sobota, 25 marca 2017

ROZDZIAŁ XVIII

Maciek postarał się również w kwestii obiadu. Wędzony łosoś... pycha! Cały czas nie mogłam się nadziwić jego talentowi kulinarnemu, kompletnie się tego nie spodziewałam. Ok godziny 16 poszłam do internatu. W Morskim Oku mięliśmy się spotkać o 22. Każdy na pewno brał ze sobą jakieś osoby, więc od razu pomyślałam o Marcie i Kasi. Gdy przyszłam do pokoju, wraz z siostrą postanowiłyśmy się zdrzemnąć. W końcu Kot nas obudził jeszcze nie do końca wyspane. A na imprezkę trzeba być w pełnej gotowości. Między 18 a 19 przyszła Kate. Chwilę później zadzwonił do mnie Kacper z pytaniem, czy mogą do nas wpaść z Kamilem i Magdą na tzw beforeparty, ponieważ reszta średnio chciała pić przed wyjściem. Nie miałyśmy z tym żadnego problemu. Chociaż dziewczyny nie były zachwycone, że przyjdzie mój ex, bo od czasu naszego rozstania go jeszcze nie widziały. A na dodatek doskonale wiedziały, co się wydarzyło między nami przed dwoma tygodniami. Wyżej wymieniona trójka przyjechała dosłownie po 5 minutach od telefonu starszego z braci. Na początku atmosfera była nieco napięta, miałam wrażenie, że dziewczyny patrzą spode łba na Kamila. Kochałam je za to, jak ktoś skrzywdzi jedną z nas, to tak, jakby skrzywdził wszystkie. Jednak na szczęście po dwóch drinkach wszystko się rozluźniło. Zrobiło się jedynie dziwnie, gdy chłopacy spostrzegli mój zmieniony tatuaż. Kamil posmutniał, ale kompletnie mnie to nie ruszało. Nieco podpici postanowiliśmy się zaraz zbierać. Ubrałam klasyczną obcisłą małą czarną z długim rękawem i dekoltem. Z racji, że w Zakopanem panowała zima, założyłam do niej długie za kolana kozaki na dosyć wysokim obcasie. Włosy ułożone w grube loki, oczy podkreślone eyelinerem i kredką, a na ustach krwiście czerwona matowa szminka. Widziałam, jak Kamilowi zaświeciły się oczy. Kaśka w sumie wybrała podobny zestaw do mojego, tylko różnił się jedynie tym że miała sukienkę na ramiączkach. Moja siostra ubrała czarne jeansy i jakąś błyszczącą bluzkę. Co prawda, wyszukała z szafy coś dużo bardziej odważnego, jednak stanowczo zabroniłam jej tego nakładać. Wtedy dosłownie wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać, że teraz jestem taką moralistką, a w jej wieku byłam przecież gorsza. Jedynie na to prychnęłam i zaczęłam nakładać kurtkę. Jakieś pół godziny później staliśmy w kolejce do MO. Zauważyłam, że są już wszyscy. Byliśmy bardzo liczną grupą, w końcu szliśmy kadrą A (bez Horngachera, Grześka i Łukasza) i kadrą B (bez Matei i Bachledy), a niemal każdy miał ze sobą partnera. W pewnym momencie zauważyłam, jak macha do mnie uśmiechnięty Maciek. Bez uśmiechu od niechcenia mu odmachałam, po czym odwróciłam się do niego tyłem kompletnie go ignorując. Kaśka natychmiast wyczuła, że jest coś nie tak. Odpowiedziałam jej, że na ten wieczór mam pewien plan. I dzięki niemu zobaczę, jak to z nim naprawdę jest. Uśmiechnęłam się do niej tajemniczo i nic więcej nie powiedziałam. Poza nami i tak stało dużo ludzi. Zapowiadało się na niezłą imprezę, zwłaszcza że sporo z nich była solidnie pijana. Kilka godzin wcześniej chłopacy zarezerwowali dla nas dwie sąsiadujące ze sobą loże. Zrzuciliśmy się na nie. Dzięki temu mieliśmy w ramach ceny po trzy butelki litrowej wódki na jeden stolik. Nie da się ukryć, że pojawienie się skoczków w tym miejscu wzbudziło spore zainteresowanie. A więc hotki bywały tutaj chyba dzień i noc. Największym zainteresowaniem cieszył się Maciek. Czułam się cholernie o nie zazdrosna, chociaż on za bardzo nie dawał do tego powodów. Jednak udało mi się to opanować i kompletnie nie pokazałam tego po sobie. Cały czas się uśmiechałam i bawiłam w najlepsze. Bałam się jedynie co może ze mną zrobić alkohol. Bo raczej pod wpływem i jego i dodatkowo emocji często potrafiłam być agresywna. Jednak potrzebowałam go, by móc wprowadzić w życie swój plan. Jaki paradoks... to, co planowałam zrobić dotychczas nie sprawiało mi żadnej trudności. ŻADNEJ! A gdy chodzi o uczucia musiałam się napić, aby wznieść się ponad samą siebie... Emocje są zdecydowanie przereklamowane. Czemu nie umiem być kompletną znieczulicą? Jest w końcu tyle takich osób i zdecydowanie łatwiej im się żyje. Kot chciał, abym siedziała przy nim. Jednak jedynie spojrzałam na niego i usiadłam pomiędzy Martą i Kaśką. Obok mojej siostry siedział Piotrek z Justyną, dalej Maciek, a przy przyjaciółce Kacper, Magda i Kamil. Chyba zaskoczyłam tym zakopiańczyka, jednak nie zamierzałam nic zmieniać. Jak na tyle osób, to było mało alkoholu. Trunek poszedł szybko. Jednak z racji, że my wcześniej już zaczęliśmy picie, było w sam raz. Chciałam wziąć moje dziewczyny na parkiet, ale w tej chwili podszedł do nas młody chłopak.
-Zatańczysz?-Zwrócił się do mnie. Był przystojny. Uśmiechnęłam się łobuziersko i od razu się zgodziłam. Kusiło mnie, aby spojrzeć na Maćka, ale na szczęście udało mi się powstrzymać. Facet świetnie wywijał, aż myślałam że mi się w głowie zacznie kręcić. Zauważyłam, że do Kate przyszedł jej chłopak. Ustabilizowała się :) Zaraz potem znaleźli się obok. Większość skoczków wzięła z nas przykład. Po jakiś trzech piosenkach spostrzegłam, że ktoś do nas podszedł.
-Odbijany!-Usłyszałam Kamila. Zgodziłam się.
-Chyba możemy zatańczyć?-Spytał przybliżając mnie do siebie.
-W dzisiejszych czasach mało co zobowiązuje.-Uśmiechnęłam się.-I żeby nie było, mówię ogólnie.
-Wyglądasz najładniej ze wszystkich.
-Kamil, rozmawialiśmy o tym...-Spojrzałam na niego wymownie.
-Spokojnie. To było bez żadnego podtekstu. Wyjaśniłaś mi wszystko aż zbyt dobrze. Ale ja też chcę mieć z Tobą dobre relacje.
-To się cieszę z tego powodu. Nawet nie wiesz jak bardzo.-Mówiłam w pełni szczerze.-Jak tam? Podoba Ci się tutaj jakaś?
-Tak nie za bardzo.
Po jakiś dwóch piosenkach Kamil chciał iść do łazienki. Wtedy postanowiłam napić się jakiegoś drinka. Zauważyłam, że przy barze siedzi Maciek wraz z Kubą i Titusem. Cała rozpromieniona specjalnie wcisnęłam się tuż obok niego i zamówiłam sex on the beach.
-Jak tam imprezka?-Spytałam mocno się uśmiechając.
-A bardzo fajnie!-Odpowiedział starszy z braci.
-No mi też się podoba.-Uśmiechnęłam się.
-Ania, pijesz z nami shoty?-Wtrącił Krzysiu.
-No pewnie! Kuba, a gdzie jest Asia?
-A coś się źle czuła. Chciałem z nią zostać, ale kazała mi iść. Zasnęła.
-Ojj... pozdrów ją ode mnie.
-To za co wypijemy?-Spytał rozradowany Maciek podając mi kieliszek.
-Za nas, a za co!-Zawołałam.
-Bardzo dobry pomysł! Za nas!-Zawtórował mi Titus.
-Mmmm dobre!-Delektowałam się.
-Bo ja wybierałem!-Uniósł się dumą młodszy Kot. Po jego zachowaniu stwierdziłam, że muszę się bardziej postarać. W sekundę zlustrowałam całą salę, aż znalazłam swoją ofiarę.
-Wybaczcie panowie, idę na polowanko.-Powiedziałam odchodząc. W ostatniej chwili rzuciłam spojrzenie na Maćka, który na moment przestał się śmiać. Podeszłam do jakiegoś chłopaka i zaczęłam z nim rozmowę, Chwilę później brylowałam z nim na parkiecie. Po jednej piosence jakiś typek mnie odbił. Ale słabo tańczył, więc wybrałam sobie inną ofiarę. Chyba jeden z przystojniejszych facetów na tej imprezie. Nie miałam żadnych oporów, aby do niego podejść. Okazał się świetnym tancerzem. Na tyle dobrym, że tańczyliśmy bardzo długo. W pewnym momencie zaczęło się robić gorąco. Chłopak złapał mnie za szyję i zaczął przyciągać moje wargi do swoich. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Czy się wycofać, czy brnąć w to dalej. Kiedyś bym nie miała żadnego oporu.
-IDZIEMY.-Nagle ktoś mnie pociągnął za rękę.
-Maciek, oszalałeś???!!!-Wydarłam się za nim i po paru metrach wyrwałam mu swoje ramię.-Co Ty do jasnej cholery wyprawiasz?!
-To nie jest facet dla Ciebie.-Powiedział, gdy był już koło naszych loż. A akurat wszyscy w nich siedzieli.
-Słucham?-Skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Myślę, że dobrze słyszałaś.-Odwrócił się w moją stronę.
-A skąd Ty niby wiesz, kto jest dla mnie dobry?
-Bo jestem starszy. Żaden z tych, z którymi dzisiaj tańczyłaś. A ten ostatni w szczególności.
-Czy Ty śledzisz każdy mój ruch?!-Nie kryłam zdenerwowania.
-Nie musiałem tego robić.
-Wiesz co? Dzięki. Odechciało mi się tutaj kompletnie być!!-Krzyknęłam idąc w stronę wyjścia. Szybko ubrałam kurtkę.
-Ania musisz iść?-Usłyszałam Kubę i Kacpra.
-Nie wytrzymam z nim.-Mówiłam ze łzami w oczach.
-Nie wiesz, czemu tak zareagował?-Spojrzał na mnie znacząco starszy Kot.
-Bardzo chciałabym wiedzieć o co mu chodzi. Raz mi gada, że nie chce ze mną być, a potem odstawia cyrki. Sorry, mam dość.
Założeniem mojego planu nie było żadne przedstawienie. Chciałam wzbudzić w nim po prostu zazdrość. Z jednej strony czułam, że się udało, ale z drugiej to nie dało spodziewanego efektu. Szłam przed siebie płacząc.
-Ania, poczekaj !-Gdy to usłyszałam jedynie przyspieszyłam. Niestety, chwilę później ktoś zatarasował mi drogę i złapał mnie za ramiona. Jedynie spojrzałam na niego oczami pełnymi smutku.
-Przepraszam. Uniosłem się. Nie wiem, co mi się stało.-Maciek mówił już spokojniej.
-Może się wreszcie określisz jasno i już tak ostatecznie?-Spytałam drwiącym głosem.
-Określę?-Był zdziwiony. Fakt. Faceci nic nie kumają.
-Najpierw powiedziałeś mi, że nie możemy razem być. Potem robiłeś mi przez telefon ekscesy za to, że po prostu poszłam w góry z Kamilem. Potem znowu mnie od siebie odsunąłeś. A teraz zrobiłeś mi przy wszystkich wielką scenę zazdrości!-Łzy mi dalej leciały po policzku.
-Zazdrości nie...-Na jego słowa jedynie zmroziłam go wzrokiem.
-Proszę bardzo. Tu i teraz. Albo będziemy razem, albo przestaniesz odgrywać takie idiotyczne zachowania.-Dałam mu ultimatum.
-Ania...-Urwał. Zaczął coś kręcić głową, co odczytałam jako "nie". W ułamku sekundy minęłam go i zaczęłam iść dalej. Nie przeszłam nawet pięciu kroków, gdy pociągnął mnie za rękę i pocałował w usta. A więc jednak mój plan okazał się bardzo skuteczny.
_______________
Z racji, że miał to być jeden długi rozdział,
razem z tamtym, to dzisiaj już dodaję drugą część :)
Tadaaaam!
Ale ostrzegam, to jeszcze nie koniec ich perypetii xd
Ale dzisiaj Kamil odpalił rakietę w Planicy !

