Od samego rana serce niemiłosiernie mi łomotało. Co ja gadam... całą noc. Bo jej kompletnie nie przespałam. Dzisiaj miałam iść do lekarza. Byłam strasznie poddenerwowana. Wiedziałam przecież, jaki wyszedł wynik testu. Ale co innego usłyszeć o tym od lekarza, który się na tym znał. Nie przełknęłam nawet kęsa kanapki. Nie dałam rady. Nawet nie dałam rady się ubrać i całkowicie ogarnąć. Ale w końcu się udało. O godzinie 8.40 stawiłam się przed gabinetem. Wizytę miałam na 9, jednak zawsze lepiej być szybciej. Najpierw w recepcji musiałam z góry zapłacić. Niestety, nie miałam skierowania od internisty, więc musiałam iść prywatnie. A nie chciałam się tułać od lekarza do lekarza. Zanim bym doszła do tego właściwego minąłby chyba rok. Minuty leciały niemiłosiernie, jedna po jednej. Nie byłam jedyną pacjentką. Przede mną siedziały jeszcze dwie. Jedna miała wizytę na 8.40, druga na 8.50. Więc chyba mój pobyt tutaj się przeciągnie, skoro ta pierwsza jeszcze nie weszła. Obie były w ciąży, w różnym stadium zaawansowania. Jednak u każdej widoczna. Aż pomyślałam, że za te kilka miesięcy będę na ich miejscu... normalnie przeszły mnie ciarki. Nagle weszła ta pierwsza. Coś się ruszyło. Obie ostatecznie były po ok 20 minut, więc sama weszłam o 9.20. Kiedy wchodziłam miałam nogi z waty.
Po południu Stefan zaplanował trening w COSie. Najpierw siłownia, a później Wielka Krokiew. Na szczęście była już przygotowana. Co prawda, nadal jej stan pozostawiał wiele do życzenia, jednak umożliwiał skakanie. Zima panowała tutaj na całego. Wszędzie biało. Akurat to był jak dla mnie jeden z minusów Zakopanego i gór. Że zimniejsza pogoda panowała tutaj dłużej, niż w innych częściach kraju. Coś za coś :) W końcu dało się do tego przyzwyczaić. Zwłaszcza, gdy komuś zależało na mieszkaniu właśnie tutaj. Wróciłam do pokoju. Moja siostra była akurat w szkole. I dobrze, miałam chociaż godzinkę dla siebie. Niemal od razu rzuciłam się na łóżko i wzięłam do ręki słuchawki. Nadal miałam bardzo mieszane uczucia po wizycie u lekarza. A przecież tak nie powinno być. Pomimo głośniejszej muzyki udało mi się przysnąć na ten czas. Po drzemce szybko się ogarnęłam, by wyjść w umówione miejsce. Nie spieszyłam się, spacer dobrze mi zrobi. Jednak nawet to robiłam w dosyć szybkim tempie, przez co niedługo później byłam już w COSie. Od początku było słychać trenujących chłopaków. Dzisiaj zajęcia miała tylko kadra A. Kiedy weszłam do sali, wszyscy spojrzeli w moim kierunku. Natomiast Maciek natychmiast podbiegł i mnie pocałował.
-Hej. Byłaś u lekarza?-Spytał zmartwiony.
-Tak.-Spuściłam głowę.
-Co Ci jest?
-Maciek, każdy z nas chce to wreszcie wiedzieć!-Zawołał Kamil Stoch. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy stali w kółku i nasłuchiwali. No tak. Ski jumping family. Tutaj nic się nie ukryje.
-Mam torbiel na jajniku. Dosyć sporą. Generalnie nie dają żadnych objawów, jednak jest na tyle duża, że u mnie było inaczej.-Oznajmiłam.
-Torbiel?-Powtórzył Kot.-I co teraz?
-Lekarka przepisała mi hormony. One ją leczą.-Spojrzałam mu w oczy. Nadał trochę gorzej się czułam, ale było i tak już nieco lepiej. Wtedy znalazłam wzrokiem Kacpra. Przyglądał mi się. Chyba nie był pewien, czy mówię prawdę.
-Ale to nic więcej? Żadnej operacji nie trzeba?-Dopytywał Kot.
