Po takim cudownym dniu nie mogliśmy się obejść bez świętowania. Oczywiście nastąpiło to już w Polsce. Trener Horngacher specjalnie przyjechał, abyśmy mogli spędzić ten czas razem. Do naszego kraju przywiózł nawet swoją żonę. W skromnej sali COSu zgromadziły się chyba wszystkie kadry: zawodnicy i sztaby, wraz z odpowiednimi sekcjami PZN. Każdy mógł przyprowadzić ze sobą osobę towarzyszącą. Mimo wszystko zdziwiłam się, że Kamil nie przyprowadził nikogo. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że znalazł jakąś dziewczynę. Co prawda, takie pojawienie się samemu jeszcze nic nie znaczy, jednak Kacper przez przypadek się wygadał. Chyba niemal cała reszta przyszła z kimś. Zauważyłam, że Justyna Żyła mi się bacznie przygląda. Generalnie nieraz ze sobą rozmawiałyśmy, jednak wiem że przyjaźni między nami na pewno nie będzie. W końcu ona przyjaźni się z Agą, byłą Maćka. Kiedy zauważyłam jej wzrok jeszcze bardziej ścisnęłam dłoń swojego chłopaka i zwróciłam oczy ku trenerom. Stefan wziął do ręki mikrofon i zaczął nam wszystkim dziękować. Powiedział, że to mistrzostwo świata nie jest tylko sukcesem kadry A, a wszystkich tutaj zgromadzonych. Bardzo gorąco podziękował, że z nim pracujemy i że ma nadzieję na dalszą owocną współpracę. Jednak poprosił, byśmy nie siadali na laurach i dalej solidnie pracowali. Pojawił się szampan i jakaś delikatna muzyka. Świętowanie nie było jakieś wyrafinowane, dosyć szybko skończyliśmy "biesiadę". W końcu musieliśmy naprawdę dalej solidnie pracować. Po MŚ mieliśmy jeszcze kilka konkursów PŚ. Do obrony była Kryształowa Kula Kamila, jak i również Puchar Narodów.
Planica przyszła wielkimi krokami. Czułam się baardzo podekscytowana, że mogę być na największej fecie skoków narciarskich. Jeszcze nigdy mnie tu nie było. Do Słowenii przyjechało bardzo dużo ludzi. Wszędzie było czuć tę wspaniałą atmosferę, niemal porównywalną do Zakopanego. Bo u nas oczywiście jest najlepsza! Pod samą skocznią była istna biesiada. Rodziny skoczków zorganizowały wspaniały piknik w postaci tradycyjnych dań ze swoich krajów. Po całej robocie muszę koniecznie się przejść po tych wszystkich stoiskach, w ten weekend koniec z jakąkolwiek dietą! Ale najpierw musimy się skupić na pracy. Ostatni weekend Pucharu Świata. Niesamowite emocje przed nami. Byłam pełna podziwu dla Kamila Stocha za to, że chodził taki uśmiechnięty i niespięty. Widocznie lata doświadczenia robiły już swoje. Niestety, ale ostatecznie mu się nie udało. Nie obronił klasyfikacji generalnej, przez co Kryształową Kulę wygrał Stefan Kraft. Nie wiem czemu, ale wyjątkowo nie lubiłam tego skoczka. No cóż, takie jest życie, Za to wygraliśmy Puchar Narodów!!! Byliśmy bardzo szczęśliwi!! Byłam taka dumna mogąc pozować do zdjęcia jako część tej drużyny. Tak nas poniosły emocje, że na fotce Kacper trzyma mnie na baranach haha. Ale będę miała ubaw, gdy ją zobaczę w internecie! Moje kochanie zajęło ostatecznie 5te miejsce w klasyfikacji generalnej. Był to jego najlepszy sezon w karierze. Pomimo tego ciągle powtarzał, że oby go poprawił. Ahh... ta jego ambicja ciągle dawała swoje znaki. Zaraz po zawodach wszyscy ruszyliśmy pod skocznię, gdzie czekały na nas przysmaki z różnych krajów. Spróbowałam przysmaków niemieckich wraz z piwem bawarskim na czele, szwajcarskich, a nawet japońskich! Wszystko było takie pyszne! Maciek ciągle pokazywał mi coraz to nowsze stoiska i zachęcał do próbowania. Pod koniec dnia byłam meega pijana, przez co bardziej napalona haha. Kot oczywiście, że skorzystał z tej okazji.