wtorek, 21 marca 2017

ROZDZIAŁ XVII

W Zakopanem znajdowało się kilka studiów tatuażu. Jednak już swoje trzy zrobiłam w jednym, zaufanym. Pokazał mi je przed laty Kamil. Wykonawstwo było dobre, cena też przystępna. Co prawda, poniżej 18 roku życia nie można było ich robić, jednak nasz wspólny znajomy ugiął dla mnie te przepisy już trzykrotnie. Nie inaczej było też i tym razem. Z Adamem umówiłam się w piątek, zaraz po zajęciach. Pierwszą pensję od PZN miałam już w kieszeni, więc chętnie po nią sięgnęłam.
-Cześć! Miło Cię widzieć!-Powitał mnie z uśmiechem. Albo miałam wrażenie, albo dorobił sobie jeszcze więcej obrazków na ciele. A już miał ich sporo!
-Cześć, dawno się nie widzieliśmy!-Uścisnęłam go.
-A gdzie Kamil? Myślałem, że przyjdziecie razem.
-Rozstaliśmy się rok temu.
-Aa... Nie wiedziałem, przykro mi. Co się stało?
-Po prostu nam nie wyszło. Słuchaj, mam sprawę. Chcę poprawić jeden z tatuaży.-Pokazałam mu prawe przedramię.-Chcę, by góry zostały, jednak aby to wyglądało nieco inaczej. Jakieś cieniowanie, dodanie czegoś...
-Nie podoba Ci się już? Obydwoje byliście wtedy zadowoleni.
-Podoba, ale przydałaby się jakaś zmiana.
-Jesteś tego pewna?
-Dawno nie byłam niczego bardziej pewna.-Uśmiechnęłam się.-Zresztą, góry przecież zostaną, tylko jego koncepcja się nieco zmieni.
To prawda, bardzo tego chciałam. Myślałam o tym już kilka dni, jednak podjęłam tę decyzję. Całkowicie się nie dało, ale chciałam chociaż w pewnym stopniu odciąć się od przeszłości. Cały zabieg trwał kilka dobrych godzin, Jednak kompletnie nic mnie nie bolało. Może to już przyzwyczajenie? Lecz efekt końcowy był świetny. Nadal to wzniesienia były na pierwszym planie, jednak to już nie był jedynie ich zarys. Dużo dodatków sprawiło, że obrazek kompletnie nie przypominał poprzedniego tatuażu. Może i był nieco większy, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało. Musiałam teraz przestrzegać jedynie kilku podstawowych reguł i wszystko będzie ładnie. Adam owinął mi przedramię folią spożywczą, po czym mogłam iść do domu. Wieczorem obejrzałam razem z siostrą jakiś film, po czym postanowiłyśmy się położyć.

Z samego rana obudziło nas pukanie do drzwi. Kto nas śmiał wyrywać z krainy Morfeusza?
-Marta... Otwórz te cholerne drzwi!-Zawołałam zaspana.
-Sama je otwórz!
-Jesteś młodsza, ruszaj dupę!
-Jesteś starsza, lepiej rusz swoją zanim całkowicie zerdzewiejesz.
Wygrała. Pomału udałam się w ich kierunku. Kiedy je otworzyłam, bardzo szybko oprzytomniałam, a moje oczy wyszły na wierzch.
-Cześć, spałaś?-U progu znajdował się Maciek.
-Cześć. W nocy się śpi!
-Mogę wejść?-Przez chwilę jeszcze nie umiałam załapać co się dzieje, jednak zaraz wpuściłam go do środka.
-Hej Marta!-Rzucił w kierunku mojej siostry, która sama nie kryła zdumienia. Na jego widok zarumieniłam się, bo byłam kompletnie nie ogarnięta.
-Coś się stało?-Spytałam, gdy usadowił się na moim łóżku.
-Postanowiłem zabrać Cię na śniadanie.
-Fajnie.-Wydusiłam z siebie.-Mogłeś chociaż tak godzinkę później!
-Jest ósma rano!
-W sobotę...-Dodała Marta.
-Zbyt długi sen nie jest zdrowy. Zbieraj się, za 10 minut idziemy.
-Żadne 10 minut! Muszę umyć głowę, wysuszyć ją i sama się umalować!-Skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Ooo matko. Fakt, jesteś kobietą.-Odpowiedział z przekąsem. Wysłałam mu jedynie zmrożone spojrzenie, po czym sięgnęłam po kosmetyczkę, jakieś ubrania i wyszłam do łazienki. Kompletnie mnie zaskoczył, czułam coraz większe podekscytowanie. Starałam się jak najszybciej uwinąć, jednak to nie było wcale takie łatwe. W końcu, chciałam też i wyglądać jak najlepiej. Minęło trochę czasu, zanim się ogarnęłam,
-Wezmę tylko jakąś bluzę, kurtka i jestem gotowa.
-Co Ty masz na ręku?-Spytał Maciek łapiąc mój nadgarstek.
-Folię. Nie mogę moczyć póki co, więc zakładam ją do styczności z wodą.
-Czego nie możesz moczyć?-Spojrzałam na niego, po czym odwinęłam przedramię.
-Nie chciałam usuwać tamtego tatuażu, więc postanowiłam go po prostu delikatnie przerobić. By nie mieć takiego samego, jak Kamil...
-Wygląda bardzo ładnie.-Maciek nie krył zadowolenia, nagle cały rozpromieniał.
-Mi się też podoba.-Uśmiechnęłam się do niego. Wtedy znalazłam jeansową bluzę, ubrałam kurtkę i buty, więc mogliśmy iść. Byłam pewna, że zabiera mnie do jakiejś knajpy na Krupówkach. Zdziwiłam się więc, że podjechaliśmy pod jego dom. Wchodząc do środka zauważyłam, że nikogo w nim nie ma. Maciek zabrał ode mnie kurtkę, po czym zaprowadził do jadalni. Moim oczom ukazał się syto zastawiony stół. Miałam aż wrażenie, że przyszłam do niego na śniadanie wielkanocne. Jajka, sałatki, a nawet łosoś!
-Sam to wszystko zrobiłes?-Wydusiłam z siebie.
-Sam!-Zabrzmiał dumnie.
-Ale... o której Ty musiałeś wstać?-Spojrzałam na niego niedowierzając.
-Wczoraj wieczorem trochę mi się nudziło...-Uśmiechnął się nieśmiało. Robił to uroczo.-Nie podoba Ci się?
-Nie! Podoba! I to jeszcze jak...
-Usiądź proszę.-Odsunął dla mnie krzesło, na które usiadłam. Zaproponował herbatę, po czym zasiedliśmy do uczty. Była wyborna, nie sądziłam że jest takim świetnym kucharzem! Gdy już nie dawaliśmy rady, wyniósł brudne naczynia, wstawił wodę na kawę i przyniósł ciasto. Byłam pod ogromnym wrażeniem, bo ono też nie smakowało na kupne. Poszliśmy w końcu na kanapę, by przestać wciągać brzuch.
-To było pyszne!
-Cieszę się, że Ci smakowało.-Uśmiechnął się.
-Tak bardzo się postarałeś...
-Dla przyjaciół wszystko!-Na jego odpowiedź zrobiło mi się przykro. Spuściłam smutno głowę, jednak po chwili zrobiłam dobrą minę do złej gry.
-Agnieszka się do mnie ostatnio odzywała.-Powiedział chłodno, a ja poczułam ukłucie w sercu.
-Czego chciała?-Odpowiedziałam cierpko.
-Że żałuje i chce do mnie wrócić.
-Nadal ją kochasz...
-Nie, nie kocham.-Spojrzał mi w oczy. Jego wzrok mnie tak zahipnotyzował, że się do niego przysunęłam, przybliżając się do jego warg. Niestety, ale się ode mnie odsunął. Bałam się, że dokonałam złego wyboru. Czułam, że naprawdę interesuje go jedynie przyjaźń. A mi to nie odpowiadało. Jednak znowu się uśmiechnęłam i zaczęłam gadać o głupotach. W pewnym momencie ktoś do niego zadzwonił. Był to Piotrek. Z racji, że za tydzień rozpoczynał się Puchar Świata,  chłopcy chcieli się nieco rozerwać, więc organizowali wieczorem wypad do MO. Zauważyłam, że i do mnie dzwonili. Bez namysłu obydwoje przystanęliśmy na ich ofertę. U Maćka zostałam jeszcze na obiedzie. Zastanawiałam się, czy to dobry pomysł, jednak moje uczucia wzięły górą.

_________
Miałam dodać dłuższą wersję za kilka dni,
jednak postanowiłam pierwotny rozdział podzielić na dwa :) 

sobota, 18 marca 2017

ROZDZIAŁ XVI

Siedziałam na łóżku z laptopem i oglądałam kolejną część ,,Piły". Byłam młoda, ale jak ja lubiłam horrory! Akurat się zaczynał, z brzucha człowieka wiszącego na wystawie sklepowej poleciały jelita. Obrzydliwe, ale kochałam jatki. W tej chwili usłyszałam pukanie do pokoju.
-Proszę!-Zawołałam robiąc przerwę. Kto mi śmiał w tej chwili przeszkadzać?! Zdenerwowałam się.
-Hej!-Zza drzwi wyskoczyła mi znajoma twarz. Na jej widok serce natychmiast mi przyspieszyło.
-Kamil!-Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, a moje wcześniejsze poirytowanie zniknęło bez pamięci.
-Co tam robaczku?-Uwielbiał tak na mnie mówić. Chwilę później leżał już obok mnie.
-A jakieś nudy, więc sobie ,,Piłę" włączyłam.
-Klasyk! Ale to chyba od lat 18!-Zaśmiał się.
-Brakuje mi tylko trzech!-Pokazałam mu język. Ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że wyglądałam nie na swój wiek, a na te wymowne 18. Kamil w tej chwili się zmieszał.-Co się stało?
-Ania, musimy pogadać...-Zaczął poważnie, jak nigdy. A znałam go już jakieś 3 miesiące, i to dosyć intensywnie. Odkąd moja mama i jego zaczęły razem pracować i się kumplować, my również się zaprzyjaźniliśmy. A od czasu mojej przeprowadzki do Zakopanego widywaliśmy się bardzo regularnie. Imponowało mi, że zadaję się z kimś o 7 lat starszym. Staruch z niego!
-Mam się już bać?-Przestraszyłam się.
-Nie wiem... Słuchaj...-Przerwał i na chwilę się zamyślił, więc nie zamierzałam mu przerywać.-Jezu... nie wiem jak Ci to powiedzieć. Już od dawna próbuję..
-Tylko spokojnie...-Uśmiechnęłam się lekko, a dłonią odgarnęłam mu włosy z policzka. Wtedy on się do niej przytulił, na co się bardzo zdziwiłam. Moje serce przyspieszyło, a myślałam, że to już niemożliwe.
-Ania... zależy mi na Tobie.-Spojrzał mi prosto w oczy.
-Przecież wiem! Już się troszkę kumplujemy.
-Ale nie w takim sensie! Pieprzone friendzone...-Na te słowa zdrętwiałam. Nie, to się nie działo naprawdę...
-Tobie? Na mnie?-Spytałam nie dowierzając.-Przecież mam tylko 15 lat, a Ty...
-Wiem...-Przerwał mi.-Sporo nas dzieli... Ale nic nie mogę na to poradzić. Jednak, jeżeli Tobie to przeszkadza, a zwłaszcza gdy po prostu nie chcesz...
-Nie!-Niemalże krzyknęłam. Nawet nie wiedział, że od dawna się w nim kochałam.-Kompletnie mi nie przeszkadza. I chcę...
Wtedy spojrzał mi jeszcze raz w oczy, jakby był w szoku. Uśmiechałam się do niego od ucha do ucha, cały czas jeżdżąc dłonią po jego twarzy. Kamil się podniósł na łokciu, chwycił mnie za policzek i po nim przejechał. Chwilę później przysunął się do mnie, zbliżając swoje wargi do moich. Byłam najszczęśliwsza na całym świecie

...

