poniedziałek, 10 lipca 2017

ROZDZIAŁ XXVII

Niestety, po feralnych wydarzeniach nie było mowy o chwili wolnego. Zaraz po Zakopanem miały odbyć się zawody w niemieckim Willingen. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Było mi cholernie wstyd za te wszystkie wydarzenia. Najpierw pobiłam się z Agnieszką, potem wylądowałam przez to w areszcie. I na tym na pewno się nie skończy. Aż się bałam pomyśleć, jaka droga mnie czeka. Sądowa. A doskonale ją znałam. W końcu sprawa gwałtu na mojej siostrze nadal się nie skończyła. I nie było widać końca, chociaż wszystkie dowody opowiadały się przeciwko Alanowi... Teraz to ja będę jedną ze stron. I to oskarżoną. Nieźle się wkopałam. Dwa dni po wyjściu z aresztu mieliśmy trening na siłowni w COSie w Zakopanem. Z samego rana pod internat przyjechał po mnie Maciek. Bałam się, jednak na jego widok ten strach nieco złagodniał.
-Cześć.-Ucałowałam go, kiedy stał przy swoim białym subaru.
-Gotowa?-Założył mi włos za ucho.
-Nie za bardzo...-Spojrzałam na niego znacząco.
-Spokojnie, cały czas jestem przy Tobie. Zresztą, powiedziałem chłopakom, że mają Cię nie męczyć.-Uśmiechnął się pogodnie, po czym mnie przytulił.
-Nie wiem co bym zrobiła, gdyby Ciebie nie było.-Wtuliłam się w niego mocniej.
-Na pewno byś się wtedy nie biła z moją byłą!-Zaśmiał się.
-Fakt.-Zawtórowałam mu.-Ale to akurat jakoś przeboleję.
-Chodźmy, czekają na nas.-Ucałował mnie w czoło, po czym otworzył mi drzwi do samochodu. Umiał mnie podnieść na duchu. Nie chciało mi się odrywać od niego ani na chwilę, jednak wiedziałam że muszę to zrobić. Bardzo niechętnie wsiadłam do auta i zapięłam pasy. Chwilę później za kierownicą usiadł Maciek i uruchomił subaru. Całą drogę opowiadał mi różne kawały i śmieszne anegdotki. Byłam mu za to cholernie wdzięczna, przynajmniej w tym momencie nie myślałam o tym, że za chwilę zostanę zlinczowana przez chłopaków z kadry. No, może nie tyle co zlinczowana, a wyśmiana. No nic, muszę stawić temu czoła. Kilka minut później znajdowaliśmy się pod budynkiem Centralnego Ośrodka Sportowego. Zrobiłam dobrą, mocną minę. Do tego Maciek złapał mnie za rękę i poprowadził. W środku była już cała kadra A i kadra B. Chłopacy śmiali się z czegoś tuż przed rozpoczęciem sesji treningowej. 
-Ooo nasz Tyson!-Usłyszałam roześmiany krzyk.
-Pieter!-Warknął Maciek.
-Spokojnie, Kocurze!-Żyła poklepał go po plecach.-Jestem pod wrażeniem, Ania ma charakterek!
-I nie jestem z tego dumna.-Odpowiedziałam unosząc brwi.
-Przesadzasz!-Podszedł do nas Kacper, po czym mnie lekko przytulił. Zaraz po nim zjawił się Kamil.
-Walczyłaś o swoje, to ona Cię sprowokowała.-Uśmiechnął się mój były.
-Na pewno nie pozwolimy Cię wsadzić do paki. Byliśmy z Kamilem niedaleko, więc zamierzamy zeznawać przeciwko Agnieszce.-Oznajmił starszy z braci Skrobot.
-Dziękuję Wam bardzo mocno!-Teraz to ja się uśmiechnęłam.
-A jak tam było na dołku?-Spytał nadal roześmiany Piotrek.
-Jak w luksusowym hotelu!-Odpowiedziałam sarkastycznie.
-A kawior Ci podali?-Zawtórował mu Janek.
-Lepiej, podali ambrozję!-Wywróciłam oczami.
