-Chodźmy na górę, tam są jakieś komputery.-Kamil podszedł do mnie delikatnie wskazując drogę głową. Nie odpowiedziałam mu, jedynie podążyłam za nim. Po drodze mijałam całą kadrę. Może i byliśmy kiedyś razem, ale tych chłopaków jakoś nie spotkałam. Poznałam braci Miętusów, Bartka Kłuska, Krzyśka Bieguna. I trenera Maciusiaka, który od tego sezonu szkolił juniorów. Ale z chłopakami z kadry A nie było mi po drodze. Nawet nie wiem dlaczego tak się działo, w końcu bywałam razem z Kamilem często na skoczni. A z Kubą Kotem też przecież miał dużo do czynienia. No nic... Nie wiem, czy wiedzieli coś o naszej przeszłości. Jeżeli tak, to byli taktowni i nic nie mówili. Ich miny nic nie wyrażały. Jedynie zatrzymałam się na Maćku. Kot bacznie się przyglądał, gdy kierowaliśmy się do wyjścia. Jego wzrok był jakiś hmm... ostrożny? Nie umiałam zgadnąć. Na samym końcu Kacper posłał nam jakiś tajemniczy uśmiech. Zignorowałam go, i po chwili byliśmy za pomieszczeniem siłowni. Chciałam uniknąć zbędnej rozmowy, więc wręcz wbiegłam na samą górę. Za schodami znajdowało się parę pomieszczeń. W każdym z nich były jakieś osoby, na co odetchnęłam z ulgą.
-Gdzie wchodzimy?-Spytałam beznamiętnie.
-Chodź tutaj.-Złapał mnie za rękę i pociągnął do pokoju. Poczułam dziwny prąd w reakcji na jego dotyk, jednak jak najszybciej wyrwałam swoją dłoń.
-Pani Kasiu, są wolne jakieś dwa komputery? Pilna potrzeba trenera Horngachera.-Nie wiedziałam, że zna pracowników COSu aż tak dobrze.
-Jasne, tam dalej jest wolny cały gabinet, rozgośćcie się.-Brunetka uśmiechnęła się do nas ciepło. Więc jednak będziemy sami... Kamil zamknął za nami drzwi i natychmiast włączył komputery.
-Co się w ogóle stało z tą firmą?-Zdecydowanie wolałam rozmowę na ten temat, niż na prywatny.
-Wiesz, oni nie chcieli robić tylko sprzętu dla skoczków. A my byliśmy ich jedynymi klientami. Niby to już było duże zamówienie, ale widocznie to im się nie opłacało...
-A zbankrutowali ogólnie, czy po prostu nie chcą już robić kombinezonów?
-Przyznam Ci, że nawet nie wiem. Może i to drugie? Popatrz na firmę Elan...
-Coś mi się obiło o uszy.-Lampiłam się w ekran.-Dobra, musimy czegoś poszukać.
Przez jakiś czas uważnie sprawdzaliśmy strony firm produkujących sprzęt sportowy. Telefony nie miały ani chwili spokoju. Na szczęście obydwoje umieliśmy mówić płynnie po angielsku, więc nie było problemów z komunikacją.
-Aż mi się przypomniało, jak mój sponsor zrezygnował i szukaliśmy razem nowego.-Zaśmiał się Kamil.
-Pamiętam! I jak jeździliśmy do nich. A jacyś jedni chcieli, byś został twarzą prezerwatyw!-Zawtórowałam mu.
-O Boże! Nawet o tym zapomniałem!-Aż schował twarz w dłonie.
-Nadawał byś się!-Wyszczerzyłam do niego zęby.
-Chciałem się zgodzić, ale tylko pod warunkiem że i Ty wystąpisz!
-Kamil!-Skarciłam go.
-Oj, przecież Ci wtedy o tym mówiłem!
-No dobra...-Przyznałam mu rację.
-To były czasy...-Westchnął.