Lot z Krakowa do Wiednia miałam o godzinie 6 rano. Jedyny bezpośredni. Na lotnisku byłam już 3 godziny wcześniej. Na szczęście, nie było żadnych opóźnień, ani innych problemów. Cały czas nie mogłam się doczekać, kiedy będę na miejscu. Ze stolicy Austrii czekała mnie jeszcze ok 3 godzinna podróż do Ramsau. Jednak to nie miało najmniejszego znaczenia. Zza okna rozprowadzał się piękny widok na Alpy. Znowu musimy się na nie wybrać, będzie cudownie! Do hotelu niemalże wbiegłam razem z walizką. Nie wiem jakim cudem recepcjonistka mi uwierzyła. Powiedziałam, że jestem dziewczyną Kamila i miałam do niego dojechać. Dodałam, że jego kumpel z pokoju miał się dzisiaj wynieść, a my chcieliśmy przedłużyć ten czas. On tak naprawdę nic nie wiedział o mojej wizycie. Ale za to ja byłam poinformowana, że zaraz po zgrupowaniu kadry B ma tydzień wolnego. Postanowiłam przyjechać, byśmy mogli spędzić tutaj trochę czasu razem. Nawet udało mi się od recepcjonistki wyciągnąć kartę do jego pokoju! Ależ mieli tutaj słabe zabezpieczenia. Natychmiast poleciałam na górę w poszukiwaniu jego lokum. Pokój 415 znajdował się na trzecim piętrze. Z niecierpliwością wkładałam kartę do czytnika.
-Niespodzianka!-Zawołałam wchodząc do środka. I wtedy mnie zmroziło.
-Ania??!! Co Ty tutaj robisz?!-Usłyszałam zszokowanego Kamila. Leżał w łóżku, a obok niego znajdowała się ruda dziewczyna. Widać, że byli nadzy. Patrzył na mnie nie dowierzając, po czym szybko zaczął się ubierać pod kołdrą. Laska robiła dokładnie to samo.
-Nie... nie wierzę...-Wydusiłam z siebie zakrywając następnie usta. W tej chwili moje serce pękło. Rozleciało się na miliony kawałków. Jak ja mogłam być taka głupia? Już przyszła do mnie raz pewna dziewczyna, która uważała, że Kamil mnie zdradził. Jednak byłam zbyt zakochana i naiwna, by w to uwierzyć. Przecież był mój, nie mógłby mi tego zrobić. Ale teraz zobaczyłam to na własne oczy. Nie chciałam czekać na żadne wyjaśnienia. Wybiegłam z pokoju płacząc.
-ANIA!!!!!!-Usłyszałam za sobą, ale nawet się nie odwróciłam. Gdy byłam na dole ktoś złapał mnie za rękę.
-Przykro mi...-Powiedział Grzesiek Miętus.
-A więc wiedziałeś o wszystkim??!!-Krzyknęłam z wyrzutem, po czym uciekłam z hotelu. Jak najszybciej udałam się na dworzec, skąd dzięki Bogu miałam od razu autobus do Wiednia. Usiadłam na siedzeniu, po czym się totalnie rozkleiłam. Czułam się przez wszystkich oszukana. Zdrada ukochanego bolała cholernie mocno, tak go przecież kochałam...


Nagle się obudziłam. Jednak nie otwierałam jeszcze oczu. Musiałam wybadać, co było snem, a co rzeczywistością. Stwierdziłam, że jestem w łóżku. Kompletnie naga. Na dodatek poczułam, że na kimś się opieram. Na mężczyźnie. Na jego torsie. A więc seks z Kamilem to nie był sen. To była rzeczywistość. Jaki paradoks, że znajdowaliśmy się w tym samym hotelu, gdzie go przyłapałam na zdradzie. I mało brakowało, a jeszcze byłby to ten sam pokój... Tylko, że dlaczego przyśnił mi się nasz początek i nasz koniec? Nie dość, że tej samej nocy, to jeszcze akurat dokładnie w tę namiętną między nami noc? Kompletnie tego nie rozumiałam. Ewidentnie ktoś tam na górze mnie nie lubił i robił duże figle z moją podświadomością. Zanim się zdradzę, że już nie śpię, muszę to wszystko przemyśleć... Że też jesteśmy w moim pokoju, po cichu bym uciekła i tyle.. Niestety, ale nie było długo dane pozastanawiać się nad tym wszystkim. Kamil się obudził. Poczułam jak wodzi palcem wzdłuż mojego kręgosłupa. Cholera, po moim ciele popłynął znowu ciepły prąd do podbrzusza, przez co się wzdrygnęłam i pokazałam, że już nie śpię.
-Hej, kochanie.-Usłyszałam radosne powitanie.
-Cześć.-Odpowiadałam podnosząc się, aby oprzeć plecy o łóżko. Automatycznie zgarniałam ze sobą kołdrę na piersi. Kamil przybliżył się do mnie i ucałował w usta. Nie broniłam się,  wręcz że oddałam mu ten pocałunek, jednak zaraz przerwałam te czułości.
-Jak się spało?-Spytał od razu.
-W porządku.-Uśmiechnęłam się blado.-Pewnie jestem cała rozmazana!
-Nie aż tak. Wyglądasz pięknie.-Po tych słowach przyjrzałam mu się.
-Kamil... musimy pogadać.
-Możemy do woli!-Widziałam, że jest bardzo szczęśliwy.
-Ta noc...-Przerwałam, bo musiałam ułożyć coś sensownego.-Była cudowna, ale...
-Możemy to zaraz powtórzyć!-Przybliżył się do mnie, jednak powstrzymałam go ręką.-Co jest?
-Kamil, my już nigdy nie będziemy razem.-Spojrzałam mu w oczy.
-Dlaczego?-Spytał zdziwiony.
-Odkąd się ponownie spotkaliśmy.. czułam się zawsze dziwnie w Twoim towarzystwie..
-...to było zrozumiałe, ale...
-Daj mi skończyć.-Poprosiłam.-Czułam się zawsze dziwnie w Twoim towarzystwie, ale nie wiedziałam kompletnie co to oznacza. Myślałam, że uczucie do Ciebie wraca...
-A nie wróciło? Bo tak myślałem...
-Chciałam dać nam znowu szansę. Naprawdę... Wybaczyć, zapomnieć. Zwłaszcza, że widziałam Twoje starania. Jeżeli chodzi o wybaczenie to... to Ci wybaczyłam.-Spuściłam głowę.-Ale nie umiem tego zapomnieć... I raczej nie będę umiała. A to dziwne uczucie, które mi towarzyszyło, to.. to chyba był tylko mimo wszystko sentyment.
-Czegoś tu nie rozumiem... To dlaczego się ze mną przespałaś? Do niczego Cię nie zmuszałem.
-Tak, wiem. Chciałam tego. Niczego nie żałuję.-Spojrzałam mu w oczy lekko się uśmiechając.-Potrzebowałam bliskości, a mi zawsze było z Tobą w łóżku świetnie...  Zresztą, przecież z nikim nie jestem, więc nikomu tym krzywdy nie robiłam... Chciałam też sprawdzić, czy... czy może w ten sposób uda mi się zapomnieć... ale tak się nie stało. Co chwila, gdy dotykałeś mnie... wyobrażałam sobie Ciebie z tą rudą... jak to ją dotykasz... To było ponad mnie, nie umiałam tego powstrzymać...
Aż się wzdrygnęłam. Zauważyłam, że się zmieszał.
-A tymczasem uświadomiłam sobie coś innego...-Urwałam.
-Co takiego?-Na jego twarzy pojawiła się nutka nadziei.
-Że... że mi zależy na Maćku. Cholera, jakie to głupie. Musiałam wylądować z Tobą w łóżku, by to naprawdę zrozumieć... Po tym, jak Ty mnie... no wiesz... bawiłam się facetami. Można powiedzieć, że się chciałam zemścić na każdym mężczyźnie na tej planecie. Upatrzyłam też sobie i Kota, jako potencjalną ofiarę... Dobrze prosperujący skoczek narciarski, jedna z gwiazd naszej kadry. Idealny do kolekcji, prawda?-Zaśmiałam się drwiąco.-Ale nie umiem się nim zabawić. Nie nim.
-Ania, kocham Cię...-Powiedział prawie rozpaczliwie. Brzmiał bardzo wiarygodnie...
-A ja Cię kochałam. Ale już nie...
-Chciałbym byśmy byli razem... Daj mi szansę...
-Już ją miałeś. Miałeś mnie. Ale straciłeś. I powiedz mi, bo chciałabym wiedzieć...-Urwałam na chwilę, bo poczułam jak do oczu napływają mi łzy.-Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? Przecież wiedziałeś, jak wiele dla mnie znaczysz... Co takiego ze mną było nie tak?
-Z Tobą?-Spytał zaskoczony.
-Podobno, gdy jedno zdradza to zazwyczaj oznacza, że nie układa mu się z partnerem. Inaczej nie szukałby boków... Nie zadowalałam Cię w łóżku? Coś źle zrobiłam? Może byłeś ze mną tylko dla zabawy?
-Nie! Broń Boże!-Aż zawołał.-Ty nie byłaś niczemu winna. Byłaś wspaniała pod każdym względem. Każdym. Najlepsza. To ja. Kochałem Cię i kocham nadal, ale nie umiałem docenić... Dopiero, gdy Cię straciłem... Byłaś najlepszym, co mnie w życiu spotkało...
-A... ile ich było? Tych lasek...-Po naszym rozstaniu nie rozmawialiśmy do momentu spotkania pod skocznią. Chyba jednak nadszedł czas na spowiedź. Nie wiem dlaczego, ale musiałam się tego wszystkiego dowiedzieć.
-Trzy.-Odpowiedział cicho.
-To wiedziałam o dwóch...-Patrzyłam beznamiętnie przed siebie.-Znałeś je bliżej?
-Nie. Tylko na jedną noc...-Skrupulatnie odpowiadał.
-A kiedy? W sensie... ile czasu po tym, jak zaczęliśmy być razem?
-Rok...-Wypowiedział niemal szeptem.
A więc cały kolejny rok na kłamstwie... pomyślałam. Jednak nie umiałam mu na to odpowiedzieć. Czułam, jak łzy coraz mocniej spadają na policzek.
-Chcę o Ciebie dalej walczyć...-Oznajmił mi.
-Proszę, nie... To niczego nie zmieni... Gdyby miało coś dać, to zdecydowanie już teraz, po tej nocy. Naprawdę chciałam dać Ci szansę, ale nie umiem. I... już Cię nie kocham. Nie da się ukryć, że dopiero pomógł mi w tym nieświadomie Kot...-Powiedziałam wstając z łóżka.-Proszę, nie utrudniaj mi tym życia... Już i tak dużo płakałam. Ale naprawdę Ci wybaczyłam... A nie chcę, by nasze relacje były złe, lecz poprawne. I to nie tylko dlatego, że będziemy nieraz współpracować. A tak naprawdę. Mamy tyle wspólnych wspomnień, które na pewno nie wyblakną. Tylko błagam... Maciek nie może się dowiedzieć o tym, co się wydarzyło...
Po tych słowach wyszłam do łazienki. Usiadłam na desce klozetowej, po czym schowałam twarz w dłonie. To była dla mnie bardzo trudna rozmowa. Niemal od początku ledwo panowałam nad emocjami. Dopiero w pytaniu o przyczynę zdrady nie umiałam ich już ukryć. Usłyszałam, jak Kamil wstaje i się ubiera. Nie spieszyło mu się. Szybko obtoczyłam się ręcznikiem i do niego wyszłam.
-Naprawdę mam nadzieję, że między nami będzie ok.-Powiedziałam patrząc mu w oczy. Chwilę mi się przyglądał ze smutną miną, po czym pokiwał twierdząco głową, a następnie... mocno mnie przytulił. Nie odepchnęłam go, wręcz przeciwnie. Obtoczyłam jego klatkę piersiową jedną rękę,  kładąc na niej również twarz. Kamil pocałował mnie w czubek głowy, po czym opuścił mój pokój bez słowa. Stałam tak dłuższą chwilę patrząc się na drzwi, po czym zaczęłam się ogarniać. Musiałam się spakować i wszystko posprzątać. W końcu dzisiaj wracaliśmy do kraju.

