Kiedy skończyliśmy, chciałam wrócić do pokoju. Maciek postanowił mnie odwieźć, jednak trener pozwolił mu dopiero za dwie godziny. W tej sytuacji natychmiast zgłosił się Kamil. Nie byłam zachwycona, jednak nie wysiedziałabym jeszcze tyle czasu. A o dojściu na piechotę moje ciało nawet nie chciało słyszeć. Jechaliśmy w milczeniu. Kilka minut później byliśmy pod internatem.
-Poczekaj...-Poprosił mnie, po czym sięgnął do tyłu.-Chciałem Ci to dzisiaj dać, ale zapomniałem wziąć z auta.
-Nie musisz mi dawać kwiatów.-Powiedziałam po pewnym czasie, na widok pięknej małej czerwonej różyczki.
-Ale chcę.-Trzymał ją dalej.
-To nie jest dobry pomysł.-Spojrzałam mu w oczy.
-Proszę...-Po chwili jednak po nią sięgnęłam starając się nie dotknąć jego ręki i automatycznie ją powąchałam.
-Dziękuję, jest śliczna. Za podwózkę też.-Już miałam wychodzić, ale coś we mnie pękło.-Wejdziesz na herbatę?
-Chętnie.-Zauważyłam, że się ucieszył. Próbował pomóc mi wejść po schodach, ale ostatecznie uniosłam się dumą i zrobiłam to własnymi siłami. I tym razem strasznie unikałam jego dotyku. Gdy weszliśmy do pokoju, kazał mi się położyć, a sam zajął się przygotowywaniem ciepłego naparu.
-Co u Ciebie słychać?-Spytałam.
-Jakoś leci. Praca, praca, praca. I góry.-Odpowiedział podając mi kubek, po czym usiadł na krześle znajdującym się między moim łóżkiem i Marty.
-Tak...-Zaśmiałam się.-Zawsze je kochałeś.
-I nic się w tej kwestii nie zmieniło.-Uśmiechnął się.-Gdy po nich chodzę, przypominają mi się zawsze nasze wycieczki.
-Oj, a trochę ich było.-Zawtórowałam mu.
-A to Giewont, Rysy, Gubałówka, Morskie Oko...-Zaczął wymieniać. Gdy usłyszałam nazwę stawu natychmiast przypomniało mi się zdjęcie znajdujące się w jego pokoju.
-Od początku byliśmy bardzo aktywną parką.-Zaśmiałam się dosyć nerwowo.
-I to pod każdym względem! Brakuje mi tego.-Na jego słowa przełknęłam jedynie ślinę.
-Oj, a trochę ich było.-Zawtórowałam mu.
-A to Giewont, Rysy, Gubałówka, Morskie Oko...-Zaczął wymieniać. Gdy usłyszałam nazwę stawu natychmiast przypomniało mi się zdjęcie znajdujące się w jego pokoju.
-Od początku byliśmy bardzo aktywną parką.-Zaśmiałam się dosyć nerwowo.
-I to pod każdym względem! Brakuje mi tego.-Na jego słowa przełknęłam jedynie ślinę.
-A...-Na chwilę urwałam, jednak byłam zbyt ciekawa.-Masz kogoś?
-Nie.-Spojrzał mi w oczy.
-A... miałeś?-Nadal mówiłam niepewnym głosem.
-Nie. Odkąd przestaliśmy ze sobą być, nikogo nie miałem. Ale w trakcie już tak.-pomyślałam, jednak ugryzłam się w język.
-Nawet na chwilę?
-Raz próbowałem z kimś się związać, ale ostatecznie się wycofałem.
-Dlaczego?-Miałam wrażenie, że jego głos brzmi wiarygodnie.
-Bo to nie było to.-Cały czas nawiązywał ze mną kontakt wzrokowy.
-A jesteś kimś zainteresowany?-Na moje pytanie spuścił głowę. Serce mi załomotało, bałam się że powie, że chce byśmy do siebie wrócili.
-Nie wiem.-Odpowiedział bardzo wolno.-A Ty? Masz kogoś? Lub miałaś?
-A jesteś kimś zainteresowany?-Na moje pytanie spuścił głowę. Serce mi załomotało, bałam się że powie, że chce byśmy do siebie wrócili.
-Nie wiem.-Odpowiedział bardzo wolno.-A Ty? Masz kogoś? Lub miałaś?
-Ktoś tam bywał, ale ostatecznie nie mam nikogo.-Nie kłamałam, tylko nie mówiłam mu całej prawdy, bo wszystko to były znajomości na jedną noc, by się nimi zabawić.
-Czemu nie wyszło?
-Bo to nie było to.-Zaśmiałam się cytując jego własne słowa, również spuszczając głowę.
-A kimś się interesujesz?-Powtarzał moje pytania.
-Nie wiem.-Już miałam zaprzeczyć tak, jak najpierw zrobiłam to głową, jednak nie umiałam skłamać.
-Więc nam obydwojgu póki co dalej nie wyszło...-Miałam wrażenie, że chciał dodać coś jeszcze, ale się ugryzł w język. Po oczach stwierdziłam, że było to znowu coś w stylu, że żałuje tego, co zrobił. A ja się zastanawiałam, czy ta skrucha jest prawdziwa. Przynajmniej na taką wyglądała. Starał się.