-Ale potem czar prysnął.-Odpowiedziałam po pewnym czasie, już chłodniejszym tonem. Przez moment przypomniało mi się, jak było nam dobrze. Wtedy przy nim czułam się naprawdę szczęśliwa, zakochana w nim na zabój. Chyba nie było dnia, w którym się nie śmialiśmy. Często robiliśmy coś wspólnie, ale nie ograniczając się nawzajem. Kacper przyznawał, że nigdy nie widział aż tak wspierającej się pary. Było mi z nim tak dobrze... Ale później dowiedziałam się, że to wszystko było złudzeniem, jednym wielkim kłamstwem.
-Naprawdę tego wszystkiego żałuję.-Odpowiedział spokojnie.-Tak chciałbym cofnąć czas...
-Przestań.
-Ania, ja Ciebie naprawdę kochałem.-Zauważyłam, że spuścił głowę.
-Jak się kogoś kocha, to się go nie zdradza.-Zmierzyłam go ostro wzrokiem.-I to na dodatek nie z jedną panienką.
-Wiem... byłem taki głupi, chciałem się wyszumieć.
-Było szaleć wcześniej, gdy jeszcze nie miałeś dziewczyny.
-Miałem 22lata, gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić... nie byłem jeszcze dojrzały...
-A ja 15!-Przerwałam mu.-Więc powinnam być większą idiotką, niż Ty!
-Masz rację...-Wyglądał na skruszonego.
-Od kiedy to mi aż tak przytakujesz?-Spytałam drwiąco.
-Od kiedy zdałem sobie sprawę, co zrobiłem. Od kiedy Cię straciłem.-Nic mu na to nie odpowiedziałam. Jedynie jeszcze bardziej próbowałam się skupić na robocie. Ale moje serce łomotało jak dzwon. Miałam nadzieję, że on tego nie słyszy, ani nie widzi mojego poddenerwowania.
-Ania, czy jest szansa, byś mi wybaczyła?-Wyczułam w jego głosie nutkę nadziei.
-Słucham?-Myślałam, że się przesłyszałam.
-Wiem, że to, co zrobiłem jest karygodne... ale czy jest szansa, abyś mi kiedykolwiek wybaczyła?-Oderwał się od komputera i skierował się w moją stronę.
-Do czego Ty właściwie zmierzasz? My nigdy nie będziemy razem!
-Chodzi mi o normalne stosunki... przyjaźń.-Kamil nagle zmienił ton głosu. Miałam wrażenie, że nie do końca chciał to powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmienił swoją strategię. Przez chwilę mierzyłam go wzrokiem.
-Nie wiem. Ale wątpię. Za bardzo wszystko pamiętam.-Powiedziałam oschle.
-Jak Wam idzie?-Aż podskoczyłam. Zanim Kamil zdąrzył coś mi odpowiedzieć, do pokoju wszedł Maciek. Pojawił się w idealnym momencie. Delikatnie uśmiechnęłam się jdna jego widok.
-W porządku, już mamy co chcieliśmy.-Odpowiedziałam spokojnie.
-Było kilka propozycji.-Dodał zmieszany Kamil.
-Chodźmy.-Wyprzedziłam Kota w drzwiach.
-Ania!-Odwróciłam się w stronę byłego chłopaka.-Ja się będę starał.
Nic mu na to nie odpowiedziałam. Spojrzałam na Maćka i jakń pierwsza wyszłam z gabinetu.
-O co się będzie starał?-Spytał szeptem zaciekawiony Kot.
-Żebyśmy zostali przyjaciółmi!-Zakpiłam po cichu.
-Faceci są beznadziejni, uwierz mi.-Na jego słowa wybuchłam śmiechem.
-I mówi to facet? A to nie powinna być jakaś solidarność plemników?
-Moje plemniki nie wspierają plemników debili!-Wyszczerzył zęby. Na te słowa jedynie się zaśmiałam. Dobrze, że szlismy sporo przed Kamilem. Albo i nie! Szkoda, mógłby to usłyszeć. Ale bym miała satysfakcję!