Podróż trwała tyle samo, ile wcześniej. W busie nadal było głośno i radośnie. Poza mną i Kamilem. Siedzieliśmy obydwoje przy oknach, każdy skupiony, zamyślony. Nawet się nas pytali, czy coś się stało. Tłumaczyliśmy to zmęczeniem. A tak naprawdę każde z nas musiało wszystko przemyśleć i poukładać. W Zakopanem byliśmy ok godziny 19. Jednak wszystkie rzeczy jedynie zostawiłam w internacie, po czym wyszłam z pokoju. Niemal całą drogę biegłam, aby wreszcie znaleźć się pod domem.
-Tak, słucham?-Drzwi otworzyła kobietka, która wyglądała na bardzo miłą.
-Dobry wieczór. Czy zastałam Maćka?

___________

Trochę krótkie, ale chyba wszystko się wyjaśniło :P
Zaskoczeni???

sobota, 11 marca 2017

ROZDZIAŁ XV

Zajęcia w szkole zaczynały się o godzinie 8 rano. O dziwo, wyspałam się bardzo dobrze, chociaż sporą część nocy poświęciłam nauce. Nauczycielom średnio podobał się pomysł z moją pracą. jednak pomagali mi ile się tylko dało. Zresztą, rozmawiali i na ten temat z moimi rodzicami. W końcu, z racji że jeszcze troszkę czekałam na 18 urodziny, mama i tata musieli podpisać zgodę na pracę w PZNie. Na szczęście to zrobili. Dzisiaj zaliczałam dwa zaległe sprawdziany. Powinnam się denerwować, jednak moje myśli wybiegały daleko poza szkołę. Ale musiałam spróbować się skupić. Przedmioty te miałam już na dzień dobry i to jeden po drugim. O dziwo, panie nie przygotowały jakieś bardzo mocnego stopnia trudności. Miałam nadzieję, że to zaliczę. Zajęcia skończyłam o godzinie 14, więc natychmiast udałam się do COSu. Cały dzień rozmyślałam, o jakim wyjeździe mówił trener. Pewnie coś z chłopakami z kadry A i chce to teraz omówić. Jakiś mowy plan treningowy, czy coś takiego. Na miejscu byłam jako jedna z pierwszych. Zaraz potem zjawili się zawodnicy kadry A wraz z trenerami i cały sztab kadry B.
-Jak tam przed treningiem?-Spytałam Maćka.
-Pełen energii! Myślałem, że masz dzisiaj wolne.
-Ania? Ty tutaj?-Podszedł do nas Kamil, a zaraz po nim Kacper.
-Właśnie wczoraj dostałam telefon od Stefana, że mam się zjawić... Nie wiecie o co może chodzić?
-Nie mam pojęcia. My mieliśmy się spotkać, by porozmawiać na temat trzydniowego zgrupowania kadry B w Ramsau.
-A my mamy trening na siłowni.-Wtrącił Kot.
-A no coś i mi wspominał o wyjeździe...-Zamyśliłam się. Dzisiaj w COSie było wyjątkowo gorąco. Chyba zaczął się sezon grzewczy. Automatycznie zdjęłam bluzę i zostałam w czarnej bluzce z krótkim rękawem.
-Ty masz tatuaż?-Maciek chwycił mnie za rękę. Na moim prawym przedramieniu był widoczny zarys gór.
-Jak widać. I to nie jedyny.-Uśmiechnęłam się blado.
-Patrz tutaj.-Zawołał Kacper, po czym z zaskoczenia wziął rękę Kamila i pokazał Maćkowi prawe przedramię swojego młodszego brata. Na nim widniał dokładnie taki sam tatuaż, jak u mnie.
-Rozumiem...-Odrzekł dosyć chłodno Kot. Zmieszałam się, jednak nie zdążyłam nic powiedzieć. Zresztą, chyba bym nie widziała co. W końcu, nie zamierzałam się tłumaczyć, bo i nie miałam z czego. W tej chwili przyszedł trener Horngacher, wraz z trenerem kadry B.
-To może od razu przejdę do rzeczy.-Nie patyczkował się.-Asystent trenera Matei nie może pojechać na zgrupowanie kadry B do Austrii z powodów zdrowotnych. Jednak potrzebna jest tam jakaś osoba do pomocy. Aniu, chciałbym abyś pojechała na miejsce Marcina Bachledy.
-J.. ja?-Zaskoczył mnie.
-Tak. Muszą sprawdzić sprzęt, a Ty już jesteś od tego fachowcem. Marcin już zorganizował tam siatkę noclegową i treningi, więc już nie musisz się tym zajmować.
-No dobrze..-Zgodziłam się.-A kiedy podróż?
-Już jutro, o godzinie 8 spod COSu. Pasuje Ci?
-Jak najbardziej!-Odpowiedziałam dalej zaskoczona. Następnie trener Horngacher odszedł, a ja zostałam ze sztabem kadry B, by omówić koncepcję wyjazdu. Zauważyłam, że Kamil nie krył zadowolenia z takiego obrotu spraw. Cudownie. 3 dni spędzimy niemalże nierozłącznie. Natomiast Maciek miał kamienną twarz, która mnie zmroziła.

Na miejscu zjawiłam się punktualnie, tak jak i reszta sztabu wraz z zawodnikami. Do Austrii jechaliśmy dwoma busami. W jednym znajdował się cały sprzęt, a w drugim jechaliśmy wszyscy razem. Podróż mijała w świetnej atmosferze, widać że kadra się bardzo dobrze dogaduje. Żartom i przekomarzaniom nie było końca. Do przejechania mieliśmy ok 700km, co zajęło nam 7 godzin, Jednak kompletnie nie odczułam tej podróży. Mieliśmy bardzo komfortowe warunki, dzięki czemu chyba nikt nie był jakoś bardzo zmęczony. Na miejscu byliśmy ok. godziny 15. Gdy podjechaliśmy pod hotel, w którym mieliśmy nocować, zadrżałam. Nie wiedziałam, że zatrzymamy się w nim, i to niemalże równo rok po feralnym wydarzeniu. Przełknęłam ślinę i mimowolnie spojrzałam na Kamila. Przyglądał mi się niepewnie, więc chyba sprawdzał czy pamiętam. Oj pamiętałam. Ale musiałam spróbować o tym zapomnieć na kilka dni. W recepcji przywitano nas już jak rodzinę. Robert podszedł do kobiety, która obsługiwała i wziął karty do poszczególnych pokoi. Z racji, że byłam jedyną kobietą, miałam go mieć w pojedynkę. Trener dzielił go z fizjoterapeutą Górnym, Kamil z Bartkiem, Olek z Titusem, Biegun z Jankiem Ziobro, a Przemek Kantyka nie mógł z nami tym razem pojechać. Kiedy odebrałam swoją kartę aż mnie zmroziło. Pokój 415.
-Czy mogłabym poprosić o inny pokój?-Zwróciłam się natychmiast do trenera.
-Dlaczego? Jeszcze go nawet nie widziałaś.
-Proszę, nie mogę w nim zamieszkać.-Byłam bardzo zmieszana, ale i zdesperowana.
-Co w nim nie tak?-Spytał Kamil, po czym zabrał moją kartę i na nią spojrzał. Uśmiech natychmiast zszedł z jego twarzy. Spojrzał na mnie wymownie i nie spuszczając ze mnie wzroku powiedział:-Ona ma rację, poprośmy o inny pokój.
-Eh, no dobrze. Idź i weź inny. Powariowaliście na maxa.-Zawołał Mateja odchodząc do swojego lokum. Szybkim ruchem odebrałam kartę z rąk serwismena i skierowałam się do recepcji. Na szczęście nie było problemu ze zmianą miejsca. Mój nowy pokój nie był wielkich rozmiarów. Dwudrzwiowa szafa, telewizor, nocna szafka i, o dziwo, duże dwuosobowe łóżko. A niby to był pokój jednoosobowy. Cóż, widocznie ktoś tutaj się pomylił. Na pewno nie zamierzałam zgłaszać sprzeciwu :) Miałam też własną, małą łazienkę z kabiną prysznicową. Wszystko było bardzo estetyczne i ładnie urządzone. Jednak nawet nie chciało mi się wypakowywać, w końcu mieliśmy tutaj spędzić raptem 3 dni. Pierwsze, co zrobiłam, to udałam się do łazienki pod prysznic. Byłam cała spocona podróżą, więc musiałam się odświeżyć. Godzinę później wszyscy mięliśmy się stawić na dole, w ośrodku treningowym, który znajdował się na powietrzu. Dzisiaj na szczęście dostałam wolne, to jutro zaplanowano przygotowania na skoczni. Było ciepło, więc śmiało położyłam się na leżaku nieopodal ćwiczących chłopaków. Obok mnie położył się Kamil.
-Jakie piękne widoki!-Zachwycałam się widokiem Alp.
-Nie da się ukryć.-Zawtórował mi.
-Aż by się chciało po nich połazić...-Rozmarzyłam się.
-Idziemy?-Zaproponował.
-Ty tak serio?-Aż się uniosłam.
-No a czemu nie? Mamy wolne. Co nasz trzyma?
-Za pół godziny tutaj, trzeba się przygotować.-Zerwałam się i natychmiast pobiegłam do pokoju.
Byłam bardzo podekscytowana. Jak za starych czasów. Miałam ze sobą wygodne buty i resztę stroju sportowego. Do tego wzięłam małą torbę na ramię, w którą wsadziłam wodę i telefon. Stawiłam się punktualnie. Kamil też był gotowy z plecakiem na tyle. Nie czekając ani chwili ruszyliśmy na szlak. Świetnie się przy tym bawiłam. Nawzajem sobie pomagaliśmy, ciągle mięliśmy z czegoś bekę. Droga na szczyt miała aż 10 kilometrów. Dzięki Bogu, tym razem nie musiałam dodatkowo ćwiczyć. Pomimo tego, byłam wykończona. Na szczęście Kamil pomyślał za mnie i wziął ze sobą jakieś kanapki.
-Wybawco!-Zawołałam rzucając się na jedzenie.
-Wiedziałem, że jak zwykle stwierdzisz, że na 100% nie będziesz głodna i nie weźmiesz nic, poza wodą.-Zaśmiał się.
-Oj, znasz mnie aż za bardzo dobrze.-Mówiłam z pełną buzią.
-Tylko się nie zadław!
-A Ty się ze mnie nie śmiej! Jezu, ale pycha...
Cała nasza droga powrotna wyglądała tak samo. Ciągle się śmialiśmy i wspominaliśmy nasze dawne wyprawy. Generalnie chodziliśmy po Tatrach, jednak zdarzały nam się i inne kraje, w tym i Austria. Kiedyś planowaliśmy wspólny wypad na Mont Blanc, ale niestety się nie udało. Wróciliśmy dosyć późno, okropnie zmęczeni.
-Dzięki za dzisiejszy dzień. Było wspaniale!-Śmiałam się, gdy szliśmy na górę.
-Samotne wypady są fajne, jednak z Tobą zawsze chodziło mi się najlepiej.
-To Twoja wina, zaraziłeś mnie miłością do gór!
-Cieszę się z tego powodu...
-Cóż, w końcu dlatego zrobiliśmy te tatuaże.-Pokazałam swoje przedramię.
-Takiego czegoś nie można było nie upamiętnić.-Uśmiechnął się, po czym się nieco do mnie zbliżył.
Na chwilę przystanęliśmy, a ja zauważyłam, gdzie się znajdujemy. Pod pokojem 415. Spojrzałam na Kamila i natychmiast postanowiłam stąd uciekać. Szybko się z nim pożegnałam i skierowałam do swojego lokum. Niemalże padłam na łóżko. Po kilku minutach sięgnęłam po telefon i zaczęłam oglądać zrobione dzisiaj zdjęcia. Byłam zaskoczona, gdy zauważyłam, że na jednym z nich siedziałam na szczycie, wpatrzona w piękno Alp Austriackich. Miałam na nim uśmiech od ucha do ucha. Nawet nie wiem kiedy Skrobot zrobił mi je z ukrycia. Jednak nie da się ukryć, że było bardzo ładne. Nie mogłam się powstrzymać, by nie wstawić go na instagrama i facebooka. Liczba lajków rosła z sekundy na sekundę. Nagle wyskoczyło mi powiadomienie, że na insta Kamil nawet zostawił mi komentarz: Dobrego miało się fotografa, co? :) Uśmiechnęłam się lekko. Kilka minut później rozdzwonił się mój telefon.
-Co tam słychać?-Spytałam śmiejąc się na samą myśl o osobie, która dzwoniła.
-A jakoś leci. A Wy jak tam? Miałaś dać znać, gdy dojedziecie.-Usłyszałam zaniepokojony głos Maćka.
-Przepraszam, ale dopiero teraz weszłam do pokoju.-Zaśmiałam się.
-Wiem, zauważyłem. Byłaś w górach z Kamilem?-Zaczynał brzmieć, jakby chciał mnie przesłuchać.
-Tak... Mieliśmy dzisiaj wolne, a pogoda dopisywała. Ale były piękne widoki!
-Wyobrażam sobie.-Skwitował cierpko.
-O co Ci chodzi?-Spytałam zaskoczona.
-Nic. Chodźcie sobie dalej.
-Maciek, Ty chyba nie jesteś zazdrosny?
-Ja? Nie.
-To czemu masz taki dziwny głos?
-Wydaje Ci się. Muszę kończyć, pa.
-Ale Maciek...-Urwałam, bo w tej chwili usłyszałam przerywany sygnał. Rozłączył się. A ja przez chwilę leżałam oszołomiona. O co mu chodziło? Najpierw gada, że między nami nic nie może być, a teraz urządza sceny? Nie da się ukryć, że mnie w tej chwili zdenerwował swoją dziwaczną postawą.