-Nie.-Uśmiechnęłam się blado. Natychmiast poprawił mu się humor i z radością wrócił do treningów. Wszystko trwało ok 2h. Maciek chciał, byśmy gdzieś od razu wyskoczyli, jednak nie mogłam tego zrobić. Obiecałam mu, że wieczorem na pewno się widzimy. Udało mi się wtedy znaleźć Kacpra. Spytałam się go, czy jedzie może do domu i czy jest tam Kami. Potwierdził, więc chciałam przejechać się z nim. Zgodził się. Po drodze dopytywał się mnie, czy to wszystko jest prawdą. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, drzwi otworzył mu jego brat.
-Byłaś u lekarza?-Pytał przejęty na dzień dobry.
-Tak. Nie jestem w ciąży.-Oznajmiłam mu. Miałam wrażenie, że jego mina zrzedła. I tak, jakby... posmutniał?
-Jak to?-Zdziwił się.
-Mam torbiel na jajniku. Gdy jest spora, można mieć objawy podobne do ciążowych.
-Ale... przecież nie dostałaś okresu. A wynik wyszedł pozytywnie!-Odniosłam wrażenie, że próbuje tłumaczyć, że jednak jestem w ciąży.
-To wszystko torbiel... Może tak działać.-Mówiłam spokojnie.-W tym i zafałszować wynik testu. Więc... nie mamy czym się martwić.
-Martwić?-Powtórzył.
-No, że będziemy mieli dziecko...-To dziwne, ale sama nie wiem czemu nie cieszyłam się z tego jakoś za bardzo.
-Szczerze?-Przez chwilę milczał.-Trochę szkoda.
Kiedy to powiedział, usiadł na podłodze opierając się plecami o ścianę. Niemal od razu zrobiłam to samo, sadowiąc się tuż koło niego.
-Szkoda?-Zdziwiłam się.
-Już mi odszedł ten pierwszy szok i przyjąłem, że pojawi się mały człowiek na świecie. Mój i Twój. Nasz.-Uśmiechnął się nieco do samego siebie.
-Ja też już myślałam tak, jakbym była naprawdę w ciąży.-Oznajmiłam patrząc na niego. Aż spojrzał w moją stronę.
-Jeszcze nie wszytko stracone...-Powiedział bardzo wolno.
-Kamil... nie. Już rozmawialiśmy na ten temat.-Spuściłam głowę.
-Wiem. Ale pomyślałem... że skoro teraz tak dużo się wydarzyło....
-Nie. Lepiej, że się okazało, że nie będziemy mieli dziecka.-Teraz już mówiłam stanowczym głosem.
-Trochę już chciałem zostać ojcem... i to z Tobą...
-Jestem pewna, że nim zostaniesz.-Powiedziałam, po czym położyłam dłoń na jego ramieniu.-Ale ja nie zostanę jego matką.
Po tych słowach zauważyłam, że Kamil posmutniał. Zwłaszcza, że nic i tak nie odpowiedział.
-Muszę już iść. Ale chcę dzisiaj wieczorem zrobić swoją osiemnastkę w pubie na Krupówkach. I zapraszam Was wszystkich.
-Dzięki!-Usłyszałam z kuchni głos Kacpra.
-Mam nadzieję, że przyjdziesz.-Powiedziałam do Kamila, gdy wstałam.
-Zobaczę.-Odpowiedział nawet nie patrząc mi w oczy. Cały czas miał spuszczoną głowę. Zrobiło mi się smutno, więc stamtąd wyszłam. Sama nie wiem dlaczego, ale miałam mieszane uczucia. Nie ucieszyłam się jakoś mocno, gdy lekarka mi oznajmiła, że nie jestem w ciąży. A przecież tyle czasu panikowałam. Chyba to przez to, że już się zżyłam z tą myślą. Teoretycznie straciłam dziecko... Czyżby w wieku osiemnastu lat obudził się we mnie instynkt macierzyński? Nie możliwe. Po powrocie do internatu zaczęłam wszystko ogarniać. Szybko weszłam na facebooka i utworzyłam wydarzenie. Taka spontaniczna imprezka. Zaprosiłam skoczków z partnerkami, Martę, Kaśkę. Zastanawiałam się co zrobić z Danielem i Dawidem, w końcu tu byli kumple Alana. I odkąd toczy się sprawa, unikali mnie. Jednak nie byli temu winni, więc kliknęłam "zaproś" przy ich nazwisku. Ponad to, chciałam by przyszło kilka osób z klasy i internatu. Trochę się bałam, bo z Danielem i z taką dwójką się przespałam dla zabawy. Ale jakoś po tym nie zachowywali się względem mnie bardzo dziwnie. Odzew na zaproszenia był natychmiastowy. Dzięki Bogu, większość ludzi mogła dzisiaj przyjść. A przecież jest to osiemnastka na kompletnym spontanie. Natychmiast rzuciłam się do szafy. Ubrałam czerwoną sukienkę na ramiączkach z baskiną i skórzaną ramoneskę. Do torby na zmianę wrzuciłam szpilki. Mocny makijaż, grube loki. Siostra ubrała się bardzo podobnie. Ok godziny 19 obie byłyśmy w wyznaczonym miejscu. Przybyli również skoczkowie w składzie Maciek, Stoch, Dawid, Piotrek, Janek i Klimek. Każdy z partnerką. Zaraz po nich przyszła cała reszta, w tym Kacper z Magdą.