-Cóż, takie życie...-Ciężko mi się z nim rozmawiało, gula w gardle coraz bardziej rosła.
-Dalej biegasz na nartach?-Spytał po pewnej chwili.
-Tak... właśnie Maciek został nominowany w liceum na mojego trenera i daje mi wycisk.-Wywróciłam oczami.
-To on Cię tak urządził?-Zaśmiał się.
-A kto inny! Myślałam, że go uduszę!-Prychnęłam.
-Chyba najbardziej dokucza Ci łydka, co? Połóż się na brzuchu.-Podszedł do mnie i usiadł na moim łóżku obok moich nóg.
-Co chcesz zrobić?
-Pomogę Ci. Tylko zdejmij spodnie, tak się nie da.
-Chyba śnisz. Już Łukasz się mną zajął.-Powiedziałam stanowczo.
-Wiem, ale widzę, że i jak leżysz to Cię boli. Zdejmuj je bez gadania. W końcu byłem skoczkiem i coś tam trochę pamiętam.
Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, jednak się poddałam. Wiedziałam, że dobrze wie co robi. Przerabialiśmy to nieraz. Nawet mnie nauczył jakiejś tam techniki i czasami sama mu pomagałam. Co prawda, już nie skakał, ale trenując dzieci też dostawał w kość. Tyle, że wtedy te nasze "leczenie" kończyło się często seksem, i to ostrym. Ledwo udało mi się zdjąć rurki, ale ostatecznie się położyłam na tym brzuchu. Albo mi się wydawało, albo zaświeciły mu się oczy na widok mojego tyłka. Nie da się ukryć, przez ostatni rok trochę nabrałam masy mięśniowej. Jak dobrze, że akurat dzisiaj nie założyłam stringów, tylko zwykłe figi. Nieco się krępowałam.
-Kiedyś fizjoterapeuta nauczył nas takiego masażu, gdyby w razie czego go zabrakło, a byłaby potrzeba ulżeć sobie nawzajem dosłownie na chwilę.
-Przecież pamiętam, sam mnie potem uczyłeś i Cię masowałam. A więc działaj!
-Fakt... Nieźle potem kończyliśmy.-Lekko się zaśmiał, a ja odrętwiałam na jego słowa i nic na nie nie odpowiedziałam.
Gdy dotknął mojej skóry, przeszedł mnie dreszcz. Na chwilę zadrżałam, jednak na szczęście on uznał to za ból. A to nie było to... Był bardzo delikatny, a przy tym stanowczy. Tak, jak kiedyś.
-Chyba dobrze się dogadujecie?-Nagle spytał.
-Z kim?-Zaskoczył mnie.
-Z Maćkiem.
-Ah... No tak. Wręcz, że musimy. Nie dość, że mnie trenuje, to teraz jeszcze razem pracujemy!
-Myślisz, że... że coś z Was będzie?-Był niepewny.
-Dlaczego o to pytasz?
-Z czystej ciekawości.
-Tego nie wiem.-Odpowiedziałam po pewnym czasie.
-A... chciałabyś?-Przez chwilę sama się zaczęłam zastanawiać.
-Nie wiem... Może... To świetny facet.-Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Zgodzę się.-Miałam wrażenie, że moja odpowiedź go nie usatysfakcjonowała.-Przepraszam, ale muszę...
W tej chwili jego ręce znalazły się na moim pośladku. W końcu, to też mięsień. Dobrze, że nie widział mojej miny. Mocno zacisnęłam powieki. Jego dotyk działał na mnie bardzo dziwnie. Czy... czy mi się przypadkiem nie zrobiło nieco mokro? Jezu, jak dobrze, że miałam czarną bieliznę... Zaraz potem zajął się drugą nogą. Nie da się ukryć, jego metody były kojące. Chwilę później rozdzwonił się jego telefon. Usłyszałam w nim głos zdenerwowanego Horngachera, który wzywał go z powrotem do COSu.
-Muszę uciekać, mają tam z czymś problem.-Oznajmił, gdy skończył.
-Dziękuję, pomogło!-Powiedziałam ubierając spodnie.
-Polecam się nie przyszłość.-Uśmiechnął się do mnie.-To ja dziękuję.
-Za co?-Zdziwiłam się.
-Za to zaproszenie. Było bardzo miło.
-Nie ma za co.-Patrzyłam na niego. Po chwili pomachał mi i wyszedł z pokoju.
Przez dłuższy czas leżałam odrętwiała. Co się ze mną od niedawna działo? Życie uczuciowe jest okropne. Ostatnio zauważyłam, że chyba po mału zaczyna mi zależeć na Maćku. Miał być kolejną zabawką, jednak przekształcał się teraz w coś ważniejszego. Ale ciągle zasłaniał się posadą nauczycielską. No i jest jeszcze Kamil. Nie da się ukryć, że znowu nie jest mi obojętny. A co, jeżeli uczucie do niego wróci? Bałam się tego. Już raz mi zadał cios poniżej pasa, jednak jak to mówią? Serce nie sługa. Może naprawdę się zmienił? Eh... dlaczego życie uwielbia tak wszystko komplikować... Mógłby tak być jeden, wszystko byłoby takie proste... Czułam duże zmęczenie. Pomimo, że to dzień, z tymi myślami zasnęłam jak dziecko.