Kolejne dwa dni były bardzo pracowite. Chłopacy trenowali głównie na skoczni. Razem z Kamilem mieliśmy ręce pełne roboty. Jednak o dziwo bardzo dobrze nam się współpracowało. Rozumieliśmy się bez słów. Obserwowałam go w pracy. Widać było, że lubi to co robi. Pracował z dużą pasją, a to przecież praca techniczna. A przecież on był kiedyś sportowcem! Wkładał w to i tak całe swoje serce. Ostatniego dnia austriacki związek narciarski zorganizował mały bankiet dla swojej kadry. Z racji, że organizował go w naszym hotelu i my mieliśmy tutaj zgrupowanie, również dostaliśmy na niego zaproszenie. Trener już przed wyjazdem nas poinformował o tej imprezie, więc byłam na to przygotowana. Ubrałam klasyczną, obcisłą krwiście czerwoną sukienkę do połowy uda, z długimi rękawami i półokrągłym dekoltem. Do tego czarne szpilki. Mocniejszy makijaż oczu, a na usta brązowa matowa szminka. Włosy rozpuściłam i zrobiłam duże, luźne fale. Aż się dziwnie czułam, przez te wszystkie dni nosiłam głównie sportowe ciuchy, a tutaj taka odmiana. Każdy z chłopaków również ubrał się elegancko. Trener, fizjoterapeuta, Krzysiek Biegun, Titus i Olek ubrali cały garnitur, łącznie z krawatami. Kamil, Bartek i Janek założyli ciemne jeansy, do tego jasne koszule i eleganckie marynarki zapinane na jeden guzik. Siedzieliśmy wszyscy przy jednym stoliku i czekaliśmy na rozpoczęcie całego bankietu.
-Pięknie wyglądasz.-Szepnął mi do ucha Kamil, który siedział obok mnie.
-Ty też niczego sobie.-Uśmiechnęłam się.
I wtedy się zaczęło. Kompletnie nie kojarzyłam ludzi z austriackiego związku narciarskiego. Jedynie rzucali mi się w oczy zawodnicy ich głównej kadry, z trenerem Kuttinem na czele. Nie dało się ukryć, że czułam mega podekscytowanie. Ciągle piszczałam a to na widok Schlierenzauera, Hayboecka czy Fettnera. Pomyśleć, że już niedługo będę widywała ich co kilka dni! Nasi chłopacy aż zaczęli się ze mnie śmiać. W pewnej chwili specjalnie zawołali powyższą trójkę i zaczęli mi ich przedstawiać. A mi odjęło mowę, na co cieszyli się jeszcze bardziej. Bankiet robił się bardzo nudny. Kiedy było po oficjalnej części, postanowiłam wrócić do pokoju. Jednak wpadłam na pewien pomysł. Nieopodal stał szwedzki stół, z którego można było brać dosłownie wszystko. Zauważyłam, że stoją tam też butelki z winem. Chciałam przemyśleć samotnie kilka spraw, więc schowałam jedną z nich za pazuchę.
-Co Ty kombinujesz?-Usłyszałam za sobą Kamila.
-Czy musisz mnie straszyć? Nic takiego.-Udawałam niewiniątko.
-Przecież widzę, co tam masz.-Mówił rozbawiony.
-Nie wiem o czym mówisz.-Wyszczerzyłam zęby.
-Ania, Kamil! Dobrze, że Was widzę!-W tej chwili podszedł do nas trener Mateja. Natychmiast schowałam butelkę za plecami.
-Coś się stało?-Przykleiłam do siebie sztuczny uśmiech.
-Jest problem z butami, teraz się skapnęliśmy. Musicie je poprawić, i to dzisiaj. Tyle, że niestety w pokoju.
-Jasne, zaraz skoczymy do magazynu i się tym zajmiemy.-Odpowiedziałam bardzo grzecznie.
-To super, dzięki!-Powiedział, a ja się odwróciłam w stronę Skrobota.
-Co?-Spytał, gdy mu się przyglądałam.
-Weź też sobie. Myślisz, że się z Tobą podzielę?-Prychnęłam i skinęłam głową na wino, po czym odeszłam zostawiając go zszokowanego.
Postanowiliśmy, że wszystkim zajmiemy się u mnie w pokoju. Tutaj nam nikt nie przeszkodzi, a chyba o to chodziło. Do lokum Kamila w każdej chwili mógł wrócić Bartek. Chwilę później przynieśliśmy wadliwe pary butów, aby się nimi zająć. W międzyczasie otworzyliśmy butelki. Nie mieliśmy kieliszków, więc każde z nas piło z gwinta. To się nazywa profesjonalizm :) Jak zwykle, nasza współpraca dobrze się między nami układała. Dzięki temu, godzinę później skończyliśmy swoją robotę. Jeszcze nie wypiliśmy dużo, więc położyliśmy się na łóżku i delektowaliśmy się smakiem. Włączyliśmy w telewizorze MTV, by leciała jakaś muzyka. Oczywiście, cały czas się śmialiśmy, wspominając dawne czasy.
-Pamiętasz, jak wybraliśmy się do tej opuszczonej willi?-Przypomniał sobie.
-Nic mi nie mów! To był szok! Zawsze mieliśmy nie do końca normalne pomysły!-Zaśmiałam się.
-I te skrzypiące drzwi!-Zaczął udawać upiór.
-Przyznaj, że się wystraszyłeś!
-A żebyś chciała wiedzieć!
-A potem jak się zgubiliśmy!-Upiłam kolejny łyk wina, którego było już coraz mniej.
-I chodziliśmy po omacku, a jeszcze tak wiało!
-A pamiętasz, jak wtedy weszłam w tę pajęczynę?-Dalej się chichrałam.
-Tak się bałaś, że nosiłem Cię na rękach!-Zawtórował mi.
-Teraz się z tego śmiejemy, ale wtedy było strasznie!-Niechcący źle ruszyłam ręką i... spora część wina wylała mi się na sukienkę.
-Ooo nie!-Zawołałam zeskakując z łóżka.-Muszę to zaprać!
-Nic się nie zmieniłaś, dalej jesteś taką uroczą niezdarą!-Drwił sobie ze mnie. Zza drzwi łazienki pokazałam mu środkowy palec, na co zaśmiał się jeszcze głośniej. Zdjęłam swoją kreację i od razu starałam się zmyć plamę. Udało się, ale mokra plama była ogromna. Powiesiłam ją na kaloryferze, po czym wróciłam do pokoju. W samym staniku, stringach. I szpilkach. Z racji, że nie byłam sama, wyglądałam jak rasowa dziwka. Ale dzięki procentom kompletnie się nie krępowałam.
-Muszę znaleźć coś innego.-Powiedziałam kucając przy swojej walizce, centralnie tyłem do Kamila. Wyjęłam jakąś koszulkę i legginsy, po czym wstałam. Wtedy poczułam jego ręce oplatające mnie od tyłu w pasie.
-Kamil, co Ty robisz?-Spytałam ostrożnie, jednak się nie cofnęłam. Nic mi na to nie odpowiedział, jedynie przesunął dłonie na mój brzuch i zaczął go delikatnie masować.
-Ładnie się wyrzeźbiłaś.-Szepnął mi do ucha, a jego ruchy przybrały na sile. Przybliżył się do mnie, aby składać pocałunki na mojej szyi.
-Kamil, nie...-Powiedziałam, jednak po moim ciele rozprowadzał się coraz szybciej przyjemny prąd. Były chłopak zaczął mnie wtedy lizać po uchu. Cholera, Zbyt dobrze pamiętał moje miejsca erogenne.
-Jesteś tego pewna?-Szepnął.
-Tak...-Jęknęłam bardzo cicho. Wtedy jedną ręką sięgnął do moich stringów. Aż się zaśmiał. Tak, byłam nieźle mokra. Wiedziałam, że już nie odpuści. Jego ruchy po całym moim ciele zrobiły się bardzo mocne i stanowcze. Stał do mnie tyłem i w pewnej chwili sięgnął po zapięcie do stanika. Nie protestowałam, nawet odgarnęłam włosy, aby ułatwić mu zadanie. Kiedy poczułam jego dłonie na moich piersiach, kompletnie odpłynęłam. W ciągu tego roku moja sylwetka nabrała bardziej kobiecych kształtów, w tym i urósł mi bardziej biust.
-Jesteś cudowna.-Wyszeptał mi do ucha nadal namiętnie masując moje piersi. Wtedy odwróciłam się gwałtownie i wbiłam się w jego usta. Całowaliśmy się dziko. Kamil wplótł swoją dłoń w moje włosy i zaczął je delikatnie przeczesywać. Natomiast moje palce bezradnie próbowały pozbyć się jego koszuli, ponieważ coraz mocniej drżały z podniecenia. Zaśmiał się, po czym sam szybko ją zdjął. Najpierw moje usta, a potem dłonie szybko zajęły się jego torsem.
-Ale przypakowałeś...-Wyszeptałam między naszymi pocałunkami. Nie odrywając naszych ust od siebie, złapał mnie za oba pośladki i uniósł do góry. Oplotłam go nogami w pasie. Wtedy na swoim wzgórku poczułam jego wypukłość w spodniach. Jęknęłam, po czym jedną ręką zaczęłam go masować. Chwilę później Kamil rzucił mnie na łóżko i sam położył się na mnie. Nasze ruchy były teraz już bardzo gwałtowne. Szybko pozbyliśmy się reszty ubrań.
-Pieprz mnie. Tak, jak Ty umiesz.-Wysapałam mu do ucha. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Wszedł we mnie bardzo stanowczo. Aż krzyknęłam. Chwilę później przyspieszyliśmy do maxa. Oh... uwielbiałam to. Nie umiałam być cicho, jednak jakoś mi to nie przeszkadzało. Mu też. Doskonale znaliśmy język naszych ciał. Co chwila zmienialiśmy pozycje. Co jak co, ale był najlepszy w te klocki. Po nim miałam kilku partnerów seksualnych, jednak żaden mu nie dorównywał. Byłam w siódmym niebie. Kiedy poczułam, ze dochodzę, Kamil złapał mnie za piersi i mocno ścisnął sutki. Oj, jego pamięć była niezawodna. Zaraz później przyszedł przeszywający mnie orgazm, aż opadłam na mojego kochanka. Sapaliśmy patrząc sobie prosto w oczy. Ułożyłam się obok niego cała spocona, po czym zasnęłam jak dziecko.


