to będzie i kara!-Wyszczerzyłam do niego zęby. W tej chwili weszliśmy do środka. Postanowiliśmy iść na ten film, co polecała go Ewa. Okazał się strzałem w dziesiątkę. Trafił chyba w gust każdego. Typek prowadzi sanatorium, z którego tak naprawdę nikt nigdy nie wyjdzie, ale pacjenci o tym nie wiedzą. Jest miły, a na końcu prawda mrozi krew w żyłach. Uwielbiałam to! Po filmie postanowiliśmy pójść do pubu. Ku mojemu nieszczęściu, do ulubionego mojego i Kasi. A dzisiaj akurat obsługiwał "mój"kelner. Aż się bałam, co może zrobić. Cały czas się na mnie patrzył, ale unikałam jego wzroku.
-Cześć, piękna.-Powiedział do mnie, gdy przyniósł nam masę kufli z piwami.
-Cześć.-Odpowiedziałam beznamiętnie wpatrując się w Kate. Chyba to wyczuł, bo nic nie dodał i odszedł.
-"Cześć, piękna"? Ania, czy my o czymś nie wiemy?-Zaśmiał się Jasiek?
-Nie wiem o co Ci chodzi!-Wyszczerzyłam zęby.
-Jak to o co, czy już wylądowaliście w kiblu hehe-Na słowa Pietera każdy zaczął się niemiłosiernie śmiać. Wszędzie musiał dodać ten kibel haha.
-Tylko Ty lubisz w nim przesiadywać godzinami!-Zawtórowałam mu.
-Oj, żebyś chciała wiedzieć, że przesiaduje!-Dodała jego żona.
-Co, siedzi i żre kostkę z kibla?-Usłyszeliśmy moją siostrę. Pamiętam, jak obie słuchałyśmy tego wywiadu i wręcz padłyśmy na jego słowa.
-Ja nie, to córka! Ja zabieram tam piwko, takie przyjemnie posiedzenie wtedy jest!-Aż wyliśmy.
-Ale od kogoś musiała to zgapić, i to na pewno nie od Justyny!-Zawołał Maciek.
-Maciek, Ty to... lepiej siedź cicho i pij, bo Cię wywalę z pokoju następnym razem!-Żyła śmiał się sam z siebie.
-To ja Ci zabiorę paprykę i będziesz miał bulę!
-Cholera, wygrałeś.-Przyznał się Pieter. A my nie wyrabialiśmy.
-Oni zawsze są tacy?-Spytałam z niedowierzaniem Kamila.
-Nie, oni się dopiero rozkręcają!-Wyszczerzył zęby.
-O Boże... aż się boję!-Skryłam na chwilę twarz w dłonie.
-Ale tak serio, kto to był?-Zapytał mnie nagle Maciek, dalej się śmiejąc.
-Ah no. Kojarzy mnie i Kaśkę, bo jeśli chodzimy na piwko to tutaj.-Spuściłam głowę z uśmiechem.
-I za każdym razem podrywa Anię, a gdy to ona pójdzie zamawiać, to mamy zawsze rabacik!-Przyjaciółka pokazała mi język.
-Kurde, trzeba było od razu mówić, byś Ty zamawiała!-Oskarżył mnie Kuba.
-Ooo nie, nie dam mu powodów do radości!-Pokiwałam palcem wskazującym.
-Hej dziewczyno nie bądź taka, postaw loda dla chłopaka...-Zaczął śpiewać nie kto inny, a Żyła.
-Jezu, Piotrek!-Zawołała jego żona. Aż nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, dosłownie padłam ze śmiechu. Nie byłam tutaj jedyna, każdy. Dosłownie każdy.
-Lecz kiedy żona Cię opieprza, kup jej loda będzie lepsza!-Dokończyłam śmiejąc się.
-O kurwa...-Wyrwało się Jankowi.
-Zgasiłaś mnie!-To były słowa Piotrka.
-Nie daję już z Wami rady.-Kacper aż płakał.