-Kogoś tam poznałaś?-Przyleciał Dawid.
-Tak, kilka gejów którzy nie mogą się doczekać, aby Was poznać!
-Chyba ich tutaj nie zaprosisz?
-Za późno, już to zrobiłam.-Przykleiłam na buzię sztuczny uśmiech. Na szczęście nie zdążyli nic dodać, ponieważ w tej chwili na salę wszedł trener. Szybko zaprosił wszystkich zawodników i członków sztabu wokół siebie. Zaczął omawiać program dzisiejszego treningu, po czym przeszedł do naszego wyjazdu do Niemiec. Na zawody mieliśmy się wybrać już dzisiaj. Kiedy wszystko zostało wyjaśnione wezwał mnie na osobistą  rozmowę. Właśnie tego bałam się najbardziej.
-Ania, masz mi coś do powiedzenia?-Spytał wyraźnie lekko poddenerwowany.
-Zależy o co pytasz.
-Doskonale wiesz, o co! Co to była za sytuacja w klubie? Byłaś aresztowana?
-Aaa, o to.-Spuściłam głowę.-Była dziewczyna Maćka mnie sprowokowała. I niestety, rozpoczęłam bójkę. Owszem, Agnieszka doniosła na mnie na policję.
-Co ja mam z Tobą zrobić?-Skrzyżował ręce.
-A czy zaniedbałam jakieś obowiązki zawodowe?-Uniosłam brwi.
-Zgadza się, nie zaniedbałaś. Ale martwię się o Ciebie. Czuję się za Ciebie odpowiedzialny.
-Nie musisz. Poradzę sobie.-Uśmiechnęłam się blado.
-Obiecaj mi, że to ostatni raz.
-Obiecuję!-Odpowiedziałam pospiesznie.
-No dobrze. Wracaj do swoich obowiązków.-Poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
Zauważyłam, że cały czas przyglądał nam się Maciek. Jeny, jak on się martwił. Przez to jeszcze zaniedba swoje treningi! Oo nie, nie mogłam do tego dopuścić. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, po czym uniosłam do góry kciuk, aby pokazać że wszystko jest w porządku. Odniosłam wrażenie, że nieco go to uspokoiło, ponieważ jakoś lepiej się skupiał na swoich ćwiczeniach. Sama natychmiast zabrałam się do pracy. Musiałam poprawić kilka kombinezonów, które przygotowywaliśmy już w kontekście zbliżających się Mistrzostw Świata w Lahti. Nie obyło się oczywiście bez komentarzy chłopaków. I samego Maćka! Doskonale wiedziałam, że sobie żartują, więc też starałam się to robić. Zostałam okrzyknięta dosłownie przez wszystkich Tysonem. Udałam, że jestem chwilowo obrażona na swojego chłopaka. Co prawda, nie obraziłam się, ale czymże byłby związek bez małego focha? :) Trening trwał murowane 2 godziny. Wszyscy dali z siebie 300% normy. Zresztą, nie mieliśmy wyjścia. Trener Horngacher rządził nami twardą ręką. Jednak to było bardzo dobre. Pomimo tego, stwarzał również bardzo dobrą atmosferę, która panowała w całym zespole. Dzisiaj wykończył dosłownie wszystkich, chłopacy ledwo stali na nogach.
-Nadal masz focha?-Maciek przytulił mnie od tyłu.
-Mam!-Odpowiedziałam mocnym głosem.
-Oj, nie miej.-Próbował pocałować mnie w policzek, ale go cofnęłam.
-Nadal mam!
-Przepraszam..-Mówił takim głosem, jakby miał się zaraz załamać.
-A bardzo żałujesz?-Uśmiechnęłam się lekko, ale próbowałam mu tego nie pokazywać.
-Bardzo, bardzo!-Przycisnął mnie jeszcze mocniej.
-No dobrze, ale żeby mi to było ostatni raz!-Zagroziłam mu palcem. Odwróciłam się w jego stronę, po czym wbiłam się w jego usta. Kątem oka zauważyłam, że przygląda nam się Kamil. I to wzrokiem pełnym bólu. Jednak pozostałam kompletnie obojętna, nie obchodziło mnie to ani trochę.