Następne dni były już lepsze. Moje okropne zakwasy coraz bardziej odchodziły, więc mogłam się poruszać dużo swobodniej. Wystarczająco, by pojechać z Kacprem po szukanie jakiś nowinek w sprzęcie. Do rozpoczęcia Pucharu Świata zostały raptem 3 tygodnie, jednak to był wystarczający czas, aby wprowadzić jak najwięcej innowacji. W ciągu jednego dnia objechaliśmy trzy firmy w Austrii i w Niemczech. Sami się do nas zgłosili, jednak woleliśmy osobiście sprawdzić jakość ich produktów. Miałam wrażenie, że trener był bardzo zadowolony z naszej współpracy. Oby to tylko się przełożyło na dobrą zimę! Bałam się, że przez jakiś mój nawet minimalny błąd chłopacy będą mieli zepsuty sezon. Co prawda, widziałam jak skaczą na treningach, ale w dzisiejszych czasach skoki to nie tylko bardzo dobre przygotowanie fizyczne i mentalne. Razem z Kacprem proponowaliśmy, by nieco ponaciągać przepisy FISu. To się dało łatwo obejść, już wcześniej stosowali to Norwegowie, Niemcy, Austriacy i Słoweńcy. I znając życie, teraz nie będzie inaczej. Jednak Horngacher nie zgadzał się na taką opcję, tak samo jak Kamil Stoch. Reszta chłopaków, z Maćkiem i Piotrkiem na czele była skłonna ugięcia paru zasad. Ale jeżeli chcieli być w kadrze, musieli się słuchać trenera. Zaraz po powrocie zarządził nieco nietypowy trening jak dla skoczków narciarskich. A mianowicie... jazda na nartach. A akurat w Zakopanem od paru dni panowała bajeczna zima. Była obawa o kontuzję, jednak ułożył im tak plan, że nie powinni znaleźć się w jakiś niebezpiecznych sytuacjach. O dziwo, miała w nim wziąć też udział kadra B. Nie mogłam nie skorzystać z okazji, by i sama pośmigać na sprzęcie najwyższej klasy. Zjawiliśmy się wszyscy na polanie za Zakopanem. Jechaliśmy prawie jak na normalne zawody, w kilku busach. Już od rana Kacper i Kamil mieli masę roboty, aby przygotować narty. Wypożyczyliśmy je od COSu, w końcu się mocno różniły od tych skokowych. Zabrałam się razem z zawodnikami kadry A. Na miejscu spotkaliśmy kadrę B.
-Ania???-Usłyszałam zaraz po wyjściu z busa.
-Krzysiu!!!-Ucieszyłam się na widok Bieguna.
-Co Ty tutaj robisz?-Spytał zaskoczony, kiedy wleciałam w jego ramiona.
-Asystentka trenera Horngachera się melduje!
-Ty żartujesz!-Zawołał Kłusek.
-Bartuś!-Przywitałam się i z nim.
-Kamil nam nic nie wspominał!-Usłyszałam Krzyśka Miętusa.
-A ja tam o wszystkim wiedziałem!-Wyszczerzył zęby jego młodszy brat. No tak, on i Skrobot byli przyjaciółmi.
-A Ty Grzesiu nie zakończyłeś kariery?-Spytałam przytulając dawnego ziomka.
-Tak, ale miałbym ominąć takie coś? W życiu!
-To Wy się znacie?-Usłyszałam głos Stocha. Więc o niczym nie wiedzieli.
-To byłoby dziwne, jakbyśmy się nie znali!-Zawołał Titus. Na szczęście nikt nie zdążył się "dopytać" o co chodziło, ponieważ trener zarządził trening. A nasza czwórka mogła się jedynie przyglądać, albo zająć sobą. Natychmiast pobiegłam do busa i sięgnęłam po kask, gogle, narty, rękawice, buty i kijki. Za moim przykładem poszła reszta, więc Kacper, Kamil i Grzesiek.
-Ścigamy się?-Zapytałam z entuzjazmem.
-Jak za starych czasów!-Zawołał Miętus.
-Zobaczymy, czy dalej jesteś taka szybka!-Zawtórował Kacper.
-Jestem jeszcze szybsza!-Wyszczerzyłam zęby.
-Założymy się?-Wtrącił się Kamil wyciągając w moim kierunku rękę.
-O co?-Aż zatarłam ręce.
-Jeżeli wygrasz, to przez miesiąc każdy z nas będzie Ci usługiwał jak tylko będziesz chciała, i kiedy będziesz chciała.-Zaproponował mój niedoszły szwagier.
-A jak przegram?
-To Ty będziesz usługiwać nam!
-Zgoda!-Uśmiechnęłam się, po czym uścisnęłam w rękawicy dłoń Kamila, a jego brat przeciął zakład.