Cały ten czas spędziliśmy się śmiejąc. W czasie treningów owszem, było widać że są bardzo ze sobą zżyci i zgrani, ale że są aż takimi kabareciarzami nie zdawałam sobie sprawy. Dawno się tak nie uśmiałam. Gdy już nieco wypiliśmy, oczywiście zaczęły się większe "śpiewy". Bawiliśmy się w najlepsze, kiedy nagle podszedł do mnie barman i poprosił na bok. Czego on ode mnie chciał?
-Ania, co się dzieje?-Spytał smutno.
-O co Ci chodzi?-Odpowiedziałam zaskoczona.
-Ostatnio dawałaś mi jakąś nadzieję... a teraz co?
-Nadzieję?-Aż powtórzyłam.-Nic takiego Ci nie dawałam.
-Zawsze tak było! Jakiś flirt, a ostatnio pocałunek...
-Po pierwsze, to Ty mnie pocałowałeś...
-A Ty nie protestowałaś!-Przerwał mi.
-Nie dałeś mi wyboru!-Popsuł mi mój dobry humor.-A flirt od razu nic nie oznacza.
-Jak nie! I jeszcze obiecałaś, że się ze mną umówisz!-Złapał mnie mocno za łokcie.
-Puść mnie! Nic nie obiecałam, Powiedziałam, że może tak, może nie. To żadne przyrzeczenie.
-Nieprawda, coś między nami zaiskrzyło!-Poczułam jego mocniejszy uścisk.
-Ała!-Aż zawołałam.-Chyba w Twoich snach! Coś sobie uroiłeś!
-Nieprawda!-Myślałam, że mi zaraz połamie ręce.
-Co się tutaj dzieje?-Usłyszałam nagle głos Maćka. Tuż obok niego stał Kacper.
-Nie wtrącaj się.-Powiedział mocno barman.
-Puść ją.-Odrzekł stanowczo Skrobot.
-Idź sobie, musimy pogadać.-Facet nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Mówimy ostatni raz, puść ją.-Kot złapał go mocno za ramię. Tym razem poskutkowało.
-Proszę bardzo. Skoro taka Ci pasuje, proszę. Ale pamiętaj koleś jedno, to jest niezła sucz. Nie jesteś pierwszy, ani ostatni.-Barman wygrażał się machając rękami przed moją twarzą.
I wtedy stało się coś niespodziewanego. Maciek jest znany z tego, że czasami bywa w gorącej wodzie kąpany, ale tym razem nerwy mu kompletnie puściły. 5 sekund później poleciał jego prawy sierpowy w kierunku tamtego typka. Nie wierzyłam w taki rozwój sytuacji, byłam w szoku. Z nosa barmana poleciała krew. Zauważyłam, że i Kacper stoi z ręką zaciśniętą w pięść. Wyglądało to tak, jakby sam chciał mu przyłożyć, ale Kot go uprzedził. Maciek chyba sam nie wierzył w to, co się stało. Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym wybiegł z lokalu. Zaraz pobiegłam za nim, jednak był tak szybki, że już go nie zastałam na zewnątrz.

___________________

Już nie mogłam się doczekać, kiedy dodam wątek jakieś mini imprezki kadry xd
Ale końcówki, to się raczej nikt nie spodziewał, nawet ja haha
Myślicie, że Maciek dlaczego tak postąpił? Ale warto podkreślić, że gdyby nie on, Kacper zrobił by to samo ;)
I co sądzicie, o tym, co wyjawiła Ania dla Kasi?
