poniedziałek, 27 lutego 2017

ROZDZIAŁ XII

Postanowiłam nie czekać ani chwili dłużej, i już na drugi dzień porozmawiać z dyrektorem i wychowawczynią w sprawie połączenia mojej nauki i pracy dla PZNu. Wczoraj, jeszcze przed naszym wypadem do kina, Maciek mi obiecał, że w razie problemów porozmawia z nimi na ten temat. Zrobiłam to w czasie długiej przerwy między zajęciami. Obydwoje nie byli zachwyceni tym faktem. Oczywiście, poleciał argument zwany "maturą", ale obiecałam, że sobie poradzę. Byleby tylko powiedzieli innym nauczycielom, aby przymykali oko na moje nieobecności. A gdy tylko będę w kraju, natychmiast postaram się nadrabiać zaległości. Czułam, że muszę to wykorzystać i powołałam się tutaj na Kota. Od razu się wyprostowali na miejscu, skoro podałam im żywy przykład, że komuś z tego liceum się to udało, chociaż miał jeszcze dodatkowo masę treningów. Przekazałam im, że młody skoczek obiecał mnie pilnować pod tym względem. Sam dzisiaj nie mógł tego powiedzieć, bo miał wolne.
-I jak?-Kasia czekała na mnie cały czas pod pokojem nauczycielskim.
-Zgodzili się!!-Zapiszczałam rzucając się jej w ramiona.
-To super, gratulacje! Pani asystent!
-Spokojnie, spokojnie. Dzisiaj jeszcze tylko Anna. Od jutra pani asystent!-Zaśmiałam się,
-Dobrze, "dzisiaj jeszcze tylko Anno". Maciek się odzywał?-Spytała, gdy ruszyłyśmy w stronę klasy.
-Właśnie nie... Próbowałam się wczoraj z nim kilka razy skontaktować, dzisiaj rano ze dwa... ale niestety, nie odbiera.-Wzruszyłam ramionami.-Ale długo ukrywać się nie będzie, od jutra przecież mam z nim pracować.
-Pokazał, że nie jesteś mu obojętna.
-Oj daj spokój. Po prostu zachował się przyzwoicie. Zresztą, Kacper też tam był i o mało co, a nie zrobiłby tego samego. Zadzwoniłam dzisiaj do niego i podziękowałam za wszystko.
-Jesteś pewna, że mu nie zależy?
-Wiesz co... myślę, że mu na jakiś tam sposób się podobam. Ale to tyle. Jak na razie. Póki co, mimo wszystko, trzyma mnie pod tymi względami na dystans. Drażni go ta posada nauczyciela... I w sumie, poza zajęciami, na których skupia się w 100%, rzadko mamy ostatnio jakiekolwiek okazje sam na sam. A już jak są, to mam wrażenie, że jest aż za bardzo opanowany i stanowczy.
-Ale to nie oznacza, że nie mógł się zakochać!-Zawołała radośnie.
-Nie wydaję mi się. Przynajmniej na tę chwilę. Wiesz, sama się nie zakochałam, to pewnie bym zauważyła, że coś już większego jest na rzeczy z jego strony... Poza tym, nie minęło tak dużo czasu od rozstania z byłą. A widziałam, że mu na niej zależało.
-Różnie bywa, lecz pewnie masz rację... Ej, EJ! Chwila! Nie pamiętasz, ,,faceci to stworzenia bez uczuć, jedynie lubią się nimi bawić!"-Zaczęła przedrzeźniać moje własne słowa, wypowiedziane rok temu.
-Oj tam, czepiasz się!-Szturchnęłam ją w ramię.
-Ale on Ci się chyba lekko podoba, co?-Uśmiechnęła się.
-Jest przystojny, miły, dowcipny... ale to tyle.
-Hahhaha nadal nienawidzimy facetów?
-Dokładnie tak! Plan jak na razie działa!-Zasalutowałam.
-Jesteś pewna, że to dobry pomyśl? Chcesz się nim zabawić?-Przez jej słowa na chwilę się zawiesiłam.
-Póki co bez zmian.-Odpowiedziałam stanowczym głosem.-Ale opowiadaj, jak z tym kolesiem...