Wszyscy ustawiliśmy się w jednym rządku. Kto najszybciej dobiegnie do górki i z powrotem, wygrywał. Tyle, że ich było trzech, a ja jedna! Jednak lubiłam chociażby minimalne wyzwania. Od samego początku włożyłam w to całą swoją siłę. To byli silni faceci, jednak moją przewagą było to, że biegi trenowałam od lat. Oni na nartach skokowych bardzo rzadko mogli to robić. Najpierw nasz bieg był wyrównany, jednak po chwili Kamil zaczął nas lekko wyprzedzać. Ooo nie. Nie zamierzam im usługiwać! Poczułam jeszcze jakieś rezerwy, więc jak najszybciej przyspieszyłam i po kilku sekundach byłam przed nim. Natychmiast zawróciłam przy górce, po czym powiększyłam nad nimi swoją przewagę. Już byli bez szans na wyprzedzenie mnie.
-Aaaa! Mówiłam, że jestem szybsza!-Krzyczałam dysząc.
-Cholera, jak Ty to zrobiłaś?-Nie dowierzał Kacper.
-Lata ćwiczeń!-Triumfowałam.-Dobra bierzcie ode mnie ten sprzęt i go spakujcie!
-Dlaczego my?-Spytał Grzesiek.
-A kto przed chwilą przegrał zakład, że będzie na moje usługi przez miesiąc?
-My.-Powiedział smutno Kamil i zabrał ode mnie wyposażenie. Wszyscy zawodnicy widzieli nasze zmagania i zaczęli wręcz linczować chłopaków, że przegrali z kobietą i to w sporcie. Sami tego chcieli! Ich trening nie trwał jakoś długo, po pewnym czasie skierowaliśmy się do COSu. Na miejscu, trener podziękował wszystkim, po czym przekazał plan na najbliższe dni i zmył się.
-To co, panowie? Może jakaś gierka, przy wódeczce, hehe?-Zaśmiał się Pieter.-Aaah, i panie!-Popatrzył na mnie.
-A czy Wy, jako sportowcy, nie powinniście pić ciutkę mniej?-Spytałam.
-To jakieś bzdury! Na zawodach tak, ale teraz?-Odpowiedział Żyła, na co uniosłam brwi. Chyba wszyscy przystanęli na jego propozycję, więc nie mogłam być inna. Zabrałam się razem z Maćkiem. Po drodze chwalił mnie za moją dzisiejszą jazdę. Podobno aż przerwał swój trening, by móc zobaczyć mnie w akcji. Aż się zawstydziłam. Chwilę później byliśmy pod mieszkaniem braci Skrobot. Tak, zaoferowali dla całej paczki swoje lokum. Po drodze wstąpiliśmy po alkohol, zapojkę i jakąś zagryzkę. Wchodząc na ich kwaterę znowu dziwnie się poczułam. Jednocześnie zachowywałam się w nim najbardziej swobodnie ze wszystkich obecnych, nie licząc domowników. Okazało się, że Pieter przywiózł ze sobą jakąś grę. Trzeba było wyciągnąć karteczkę, przeczytać na głos, a jeżeli pasowała do kogoś te osoby piły. Kiedy o tym usłyszałam, nie wierzyłam własnym uszom.
-Piotrek, to zalatuje gimbazą na wiele kilometrów.-Spojrzałam na niego jak na głupka.-Nie lepiej już jakiegoś pokerka, czy coś?
-Nie.-Zaśmiał się.
-Wiesz, Ania... czasami zamieniamy się po prostu w małych chłopców.-Wyszczerzył zęby Maciek.
-Chyba raczej nigdy nie dorośliście!-Skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Dobra, nie gadaj tyle. Jesteś tutaj jedyną kobitką, więc jesteś przegłosowana!-Dodał Żyła, na co mogłam jedynie wywrócić oczami. Usiedliśmy wszyscy na podłodze wokół stolika, na którym były rozmieszane karty. Koło mnie usadowił się Kot i Bartek. Panowie postanowili pić po pół kieliszka, aby szybko nie odpaść. Jak to powiedział Pieter, jestem tutaj jedyną kobitką... więc kazali mi zaczynać. Uważałam to wszystko za idiotyzm, jednak nie zostało mi nic innego, jak wyciągnąć pierwszą karteczkę.
-Piją wszyscy, którzy swój pierwszy raz mieli poniżej 16 roku życia.... A więc to taka "gra"?-Uniosłam brwi.
-Taka troszkę o zaniżonym poziomie!-Zaśmiał się Pieter.-No, więc kto ma pić, ten pije.
Skoro tak, sięgnęłam po kieliszek i wypiłam połowę. Nastała jakaś dziwna cisza. Okazało się, że tylko ja sięgnęłam po trunek.
-Co?-Spytałam poirytowana, podczas gdy spora część osób się na mnie gapiła z niedowierzaniem. Ale nie wszyscy.
-Ile Ty młoda jak tak miałaś lat?-Spytał Janek.
-Piętnaście.-Odpowiedziałam bez namysłu.
-Ładnie, ładnie szalałaś już.
-A Ty co, prawiczek?-Powiedziałam z ukąsem.
-Nie nie. Idziemy dalej!
Po mojej prawej stronie siedział Maciek, więc teraz on losował.
-Piją wszyscy, co mieli więcej, niż dwóch partnerów w łóżku!-Oznajmił. Wtedy sporo z nas sięgnęło po alkohol. Chyba wszyscy, poza Stochem i Dawidem.
-Ma 18 lat i już więcej niż dwóch?-Zaśmiał się Piotrek. Oj, coś czułam, że będę dzisiaj na świeczniku.