Czekam na komentarze xd

poniedziałek, 13 lutego 2017

ROZDZIAŁ X

-Chodźmy na górę, tam są jakieś komputery.-Kamil podszedł do mnie delikatnie wskazując drogę głową. Nie odpowiedziałam mu, jedynie podążyłam za nim. Po drodze mijałam całą kadrę. Może i byliśmy kiedyś razem, ale tych chłopaków jakoś nie spotkałam. Poznałam braci Miętusów, Bartka Kłuska, Krzyśka Bieguna. I trenera Maciusiaka, który od tego sezonu szkolił juniorów. Ale z chłopakami z kadry A nie było mi po drodze. Nawet nie wiem dlaczego tak się działo, w końcu bywałam razem z Kamilem często na skoczni. A z Kubą Kotem też przecież miał dużo do czynienia. No nic... Nie wiem, czy wiedzieli coś o naszej przeszłości. Jeżeli tak, to byli taktowni i nic nie mówili. Ich miny nic nie wyrażały. Jedynie zatrzymałam się na Maćku. Kot bacznie się przyglądał, gdy kierowaliśmy się do wyjścia. Jego wzrok był jakiś hmm... ostrożny? Nie umiałam zgadnąć. Na samym końcu Kacper posłał nam jakiś tajemniczy uśmiech. Zignorowałam go, i po chwili byliśmy za pomieszczeniem siłowni. Chciałam uniknąć zbędnej rozmowy, więc wręcz wbiegłam na samą górę. Za schodami znajdowało się parę pomieszczeń. W każdym z nich były jakieś osoby, na co odetchnęłam z ulgą.
-Gdzie wchodzimy?-Spytałam beznamiętnie.
-Chodź tutaj.-Złapał mnie za rękę i pociągnął do pokoju. Poczułam dziwny prąd w reakcji na jego dotyk, jednak jak najszybciej wyrwałam swoją dłoń.
-Pani Kasiu, są wolne jakieś dwa komputery? Pilna potrzeba trenera Horngachera.-Nie wiedziałam, że zna pracowników COSu aż tak dobrze.
-Jasne, tam dalej jest wolny cały gabinet, rozgośćcie się.-Brunetka uśmiechnęła się do nas ciepło. Więc jednak będziemy sami... Kamil zamknął za nami drzwi i natychmiast włączył komputery.
-Co się w ogóle stało z tą firmą?-Zdecydowanie wolałam rozmowę na ten temat, niż na prywatny.
-Wiesz, oni nie chcieli robić tylko sprzętu dla skoczków. A my byliśmy ich jedynymi klientami. Niby to już było duże zamówienie, ale widocznie to im się nie opłacało...
-A zbankrutowali ogólnie, czy po prostu nie chcą już robić kombinezonów?
-Przyznam Ci, że nawet nie wiem. Może i to drugie? Popatrz na firmę Elan...
-Coś mi się obiło o uszy.-Lampiłam się w ekran.-Dobra, musimy czegoś poszukać.
Przez jakiś czas uważnie sprawdzaliśmy strony firm produkujących sprzęt sportowy. Telefony nie miały ani chwili spokoju. Na szczęście obydwoje umieliśmy mówić płynnie po angielsku, więc nie było problemów z komunikacją.
-Aż mi się przypomniało, jak mój sponsor zrezygnował i szukaliśmy razem nowego.-Zaśmiał się Kamil.
-Pamiętam! I jak jeździliśmy do nich. A jacyś jedni chcieli, byś został twarzą prezerwatyw!-Zawtórowałam mu.
-O Boże! Nawet o tym zapomniałem!-Aż schował twarz w dłonie.
-Nadawał byś się!-Wyszczerzyłam do niego zęby.
-Chciałem się zgodzić, ale tylko pod warunkiem że i Ty wystąpisz!
-Kamil!-Skarciłam go.
-Oj, przecież Ci wtedy o tym mówiłem!
-No dobra...-Przyznałam mu rację.
-To były czasy...-Westchnął.
-Ale potem czar prysnął.-Odpowiedziałam po pewnym czasie, już chłodniejszym tonem. Przez moment przypomniało mi się, jak było nam dobrze. Wtedy przy nim czułam się naprawdę szczęśliwa, zakochana w nim na zabój. Chyba nie było dnia, w którym się nie śmialiśmy. Często robiliśmy coś wspólnie, ale nie ograniczając się nawzajem. Kacper przyznawał, że nigdy nie widział aż tak wspierającej się pary. Było mi z nim tak dobrze... Ale później dowiedziałam się, że to wszystko było złudzeniem, jednym wielkim kłamstwem.