-Przyszedł?-Spytałam, gdy tylko zobaczyłam Skrobota.
-Nie... I nie wiem czy przyjdzie.-Na jego słowa zrobiło mi się przykro. Zabolało mnie to, że Kamil się nie zjawił. Ale nie mogłam mu mieć tego za złe. Za dużo się ostatnio działo. Zarezerwowałam kilka stolików z alkoholem, dzięki czemu pub niemal w całości był nasz.
-Zdrowie moje pięknej dziewczyny!-Zawołał Maciek, po czym ucałował w usta. Wszyscy zaczęli mi śpiewać "100 lat" i inne urodzinowe piosenki. A ja coraz bardziej piłam. Zresztą, nie tylko ja. Każdy. Ale mi tego było bardzo potrzeba. Dawno chciałam się upić, za dużo się ostatnio działo. Musiałam wreszcie jakoś odreagować. Kaśka i Marta oczywiście o wszystkim wiedziały. I w tej chwili same nalewały mi alkoholu do kubka. Kiedy byłam nieco wstawiona, ktoś zjawił się w naszym gronie.
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.-Usłyszałam głos Kamila. Było mi bardzo miło, że jednak zdecydował się przyjść. Nie był trzeźwy, więc musiał nieco wypić sam. Podziękowałam mu, po czym Maciek porwał mnie do tańca.
_____________
Hej :)
A więc, wszystko jasne!
Od razu wyjaśniam. Nie wiem do końca, czy torbiele mają takie objawy, jakie pojawiły się tutaj.
Nie jestem lekarzem :)
Jednak to moje opowiadanie, w który cały świat jest przeze mnie wymyślony :)
I przepraszam, że rozdział jest nieco chaotyczny. Ale pisałam go w pośpiechu :)
Po południu Stefan zaplanował trening w COSie. Najpierw siłownia, a później Wielka Krokiew. Na szczęście była już przygotowana. Co prawda, nadal jej stan pozostawiał wiele do życzenia, jednak umożliwiał skakanie. Zima panowała tutaj na całego. Wszędzie biało. Akurat to był jak dla mnie jeden z minusów Zakopanego i gór. Że zimniejsza pogoda panowała tutaj dłużej, niż w innych częściach kraju. Coś za coś :) W końcu dało się do tego przyzwyczaić. Zwłaszcza, gdy komuś zależało na mieszkaniu właśnie tutaj. Wróciłam do pokoju. Moja siostra była akurat w szkole. I dobrze, miałam chociaż godzinkę dla siebie. Niemal od razu rzuciłam się na łóżko i wzięłam do ręki słuchawki. Nadal miałam bardzo mieszane uczucia po wizycie u lekarza. A przecież tak nie powinno być. Pomimo głośniejszej muzyki udało mi się przysnąć na ten czas. Po drzemce szybko się ogarnęłam, by wyjść w umówione miejsce. Nie spieszyłam się, spacer dobrze mi zrobi. Jednak nawet to robiłam w dosyć szybkim tempie, przez co niedługo później byłam już w COSie. Od początku było słychać trenujących chłopaków. Dzisiaj zajęcia miała tylko kadra A. Kiedy weszłam do sali, wszyscy spojrzeli w moim kierunku. Natomiast Maciek natychmiast podbiegł i mnie pocałował.
-Hej. Byłaś u lekarza?-Spytał zmartwiony.
-Tak.-Spuściłam głowę.
-Co Ci jest?
-Maciek, każdy z nas chce to wreszcie wiedzieć!-Zawołał Kamil Stoch. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy stali w kółku i nasłuchiwali. No tak. Ski jumping family. Tutaj nic się nie ukryje.
-Mam torbiel na jajniku. Dosyć sporą. Generalnie nie dają żadnych objawów, jednak jest na tyle duża, że u mnie było inaczej.-Oznajmiłam.
-Torbiel?-Powtórzył Kot.-I co teraz?