-Lepiej pilnuj swoich skarbów, a nie moich!
-Ty, młoda! Pewnie jak tak nie pamiętasz nawet imienia tego pierwszego!-Znowu się wtrącił Janek.
-Pamiętam.-Uniosłam brew.
-Tak? A jakie?
-Kamil.-Odpowiedziałam. Nie odwracając głowy, mimowolnie kątem oka zerknęłam na swojego byłego. Miałam wrażenie, że zrobił to samo.
-Bardzo dobre imię!-Zawołał Stoch.-Mogę teraz ja?
Jak można się domyśleć, następne kartki były coraz gorsze. Nawet padło "piją zdradzeni"... Oczywiście aż tak mnie nie pogięło, by znowu znaleźć się na ostrzu. Maciek też nie wypił. Nie było się czym chwalić.
Kilka dni później nadrabiałam swoje zaległości szkolne. Musiałam na drugi dzień zaliczyć sprawdzian z matmy i historii. Nie było łatwo, jednak obiecałam, że praca nie wpłynie na moją edukację. Zresztą, Maniek już mnie nieraz przepytywał i pilnował, abym się uczyła. Siedziałam tak nad książkami, kiedy zauważyłam, że dzwoni trener.
-Halo?-Odebrałam.
-Ania, jest sprawa. Za dwa dni musisz wyjechać. Sprawa pilna.
-Coś się stało?-Zaniepokoiłam się.
-Jutro o 15 przyjdź do COSu, a się wszystkiego dowiesz, ok?
_____________________________________
Hej :)
Ale ten rozdział mi się ciężko pisałooo.... Nie wiem czemu. Jednak mam nadzieję, że jakoś jest w miarę sklejony. Akcja nieco przystopowała, jednak obiecuję, że w następnym rozdziale zacznie się dziać xd Jak myślicie, co to za wyjazd?? I co uważacie o rozterkach Ani?
PS.
Podoba Wam się nowy wygląd bloga?? Czy może stary był lepszy??
-A kimś się interesujesz?-Powtarzał moje pytania.
-Nie wiem.-Już miałam zaprzeczyć tak, jak najpierw zrobiłam to głową, jednak nie umiałam skłamać.
-Więc nam obydwojgu póki co dalej nie wyszło...-Miałam wrażenie, że chciał dodać coś jeszcze, ale się ugryzł w język. Po oczach stwierdziłam, że było to znowu coś w stylu, że żałuje tego, co zrobił. A ja się zastanawiałam, czy ta skrucha jest prawdziwa. Przynajmniej na taką wyglądała. Starał się.
-Cóż, takie życie...-Ciężko mi się z nim rozmawiało, gula w gardle coraz bardziej rosła.
-Dalej biegasz na nartach?-Spytał po pewnej chwili.
-Tak... właśnie Maciek został nominowany w liceum na mojego trenera i daje mi wycisk.-Wywróciłam oczami.
-To on Cię tak urządził?-Zaśmiał się.
-A kto inny! Myślałam, że go uduszę!-Prychnęłam.
-Chyba najbardziej dokucza Ci łydka, co? Połóż się na brzuchu.-Podszedł do mnie i usiadł na moim łóżku obok moich nóg.
-Co chcesz zrobić?
-Pomogę Ci. Tylko zdejmij spodnie, tak się nie da.
-Chyba śnisz. Już Łukasz się mną zajął.-Powiedziałam stanowczo.
-Wiem, ale widzę, że i jak leżysz to Cię boli. Zdejmuj je bez gadania. W końcu byłem skoczkiem i coś tam trochę pamiętam.
Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, jednak się poddałam. Wiedziałam, że dobrze wie co robi. Przerabialiśmy to nieraz. Nawet mnie nauczył jakiejś tam techniki i czasami sama mu pomagałam. Co prawda, już nie skakał, ale trenując dzieci też dostawał w kość. Tyle, że wtedy te nasze "leczenie" kończyło się często seksem, i to ostrym. Ledwo udało mi się zdjąć rurki, ale ostatecznie się położyłam na tym brzuchu. Albo mi się wydawało, albo zaświeciły mu się oczy na widok mojego tyłka. Nie da się ukryć, przez ostatni rok trochę nabrałam masy mięśniowej. Jak dobrze, że akurat dzisiaj nie założyłam stringów, tylko zwykłe figi. Nieco się krępowałam.
-Kiedyś fizjoterapeuta nauczył nas takiego masażu, gdyby w razie czego go zabrakło, a byłaby potrzeba ulżeć sobie nawzajem dosłownie na chwilę.
-Przecież pamiętam, sam mnie potem uczyłeś i Cię masowałam. A więc działaj!
-Fakt... Nieźle potem kończyliśmy.-Lekko się zaśmiał, a ja odrętwiałam na jego słowa i nic na nie nie odpowiedziałam.
Gdy dotknął mojej skóry, przeszedł mnie dreszcz. Na chwilę zadrżałam, jednak na szczęście on uznał to za ból. A to nie było to... Był bardzo delikatny, a przy tym stanowczy. Tak, jak kiedyś.
-Chyba dobrze się dogadujecie?-Nagle spytał.
-Z kim?-Zaskoczył mnie.
-Z Maćkiem.