-Naprawdę tego wszystkiego żałuję.-Odpowiedział spokojnie.-Tak chciałbym cofnąć czas...
-Przestań.
-Ania, ja Ciebie naprawdę kochałem.-Zauważyłam, że spuścił głowę.
-Jak się kogoś kocha, to się go nie zdradza.-Zmierzyłam go ostro wzrokiem.-I to na dodatek nie z jedną panienką.
-Wiem... byłem taki głupi, chciałem się wyszumieć.
-Było szaleć wcześniej, gdy jeszcze nie miałeś dziewczyny.
-Miałem 22lata, gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić... nie byłem jeszcze dojrzały...
-A ja 15!-Przerwałam mu.-Więc powinnam być większą idiotką, niż Ty!
-Masz rację...-Wyglądał na skruszonego.
-Od kiedy to mi aż tak przytakujesz?-Spytałam drwiąco.
-Od kiedy zdałem sobie sprawę, co zrobiłem. Od kiedy Cię straciłem.-Nic mu na to nie odpowiedziałam. Jedynie jeszcze bardziej próbowałam się skupić na robocie. Ale moje serce łomotało jak dzwon. Miałam nadzieję, że on tego nie słyszy, ani nie widzi mojego poddenerwowania.
-Ania, czy jest szansa, byś mi wybaczyła?-Wyczułam w jego głosie nutkę nadziei.
-Słucham?-Myślałam, że się przesłyszałam.
-Wiem, że to, co zrobiłem jest karygodne... ale czy jest szansa, abyś mi kiedykolwiek wybaczyła?-Oderwał się od komputera i skierował się w moją stronę.
-Do czego Ty właściwie zmierzasz? My nigdy nie będziemy razem!
-Chodzi mi o normalne stosunki... przyjaźń.-Kamil nagle zmienił ton głosu. Miałam wrażenie, że nie do końca chciał to powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmienił swoją strategię. Przez chwilę mierzyłam go wzrokiem.
-Nie wiem. Ale wątpię. Za bardzo wszystko pamiętam.-Powiedziałam oschle.
-Jak Wam idzie?-Aż podskoczyłam. Zanim Kamil zdąrzył coś mi odpowiedzieć, do pokoju wszedł Maciek. Pojawił się w idealnym momencie. Delikatnie uśmiechnęłam się jdna jego widok.
-W porządku, już mamy co chcieliśmy.-Odpowiedziałam spokojnie.
-Było kilka propozycji.-Dodał zmieszany Kamil.
-Chodźmy.-Wyprzedziłam Kota w drzwiach.
-Ania!-Odwróciłam się w stronę byłego chłopaka.-Ja się będę starał.
Nic mu na to nie odpowiedziałam. Spojrzałam na Maćka i jakń pierwsza wyszłam z gabinetu.
-O co się będzie starał?-Spytał szeptem zaciekawiony Kot.
-Żebyśmy zostali przyjaciółmi!-Zakpiłam po cichu.
-Faceci są beznadziejni, uwierz mi.-Na jego słowa wybuchłam śmiechem.
-I mówi to facet? A to nie powinna być jakaś solidarność plemników?
-Moje plemniki nie wspierają plemników debili!-Wyszczerzył zęby. Na te słowa jedynie się zaśmiałam. Dobrze, że szlismy sporo przed Kamilem. Albo i nie! Szkoda, mógłby to usłyszeć. Ale bym miała satysfakcję!
Na dole czekała nas cała grupa, ze trenerem na czele.
-I jak?