Kaśka tak mówiła, ponieważ sama zaczęła się od niedawna z kimś spotykać. Czułam, że może jeszcze nie mocno, ale małymi kroczkami zaczyna jej na nim zależeć. Paradoks, że to miała być jej też kolejna zabawka, ale zaczynało wychodzić nieco inaczej,
Po powrocie ze szkoły zaczęłam się bardzo stresować tym, co mnie czeka na drugi dzień. Pewnie trener wyjaśni mi na miejscu, co mam dokładnie robić, ale i tak wolałabym być jakoś przygotowana. W głowie wyobrażałam sobie, że po prostu będę im organizowała hotele, samoloty, treningi. To już było bardzo odpowiedzialne zadanie. Natychmiast włączyłam komputer i zaczęłam szukać informacji na temat lotów do poszczególnych krajów, baz noclegowych, czy ośrodków sportowych i skoczni. Było to z jednej strony bez sensu, skoro nie jestem pewna, jakie powierzą mi zadania, jednak chociaż taka minimalna wiedza mnie uspokajała. Na jakieś 5 minut. Jeszcze nigdy się tak nie denerwowałam. Prawie pół nocy nie mogłam usnąć, z rana ratowałam się solidnym prysznicem i czarną kawą. Aby nie było widać zmęczenia, zakryłam je mocnym makijażem. Ledwo co, przełknęłam jakikolwiek kęs kanapki zrobionej przez Martę. Młoda ulitowała się nade mną, widząc w jakim jestem stanie, i podawała mi wszystko dosłownie na tacy. Punkt godzina 9 rano zjawiłam się w budynku COSu. Już pamiętałam drogę do sal, które zazwyczaj zajmują skoczkowie. Nie inaczej było i tym razem. Nawet niemal od razu usłyszałam ich hałas. Byli wszyscy z kadry A. Przywitałam się z każdym i zmierzyłam wzrokiem Maćka. On zrobił dokładnie to samo, po czym się do mnie lekko uśmiechnął. Zanim zdążyłam dojść i do niego, zgarnął mnie trener. Zaprowadził mnie do małego pomieszczenia tuż obok, gdzie znajdował się prezes Tajner. Chcieli już dzisiaj podpisać ze mną umowę. Nie była ona na próbę, a po prostu na czas określony. Miała trwać wstępnie tyle, ile kontrakt szkoleniowca. W końcu, może i PZN dawał nam etaty, ale to Stefan wybierał sobie ludzi do współpracy. Okazało się, że dobrze się spodziewałam swojej roli na tym stanowisku. Ponad to, mam pomagać we wszelkiego rodzaju poprawkach na miejscu, jeżeli zajdzie potrzeba ich naniesienia, czuwać nad jakością sprzętu, szukać coraz to nowsze nowinki, i tego typu rzeczy. Zestresowałam się niemiłosiernie, to brzmiało cholernie odpowiedzialnie. Zwłaszcza, że już dzisiaj miałam mieć skok nie na taką płytką wodę. Przyszyły już pierwsze kombinezony, które były zamawiane u nowej firmy i potrzeba było nad nimi lekko popracować. Firma dostawała ogólne wymiary skoczków, jednak wiadomo, że to nie jest to samo, co przymiarki na ludzkim ciele. Przeczytałam starannie umowę, po czym ją podpisałam. Oficjalnie miałam stanowisko w Polskim Związku Narciarskim! I to nie z byle jaką pensją. Kiedy powiedziałam rodzicom, co postanowiłam, od razu powiedzieli, że od tej chwili mam się sama utrzymywać. W sumie, ucieszyłam się z tego powodu. To oznaczało pewną dojrzałość. A nie da się ukryć, że na pewno jeszcze też i sporo zaoszczędzę. Nie mogę tylko popaść w zakupoholizm, który mnie ogarnie na 100% po pierwszej wypłacie. Na salę wróciliśmy już z podpisanymi papierami, które trzymałam w ręku.
-Aniu, weź się od razu do pracy. Specjalnie dzisiaj na nasz trening przyszedł nasz serwismen, który pokrótce wprowadzi Cię mniej więcej w nową rolę. A ponad to, tak często przebywamy we własnym gronie, że jesteśmy jak rodzina. Dlatego wszyscy mówimy tutaj sobie po imieniu. Ja jestem dla Ciebie Stefan. Nasz drugi trener, Zbyszek. Z tego co się orientuję, Kacpra i naszych zawodników już znasz.-Powiedział Horngacher.
-A ja jestem Ania...-Odrzekłam podając rękę obu panom. Wtedy oni odeszli do reszty skoczków.
-Jezu, Ania! Chyba nigdy nie widziałem Ciebie takiej zestresowanej!-Usłyszałam od starszego z braci Skrobot. Nie da się ukryć, ręce mi drżały niemiłosiernie.
-Nic mi nie mów, chyba nie spałam całą noc.-Patrzyłam na niego wystraszonym wzrokiem.
-Spokojnie. Jestem tutaj, by Ci pomóc. Po malutku, a wszystko ogarniesz. Dasz sobie radę.-Aż złapał mnie za dłonie. Jak dobrze, że był to ktoś, kogo znałam i lubiłam. Zawsze podziwiałam jego opanowanie i to, jak pozytywnie umiał działać na ludzi.
-Ok, to co najpierw?-Odrzekłam, gdy uniósł mnie lekko na duchu.