Na dole czekała nas cała grupa, ze trenerem na czele.
-I jak?
-Tutaj są dane paru firm, które wydawały się w porządku.-Podałam mu papierek.-Każda z nich ma w ciągu paru dni wysłać do COSu na Pana nazwisko próbki materiałów. Jednak najbardziej korzystna tak wstępnie jest oferta tej norweskiej firmy, która kiedyś szyła dla ich kadry, za czasów Kojonkoskiego. Później przestali szyć kombinezony, ale chcą do tego wrócić.
-Świetna robota! Nie wiem, jak Wam dziękować!-Horngacher nie krył zadowolenia.
-To Ania głównie wszystko znalazła.-Odrzekł Kamil.
Kilka dni później doszły wspomniane próbki. Trener przystanął na firmę norweską, którą wcześniej mu poleciłam. Natychmiast podpisano umowę i przystąpiono do szycia kombinezonów. Siedziałam na łóżku, gdy nagle zobaczyłam, że dzwoni Maciek.
-Co tam, kocie?-Spytałam uradowana.
-Ania, ktoś chciałby z Tobą porozmawiać.-Powiedział spokojnie.
-Witaj Aniu, tu trener Horngacher. Przejdę od razu do sedna. Zadziałałaś skutecznie z kombinezonami, szybko. Spodobała mi się Twoja chęć i organizacja pracy. Rozmawiałem już z prezesem Tajnerem i chciałbym, abyś z nami pracowała.
-Pracowała?-Spytałam z niedowierzaniem.-Jako kto?
-Jako osoba, która organizuje. Właśnie sprawy z firmami, treningi. Można powiedzieć, że jako moja asystentka.
-Ale ja nie mam kwalifikacji.-Byłam zaskoczona.
-Ważniejsze są dla mnie inne predyspozycje. Nie każdy po studiach ma takie zdolności. To jak?
-Zaskoczył mnie Pan, muszę się zastanowić.
-Aby nie za długo! Pozdrawiam.
_________________
Z racji, że miałam sporą przerwę, postanowiłam dodać nieco wcześniej rozdział xd
Dodałam również Kamila do jednego z bohaterów całego opowiadania ;))
-Pani Kasiu, są wolne jakieś dwa komputery? Pilna potrzeba trenera Horngachera.-Nie wiedziałam, że zna pracowników COSu aż tak dobrze.
-Jasne, tam dalej jest wolny cały gabinet, rozgośćcie się.-Brunetka uśmiechnęła się do nas ciepło. Więc jednak będziemy sami... Kamil zamknął za nami drzwi i natychmiast włączył komputery.
-Co się w ogóle stało z tą firmą?-Zdecydowanie wolałam rozmowę na ten temat, niż na prywatny.
-Wiesz, oni nie chcieli robić tylko sprzętu dla skoczków. A my byliśmy ich jedynymi klientami. Niby to już było duże zamówienie, ale widocznie to im się nie opłacało...
-A zbankrutowali ogólnie, czy po prostu nie chcą już robić kombinezonów?
-Przyznam Ci, że nawet nie wiem. Może i to drugie? Popatrz na firmę Elan...
-Coś mi się obiło o uszy.-Lampiłam się w ekran.-Dobra, musimy czegoś poszukać.
Przez jakiś czas uważnie sprawdzaliśmy strony firm produkujących sprzęt sportowy. Telefony nie miały ani chwili spokoju. Na szczęście obydwoje umieliśmy mówić płynnie po angielsku, więc nie było problemów z komunikacją.
-Aż mi się przypomniało, jak mój sponsor zrezygnował i szukaliśmy razem nowego.-Zaśmiał się Kamil.
-Pamiętam! I jak jeździliśmy do nich. A jacyś jedni chcieli, byś został twarzą prezerwatyw!-Zawtórowałam mu.
-O Boże! Nawet o tym zapomniałem!-Aż schował twarz w dłonie.