-Tutaj są dane paru firm, które wydawały się w porządku.-Podałam mu papierek.-Każda z nich ma w ciągu paru dni wysłać do COSu na Pana nazwisko próbki materiałów. Jednak najbardziej korzystna tak wstępnie jest oferta tej norweskiej firmy, która kiedyś szyła dla ich kadry, za czasów Kojonkoskiego. Później przestali szyć kombinezony, ale chcą do tego wrócić.
-Świetna robota! Nie wiem, jak Wam dziękować!-Horngacher nie krył zadowolenia.
-To Ania głównie wszystko znalazła.-Odrzekł Kamil.

Kilka dni później doszły wspomniane próbki. Trener przystanął na firmę norweską, którą wcześniej mu poleciłam. Natychmiast podpisano umowę i przystąpiono do szycia kombinezonów. Siedziałam na łóżku, gdy nagle zobaczyłam, że dzwoni Maciek.
-Co tam, kocie?-Spytałam uradowana.
-Ania, ktoś chciałby z Tobą porozmawiać.-Powiedział spokojnie.
-Witaj Aniu, tu trener Horngacher. Przejdę od razu do sedna. Zadziałałaś skutecznie z kombinezonami, szybko. Spodobała mi się Twoja chęć i organizacja pracy. Rozmawiałem już z prezesem Tajnerem i chciałbym, abyś z nami pracowała.
-Pracowała?-Spytałam z niedowierzaniem.-Jako kto?
-Jako osoba, która organizuje. Właśnie sprawy z firmami, treningi. Można powiedzieć, że jako moja asystentka.
-Ale ja nie mam kwalifikacji.-Byłam zaskoczona.
-Ważniejsze są dla mnie inne predyspozycje. Nie każdy po studiach ma takie zdolności. To jak?
-Zaskoczył mnie Pan, muszę się zastanowić.
-Aby nie za długo! Pozdrawiam.


_________________

Z racji, że miałam sporą przerwę, postanowiłam dodać nieco wcześniej rozdział xd
Dodałam również Kamila do jednego z bohaterów całego opowiadania ;))

czwartek, 9 lutego 2017

ROZDZIAŁ IX

Obudziłam się lekko zmęczona. Zauważyłam, że jest godzina 12. Nie za dobrze... Delikatnie usiadłam na łóżku i się rozejrzałam. Dawny pokój Kuby był cały drewniany. Dało się odczuć, że mieszkali tutaj górale. Nie był za duży, taki w sam raz. Przy samych drzwiach stały szafy, obok nich biurko. Łóżko umiejscowione pod oknem. Na ścianach rzucały się w oczy plakaty sportowców, a na półkach zdjęcia jego i Asi. Zauważyłam, że spałam w samej bieliźnie, a bluzka, spódniczka i rajstopy leżą na krześle. Nawet nie wiem kiedy się ich pozbyłam. Wolnym krokiem podeszłam do wiszącego lusterka. Przeraziłam się na swój własny widok. Makijaż kompletnie rozmazany, włosy potargane. Dobrze, że na imprezy zawsze brałam ze sobą niemal wszystkie kosmetyki, tak w razie czego. Szybko zaczęłam ich szukać w torebce, aby doprowadzić się do porządku. Znalazłam  niej też jakąś gumkę do włosów, dzięki czemu mogłam w pełni się ogarnąć. Gdy się ubrałam, wyszłam z pokoju. Zauważyłam, że znajduję się na piętrze, gdzie były jeszcze dwoje drzwi. Nie mogłam się oprzeć, by nie wejść i zobaczyć, co jest w środku. Obok pomieszczenia Kuby znajdował się następny pokój. Bardzo podobny do tego, w którym spałam. Jednak znaczącą różnicą był duży stymulator jazdy autem znajdujący się na samym środku. Od razu domyśliłam się, że znajduję się w królestwie Maćka. Za następnymi drzwiami znajdowała się łazienka z prysznicem. Po odwiedzeniu całego piętra postanowiłam zejść schodami na dół, skąd było słychać głos telewizora i krzątanie w kuchni.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się lekko na widok swojego trenera.