-Lekarka przepisała mi hormony. One ją leczą.-Spojrzałam mu w oczy. Nadał trochę gorzej się czułam, ale było i tak już nieco lepiej. Wtedy znalazłam wzrokiem Kacpra. Przyglądał mi się. Chyba nie był pewien, czy mówię prawdę.
-Ale to nic więcej? Żadnej operacji nie trzeba?-Dopytywał Kot.
-Nie.-Uśmiechnęłam się blado. Natychmiast poprawił mu się humor i z radością wrócił do treningów. Wszystko trwało ok 2h. Maciek chciał, byśmy gdzieś od razu wyskoczyli, jednak nie mogłam tego zrobić. Obiecałam mu, że wieczorem na pewno się widzimy. Udało mi się wtedy znaleźć Kacpra. Spytałam się go, czy jedzie może do domu i czy jest tam Kami. Potwierdził, więc chciałam przejechać się z nim. Zgodził się. Po drodze dopytywał się mnie, czy to wszystko jest prawdą. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, drzwi otworzył mu jego brat.
-Byłaś u lekarza?-Pytał przejęty na dzień dobry.
-Tak. Nie jestem w ciąży.-Oznajmiłam mu. Miałam wrażenie, że jego mina zrzedła. I tak, jakby... posmutniał?
-Jak to?-Zdziwił się.
-Mam torbiel na jajniku. Gdy jest spora, można mieć objawy podobne do ciążowych.
-Ale... przecież nie dostałaś okresu. A wynik wyszedł pozytywnie!-Odniosłam wrażenie, że próbuje tłumaczyć, że jednak jestem w ciąży.
-To wszystko torbiel... Może tak działać.-Mówiłam spokojnie.-W tym i zafałszować wynik testu. Więc... nie mamy czym się martwić.
-Martwić?-Powtórzył.
-No, że będziemy mieli dziecko...-To dziwne, ale sama nie wiem czemu nie cieszyłam się z tego jakoś za bardzo.
-Szczerze?-Przez chwilę milczał.-Trochę szkoda.
Kiedy to powiedział, usiadł na podłodze opierając się plecami o ścianę. Niemal od razu zrobiłam to samo, sadowiąc się tuż koło niego.
-Szkoda?-Zdziwiłam się.
-Już mi odszedł ten pierwszy szok i przyjąłem, że pojawi się mały człowiek na świecie. Mój i Twój. Nasz.-Uśmiechnął się nieco do samego siebie.
-Ja też już myślałam tak, jakbym była naprawdę w ciąży.-Oznajmiłam patrząc na niego. Aż spojrzał w moją stronę.
-Jeszcze nie wszytko stracone...-Powiedział bardzo wolno.
-Kamil... nie. Już rozmawialiśmy na ten temat.-Spuściłam głowę.
-Wiem. Ale pomyślałem... że skoro teraz tak dużo się wydarzyło....
-Nie. Lepiej, że się okazało, że nie będziemy mieli dziecka.-Teraz już mówiłam stanowczym głosem.
-Trochę już chciałem zostać ojcem... i to z Tobą...
-Jestem pewna, że nim zostaniesz.-Powiedziałam, po czym położyłam dłoń na jego ramieniu.-Ale ja nie zostanę jego matką.
Po tych słowach zauważyłam, że Kamil posmutniał. Zwłaszcza, że nic i tak nie odpowiedział.
-Muszę już iść. Ale chcę dzisiaj wieczorem zrobić swoją osiemnastkę w pubie na Krupówkach. I zapraszam Was wszystkich.
-Dzięki!-Usłyszałam z kuchni głos Kacpra.
-Mam nadzieję, że przyjdziesz.-Powiedziałam do Kamila, gdy wstałam.
