Dzisiaj był jak dla mnie sądny dzień. Wyjeżdżaliśmy na pierwsze zawody Pucharu Świata w tym sezonie. Moje serce łomotało niemiłosiernie. Jeszcze od samego rana czułam się słabo, nawet wylądowałamw toalecie wymiotując. Co za nerwy... Bałam się, co to będzie w samolocie. Na lotnisko w Krakowie-Balicach przyjechaliśmy w godzinach porannych. Wszystkie bilety i przejazd fundował PZN. Nadal nie czułam się najlepiej, ale jakoś wsiadłam na pokład. Miałam miejsca obok Maćka i Piotrka. Jednak Kot widząc mój stan, zamienił się ze mną siedzeniem, ponieważ on miał miejscówkę koło okna. Przytuliłam się do niego i jakimś cudem udało mi się zasnąć. Po ok 2h wylądowaliśmy w Helsinkach, gdzie czekała nas przesiadka na samolot do Kuusamo. Wreszcie po kilku godzinach tułaczki znaleźliśmy się w hotelu w Ruce. Miałam sama pokój. Jak najszybciej się dało umyłam się i położyłam do łóżka.
Od rana znowu nie czułam się najlepiej. Nieco kręciło mi się w głowie, nawet wylądowałam ponownie nad ubikacją. Te nerwy mnie kiedyś zjedzą. Nie dałam rady nawet zjeść kromki chleba, chociaż koniec końców Maciek to na mnie wymusił. Na początku w planie mieliśmy trening na siłowni. Na szczęście razem z Kacprem w tej chwili mieliśmy wolne, więc mój niedoszły szwagier chciał mi pokazać Rukę i Kuusamo. Bardzo chętnie przystanęłam na jego propozycję, akurat poczułam się jakoś lepiej. Nie da się ukryć, że obie miejscowości były bardzo piękne. W Finlandii panowała kompletna zima. Po ulicach chodziło nawet paru świętych Mikołajów! Nie mogłam nie zrobić chociaż z jednym zdjęcia. Zaraz później Skrobot musiał jechać na skocznię. Za 2h zaczynały się serie treningowe, a następnie kwalifikacje. Ja przyjechałam razem z chłopakami. Na szczęście udało im się pomyślnie zakwalifikować. Wieczorem zjadłam kolację, po czym wybrałam się z Maćkiem na spacer. Czułam się przy nim taka szczęśliwa, chodziliśmy za rękę. Przytuleni. Jednak nasze chodzenie długo nie trwało, musieliśmy się w końcu wyspać. Kolejny dzień nie zaczął się nieco lepiej, niż poprzedni. Nadal czułam się słabo, ale już nie aż tak. Widocznie mi przechodziło. Dzisiaj był pierwszy dzień zawodów, więc było kupę roboty. Cały czas donosiłam sprzęt Kacprowi. On montował buty, wiązania i narty, ja zajmowałam się resztą stroju. Udało się nieco ponaciągać przepisy, ale nie byliśmy jedyną ekipą, która to robiła. Byleby przejść pomyślnie przez kontrolę. Chłopacy byli profesjonalistami, przed zawodami skupieni jak nigdy. Latałam od nich do serwismena, i tak w kółko. Pierwszy konkurs skończył się... dziwnie. Byłam bardzo szczęśliwa, Maciek zajął 5miejsce. Natomiast reszta wystąpiła poniżej oczekiwań. W drugim konkursie Kot ponownie był najlepszym z Polaków. Byłam z niego dumna!
-Gratuluję, kochanie!-Powiedziałam całując go, gdy całą grupą poszliśmy na piwo po zawodach. Nie obeszło się też bez analizy nawet w czasie wolnym. Jakby nie umieli żyć bez niczego innego. Do nas dosiedli się też Niemcy. Wszyscy mi się przedstawili, byli bardzo uprzejmi. Maciek natychmiast zaczął rozmawiać z Eisenbichlerem i Wellingerem. Ale już nieraz mi wspominał, że to są jego jedni z najlepszych kolegów z zagranicznych ekip. Wiedziałam, że Kot zna doskonale niemiecki, ale specjalnie dla mnie przeszedł na angielski. Wydawali się bardzo w porządku. Z naszych jako pierwszy wrócił do pokoju Kamil Stoch i Stefan Hula. Jednak i ja czułam, że dlugo już nie wysiedzę.
-Kochanie, źle się czuję. Będę wracać.-Oznajmiłam Maćkowi dalej po angielsku. Nie chciałam być niekulturalna względem jego niemieckich przyjaciół.
-Odprowadzę Cię.-Wstał za mną.
-Nie, zostań.-Przytrzymałam go ręką.-Dawno się nie widzieliście, pogadajcie.
-Na pewno?
-Tak. Dobranoc.-Ucałowałam go, po czym się oddaliłam. W pokoju natychmiast zwinęłam się na łóżku. Było mi słabo, jednak udało się zasnąć...
_________
Wiem, że rozdział bardzo krótki, ale jest 😊niestety, ale miałam ostatnio bardzo dużo obowiązków.