-Hej hej. Jak się czujesz?-Odwzajemnił.-Główka boli?
-A nie, czuję się świetnie. Tylko jestem lekko zmęczona.-Nie kłamałam.
-Kompletny brak kaca?-Spytał zaskoczony.
-Chyba nigdy w życiu nie miałam kaca.-Odpowiedziałam triumfalnie.
-Tylko pozazdrościć! Zjesz jajecznicę?
-A nie powiem, bardzo chętnie.-Zaśmiałam się stając tuż obok niego.
-To czuj się jak u siebie w domu, weź z lodówki jajka!-Zabrzmiało to jak jakaś komenda, którą spełniłam w 5sekund. Maciek szybko pokroił szczypiorek, dodał jajka. Zwykłe smażone, jednak "rozbełtane" są najlepsze. Gdy Kot stał przy patelni, ja sięgnęłam po ketchup. Był zdziwiony, ale nie wyobrażałam sobie, by je jeść bez tego. Po tej nocy strasznie zgłodniałam. talerzyk spustoszyłam błyskawicznie. Grzecznie go umyłam i usiadłam obok trenera na kanapie.
-Opowiesz, co się wczoraj wydarzyło?-Spytał.
-W skrócie: byłyśmy MO. Myślałyśmy, że jesteśmy trzeźwe, ale to był błąd. W taxi zapomniałyśmy adresu, a potem nam odwaliło że typek nas chce porwać. Wkurzył się, i nas wywalił. Potem zatrzymała nas policja. A potem trafiłyśmy na Ciebie i Kubę.
-Wy nie możecie być normalne. I serio nie masz kaca?-Parsknął śmiechem.
-Ani trochę! A Wy, co robiliście?
-Kuba chciał pogadać, łaziliśmy po pubach.
-I tak grzecznie?-Zawiodłam się.
-My już mamy ten etap za sobą!
-Opowiedz o nim!-Zafascynowałam się.
-Innym razem.-Uniósł wysoko brwi.
-Gadaj!-Zaintrygował mnie. Po jego minie można było wywnioskować, że ma sporo za uszami.
-INNYM RAZEM! Jakiś seans?-Spytał zmieniając temat i wpatrując się we mnie.
-Mam chyba lepszy pomysł.-Uśmiechnęłam się złowieszczo.
-Co wymyśliłaś?-Jego mina mówiła, że się aż boi. Nic na to nie odpowiedziałam, jedynie gwałtownie wstałam i wzięłam go za rękę. Niemal wbiegłam do góry z pełnym impetem pchając drzwi jego pokoju. Nadal nie powiedziałam słowa, ale znacząco się uśmiechałam.
-O nie!-Usłyszałam jego stanowczy głos, który zignorowałam.
-Nie płacz.-Odpowiedziałam, siadając za kierownicą stymulatora jazdy.-Lepiej mi wytłumacz jak to działa!
Maciek z lekkim niepokojem spełnił moją "prośbę". Mogłam tylko uśmiechnąć się triumfalnie. Była to świetna zabawa, jednak po godzinie mój trener nagle wziął mnie na ręce i zniósł do salonu. Rzucił mną na kanapę, po czym zaserwował mi dawkę łaskotek.
-Maciek! Przestań!-Śmiałam się. Gwałtownie odskoczyłam i mu się odwzajemniłam. Nagle zauważyłam na pobliskim stoliku jakieś zdjęcia. Automatycznie chwyciłam je ręką.
-Jezu, jak Wy tutaj słodko wyglądacie!-Zachwyciłam się dwójką małych chłopców w całej chmarze pluszaków.
-Cudowne czasy! Zero zmartwień, tylko zabawa.-Rozmarzył się Kot.