-Ah... No tak. Wręcz, że musimy. Nie dość, że mnie trenuje, to teraz jeszcze razem pracujemy!
-Myślisz, że... że coś z Was będzie?-Był niepewny.
-Dlaczego o to pytasz?
-Z czystej ciekawości.
-Tego nie wiem.-Odpowiedziałam po pewnym czasie.
-A... chciałabyś?-Przez chwilę sama się zaczęłam zastanawiać.
-Nie wiem... Może... To świetny facet.-Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Zgodzę się.-Miałam wrażenie, że moja odpowiedź go nie usatysfakcjonowała.-Przepraszam, ale muszę...
W tej chwili jego ręce znalazły się na moim pośladku. W końcu, to też mięsień. Dobrze, że nie widział mojej miny. Mocno zacisnęłam powieki. Jego dotyk działał na mnie bardzo dziwnie. Czy... czy mi się przypadkiem nie zrobiło nieco mokro? Jezu, jak dobrze, że miałam czarną bieliznę... Zaraz potem zajął się drugą nogą. Nie da się ukryć, jego metody były kojące. Chwilę później rozdzwonił się jego telefon. Usłyszałam w nim głos zdenerwowanego Horngachera, który wzywał go z powrotem do COSu.
-Muszę uciekać, mają tam z czymś problem.-Oznajmił, gdy skończył.
-Dziękuję, pomogło!-Powiedziałam ubierając spodnie.
-Polecam się nie przyszłość.-Uśmiechnął się do mnie.-To ja dziękuję.
-Za co?-Zdziwiłam się.
-Za to zaproszenie. Było bardzo miło.
-Nie ma za co.-Patrzyłam na niego. Po chwili pomachał mi i wyszedł z pokoju.
Przez dłuższy czas leżałam odrętwiała. Co się ze mną od niedawna działo? Życie uczuciowe jest okropne. Ostatnio zauważyłam, że chyba po mału zaczyna mi zależeć na Maćku. Miał być kolejną zabawką, jednak przekształcał się teraz w coś ważniejszego. Ale ciągle zasłaniał się posadą nauczycielską. No i jest jeszcze Kamil. Nie da się ukryć, że znowu nie jest mi obojętny. A co, jeżeli uczucie do niego wróci? Bałam się tego. Już raz mi zadał cios poniżej pasa, jednak jak to mówią? Serce nie sługa. Może naprawdę się zmienił? Eh... dlaczego życie uwielbia tak wszystko komplikować... Mógłby tak być jeden, wszystko byłoby takie proste... Czułam duże zmęczenie. Pomimo, że to dzień, z tymi myślami zasnęłam jak dziecko.
Następne dni były już lepsze. Moje okropne zakwasy coraz bardziej odchodziły, więc mogłam się poruszać dużo swobodniej. Wystarczająco, by pojechać z Kacprem po szukanie jakiś nowinek w sprzęcie. Do rozpoczęcia Pucharu Świata zostały raptem 3 tygodnie, jednak to był wystarczający czas, aby wprowadzić jak najwięcej innowacji. W ciągu jednego dnia objechaliśmy trzy firmy w Austrii i w Niemczech. Sami się do nas zgłosili, jednak woleliśmy osobiście sprawdzić jakość ich produktów. Miałam wrażenie, że trener był bardzo zadowolony z naszej współpracy. Oby to tylko się przełożyło na dobrą zimę! Bałam się, że przez jakiś mój nawet minimalny błąd chłopacy będą mieli zepsuty sezon. Co prawda, widziałam jak skaczą na treningach, ale w dzisiejszych czasach skoki to nie tylko bardzo dobre przygotowanie fizyczne i mentalne. Razem z Kacprem proponowaliśmy, by nieco ponaciągać przepisy FISu. To się dało łatwo obejść, już wcześniej stosowali to Norwegowie, Niemcy, Austriacy i Słoweńcy. I znając życie, teraz nie będzie inaczej. Jednak Horngacher nie zgadzał się na taką opcję, tak samo jak Kamil Stoch. Reszta chłopaków, z Maćkiem i Piotrkiem na czele była skłonna ugięcia paru zasad. Ale jeżeli chcieli być w kadrze, musieli się słuchać trenera. Zaraz po powrocie zarządził nieco nietypowy trening jak dla skoczków narciarskich. A mianowicie... jazda na nartach. A akurat w Zakopanem od paru dni panowała bajeczna zima. Była obawa o kontuzję, jednak ułożył im tak plan, że nie powinni znaleźć się w jakiś niebezpiecznych sytuacjach. O dziwo, miała w nim wziąć też udział kadra B. Nie mogłam nie skorzystać z okazji, by i sama pośmigać na sprzęcie najwyższej klasy. Zjawiliśmy się wszyscy na polanie za Zakopanem. Jechaliśmy prawie jak na normalne zawody, w kilku busach. Już od rana Kacper i Kamil mieli masę roboty, aby przygotować narty. Wypożyczyliśmy je od COSu, w końcu się mocno różniły od tych skokowych. Zabrałam się razem z zawodnikami kadry A. Na miejscu spotkaliśmy kadrę B.
-Ania???-Usłyszałam zaraz po wyjściu z busa.
-Krzysiu!!!-Ucieszyłam się na widok Bieguna.