Jednak obiecuję to nadrobić 😊
Od rana znowu nie czułam się najlepiej. Nieco kręciło mi się w głowie, nawet wylądowałam ponownie nad ubikacją. Te nerwy mnie kiedyś zjedzą. Nie dałam rady nawet zjeść kromki chleba, chociaż koniec końców Maciek to na mnie wymusił. Na początku w planie mieliśmy trening na siłowni. Na szczęście razem z Kacprem w tej chwili mieliśmy wolne, więc mój niedoszły szwagier chciał mi pokazać Rukę i Kuusamo. Bardzo chętnie przystanęłam na jego propozycję, akurat poczułam się jakoś lepiej. Nie da się ukryć, że obie miejscowości były bardzo piękne. W Finlandii panowała kompletna zima. Po ulicach chodziło nawet paru świętych Mikołajów! Nie mogłam nie zrobić chociaż z jednym zdjęcia. Zaraz później Skrobot musiał jechać na skocznię. Za 2h zaczynały się serie treningowe, a następnie kwalifikacje. Ja przyjechałam razem z chłopakami. Na szczęście udało im się pomyślnie zakwalifikować. Wieczorem zjadłam kolację, po czym wybrałam się z Maćkiem na spacer. Czułam się przy nim taka szczęśliwa, chodziliśmy za rękę. Przytuleni. Jednak nasze chodzenie długo nie trwało, musieliśmy się w końcu wyspać. Kolejny dzień nie zaczął się nieco lepiej, niż poprzedni. Nadal czułam się słabo, ale już nie aż tak. Widocznie mi przechodziło. Dzisiaj był pierwszy dzień zawodów, więc było kupę roboty. Cały czas donosiłam sprzęt Kacprowi. On montował buty, wiązania i narty, ja zajmowałam się resztą stroju. Udało się nieco ponaciągać przepisy, ale nie byliśmy jedyną ekipą, która to robiła. Byleby przejść pomyślnie przez kontrolę. Chłopacy byli profesjonalistami, przed zawodami skupieni jak nigdy. Latałam od nich do serwismena, i tak w kółko. Pierwszy konkurs skończył się... dziwnie. Byłam bardzo szczęśliwa, Maciek zajął 5miejsce. Natomiast reszta wystąpiła poniżej oczekiwań. W drugim konkursie Kot ponownie był najlepszym z Polaków. Byłam z niego dumna!
-Gratuluję, kochanie!-Powiedziałam całując go, gdy całą grupą poszliśmy na piwo po zawodach. Nie obeszło się też bez analizy nawet w czasie wolnym. Jakby nie umieli żyć bez niczego innego. Do nas dosiedli się też Niemcy. Wszyscy mi się przedstawili, byli bardzo uprzejmi. Maciek natychmiast zaczął rozmawiać z Eisenbichlerem i Wellingerem. Ale już nieraz mi wspominał, że to są jego jedni z najlepszych kolegów z zagranicznych ekip. Wiedziałam, że Kot zna doskonale niemiecki, ale specjalnie dla mnie przeszedł na angielski. Wydawali się bardzo w porządku. Z naszych jako pierwszy wrócił do pokoju Kamil Stoch i Stefan Hula. Jednak i ja czułam, że dlugo już nie wysiedzę.
-Kochanie, źle się czuję. Będę wracać.-Oznajmiłam Maćkowi dalej po angielsku. Nie chciałam być niekulturalna względem jego niemieckich przyjaciół.
-Odprowadzę Cię.-Wstał za mną.
-Nie, zostań.-Przytrzymałam go ręką.-Dawno się nie widzieliście, pogadajcie.
-Na pewno?
-Tak. Dobranoc.-Ucałowałam go, po czym się oddaliłam. W pokoju natychmiast zwinęłam się na łóżku. Było mi słabo, jednak udało się zasnąć...
_________
Wiem, że rozdział bardzo krótki, ale jest 😊niestety, ale miałam ostatnio bardzo dużo obowiązków.
Jednak obiecuję to nadrobić 😊
Boze je wiem, ze jestem histeryczka, ale boje sie, ze moze byc w ciazy z Kamilem o_o.
OdpowiedzUsuńO matko... nie pomyślałam o tym. Brałam bardziej pod uwagę przemęczenie, ale traz to i ja się zastaawiam. Dawaj kolejne rozdziały, bo ciekawość mnie zżera teraz! Prz okazji u mnie też pojawiła się nowy "świeżutki"http://snowflakes-clung-to-his-mouth.blogspot.com/. Zapraszm i życzę przyjemnego czytania! Mam nadzieję, że odpoczniesz i znajdziesz więcej czasu na pisanie, bo uwielbiam Cie "czytać". Ściskam i pozdrawiam!
UsuńHehe nie umiałam inaczej, musiałam jakoś namieszać! Nawet jedynie tym, że się gorzej poczuła :))
UsuńTrafiłam tu niedawno i bardzo mi się podoba twój sposób pisania :) Z niecierpliwością czekam na kolejny i mam nadzieję, że szybko coś dodasz bo nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie na trzynastkę kochana <3
https://i-am-perfect-for-you-babyy.blogspot.com/2017/04/rozdzia-13.html
Bardzo się cieszę, że jesteś :) chętnie do Ciebie zajrzę !
Usuń