Jak się okazało kombinezony, które przyszły, były lekko za duże w kilku miejscach. Na szczęście materiał jest bardzo dobry. Kacper najpierw uczył mnie ich właściwości i tego typu rzeczy. Dokładnie opowiedział o restrykcjach, jakie wprowadziło FIS odnośnie sprzętu. Potem przeszliśmy do tej części praktycznej. Nie miałam nigdy za bardzo okazji być krawcową, jednak musiałam się tego solidnie nauczyć. Najpierw moim obowiązkiem było pozaznaczanie, gdzie muszę zwęzić kombinezony. Podczas, gdy skoczkowie mieli je założone. Nie da się ukryć, każdy z nich miał inne wymogi. U jednego był ciut za szeroki w pasie, u innego w nogawkach, a innego w... kroczu. Oczywiście, to ostatnie występowało u Maćka. Kiedy przed nim kucnęłam, gdyby nie makijaż moje policzki byłyby strasznie czerwone. Bardzo się starałam, ale niestety coś poszło nie tak...
-Auu!-Krzyknął nagle Kot. Tak. Ukułam go niechcący w członka.
-Boże, przepraszam! Rozmasuję i przestanie boleć...-Nagle urwałam, bo wtedy zorientowałam się, co powiedziałam. Ku mojemu nieszczęściu usłyszeli to wszyscy. Cała sala zaniosła się ogromnym śmiechem. Piotrek aż upadł na podłogę. A ja mogłam tylko przywalić sobie z plaskacza.
-Nie wiedzieliśmy, że jesteś aż taka niewyżyta!-Parsknął Dawid.
-Wiesz, nie krępuj się.-Maciek wyszczerzył zęby. Za nic nie wiedziałam jak wybrnąć z tej sytuacji. Wstałam i teatralnie zarzuciłam włosy do tyłu.
-A co, nie mogę taka być?-Spytałam krzyżując ręce na piersi.
-Podobno była i to nieźle!-Zaśmiał się Skrobot.
-Kacper!-Walnęłam go w ramię.-Do roboty, Panowie! A nie, zajmujecie się głupotami!
Na szczęście, już nie musiałam wbijać szpilek w zawodników. Teraz naszym zadaniem było narysowanie szkicu cięcia. Zostało szycie, jednak trener kazał nam to zrobić jutro. Oczywiście, do końca dnia słuchałam docinków wszystkich zawodników.
-Jak idzie Ani?-Spytał trener Kacpra, kiedy do nas podszedł.
-Jest jeszcze dużo teorii do ogarnięcia, ale radzi sobie bardzo dobrze!-Uśmiechnął się.
-Mam do Ciebie prośbę... Czy moglibyście spotkać się  i wszystkie te tematy omówić, aby nasza pani asystent jak najszybciej wszystko pojęła?
-Ja jestem za!-Powiedziałam.
-Nie ma żadnego problemu! To może wpadniesz dzisiaj do mnie wieczorem?-Zaproponował.
-Weźcie też jakiegoś zawodnika, ok?-Powiedział trener na odchodne.
-U Ciebie...-Zmieszałam się.-A Wy... nie wynajmujecie przypadkiem nadal razem mieszkania... ?
-Dzisiaj wychodzi gdzieś wieczorem z Bartkiem, więc go nie będzie.-Popatrzył na mnie znacząco. Odetchnęłam.
-A to spoko.-Od razu zmieniłam swój ton.-To jak ma być też jakiś zawodnik, to może Maciek? O, weź też Magdę!
-Dobra, to tylko go przekonaj. O 19? Pamiętasz chyba, gdzie mieszkam?
-Jasne, że tak!-Zawołałam. W tej chwili zauważyłam, że wszyscy zawodnicy zbierają się do domu. Z trudem, ale udało mi się znaleźć Kota.
-Maciek, poczekaj! Chyba musimy porozmawiać.-Złapałam go za rękę.
-Chyba tak. Chodź ze mną, zawiozę wszystkie rzeczy do domu i może pójdziemy na jakiś obiad?-Zaproponował.
-A co to, idziecie się masować?-Wypalił Piotrek.
-Wiesz, w końcu coś obiecałam!-Specjalnie oparłam się łokciem o ramię Kota.
-Dokładnie! Co Ty myślałeś, że odpuszczę sobie taką przysięgę?-Skoczek wywinął mi "kuksa" w bok.
Kiedy spakował wszystko, zawieźliśmy rzeczy do jego domu i pojechaliśmy na Krupówki. Sportowiec uważnie patrzył na to, co je, więc wybraliśmy się na jakąś dobrą rybkę.
-Przepraszam Cię za to, co się wydarzyło w pubie.-Oznajmiłam, gdy kelner przyniósł nam wodę.
-Ty nie masz za co, to ja powinienem. Poniosły mnie emocje. Ale tego nie zrobię... Ani trochę tego nie żałuję.-Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-To było... bardzo miłe.-Odwzajemniłam.
-Wiesz, nie dość, że byłaś moją podopieczną, to jeszcze Cię lubię. A poza tym, nie pozwolę, by jakiś debil obrażał kobietę.
-Mówisz, że mnie lubisz?-Uniosłam do góry brew.
-Lubię.-Spojrzał na mnie z łobuzierskim uśmiechem.
-I mam Cię wymasować.-Wybuchłam śmiechem.
-No właśnie! Czekam!
-A chciałbyś?-Znowu moja brew wystrzeliła. Ewidentnie go to zamurowało. Nim coś odrzekł, dostaliśmy swoje zamówienie. Niestety, nie dostałam odpowiedzi.
-A co z naszymi treningami?-Spytałam jedząc.
-To chcesz dalej trenować?-Był zaskoczony
-A niby czemu nie?
-Myślałem, że już i tak masz dużo obowiązków...
-Wiesz, przecież nie muszę być wyczynowym sportowcem!
-Dobra, to coś wymyślę i dam Ci znać.