____________
Działo się, co??
Coś czuję, że zabijecie mnie za tę końcówkę haha

poniedziałek, 6 marca 2017

ROZDZIAŁ XIV

 Kiedy skończyliśmy, chciałam wrócić do pokoju. Maciek postanowił mnie odwieźć, jednak trener pozwolił mu dopiero za dwie godziny. W tej sytuacji natychmiast zgłosił się Kamil. Nie byłam zachwycona, jednak nie wysiedziałabym jeszcze tyle czasu. A o dojściu na piechotę moje ciało nawet nie chciało słyszeć. Jechaliśmy w milczeniu. Kilka minut później byliśmy pod internatem.
-Poczekaj...-Poprosił mnie, po czym sięgnął do tyłu.-Chciałem Ci to dzisiaj dać, ale zapomniałem wziąć z auta.
-Nie musisz mi dawać kwiatów.-Powiedziałam po pewnym czasie, na widok pięknej małej czerwonej różyczki.
-Ale chcę.-Trzymał ją dalej.
-To nie jest dobry pomysł.-Spojrzałam mu w oczy.
-Proszę...-Po chwili jednak po nią sięgnęłam starając się nie dotknąć jego ręki i automatycznie ją powąchałam.
-Dziękuję, jest śliczna. Za podwózkę też.-Już miałam wychodzić, ale coś we mnie pękło.-Wejdziesz na herbatę?
-Chętnie.-Zauważyłam, że się ucieszył. Próbował pomóc mi wejść po schodach, ale ostatecznie uniosłam się dumą i zrobiłam to własnymi siłami. I tym razem strasznie unikałam jego dotyku. Gdy weszliśmy do pokoju, kazał mi się położyć, a sam zajął się przygotowywaniem ciepłego naparu.
-Co u Ciebie słychać?-Spytałam.
-Jakoś leci. Praca, praca, praca. I góry.-Odpowiedział podając mi kubek, po czym usiadł na krześle znajdującym się między moim łóżkiem i Marty.
-Tak...-Zaśmiałam się.-Zawsze je kochałeś.
-I nic się w tej kwestii nie zmieniło.-Uśmiechnął się.-Gdy po nich chodzę, przypominają mi się zawsze nasze wycieczki.
-Oj, a trochę ich było.-Zawtórowałam mu.
-A to Giewont, Rysy, Gubałówka, Morskie Oko...-Zaczął wymieniać. Gdy usłyszałam nazwę stawu natychmiast przypomniało mi się zdjęcie znajdujące się w jego pokoju.
-Od początku byliśmy bardzo aktywną parką.-Zaśmiałam się dosyć nerwowo.
-I to pod każdym względem! Brakuje mi tego.-Na jego słowa przełknęłam jedynie ślinę.
-A...-Na chwilę urwałam, jednak byłam zbyt ciekawa.-Masz kogoś?
-Nie.-Spojrzał mi w oczy.
-A... miałeś?-Nadal mówiłam niepewnym głosem.
-Nie. Odkąd przestaliśmy ze sobą być, nikogo nie miałem. Ale w trakcie już tak.-pomyślałam, jednak ugryzłam się w język.
-Nawet na chwilę?
-Raz próbowałem z kimś się związać, ale ostatecznie się wycofałem.
-Dlaczego?-Miałam wrażenie, że jego głos brzmi wiarygodnie.
-Bo to nie było to.-Cały czas nawiązywał ze mną kontakt wzrokowy.
-A jesteś kimś zainteresowany?-Na moje pytanie spuścił głowę. Serce mi załomotało, bałam się że powie, że chce byśmy do siebie wrócili.
-Nie wiem.-Odpowiedział bardzo wolno.-A Ty? Masz kogoś? Lub miałaś?
-Ktoś tam bywał, ale ostatecznie nie mam nikogo.-Nie kłamałam, tylko nie mówiłam mu całej prawdy, bo wszystko to były znajomości na jedną noc, by się nimi zabawić.
-Czemu nie wyszło?
-Bo to nie było to.-Zaśmiałam się cytując jego własne słowa, również spuszczając głowę.
-A kimś się interesujesz?-Powtarzał moje pytania.
-Nie wiem.-Już miałam zaprzeczyć tak, jak najpierw zrobiłam to głową, jednak nie umiałam skłamać.
-Więc nam obydwojgu póki co dalej nie wyszło...-Miałam wrażenie, że chciał dodać coś jeszcze, ale się ugryzł w język. Po oczach stwierdziłam, że było to znowu coś w stylu, że żałuje tego, co zrobił. A ja się zastanawiałam, czy ta skrucha jest prawdziwa. Przynajmniej na taką wyglądała. Starał się.
-Cóż, takie życie...-Ciężko mi się z nim rozmawiało, gula w gardle coraz bardziej rosła.
-Dalej biegasz na nartach?-Spytał po pewnej chwili.
-Tak... właśnie Maciek został nominowany w liceum na mojego trenera i daje mi wycisk.-Wywróciłam oczami.
-To on Cię tak urządził?-Zaśmiał się.
-A kto inny! Myślałam, że go uduszę!-Prychnęłam.
-Chyba najbardziej dokucza Ci łydka, co? Połóż się na brzuchu.-Podszedł do mnie i usiadł na moim łóżku obok moich nóg.
-Co chcesz zrobić?
-Pomogę Ci. Tylko zdejmij spodnie, tak się nie da.
-Chyba śnisz. Już Łukasz się mną zajął.-Powiedziałam stanowczo.
-Wiem, ale widzę, że i jak leżysz to Cię boli. Zdejmuj je bez gadania. W końcu byłem skoczkiem i coś tam trochę pamiętam.
Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, jednak się poddałam. Wiedziałam, że dobrze wie co robi. Przerabialiśmy to nieraz. Nawet mnie nauczył jakiejś tam techniki i czasami sama mu pomagałam. Co prawda, już nie skakał, ale trenując dzieci też dostawał w kość. Tyle, że wtedy te nasze "leczenie" kończyło się często seksem, i to ostrym. Ledwo udało mi się zdjąć rurki, ale ostatecznie się położyłam na tym brzuchu. Albo mi się wydawało, albo zaświeciły mu się oczy na widok mojego tyłka. Nie da się ukryć, przez ostatni rok trochę nabrałam masy mięśniowej. Jak dobrze, że akurat dzisiaj nie założyłam stringów, tylko zwykłe figi. Nieco się krępowałam.
-Kiedyś fizjoterapeuta nauczył nas takiego masażu, gdyby w razie czego go zabrakło, a byłaby potrzeba ulżeć sobie nawzajem dosłownie na chwilę.
-Przecież pamiętam, sam mnie potem uczyłeś i Cię masowałam. A więc działaj!
-Fakt... Nieźle potem kończyliśmy.-Lekko się zaśmiał, a ja odrętwiałam na jego słowa i nic na nie nie odpowiedziałam.
Gdy dotknął mojej skóry, przeszedł mnie dreszcz. Na chwilę zadrżałam, jednak na szczęście on uznał to za ból. A to nie było to... Był bardzo delikatny, a przy tym stanowczy. Tak, jak kiedyś.
-Chyba dobrze się dogadujecie?-Nagle spytał.
-Z kim?-Zaskoczył mnie.
-Z Maćkiem.
-Ah... No tak. Wręcz, że musimy. Nie dość, że mnie trenuje, to teraz jeszcze razem pracujemy!
-Myślisz, że... że coś z Was będzie?-Był niepewny.
-Dlaczego o to pytasz?
-Z czystej ciekawości.
-Tego nie wiem.-Odpowiedziałam po pewnym czasie.
-A... chciałabyś?-Przez chwilę sama się zaczęłam zastanawiać.
-Nie wiem... Może... To świetny facet.-Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Zgodzę się.-Miałam wrażenie, że moja odpowiedź go nie usatysfakcjonowała.-Przepraszam, ale muszę...
W tej chwili jego ręce znalazły się na moim pośladku. W końcu, to też mięsień. Dobrze, że nie widział mojej miny. Mocno zacisnęłam powieki. Jego dotyk działał na mnie bardzo dziwnie. Czy... czy mi się przypadkiem nie zrobiło nieco mokro? Jezu, jak dobrze, że miałam czarną bieliznę... Zaraz potem zajął się drugą nogą. Nie da się ukryć, jego metody były kojące. Chwilę później rozdzwonił się jego telefon. Usłyszałam w nim głos zdenerwowanego Horngachera, który wzywał go z powrotem do COSu.
-Muszę uciekać, mają tam z czymś problem.-Oznajmił, gdy skończył.
-Dziękuję, pomogło!-Powiedziałam ubierając spodnie.
-Polecam się nie przyszłość.-Uśmiechnął się do mnie.-To ja dziękuję.
-Za co?-Zdziwiłam się.
-Za to zaproszenie. Było bardzo miło.
-Nie ma za co.-Patrzyłam na niego. Po chwili pomachał mi i wyszedł z pokoju.
Przez dłuższy czas leżałam odrętwiała. Co się ze mną od niedawna działo? Życie uczuciowe jest okropne. Ostatnio zauważyłam, że chyba po mału zaczyna mi zależeć na Maćku. Miał być kolejną zabawką, jednak przekształcał się teraz w coś ważniejszego. Ale ciągle zasłaniał się posadą nauczycielską. No i jest jeszcze Kamil. Nie da się ukryć, że znowu nie jest mi obojętny. A co, jeżeli uczucie do niego wróci? Bałam się tego. Już raz mi zadał cios poniżej pasa, jednak jak to mówią? Serce nie sługa. Może naprawdę się zmienił? Eh... dlaczego życie uwielbia tak wszystko komplikować... Mógłby tak być jeden, wszystko byłoby takie proste... Czułam duże zmęczenie. Pomimo, że to dzień, z tymi myślami zasnęłam jak dziecko.