-Nadawał byś się!-Wyszczerzyłam do niego zęby.
-Chciałem się zgodzić, ale tylko pod warunkiem że i Ty wystąpisz!
-Kamil!-Skarciłam go.
-Oj, przecież Ci wtedy o tym mówiłem!
-No dobra...-Przyznałam mu rację.
-To były czasy...-Westchnął.
-Ale potem czar prysnął.-Odpowiedziałam po pewnym czasie, już chłodniejszym tonem. Przez moment przypomniało mi się, jak było nam dobrze. Wtedy przy nim czułam się naprawdę szczęśliwa, zakochana w nim na zabój. Chyba nie było dnia, w którym się nie śmialiśmy. Często robiliśmy coś wspólnie, ale nie ograniczając się nawzajem. Kacper przyznawał, że nigdy nie widział aż tak wspierającej się pary. Było mi z nim tak dobrze... Ale później dowiedziałam się, że to wszystko było złudzeniem, jednym wielkim kłamstwem.
-Naprawdę tego wszystkiego żałuję.-Odpowiedział spokojnie.-Tak chciałbym cofnąć czas...
-Przestań.
-Ania, ja Ciebie naprawdę kochałem.-Zauważyłam, że spuścił głowę.
-Jak się kogoś kocha, to się go nie zdradza.-Zmierzyłam go ostro wzrokiem.-I to na dodatek nie z jedną panienką.
-Wiem... byłem taki głupi, chciałem się wyszumieć.
-Było szaleć wcześniej, gdy jeszcze nie miałeś dziewczyny.
-Miałem 22lata, gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić... nie byłem jeszcze dojrzały...
-A ja 15!-Przerwałam mu.-Więc powinnam być większą idiotką, niż Ty!
-Masz rację...-Wyglądał na skruszonego.
-Od kiedy to mi aż tak przytakujesz?-Spytałam drwiąco.
-Od kiedy zdałem sobie sprawę, co zrobiłem. Od kiedy Cię straciłem.-Nic mu na to nie odpowiedziałam. Jedynie jeszcze bardziej próbowałam się skupić na robocie. Ale moje serce łomotało jak dzwon. Miałam nadzieję, że on tego nie słyszy, ani nie widzi mojego poddenerwowania.
-Ania, czy jest szansa, byś mi wybaczyła?-Wyczułam w jego głosie nutkę nadziei.
-Słucham?-Myślałam, że się przesłyszałam.
-Wiem, że to, co zrobiłem jest karygodne... ale czy jest szansa, abyś mi kiedykolwiek wybaczyła?-Oderwał się od komputera i skierował się w moją stronę.
-Do czego Ty właściwie zmierzasz? My nigdy nie będziemy razem!
-Chodzi mi o normalne stosunki... przyjaźń.-Kamil nagle zmienił ton głosu. Miałam wrażenie, że nie do końca chciał to powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmienił swoją strategię. Przez chwilę mierzyłam go wzrokiem.
-Nie wiem. Ale wątpię. Za bardzo wszystko pamiętam.-Powiedziałam oschle.
-Jak Wam idzie?-Aż podskoczyłam. Zanim Kamil zdąrzył coś mi odpowiedzieć, do pokoju wszedł Maciek. Pojawił się w idealnym momencie. Delikatnie uśmiechnęłam się jdna jego widok.
-W porządku, już mamy co chcieliśmy.-Odpowiedziałam spokojnie.
-Było kilka propozycji.-Dodał zmieszany Kamil.
-Chodźmy.-Wyprzedziłam Kota w drzwiach.
-Ania!-Odwróciłam się w stronę byłego chłopaka.-Ja się będę starał.
Nic mu na to nie odpowiedziałam. Spojrzałam na Maćka i jakń pierwsza wyszłam z gabinetu.
-O co się będzie starał?-Spytał szeptem zaciekawiony Kot.
-Żebyśmy zostali przyjaciółmi!-Zakpiłam po cichu.