-Zobaczę.-Odpowiedział nawet nie patrząc mi w oczy. Cały czas miał spuszczoną głowę. Zrobiło mi się smutno, więc stamtąd wyszłam. Sama nie wiem dlaczego, ale miałam mieszane uczucia. Nie ucieszyłam się jakoś mocno, gdy lekarka mi oznajmiła, że nie jestem w ciąży. A przecież tyle czasu panikowałam. Chyba to przez to, że już się zżyłam z tą myślą. Teoretycznie straciłam dziecko... Czyżby w wieku osiemnastu lat obudził się we mnie instynkt macierzyński? Nie możliwe. Po powrocie do internatu zaczęłam wszystko ogarniać. Szybko weszłam na facebooka i utworzyłam wydarzenie. Taka spontaniczna imprezka. Zaprosiłam skoczków z partnerkami, Martę, Kaśkę. Zastanawiałam się co zrobić z Danielem i Dawidem, w końcu tu byli kumple Alana. I odkąd toczy się sprawa, unikali mnie. Jednak nie byli temu winni, więc kliknęłam "zaproś" przy ich nazwisku. Ponad to, chciałam by przyszło kilka osób z klasy i internatu. Trochę się bałam, bo z Danielem i z taką dwójką się przespałam dla zabawy. Ale jakoś po tym nie zachowywali się względem mnie bardzo dziwnie. Odzew na zaproszenia był natychmiastowy. Dzięki Bogu, większość ludzi mogła dzisiaj przyjść. A przecież jest to osiemnastka na kompletnym spontanie. Natychmiast rzuciłam się do szafy. Ubrałam czerwoną sukienkę na ramiączkach z baskiną i skórzaną ramoneskę. Do torby na zmianę wrzuciłam szpilki. Mocny makijaż, grube loki. Siostra ubrała się bardzo podobnie. Ok godziny 19 obie byłyśmy w wyznaczonym miejscu. Przybyli również skoczkowie w składzie Maciek, Stoch, Dawid, Piotrek, Janek i Klimek. Każdy z partnerką. Zaraz po nich przyszła cała reszta, w tym Kacper z Magdą.
-Przyszedł?-Spytałam, gdy tylko zobaczyłam Skrobota.
-Nie... I nie wiem czy przyjdzie.-Na jego słowa zrobiło mi się przykro. Zabolało mnie to, że Kamil się nie zjawił. Ale nie mogłam mu mieć tego za złe. Za dużo się ostatnio działo. Zarezerwowałam kilka stolików z alkoholem, dzięki czemu pub niemal w całości był nasz.
-Zdrowie moje pięknej dziewczyny!-Zawołał Maciek, po czym ucałował w usta. Wszyscy zaczęli mi śpiewać "100 lat" i inne urodzinowe piosenki. A ja coraz bardziej piłam. Zresztą, nie tylko ja. Każdy. Ale mi tego było bardzo potrzeba. Dawno chciałam się upić, za dużo się ostatnio działo. Musiałam wreszcie jakoś odreagować. Kaśka i Marta oczywiście o wszystkim wiedziały. I w tej chwili same nalewały mi alkoholu do kubka. Kiedy byłam nieco wstawiona, ktoś zjawił się w naszym gronie.
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.-Usłyszałam głos Kamila. Było mi bardzo miło, że jednak zdecydował się przyjść. Nie był trzeźwy, więc musiał nieco wypić sam. Podziękowałam mu, po czym Maciek porwał mnie do tańca.
_____________
Hej :)
A więc, wszystko jasne!
Od razu wyjaśniam. Nie wiem do końca, czy torbiele mają takie objawy, jakie pojawiły się tutaj.
Nie jestem lekarzem :)
Jednak to moje opowiadanie, w który cały świat jest przeze mnie wymyślony :)
I przepraszam, że rozdział jest nieco chaotyczny. Ale pisałam go w pośpiechu :)
Nie rozumiem jej. Jest z Mackiem, a ciagle miwi I mysli o Kamilu. Moze denerwuje mnie to bo nie lubie Kamila I kibicuje Mackowi, ale sasze, ze powinna sie juz zdecydowac I watek Macka powinien sie rozszerzyc. Poza tym uwielbiam to opowiadanie :-*
OdpowiedzUsuńDziękuję 😊 trochę muszę ją obronić, bo teraz nie myślała ze swojej pełnej woli a przez to, że była pewna ciąży z nim! 😊
UsuńMętlik mam w głowie. Cały czas było mi szkoda Maćka, że jest okłamywany, że na to nie zasługuje. Teraz jednak czuję, że oprócz Kota szkoda mi Kamila. Myślę jednak, że dobrze się stało. Bo 18 lat to zdecydowanie z mało na potomka. Za duża odpowiedzialność. Pozatym Kot nie zasłużył na takie traktowanie, choć nie wiem czy w jego przypadku zatajenie tej całej sytuacji z Kamilem nie jest lepsze. Co by się stało z nim? Z jego karierą? To wszystko bardzo działa na emocjonalność człowieka. Nawet jakby odszedł od naszej bohaterki, to jednak zostawiłaby pewnego rodzaju rysę na jego psychice. A on zdecydowanie na to nie zasłużył! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i ślę buziaki!
OdpowiedzUsuń