Następne dni były już lepsze. Moje okropne zakwasy coraz bardziej odchodziły, więc mogłam się poruszać dużo swobodniej. Wystarczająco, by pojechać z Kacprem po szukanie jakiś nowinek w sprzęcie. Do rozpoczęcia Pucharu Świata zostały raptem 3 tygodnie, jednak to był wystarczający czas, aby wprowadzić jak najwięcej innowacji. W ciągu jednego dnia objechaliśmy trzy firmy w Austrii i w Niemczech. Sami się do nas zgłosili, jednak woleliśmy osobiście sprawdzić jakość ich produktów. Miałam wrażenie, że trener był bardzo zadowolony z naszej współpracy. Oby to tylko się przełożyło na dobrą zimę! Bałam się, że przez jakiś mój nawet minimalny błąd chłopacy będą mieli zepsuty sezon. Co prawda, widziałam jak skaczą na treningach, ale w dzisiejszych czasach skoki to nie tylko bardzo dobre przygotowanie fizyczne i mentalne. Razem z Kacprem proponowaliśmy, by nieco ponaciągać przepisy FISu. To się dało łatwo obejść, już wcześniej stosowali to Norwegowie, Niemcy, Austriacy i Słoweńcy. I znając życie, teraz nie będzie inaczej. Jednak Horngacher nie zgadzał się na taką opcję, tak samo jak Kamil Stoch. Reszta chłopaków, z Maćkiem i Piotrkiem na czele była skłonna ugięcia paru zasad. Ale jeżeli chcieli być w kadrze, musieli się słuchać trenera. Zaraz po powrocie zarządził nieco nietypowy trening jak dla skoczków narciarskich. A mianowicie... jazda na nartach. A akurat w Zakopanem od paru dni panowała bajeczna zima. Była obawa o kontuzję, jednak ułożył im tak plan, że nie powinni znaleźć się w jakiś niebezpiecznych sytuacjach. O dziwo, miała w nim wziąć też udział kadra B. Nie mogłam nie skorzystać z okazji, by i sama pośmigać na sprzęcie najwyższej klasy. Zjawiliśmy się wszyscy na polanie za Zakopanem. Jechaliśmy prawie jak  na normalne zawody, w kilku busach. Już od rana Kacper i Kamil mieli masę roboty, aby przygotować narty. Wypożyczyliśmy je od COSu, w końcu się mocno różniły od tych skokowych. Zabrałam się razem z zawodnikami kadry A. Na miejscu spotkaliśmy kadrę B.
-Ania???-Usłyszałam zaraz po wyjściu z busa.
-Krzysiu!!!-Ucieszyłam się na widok Bieguna.
-Co Ty tutaj robisz?-Spytał zaskoczony, kiedy wleciałam w jego ramiona.
-Asystentka trenera Horngachera się melduje!
-Ty żartujesz!-Zawołał Kłusek.
-Bartuś!-Przywitałam się i z nim.
-Kamil nam nic nie wspominał!-Usłyszałam Krzyśka Miętusa.
-A ja tam o wszystkim wiedziałem!-Wyszczerzył zęby jego młodszy brat. No tak, on i Skrobot byli przyjaciółmi.
-A Ty Grzesiu nie zakończyłeś kariery?-Spytałam przytulając dawnego ziomka.
-Tak, ale miałbym ominąć takie coś? W życiu!
-To Wy się znacie?-Usłyszałam głos Stocha. Więc o niczym nie wiedzieli.
-To byłoby dziwne, jakbyśmy się nie znali!-Zawołał Titus. Na szczęście nikt nie zdążył się "dopytać" o co chodziło, ponieważ trener zarządził trening. A nasza czwórka mogła się jedynie przyglądać, albo zająć sobą. Natychmiast pobiegłam do busa i sięgnęłam po kask, gogle, narty, rękawice, buty i kijki. Za moim przykładem poszła reszta, więc Kacper, Kamil i Grzesiek.
-Ścigamy się?-Zapytałam z entuzjazmem.
-Jak za starych czasów!-Zawołał Miętus.
-Zobaczymy, czy dalej jesteś taka szybka!-Zawtórował Kacper.
-Jestem jeszcze szybsza!-Wyszczerzyłam zęby.
-Założymy się?-Wtrącił się Kamil wyciągając w moim kierunku rękę.
-O co?-Aż zatarłam ręce.
-Jeżeli wygrasz, to przez miesiąc każdy z nas będzie Ci usługiwał jak tylko będziesz chciała, i kiedy będziesz chciała.-Zaproponował mój niedoszły szwagier.
-A jak przegram?
-To Ty będziesz usługiwać nam!
-Zgoda!-Uśmiechnęłam się, po czym uścisnęłam w rękawicy dłoń Kamila, a jego brat przeciął zakład.
Wszyscy ustawiliśmy się w jednym rządku. Kto najszybciej dobiegnie do górki i z powrotem, wygrywał. Tyle, że ich było trzech, a ja jedna! Jednak lubiłam chociażby minimalne wyzwania. Od samego początku włożyłam w to całą swoją siłę. To byli silni faceci, jednak moją przewagą było to, że biegi trenowałam od lat. Oni na nartach skokowych bardzo rzadko mogli to robić. Najpierw nasz bieg był wyrównany, jednak po chwili Kamil zaczął nas lekko wyprzedzać. Ooo nie. Nie zamierzam im usługiwać! Poczułam jeszcze jakieś rezerwy, więc jak najszybciej przyspieszyłam i po kilku sekundach byłam przed nim. Natychmiast zawróciłam przy górce, po czym powiększyłam nad nimi swoją przewagę. Już byli bez szans na wyprzedzenie mnie.
-Aaaa! Mówiłam, że jestem szybsza!-Krzyczałam dysząc.
-Cholera, jak Ty to zrobiłaś?-Nie dowierzał Kacper.
-Lata ćwiczeń!-Triumfowałam.-Dobra bierzcie ode mnie ten sprzęt i go spakujcie!
-Dlaczego my?-Spytał Grzesiek.
-A kto przed chwilą przegrał zakład, że będzie na moje usługi przez miesiąc?
-My.-Powiedział smutno Kamil i zabrał ode mnie wyposażenie. Wszyscy zawodnicy widzieli nasze zmagania i zaczęli wręcz linczować chłopaków, że przegrali z kobietą i to w sporcie. Sami tego chcieli! Ich trening nie trwał jakoś długo, po pewnym czasie skierowaliśmy się do COSu. Na miejscu, trener podziękował wszystkim, po czym przekazał plan na najbliższe dni i zmył się.
-To co, panowie? Może jakaś gierka, przy wódeczce, hehe?-Zaśmiał się Pieter.-Aaah, i panie!-Popatrzył na mnie.
-A czy Wy, jako sportowcy, nie powinniście pić ciutkę mniej?-Spytałam.
-To jakieś bzdury! Na zawodach tak, ale teraz?-Odpowiedział Żyła, na co uniosłam brwi. Chyba wszyscy przystanęli na jego propozycję, więc nie mogłam być inna. Zabrałam się razem z Maćkiem. Po drodze chwalił mnie za moją dzisiejszą jazdę. Podobno aż przerwał swój trening, by móc zobaczyć mnie w akcji. Aż się zawstydziłam. Chwilę później byliśmy pod mieszkaniem braci Skrobot. Tak, zaoferowali dla całej paczki swoje lokum. Po drodze wstąpiliśmy po alkohol, zapojkę i jakąś zagryzkę. Wchodząc na ich kwaterę znowu dziwnie się poczułam. Jednocześnie zachowywałam się w nim najbardziej swobodnie ze wszystkich obecnych, nie licząc domowników. Okazało się, że Pieter przywiózł ze sobą jakąś grę. Trzeba było wyciągnąć karteczkę, przeczytać na głos, a jeżeli pasowała do kogoś te osoby piły. Kiedy o tym usłyszałam, nie wierzyłam własnym uszom.
-Piotrek, to zalatuje gimbazą na wiele kilometrów.-Spojrzałam na niego jak na głupka.-Nie lepiej już jakiegoś pokerka, czy coś?
-Nie.-Zaśmiał się.
-Wiesz, Ania... czasami zamieniamy się po prostu w małych chłopców.-Wyszczerzył zęby Maciek.
-Chyba raczej nigdy nie dorośliście!-Skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Dobra, nie gadaj tyle. Jesteś tutaj jedyną kobitką, więc jesteś przegłosowana!-Dodał Żyła, na co mogłam jedynie wywrócić oczami. Usiedliśmy wszyscy na podłodze wokół stolika, na którym były rozmieszane karty. Koło mnie usadowił się Kot i Bartek. Panowie postanowili pić po pół kieliszka, aby szybko nie odpaść. Jak to powiedział Pieter, jestem tutaj jedyną kobitką... więc kazali mi zaczynać. Uważałam to wszystko za idiotyzm, jednak nie zostało mi nic innego, jak wyciągnąć pierwszą karteczkę.
-Piją wszyscy, którzy swój pierwszy raz mieli poniżej 16 roku życia.... A więc to taka "gra"?-Uniosłam brwi.
-Taka troszkę o zaniżonym poziomie!-Zaśmiał się Pieter.-No, więc kto ma pić, ten pije.
Skoro tak, sięgnęłam po kieliszek i wypiłam połowę. Nastała jakaś dziwna cisza. Okazało się, że tylko ja sięgnęłam po trunek.
-Co?-Spytałam poirytowana, podczas gdy spora część osób się na mnie gapiła z niedowierzaniem. Ale nie wszyscy.
-Ile Ty młoda jak tak miałaś lat?-Spytał Janek.
-Piętnaście.-Odpowiedziałam bez namysłu.
-Ładnie, ładnie szalałaś już.
-A Ty co, prawiczek?-Powiedziałam z ukąsem.
-Nie nie. Idziemy dalej!
Po mojej prawej stronie siedział Maciek, więc teraz on losował.
-Piją wszyscy, co mieli więcej, niż dwóch partnerów w łóżku!-Oznajmił. Wtedy sporo z nas sięgnęło po alkohol. Chyba wszyscy, poza Stochem i Dawidem.
-Ma 18 lat i już więcej niż dwóch?-Zaśmiał się Piotrek. Oj, coś czułam, że będę dzisiaj na świeczniku.
-Lepiej pilnuj swoich skarbów, a nie moich!
-Ty, młoda! Pewnie jak tak nie pamiętasz nawet imienia tego pierwszego!-Znowu się wtrącił Janek.
-Pamiętam.-Uniosłam brew.
-Tak? A jakie?
-Kamil.-Odpowiedziałam. Nie odwracając głowy, mimowolnie kątem oka zerknęłam na swojego byłego. Miałam wrażenie, że zrobił to samo.
-Bardzo dobre imię!-Zawołał Stoch.-Mogę teraz ja?
Jak można się domyśleć, następne kartki były coraz gorsze. Nawet padło "piją zdradzeni"... Oczywiście aż tak mnie nie pogięło, by znowu znaleźć się na ostrzu. Maciek też nie wypił. Nie było się czym chwalić.

Kilka dni później nadrabiałam swoje zaległości szkolne. Musiałam na drugi dzień zaliczyć sprawdzian z matmy i historii. Nie było łatwo, jednak obiecałam, że praca nie wpłynie na moją edukację. Zresztą, Maniek już mnie nieraz przepytywał i pilnował, abym się uczyła. Siedziałam tak nad książkami, kiedy zauważyłam, że dzwoni trener.
-Halo?-Odebrałam.
-Ania, jest sprawa. Za dwa dni musisz wyjechać. Sprawa pilna.
-Coś się stało?-Zaniepokoiłam się.
-Jutro o 15 przyjdź do COSu, a się wszystkiego dowiesz, ok?


_____________________________________

Hej :)
Ale ten rozdział mi się ciężko pisałooo.... Nie wiem czemu. Jednak mam nadzieję, że jakoś jest w miarę sklejony. Akcja nieco przystopowała, jednak obiecuję, że w następnym rozdziale zacznie się dziać xd Jak myślicie, co to za wyjazd?? I co uważacie o rozterkach Ani?

PS.
Podoba Wam się nowy wygląd bloga?? Czy może stary był lepszy??

czwartek, 2 marca 2017

ROZDZIAŁ XIII

Dzisiaj był dla nas bardzo ważny dzień. Dzień pierwszej rozprawy przeciwko Alanowi. Marta nie chciała iść do sądu, jednak udało się nam ją do tego namówić. Ubrałam się cała na czarno. Czarne rurki, czarna marynarka, czarna koszula, czarne szpilki. Siostra założyła podobny zestaw. Wszystko miało się rozpocząć o godzinie 9 rano, jednak my byłyśmy na miejscu już o 8. Chwilę po nas przyjechali nasi rodzice, wraz z adwokatem. Na świadka miałam zostać powołana ja, Kaśka, lekarz, który badał młodą w szpitalu i kilku nauczycieli, w tym Maciek. On był tutaj kluczowy, w końcu widział mnie i Martę zaraz po gwałcie, pomógł nam. Udało się również dotrzeć do dwóch byłych dziewczyn Alana. Reszta dołączyła wkrótce. Myślałyśmy też, by poprosić o zeznania Daniela i Dawida, jednak oni zbyt mocno kumplowali się z winowajcą, nie było więc pewne co powiedzą. Na widok Kota w garniturze delikatnie się uśmiechnęłam, chociaż to nie było łatwe przez te nerwy.
-Wow, jaki elegancik.-Podeszłam do niego i automatycznie poprawiłam lekko krawat.
-Ty też niczego sobie!-Wyprostował się.
-Tylko niczego sobie?-Uniosłam brew.
-No, bardzo ładnie!-Wywrócił oczami.
-Tak już lepiej!-Poklepałam go po klatce.
-Jak się czujesz?
-Ciężko... denerwuję się tą rozprawą.
-Poradzimy sobie. Wygramy.-Przytulił mnie.
-Dzień dobry, Maria i Grzegorz Molęda. To Pan pomógł naszym córkom tego dnia?-W tej chwili podeszła do nas moja mama i skierowała rękę w jego kierunku.
-Maciej Kot. Po prostu byłem we właściwym miejscu o właściwej porze.-Uścisnął dłonie moich rodziców.
-Bardzo Panu dziękujemy. Przepraszam, Pan jest skoczkiem narciarskim?
-Tak, jestem. I nie żaden pan, a po prostu Maciek.
-Ta nasza córcia lubi chyba Wasze środowisko.-Na jej słowa wywróciłam oczami.
-Mogę się tylko cieszyć!-Odpowiedział spoglądając lekko na mnie.
-Jesteście parą?
-Tato!!!-Skarciłam go.-Nie!!
-Pracujemy razem.-Byłam pod wrażeniem spokoju Maćka.
-Przepraszam, to z czystej ciekawości. Wyglądasz po prostu, jakbyś był w wieku byłego chłopaka naszej Ani, Kamila. Też kiedyś skakał, może się znacie?
-Proszę Was...-Zaczęłam błagalnym tonem. Zaraz wszystko wyjmą na zewnątrz.
-Tak, wiem. Jest serwismenem w kadrze B.
-Naprawdę? Pracujecie razem? Aniu, nic nie mówiłaś, że masz z nim znowu do czynienia!-Skarciła mnie rodzicielka.
-Bo nie było o czym!
-Sprawa z powództwa Marii i Grzegorza Molęda przeciwko Alanowi Jantarskiemu!-W tej chwili z sali rozpraw wyszła jakaś kobieta, która nas wywołała. I dzięki Bogu! Taki paradoks. Jak cały czas denerwowałam się rozprawą, tak teraz byłam wdzięczna, że się już zaczyna. Moi rodzice wraz z siostrą i adwokatem usiedli na miejscu dla pokrzywdzonego, a zaraz do sali policja wprowadziła Alana, który usiadł w ławie oskarżonego. Zajęłam miejsce między Maćkiem i Kaśką, a sędzina rozpoczęła rozprawę. Przesłuchała każdego z nas, nawet oskarżonego i Martę. Wszystko ciągnęło się niemiłosiernie długo. Czułam jakby i z 10 godzin, chociaż trwało "tylko" dwie. Jednak dzisiaj nie został orzeczony wyrok. A sprawa została przełożona na grudzień. Eh, te polskie sądownictwo. Jedyny plus był taki, że sędzina wystąpiła z wnioskiem o przedłużenie aresztu tego debila. Gdy wyszliśmy Marta się rozpłakała. To było dla niej bardzo trudne. Cały czas chodziła do psychologa, a tu musiała wrócić do tych traumatycznych wydarzeń. Oznajmiła, że chciałaby pojechać na parę dni do domu. Rodzice nie protestowali.
-Przepraszam Cię za nich przed rozprawą.-Powiedziałam Maćkowi już na holu.
-Daj spokój, rodzice już tak mają.
-Pewnie zaraz by wyciągnęli wszystko!
-Nie powiem, chętnie bym posłuchał.-Wyszczerzył zęby, na co zjechałam go wzrokiem.-Pamiętasz, jak prosiłaś mnie o trening?
-Co wymyśliłeś?-Uśmiechnęłam się.
-Zobaczysz. Ale ubierz się wygodnie, mocne buty to podstawa. Najlepiej na grubej podeszwie.
-Mam się bać?
-Masz. Jest 11.15. O 13 widzimy się pod COSem. Ale nie spodziewaj się taryfy ulgowej!