Kiedy zjedliśmy, postanowiliśmy pójść na spacer. Idealnie na zwiększenie metabolizmu. Ciągle rozmawialiśmy. Maciek wydawał się bardzo rozsądnym facetem, z dużymi aspiracjami, a do tego dowcipnym. Opowiedział mi, jak zaczynał swoją przygodę ze skokami, i kilka anegdotek z zawodów. Chodziliśmy po całym Zakopanem, nawet zaszliśmy pod Wielką Krokiew. Ale nadal miałam wrażenie, że przy mnie nie jest w 100% sobą. Nim się obejrzeliśmy, było już po godzinie 18. A przecież na 19 mieliśmy iść do Kacpra. Po drodze postanowiliśmy kupić jakieś 2 butelki wina. Zawsze to będzie się lepiej przyswajało wiedzę. Niedługo później znaleźliśmy się pod znajomym blokiem. Pamiętałam, że to był numer 15. Od razu nam otworzono, a my weszliśmy na górę. W drzwiach powitała nas znana mi parka.
-Jak przez rok się nie widziałyśmy, tak teraz dwa razy w ciągu trzech dni!-Zaśmiała się Magda.
-Mam nadzieję, że uda się i częściej!-Przytuliłam ją.
-Przynieśliśmy taki mały prowiant...-Maciek wyciągnął z torebki dwie butelki.
-O, widzę że myślicie tak, jak my!-Zawołał Kacper.-Może usiądziecie w salonie, co?
Rozejrzałam się dookoła. Mieszkanie miało dwie sypialnie, duży pokój, małą kuchnię i łazienkę z prysznicem. Kompletnie nic się nie zmieniło. Chłopacy urządzili je w dwojaki sposób: połączyli zarówno styl nowoczesny, jak i tradycyjny styl góralski. Zawsze mi się to podobało. A ileż się tutaj działo! I to prawie wszędzie... Ale Kacper nie musi o wszystkim wiedzieć 😃. Zauważyłam, że już się nieźle przygotowali. Na stole został postawiony laptop, który był włączony na jakiejś stronie ze sprzętem. Zapowiadało się nieźle. Chwilę później gospodarze przynieśli kieliszki i otwarte wino. Od razu przeszliśmy do sedna sprawy. Chłopacy rzetelnie i szczegółowo opisywali wszelkie zasady panujące w świecie skoków odnośnie sprzętu. Niby słyszałam o tym w telewizji i czytałam na stronach sportowych, jednak nie sądziłam że tego jest aż tyle. I że niektóre są takie absurdalne. Potem przeszliśmy do nart, Kacper wyjaśnił, jak polega tutaj jego praca, a Maciek odnośnie ich rodzai. Niby po prostu narty do skoków, ale tyle odmian! Wymienił też mniej więcej, jaki skoczek lubi konkretny wariant. Aż zaczęłam to wszystko zapisywać. Wino szło coraz szybciej. W pewnej chwili zachciało mi się do toalety. Po uregulowaniu potrzeby fizjologicznej, na chwilę się zatrzymałam. Koło łazienki znajdował się pokój Kamila, do którego były lekko uchylone drzwi. Nie mogłam się powstrzymać, by nie wejść do środka. W nim też nic się nie zmieniło. Łóżko te same, meble też. Kolor ścian. Nawet pościel się zgadzała. A na krześle wisiała bluza, którą kiedyś lubiłam mu podbierać. Tyle czasu tutaj spędziłam. Nagle spostrzegłam coś, co spowodowało u mnie większe bicie serca. Na parapecie obok łóżka, zauważyłam ramkę ze zdjęciem. Ze zdjęciem moim i jego, z naszego wypadu nad Morskie Oko. Przełknęłam głośno ślinę. Mimowolnie, wzięłam je do ręki i usiadłam na łóżku. Przez chwilę się w nie wpatrywałam. Zrobił je selfie stickiem. Dookoła rozciągały się piękne góry, cudowna tafla wody wyglądająca jak lustro. Często chodziliśmy po Tatrach. A w środku my. Uśmiechnięci, przytuleni, całujący się na tle tak pięknego krajobrazu.
-Wszystko w porządku?-Aż podskoczyłam na słowa Magdy.-Coś długo Cię nie ma, martwiłam się już.
-Tak, jak najbardziej.-Uśmiechnęłam się, gdy siadała koło mnie.
-Brakuje Ci tego?-Spytała spoglądając na fotografię znajdującą się w moich dłoniach.
-Nie, coś Ty! Nie.-Zamyśliłam się, po czym dodałam.:-Eh... Sama nie wiem... Czemu on to trzyma? I to na samym wierzchu!
-Może żałuje?
-Chodźmy stąd.-Powiedziałam stanowczo stawiając ramkę na miejscu.