-Co Ty tutaj robisz?-Spytał zaskoczony, kiedy wleciałam w jego ramiona.
-Asystentka trenera Horngachera się melduje!
-Ty żartujesz!-Zawołał Kłusek.
-Bartuś!-Przywitałam się i z nim.
-Kamil nam nic nie wspominał!-Usłyszałam Krzyśka Miętusa.
-A ja tam o wszystkim wiedziałem!-Wyszczerzył zęby jego młodszy brat. No tak, on i Skrobot byli przyjaciółmi.
-A Ty Grzesiu nie zakończyłeś kariery?-Spytałam przytulając dawnego ziomka.
-Tak, ale miałbym ominąć takie coś? W życiu!
-To Wy się znacie?-Usłyszałam głos Stocha. Więc o niczym nie wiedzieli.
-To byłoby dziwne, jakbyśmy się nie znali!-Zawołał Titus. Na szczęście nikt nie zdążył się "dopytać" o co chodziło, ponieważ trener zarządził trening. A nasza czwórka mogła się jedynie przyglądać, albo zająć sobą. Natychmiast pobiegłam do busa i sięgnęłam po kask, gogle, narty, rękawice, buty i kijki. Za moim przykładem poszła reszta, więc Kacper, Kamil i Grzesiek.
-Ścigamy się?-Zapytałam z entuzjazmem.
-Jak za starych czasów!-Zawołał Miętus.
-Zobaczymy, czy dalej jesteś taka szybka!-Zawtórował Kacper.
-Jestem jeszcze szybsza!-Wyszczerzyłam zęby.
-Założymy się?-Wtrącił się Kamil wyciągając w moim kierunku rękę.
-O co?-Aż zatarłam ręce.
-Jeżeli wygrasz, to przez miesiąc każdy z nas będzie Ci usługiwał jak tylko będziesz chciała, i kiedy będziesz chciała.-Zaproponował mój niedoszły szwagier.
-A jak przegram?
-To Ty będziesz usługiwać nam!
-Zgoda!-Uśmiechnęłam się, po czym uścisnęłam w rękawicy dłoń Kamila, a jego brat przeciął zakład.
Wszyscy ustawiliśmy się w jednym rządku. Kto najszybciej dobiegnie do górki i z powrotem, wygrywał. Tyle, że ich było trzech, a ja jedna! Jednak lubiłam chociażby minimalne wyzwania. Od samego początku włożyłam w to całą swoją siłę. To byli silni faceci, jednak moją przewagą było to, że biegi trenowałam od lat. Oni na nartach skokowych bardzo rzadko mogli to robić. Najpierw nasz bieg był wyrównany, jednak po chwili Kamil zaczął nas lekko wyprzedzać. Ooo nie. Nie zamierzam im usługiwać! Poczułam jeszcze jakieś rezerwy, więc jak najszybciej przyspieszyłam i po kilku sekundach byłam przed nim. Natychmiast zawróciłam przy górce, po czym powiększyłam nad nimi swoją przewagę. Już byli bez szans na wyprzedzenie mnie.
-Aaaa! Mówiłam, że jestem szybsza!-Krzyczałam dysząc.
-Cholera, jak Ty to zrobiłaś?-Nie dowierzał Kacper.
-Lata ćwiczeń!-Triumfowałam.-Dobra bierzcie ode mnie ten sprzęt i go spakujcie!
-Dlaczego my?-Spytał Grzesiek.
-A kto przed chwilą przegrał zakład, że będzie na moje usługi przez miesiąc?
-My.-Powiedział smutno Kamil i zabrał ode mnie wyposażenie. Wszyscy zawodnicy widzieli nasze zmagania i zaczęli wręcz linczować chłopaków, że przegrali z kobietą i to w sporcie. Sami tego chcieli! Ich trening nie trwał jakoś długo, po pewnym czasie skierowaliśmy się do COSu. Na miejscu, trener podziękował wszystkim, po czym przekazał plan na najbliższe dni i zmył się.
-To co, panowie? Może jakaś gierka, przy wódeczce, hehe?-Zaśmiał się Pieter.-Aaah, i panie!-Popatrzył na mnie.
-A czy Wy, jako sportowcy, nie powinniście pić ciutkę mniej?-Spytałam.
-To jakieś bzdury! Na zawodach tak, ale teraz?-Odpowiedział Żyła, na co uniosłam brwi. Chyba wszyscy przystanęli na jego propozycję, więc nie mogłam być inna. Zabrałam się razem z Maćkiem. Po drodze chwalił mnie za moją dzisiejszą jazdę. Podobno aż przerwał swój trening, by móc zobaczyć mnie w akcji. Aż się zawstydziłam. Chwilę później byliśmy pod mieszkaniem braci Skrobot. Tak, zaoferowali dla całej paczki swoje lokum. Po drodze wstąpiliśmy po alkohol, zapojkę i jakąś zagryzkę. Wchodząc na ich kwaterę znowu dziwnie się poczułam. Jednocześnie zachowywałam się w nim najbardziej swobodnie ze wszystkich obecnych, nie licząc domowników. Okazało się, że Pieter przywiózł ze sobą jakąś grę. Trzeba było wyciągnąć karteczkę, przeczytać na głos, a jeżeli pasowała do kogoś te osoby piły. Kiedy o tym usłyszałam, nie wierzyłam własnym uszom.