Na drugi dzień na sporym kacu wracaliśmy do domu. Każdy w sumie odetchnął z ulgą, że to już koniec i chociaż przez chwilę będzie można odpocząć. Jednak jeszcze planowaliśmy wszystkimi kadrami zakończyć sezon po swojemu. W najbliższy weekend wylądowaliśmy w Morskim Oku. Nie byłam tutaj od czasów zawodów w Zakopanem, więc nie mogłam się tego doczekać. Zjawili się wszyscy, którzy nie posiadają dzieci (nie licząc Piotrka Żyły, który był w tej sytuacji wyjątkiem). Nie było jednak też i starszego grona naszych sztabów (więc w sumie byli tylko serwismeni i fizjoterapeuci). Wynajęliśmy kilka loży tak, jak ostatnio, aby mieć zagwarantowane miejsca. Byliśmy bardzo mile zaskoczeni, gdy właściciel lokalu oznajmił nam, że każdy z nas pierwszą kolejkę ma od niego w prezencie za to, że o mały włos nie nabawił się przez nas zawału z emocji, jakie wywołał u niego cały sezon. Zabrałam też ze sobą Martę i Kasię. W końcu już fantastycznie dogadywały się z chłopakami. Zatańczyłam chyba niemal z każdą osobą z naszej ekipy. Nikt nie przelewał za kołnierz, więc na skutki nie trzeba było długo czekać, Kiedy czekałam z dziewczynami przy barze ktoś gwałtownie pociągnął mnie za rękę.
-Jak mogłaś!!!!!!!!-Wydarł się ewidentnie sfrustrowany Maciek.
-Kochanie, co się stało?-Spytałam zdziwiona.
-Kochanie??!! A może zdobyczo??!!-Krzyczał tak, że większość naszej ekipy zamilkła i słuchała.
-Słucham??
-A co, nie jest tak??!!
-O czym Ty do mnie mówisz?-Spytałam zaskoczona.
-A o tym, że mnie cały czas zwodziłaś! Chciałaś mnie po prostu zdobyć! Jako skoczka!-Nie krył złości.
-Coo...-Byłam bardzo zdziwiona. Jak on...-Kto Ci naopowiadał tych głupot?
-Głupot!!-Wykrzyczał.-Sama je powiedziałaś. Usłyszałem niechcący rozmowę Twoją i Kaśki.
-Maciek... to nie tak...-Czułam się strasznie.
-Co nie tak! A może fakt, że gdy się zaczęliśmy spotykać przespałaś się z nim też jest głupotą? I że myślałaś, że jesteś z nim w ciąży??!!-Pokazał palcem na Kamila, na którego wszyscy spojrzeli zszokowani.
-To nie tak... Jeszcze nie byliśmy razem...-Próbowałam się tłumaczyć zrozpaczonym głosem.
-I chyba warto przywrócić ten stan rzeczy.-Oznajmił cierpko.-Jesteś gorsza od Agnieszki!
-Maciek, nie mów tak... kocham Cię!-Krzyczałam przez łzy.
Kot spojrzał na mnie z pogardą, po czym wyszedł z klubu. Nie myśląc zbyt wiele wybiegłam zaraz za nim ciągle go wołając. Nawet nie wzięłam kurtki, chociaż na dworze było zimno. Próbowałam go dogonić, lecz na próżno. W pewnym momencie poślizgnęłam się i wylądowałam w śniegu. Nie miałam siły wstać, chociaż byłam w krótkiej sukience i było mi bardzo zimno. Zaniosłam się mocnym płaczem.
Moze jestem bie czula. Ale nie zal mi jej
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na dwójkę. :*
OdpowiedzUsuńporzuciłaś bloga? ;(
OdpowiedzUsuńPo dwóch latach spędzonych w samotności Michael wraca do domu, mając nadzieję, że uda mu się wreszcie uporządkować swoje życie. Nie wszyscy witają go z otwartymi ramionami - są osoby, które wolałyby go już nigdy więcej nie widzieć. Czy uda się zapomnieć o tym, co było kiedyś, skoro przeszłość wciąż przygrywa swoją melodię?
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam ♥
http://melodia-przeszlosci.blogspot.com/
Czekam na nowości :-* !!
OdpowiedzUsuńKiedy dalszy ciąg? Czy Maciek i Anią pogodzą się? Trzymasz napięcie...
OdpowiedzUsuń