Ewidentnie poczułam przerażenie. Czy on był aż tak nieprzewidywalny? Poszłam do samochodu rodziców i pojechaliśmy pod internat. Jeszcze mnie namawiali, bym jechała z nimi. Cóż, nie mogłam! Marta szybko się spakowała i już jej nie było. A ja tymczasem zaczęłam przeglądać szafę. Coś wygodnego... hm planował jakiś maraton, czy jak? Udało mi się odkopać jakieś termiczne leginsy i koszulkę. Do tego bluza, sportowa kurtka i buty do biegania. Włosy związałam. Jeszcze zdąrzyłam pójść na stołówkę na jakiś obiad. Punkt 13 stawiłam się pod budynkiem Centralnego Ośrodka Sportowego. Maciek był jakieś 5minut po mnie.
-Ładnie, dobrze wywiązałaś się ze swojego zadania!
-Powiesz mi wreszcie, co dzisiaj robimy?
-Będziemy chodzić po górach! Idziemy na Giewont!
-Oo super!-Podeksytowałam się.-Uwielbiam to!
-Nie ekscytuj się tak.-Uśmiechnął się jakoś złowieszczo.
-Co może być złego w chodzeniu po górach? To takie piękne!
-Tak...-Powiedział tajemniczo.-Zawsze tak lubiłaś się po nich szlajać?
-Nie, zostałam tą miłością zarażona.
-Rodzice?-Dopytywał.
-Nie...-Na chwile urwałam i spuściłam głowę.-Kamil... bardzo często to robiliśmy.
-Ahh...-Odparł i skończył ten temat.-Dobra, chodźmy.
Kiedy byliśmy pod wejściem na szlak, zaparło mi dech w piersiach. Widok był cudowny! Tęskniłam za tym, tak dawno tu nie byłam. Zaczęło się niewinnie. Szłam bardzo energicznie i chętnie. O dziwo, zbyt dużo ludzi się tutaj teraz nie kręciło. I dobrze, więcej miejsca dla nas.
-Ah, Maciek Maciek. A miała być taka katorga!-Niemalże wypowiedziałam te słowa śpiewająco.
-Hahaha dobrze, dobrze.-Zaśmiał się tajemniczo.
Cały czas podziwiałam te skały. Specjalnie wzięłam telefon i co chwila przystawałam porobić jakieś zdjęcia. Niby miałam ich mnóstwo, ale nowe to zawsze nowe. W pewnym momencie mój trener kazał mi się zatrzymać. Następnie miałam jedną nogę postawić na wyższej skale i regularnie wchodzić na nią i się spuszczać na tej samej kończynie. Gdy już ledwo dawałam radę, szła druga noga.
-Musisz mieć solidnie mięśnie pośladków, ud, łydki.-Tłumaczył.
A ja coraz bardziej rozumiałam, dlaczego kazał mi ostudzić emocje... co chwila przystawaliśmy, a Maciek dawał mi coraz to nowsze i trudniejsze ćwiczenia z wykorzystaniem skałek. Moje siły po mału słabły, ale mu to nie przeszkadzało. Na samym szczycie byłam kompletnie wyczerpana. Ledwo dałam radę położyć się pod krzyżem. Ale i tak nie obyło się bez wspólnej fotki 😃.
-Jesteś potworem!!!-Wysapałam.
-Przecież tak się cieszyłaś, chodzenie po górach jest takie cudowne!-Zaczął mnie przedrzeźniać.
-Gdybym miała choć trochę siły, to bym Ci właśnie dała!-Zagroziłam palcem.
-A co byś mi dała?-Dalej się śmiał.
-Oh, nie pogarszaj swojej sytuacji, Kocurze!
-To się nazywa wyrównanie rachunków!
-Jakich rachunków?-Zaskoczył mnie.
-A kto mnie ostatnio ukuł? Kilka dni nie mogłem robić siusiu!-Zrobił minę zbitego szczeniaczka.
-Nie płacz, zaraz normalnie chodziłeś!
-Nie zdajesz sobie sprawy, jak musiałem udawać!-Myślałam, że mi się tutaj naprawdę zaraz rozpłacze.
-W drugą stronę niesiesz mnie na plecach!
-W życiu, takie chucherko jak ja nie udźwignie takiego spaślaka!-Na dosłownie sekundę wróciła mi siła, aż walnęłam go z całym impetem.-Au! A podobno padasz!
-A Ty podobno jesteś facetem!-Wyszczerzyłam zęby.
-Anno, bo Cię tu zostawię!
-Nie zostawisz.
-Tak? A skąd ta pewność?
-Bo jestem mądra!-Na te słowa Maciek zaczął wywracać się ze śmiechu.
-Ale jesteś dowcipna! Dobra, spinaj tyłek i idziemy!
Wstał, po czym podał mi rękę w celu pomocy. Tam, gdzie było bardzo stromo, zeszłam o własnych siłach. Starałam się iść większość sama, jednak po pewnym czasie nie dałam rady. Nie czekając ani chwili, wskoczyłam Maćkowi na plecy.
-Boże! Chcesz bym zszedł na zawał?!-Podskoczył.
-Teraz mnie niesiesz!
-A jak nie, to co? Rozkazów nie słucham!
-Jestem asystentką trenera, potraktuj to jako Twój trening!-Wyszczerzyłam do niego zęby.-Bo jak nie, to mu powiem, że nie wykonujesz poleceń służbowych! I będzie kara!
-Bolesna?
-Oj, bardzo bolesna! Już ja się o to postaram!-Wyszeptałam mu do ucha.
-To chyba nie mogę się doczekać...-Aż odwrócił w moją stronę głowę na tyle, ile się dało. Mierzyliśmy się chwilę wzrokiem. Przeszło mi przez głowę, by go pocałować. Pomału zbliżałam swoją twarz do jego, a to nie było łatwe, bo siedziałam mu na plecach. Jednak w ostatniej chwili Maciek odwrócił się do przodu i ruszył z miejsca. Poczułam lekkie zawiedzenie, ale nic nie powiedziałam. Przez jakiś czas szliśmy tak w milczeniu. Tzn. Maciek szedł, a ja sobie oglądałam widoczki. W pewnej chwili Kot chyba źle przystanął i... runęliśmy z impetem na ziemię. Na skały. Wylądowałam tuż obok niego. Wtedy zaczęłam się głośno śmiać, a on mi zawtórował. Trwaliśmy tak przez ładnych parę minut. Aż się na nim położyłam.
-Nie za wygodnie?-Wyszczerzył do mnie zęby.
-Tak idealnie!-Niespodziewanie zaczął mnie łaskotać.
-Czy Ty nie możesz mi dzisiaj odpuścić? I tak już mnie wszystko boli!-Nie wyrabiałam ze śmiechu.
-Oj nie, nie. Jak szaleć, to na maksa!
-Jesteś nieznośny!-Przytuliłam się do niego.
-Hm... I kto to mówi?
-Ja!-Zaśmiałam się.-Dobrze mi tutaj.
-Możemy tak jeszcze poleżeć...-Zaproponował niepewnie.
-A chętnie.-Uśmiechnęłam się do siebie. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę milcząc. To było bardzo przyjemne. Nie zawsze dobrze jest wiecznie gadać. Jak to brzmi? Mówienie jest srebrem, milczenie złotem. Kiedy zrobiło się nieco chłodniej postanowiliśmy kontynuować powrót. Już nie byłam taka okropna i schodziłam sama, noo z drobną pomocą Maćka.
-Dziękuję Ci.-Powiedziałam, gdy już byliśmy pod internatem.-To był wspaniały dzień.
-Już nie chcesz mnie zabić?-Zaśmiał się.
-Jeszcze trochę chcę.-Lekko się przybliżyłam.
-Ania, rozmawialiśmy o tym...
-Przecież nic nie robię!-Zaśmiałam się nieco nerwowo. Ah ten Maciek. A już myślałam, że nieco zmiękł. Więc musiałam dalej prowadzić swój plan, oparty na przyjaźni. Damy radę. Dałam mu buziaka w policzek na pożegnanie i poszłam na górę. Oj było ciężko wejść po tych wszystkich schodach. Byłam wyczerpana, padłam dosłownie zaraz po położeniu się na łóżku.

Na drugi dzień obudziłam się już cała obolała. Ledwo usiadłam. O Matko, jeszcze nigdy nie byłam aż w takim stanie. I pomyśleć, że musiałam zaraz iść do pracy. Myślałam, że umrę.... Cudem dostałam się do łazienki i ogarnęłam. Zadzwoniłam do Stefana, że się chwilkę spóźnię. Gdy wchodziłam do sali w COSie, wszyscy się na mnie patrzyli. Zauważyłam, że jest też sztab szkoleniowy kadry B. Kamil od razu rzucił mi się w oczy. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
-Wszystko  porządku?-Powiedział Kacper, gdy aż do mnie podbiegł.
-Tak... ale ktoś sobie wymyślił, że jako trening zabierze mnie na Giewont...
-Ooo, pamiętam jak nam się fajnie chodziło..-Wtrącił mój były nie spuszając ze mnie oczu.
-Ale nie tak, że co chwila było zatrzymanie się i ćwiczenia! A przecież szlak W JEDNĄ STRONĘ ma ok. 7 km!!-Specjalnie mówiłam bardzo głośno.
-Tylko mi nie wskocz znowu na plecy!-Zaśmiał się Maciek, gdy do mnie podszedł.
-Chyba o tym marzysz!
-To się nazywa wyrównanie rachunków, tak jak Ci mówiłem!
-Byliście razem?-Znowu dodał młodszy serwismen.
-Tak.-Odrzekłam szybko i zwróciłam się znowu do Kota.-Pamiętaj! Zemszczę się!
-Ania, chyba w tym stanie ciężko będzie Ci pracować.-Odrzekł Stefan.
-Nie będzie łatwo, ale jakoś sobie poradzę.-Uśmiechnęłam się.
-Chodź...-Usłyszałam za sobą fizjoterapeutę.-Spróbujemy coś z tym zrobić.
Udałam się z nim do sali obok. Zastosował mi metodę FDM rozluźniania mięśni. Bolało cholernie, a gdy wstałam było jeszcze gorzej. Jednak miało być lepiej na drugi dzień. Trener się nade mną ulitował i kazał jedynie wszystko zapisywać itd. Siedziałam razem z serwismenami i radziliśmy co trzeba poprawić. Znowu zaczęłam czuć się przy nim niezręcznie, jednak to była moja praca i musiałam wyłączyć wszelkie emocje.

_____________
Dzięki Piotrkowi Żyle wstawiam już dzisiaj ;)
Jakie macie wrażenia po indywidualnych konkursach na MŚ? Bo ja bardzo mieszane... niby mamy medal, drużynowo pięknie... ale mimo wszystko jakoś się nie umiem cieszyć.
I mam nadzieję, że rozdział się podoba ;))