___________
Ahh nie wytrzymałam!
Miałam go opublikować  czwartek, ale jakoś nie wyszło heheh
Co sądzicie o rozdziale ?? ;) Myślicie, że Ania dalej coś czuje do Kamila?

8 komentarzy:

  1. HAHAHAHH JAK DOBRZE, że podjęła tą decyzje na super sprawnie :D wierze, że jest zdolna i sobie poradzi ze szkołą i z pracą marzeń :D oby tylko nie radziła sobie tak jak przy wymierzaniu Maćkowego kombinezonu xD mam nadzieję, że nie ucierpiał za mocno :D coś mi się wydaje, że on się jej za to szybko odwdzięczy :D a co do Kamila to kurcze, lepiej aby te uczucia wszystkie wygasły no BO HALO PAN KOT CZEKA

    okay, czekam na kolejny rozdział <3 obyś go też tak szybko opublikowała <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi się najpierw napisać xd a coś z weną w nim słabo ... :(

      Usuń
    2. ojjj to wysyłam najwięcej weny jak tylko mogę <3
      ps. też nie wytrzymałam i wstawiłam u siebie kolejną część więc zapraszam na norwegian-wind

      Usuń
  2. Przez caly czas bylam pewna, ze bedzie z Mackiem, a teraz mam dziwne przeczucia, ze moze jej uczucie do Kamila odzyje?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie sama nie wiem... W tym opowiadaniu lubie obu :-)

      Usuń
  3. Natrafiłam na Twojego bloga dopiero teraz. Bardzo tego żałuję, bo świetny blog! Z ogromnym zaciekawieniem czytałam kolejne rozdziały. I kiedy dotarłam do tego, ogarnął mnie smutek. Co ja teraz będę czytać? Potrzebuję kolejnego rozdziału! Prosze ulecz mnie. Jak znajdziesz chwilę to zapraszam do siebie http://snowflakes-clung-to-his-mouth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny ! Rozdział już jest gotowy, jednak nie chcę go publikować raptem 2 dni po wstawieniu tego xd

      Obiecuję, że wpadnę jutro, albo i nawet dzisiaj w nocy hihi zwłaszcza, że widzę tam mojego ulubionego Daniela <3

      Usuń