-Teraz też może być zabawa!-Krzyknęłam wstając, po czym zawołałam "berek" i zaczęłam biegać po pokoju. Ewidentnie go zaintrygowałam, ale już po chwili ganiał mnie śmiejąc się głośno. Był dużo szybszy, więc 5sekund później byłam w jego ramionach. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, jednak nagle rozdzwonił się jego telefon.
-Ania, kompletnie zapomniałem... mam dzisiaj trening. Muszę iść...-W głosie Maćka usłyszałam zawiedzenie.
-Mogę jechać z Tobą?-Zapiszczałam entuzjastycznie.
-Nie mogę Cię zabrać...
-Ale dlaczego?
-Bo to nie jest profesjonalne!
-Proszę, proszę, PROSZĘ!-Zrobiłam wzrok niczym kot ze Shreka.
-No dobra, zbieraj się. Ale... pojedziesz w czerwonej sukience?-Spytał zaskoczony.
-Jakoś mi to nie przeszkadza.-Wzruszyłam ramionami i poszłam na górę po rzeczy.

Na miejscu reszta kadry powitała mnie jak członka rodziny.
-Ania, Ty chyba powinnaś zostać skoczkinią!-Zawołał Kamil Stoch przytulając mnie na powitanie.
-Zastanawiałam się nad tym, ale jeszcze nie podjęłam decyzji.-Wyszczerzyłam zęby. Po dwukrotnym mistrzu olimpijskim przywitałam się z Piotrkiem, Jaśkiem, Dawidem, Stefanem i sztabem.
-Jak przez rok nie widzieliśmy się wcale, tak teraz 2 razy w parę dni!-Zawołał uśmiechnięty Kacper Skrobot, gdy do niego podeszłam.
-Zaraz będziesz miał mnie dosyć!-Lubiłam go. Zawsze się dobrze dogadywaliśmy.
-Ciebie? Nigdy! W końcu jesteś moją niedoszłą bratową!
-Co u Ciebie?-Na "niedoszłą bratową" zmarszczyłam brwi i natychmiast zmieniłam temat.
-A jakoś leci. Ciągle w rozjazdach na zawody.
-Jesteś jeszcze z Magdą?-Byłam ciekawa.
-Tak! Chcemy nawet coś razem wynająć!
-O, to super! Jak ja jej dawno nie widziałam! Pozdrów ją ode mnie.
-Była zła na Ciebie, że gdy rozstałaś się z Kamilem, to od razu urwałaś z nią kontakt. Ze mną w sumie też...-Posmutniał.
-Przepraszam, chyba wtedy tak nie umiałam...
-Daj spokój, wyjdziemy po prostu na jakieś piwo! A co tam u Ciebie?
-Ania to pani sportowiec, która lubi wypić!-Usłyszałam obok siebie śmiejący się głos Maćka.
-Bardzo śmieszne, Maciej!-Zakpiłam z niego.
-Czyli nic się nie zmieniło...-Usłyszeliśmy jeszcze jakiś głos obok siebie.-Cześć.
-Hej.-Odpowiedziałam ostrożnie Kamilowi Skrobotowi, który nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Słuchajcie, mamy problem!-Nagle rozbrzmiał głos Stefana Horngachera.-Firma, od której zamawialiśmy kombinezony ogłosiła bankructwo. Musimy znaleźć jak najszybciej nowego dostawcę. Tzn., PZN, ale to my musimy wybrać. Pomożecie mi?
-Może mogę spróbować? Choćby zaraz!-Zgłosiłam się.
-Każda osoba na wagę złota! Jakbyś była taka miła zająć się tym natychmiast... Kamil, pomożesz jej?
-Ja?-Spytał Stoch.
-Nie Ty. Kamil Skrobot.-Na te słowa trenera głośno przełknęłam ślinę.
-Ja pomogę!-Nagle zawołał Maciek.
-Ty musisz trenować.-Skarcił go trener.-To jak, Kamil?
-Bardzo chętnie!-Powiedział entuzjastycznie. Spojrzałam na niego. Wyglądał na podekscytowanego. Nie podobało mi się to ani trochę.