-Zakochani, te czułości to po pracy!-Zawołał Stoch.
-My już jesteśmy po pracy!-Odparł mój chłopak.
-Ty, Maciek musisz uważać.-Zaczął Pieter.-Jeden zły wyskok i dostaniesz od Tysona!
-Najpierw ten Tyson dobierze się Tobie do tyłka!-Uderzyłam go pięścią w klatkę piersiową.
-Już się zaczyna!-Zaśmiał się.
-Dobra, dobra. Będziecie się bić innym razem.-Maciek złapał mnie za rękę.-Chodźmy już.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, po czym wyszliśmy na zewnątrz. Kot kazał mi wsiąść do swojego auta. Myślałam, że zawiezie mnie po prostu do internatu, jednak on podjechał pod swój dom.
-Czy już Ci mówiłem, że idziemy na obiad do mojej mamy?-Wyszczerzył zęby, gdy parkował.
-My?-Zdziwiłam się.
-Tak, my. Bardzo chce Cię zobaczyć.
-Ale ja muszę się przebrać... przygotować jakoś...
-Właśnie prosiła mnie, bym Cię przywiózł od razu po treningu.
-Dzięki, że mnie wkopałeś!-Nie kryłam niezadowolenia.
-Oh, daj spokój, nie będzie tak źle.
Jedynie wywróciłam oczami. Nie miałam już żadnego wyboru, musiałam iść. Nie licząc zimowej kurtki i kozaków, byłam ubrana typowo na sportowo. Sportowe kolorowe legginsy, sportowa bokserka. Nie musiałam, jednak tak mi było najwygodniej pracować. Dlatego byłam zła na Maćka, nie nadawałam się na obiady z jego rodzicami. Ale nie mogłam już nic poradzić. Przykleiłam do siebie uśmiech i wysiadłam z samochodu. Mama Maćka przywitała nas bardzo ciepło, po czym zaprosiła do jadalni. Wszystko było pięknie nakryte, aż zrobiło mi się jeszcze bardziej wstyd. Szybko skierowałam się w kierunku kuchni, aby pomóc pani Małgosi w przynoszeniu potraw. Na obiad zrobiła klasyczne schabowe z ziemniakami i marchewką z groszkiem. Przeprosiłam ją i jej męża za mój strój, zwalając całą winę na Maćka. Jednak oni się jedynie ucieszyli z tego, że nie wyszło nic oficjalnego. W trakcie posiłku oczywiście został poruszony temat Agnieszki i naszej bójki. Czy ja muszę tego przez cały dzień wysłuchiwać? Jednak państwo Kot oznajmiło, że są po mojej stronie i zaprosili mnie właśnie po to, aby mi to powiedzieć. Zrobiło mi się bardzo miło z tego powodu. Obiad wyszedł znakomity. Zaraz po nim Maciek zabrał mnie na spacer. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim i o niczym. Czułam, że jest to osoba której mogę powiedzieć o każdej nurtującej mnie sprawie. Położyliśmy się na polanie i patrzyliśmy na zachód słońca.


____________________

Heeej!
Najmocniej przepraszam za taką nieobecność... Miałam niestety ogromny nawał obowiązków, przez co nie było kompletnie czasu na zaglądanie tutaj.... 
Mam nadzieję, że jeszcze tutaj jesteście??
Obiecuję, że postaram się, aby taka sytuacja nie miała już miejsca (przynajmniej by nie było aż tak długiej przerwy!)!
I z kim się widzę za kilka dni w Wiśle?? :)













2 komentarze:

  1. Hura.. Czekalam na rozdzial !. Fajnie, ze ma takich przyjaciol i Macka przy sobie, i ze moze na nich liczyc nawet w tak slabych sytuacjach jak ta!.

    OdpowiedzUsuń