-Faceci są beznadziejni, uwierz mi.-Na jego słowa wybuchłam śmiechem.
-I mówi to facet? A to nie powinna być jakaś solidarność plemników?
-Moje plemniki nie wspierają plemników debili!-Wyszczerzył zęby. Na te słowa jedynie się zaśmiałam. Dobrze, że szlismy sporo przed Kamilem. Albo i nie! Szkoda, mógłby to usłyszeć. Ale bym miała satysfakcję!
Na dole czekała nas cała grupa, ze trenerem na czele.
-I jak?
-Tutaj są dane paru firm, które wydawały się w porządku.-Podałam mu papierek.-Każda z nich ma w ciągu paru dni wysłać do COSu na Pana nazwisko próbki materiałów. Jednak najbardziej korzystna tak wstępnie jest oferta tej norweskiej firmy, która kiedyś szyła dla ich kadry, za czasów Kojonkoskiego. Później przestali szyć kombinezony, ale chcą do tego wrócić.
-Świetna robota! Nie wiem, jak Wam dziękować!-Horngacher nie krył zadowolenia.
-To Ania głównie wszystko znalazła.-Odrzekł Kamil.
Kilka dni później doszły wspomniane próbki. Trener przystanął na firmę norweską, którą wcześniej mu poleciłam. Natychmiast podpisano umowę i przystąpiono do szycia kombinezonów. Siedziałam na łóżku, gdy nagle zobaczyłam, że dzwoni Maciek.
-Co tam, kocie?-Spytałam uradowana.
-Ania, ktoś chciałby z Tobą porozmawiać.-Powiedział spokojnie.
-Witaj Aniu, tu trener Horngacher. Przejdę od razu do sedna. Zadziałałaś skutecznie z kombinezonami, szybko. Spodobała mi się Twoja chęć i organizacja pracy. Rozmawiałem już z prezesem Tajnerem i chciałbym, abyś z nami pracowała.
-Pracowała?-Spytałam z niedowierzaniem.-Jako kto?
-Jako osoba, która organizuje. Właśnie sprawy z firmami, treningi. Można powiedzieć, że jako moja asystentka.
-Ale ja nie mam kwalifikacji.-Byłam zaskoczona.
-Ważniejsze są dla mnie inne predyspozycje. Nie każdy po studiach ma takie zdolności. To jak?
-Zaskoczył mnie Pan, muszę się zastanowić.
-Aby nie za długo! Pozdrawiam.
_________________
Z racji, że miałam sporą przerwę, postanowiłam dodać nieco wcześniej rozdział xd
Dodałam również Kamila do jednego z bohaterów całego opowiadania ;))
O rany praca w kadrze A to chyba dla Ani wielki sukces a zarazem szansa 😍
OdpowiedzUsuńA co do Kamila... miał swoją szansę 😒 Ania powinna trzymać się przy swoim zdaniu, ale przede wszystkim kierować się głosem serca.
Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny 💕💋
Buziaczki, Aleksandra xx
Zapraszm na 8 rozdział 😘
OdpowiedzUsuńZapraszm na 8 rozdział 😘
OdpowiedzUsuń-Moje plemniki nie wspierają plemników debili!- no i to się nazywa facet :D hahah, no nieźle! Właśnie nadrobiłam całość i będę tu wpadać w oczekiwaniu na kolejny rozdział :D mam nadzieję, że już niedługo się pojawi :D
OdpowiedzUsuńprzy okazji zapraszam do siebie :)
Rozdzial jest boski:D. Ja tak czekam az Maciek nia " zawladnie"!!!, wiec prosze nie karz mi czekac za dlugo!!!.
OdpowiedzUsuńZapraszam
http://loty-w-milosc.blogspot.com/2017/02/rozdzial-szesnasty.html
PS. Prosze daj mi troche swojej weny!! :(:( Bo moja gdzies uciekla :(
Haha przykro mi, ale nie mogę tego obiecać xd
Usuń