-Piotrek, to zalatuje gimbazą na wiele kilometrów.-Spojrzałam na niego jak na głupka.-Nie lepiej już jakiegoś pokerka, czy coś?
-Nie.-Zaśmiał się.
-Wiesz, Ania... czasami zamieniamy się po prostu w małych chłopców.-Wyszczerzył zęby Maciek.
-Chyba raczej nigdy nie dorośliście!-Skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Dobra, nie gadaj tyle. Jesteś tutaj jedyną kobitką, więc jesteś przegłosowana!-Dodał Żyła, na co mogłam jedynie wywrócić oczami. Usiedliśmy wszyscy na podłodze wokół stolika, na którym były rozmieszane karty. Koło mnie usadowił się Kot i Bartek. Panowie postanowili pić po pół kieliszka, aby szybko nie odpaść. Jak to powiedział Pieter, jestem tutaj jedyną kobitką... więc kazali mi zaczynać. Uważałam to wszystko za idiotyzm, jednak nie zostało mi nic innego, jak wyciągnąć pierwszą karteczkę.
-Piją wszyscy, którzy swój pierwszy raz mieli poniżej 16 roku życia.... A więc to taka "gra"?-Uniosłam brwi.
-Taka troszkę o zaniżonym poziomie!-Zaśmiał się Pieter.-No, więc kto ma pić, ten pije.
Skoro tak, sięgnęłam po kieliszek i wypiłam połowę. Nastała jakaś dziwna cisza. Okazało się, że tylko ja sięgnęłam po trunek.
-Co?-Spytałam poirytowana, podczas gdy spora część osób się na mnie gapiła z niedowierzaniem. Ale nie wszyscy.
-Ile Ty młoda jak tak miałaś lat?-Spytał Janek.
-Piętnaście.-Odpowiedziałam bez namysłu.
-Ładnie, ładnie szalałaś już.
-A Ty co, prawiczek?-Powiedziałam z ukąsem.
-Nie nie. Idziemy dalej!
Po mojej prawej stronie siedział Maciek, więc teraz on losował.
-Piją wszyscy, co mieli więcej, niż dwóch partnerów w łóżku!-Oznajmił. Wtedy sporo z nas sięgnęło po alkohol. Chyba wszyscy, poza Stochem i Dawidem.
-Ma 18 lat i już więcej niż dwóch?-Zaśmiał się Piotrek. Oj, coś czułam, że będę dzisiaj na świeczniku.
-Lepiej pilnuj swoich skarbów, a nie moich!
-Ty, młoda! Pewnie jak tak nie pamiętasz nawet imienia tego pierwszego!-Znowu się wtrącił Janek.
-Pamiętam.-Uniosłam brew.
-Tak? A jakie?
-Kamil.-Odpowiedziałam. Nie odwracając głowy, mimowolnie kątem oka zerknęłam na swojego byłego. Miałam wrażenie, że zrobił to samo.
-Bardzo dobre imię!-Zawołał Stoch.-Mogę teraz ja?
Jak można się domyśleć, następne kartki były coraz gorsze. Nawet padło "piją zdradzeni"... Oczywiście aż tak mnie nie pogięło, by znowu znaleźć się na ostrzu. Maciek też nie wypił. Nie było się czym chwalić.
Kilka dni później nadrabiałam swoje zaległości szkolne. Musiałam na drugi dzień zaliczyć sprawdzian z matmy i historii. Nie było łatwo, jednak obiecałam, że praca nie wpłynie na moją edukację. Zresztą, Maniek już mnie nieraz przepytywał i pilnował, abym się uczyła. Siedziałam tak nad książkami, kiedy zauważyłam, że dzwoni trener.
-Halo?-Odebrałam.
-Ania, jest sprawa. Za dwa dni musisz wyjechać. Sprawa pilna.
-Coś się stało?-Zaniepokoiłam się.
-Jutro o 15 przyjdź do COSu, a się wszystkiego dowiesz, ok?
_____________________________________
Hej :)
Ale ten rozdział mi się ciężko pisałooo.... Nie wiem czemu. Jednak mam nadzieję, że jakoś jest w miarę sklejony. Akcja nieco przystopowała, jednak obiecuję, że w następnym rozdziale zacznie się dziać xd Jak myślicie, co to za wyjazd?? I co uważacie o rozterkach Ani?
PS.
Podoba Wam się nowy wygląd bloga?? Czy może stary był lepszy??
Spodobało mi się twoje opowiadanie 💕 Chciałabym byś informowała mnie o noWych rozdziałach, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJak chcesz, wpadnij do mnie 🙋
Cieszę się, że wpadłaś! Jasne, że poinformuję :))
UsuńPodoba sie, podoba. Czekam na rozwiniecie znajomosci Ani i Macka, i rywalizacje Macka i Kamila ;P
OdpowiedzUsuńJezu te rozterki sercowe mnie wykończą. Doskonale to rozumiem. Relacja z każdą osobą ma inną historię, wspomnienia. Ciężko jest się od tak odciąć. MAsaż pierwsza klasa, sama z chęcią bym z takiego skorzystała ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:) :*
OdpowiedzUsuń