poniedziałek, 29 maja 2017

ROZDZIAŁ XXVI

Mogłam jedynie się ubrać, po czym miałam wyjść z policjantami.
-Ale o co chodzi?-Wołał Maciek, który zerwał się na równe nogi.
-Wszystko wyjaśnimy na komisariacie.
-Mogę jechać z Wami?
-Niestety nie. A pani już jest gotowa?-Zwrócili się do mnie.
-Tak...-Odpowiedziałam przerażona, ciągle patrząc na Kota. Na szczęście odbyło się bez kajdanek. Na korytarzu internatu jak na złość było dużo ludzi. Czemu zawsze ich się tyle zlatuje, gdy komuś nie dzieje się za dobrze? Wszyscy mieli szeroko otwarte oczy ze zdziwienia. I z szoku. Nawet nie mieli pojęcia jak ja byłam zdziwiona. I przerażona. Szybkim krokiem zeszliśmy po schodach, po czym panowie wsadzili mnie do radiowozu. Całą drogę biegł za nami Maciek, który wołał że wszystko będzie dobrze. Łatwo mu mówić... Razem ze mną z tyłu auta wsiadł jeden z funkcjonariuszy. Drugi natomiast prowadził. Próbowałam się ciągle dowiedzieć o co chodzi, ale odpowiadali jedynie że wszystkiego się dowiem na komisariacie. Zresztą, niedługo później byliśmy na miejscu.
-To Pani!-Usłyszałam wchodząc do środka gabinetu. Przywitał mnie policjant, któremu składałyśmy z Martą zeznanie na Alana.
-Czy mogłabym się wreszcie dowiedzieć o co chodzi?-Byłam już zniecierpliwiona.
-Oczywiście, proszę usiąść.-Pokazał mi miejsce naprzeciwko siebie.-Przyszła do nas niejaka Agnieszka Lewkowicz, która oskarża Panią o pobicie.
-Słucham?!-Myślałam, że się przesłyszałam. Chociaż mogłam się tego spodziewać.
-Tak, jak powiedziałem. I że do incydentu doszło wczoraj w nocy. Czy się Pani przyznaje?
-Nie wierzę...-Odpowiedziałam kręcąc głową.-Owszem, doszło do bójki. Ale Agnieszka była prowokatorką.
-Czy może nam Pani o tym opowiedzieć?
-Oczywiście, że mogę. Byłam ze znajomymi na imprezie w Morskim Oku.
-Z Panią Agnieszką też?
-Nie, To nie jest moja znajoma.-Powiedziałam mocnym głosem.-W pewnym momencie poszłam wraz z dziewczynami do baru po jakiegoś drinka. I wtedy podeszła do mnie Agnieszka. Zaczęła mi mówić, że odbije mi mojego Maćka. Warto dodać, że to jego była dziewczyna. Ale go zdradziła.
-I wtedy Pani ją uderzyła?
-Nie. Odpowiadałam, ale nie dotknęłam jej. W końcu ona powiedziała, że Maciek sam mnie zostawi, bo jestem dla niego zwykłą dziwką. I wtedy nie wytrzymałam.-Urwałam.
-Co było potem?
-Pytacie, czy mi oddała? Oczywiście. Zresztą, chyba to po mnie widać.-Wskazałam na obrażenia na swojej twarzy.
-Rozumiem. Czy ma Pani jakiś świadków tego zdarzenia.
-Tak. Była przy tym moja siostra i dwie przyjaciółki.
-Pani wersja nieco się różni od wersji Pani Agnieszki.
-Domyślam się, że nie dodała tego, że najpierw sama zaczęła ze mną potyczkę słowną.-Prychnęłam.
-Między innymi. Sprawdzimy wszystko. Niestety, ale musi Pani u nas zostać.
-J.. jak to? Zostać?
-Na dołku. Proszę wyprowadzić.
-Ale...-Nie zdążyłam powiedzieć. W tej chwili przyszedł policjant, który wyprowadził mnie z gabinetu. Szliśmy jakiś czas schodami w dół, po czym zostawił mnie w celi. Byłam tutaj sama. I byłam przerażona. Dookoła szare, popękane ściany. Stare drewniane łóżko, maleńki stolik ze sztućcami, kubkiem i talerzem. A w samym "centrum"  niewielkie okienko. No pięknie. Siedziałam. Co jak co, ale tutaj mnie jeszcze nie było. I jakoś nigdy nie chciałam się tutaj znaleźć. Nie byłam nigdy grzeczną dziewczynką, ale bez przesady! I to przez co. Kogo. Byłą mojego chłopaka. Nieźle się wkopałam. Pewnie Aga już siedzi przy Maćku i opowiada jaka jest biedna. Aż zrobiło mi się niedobrze. W sumie... Może ona specjalnie to rozegrała? Pomyślała, że Kot widząc mnie w takiej akcji rzuci mnie i ucieknie w jej ramiona. Cholera, mam nadzieję że jej się nie udało jak tak. Co jak co, ale zła kobieta potrafi zrobić wszystko. Przecież ona jest w podobnej sytuacji, co Kamil. Obydwoje zdradzili, obydwoje chcieli odzyskać. Jednak faceci nie są aż tak perfidni jak my, U nas jest to najczęściej dążenie po trupach do celu. Dosłownie, po trupach. Zresztą, i tak miałam teraz masę czasu, aby sobie to wszystko przemyśleć. Bałam się, że Maciek teraz mnie zostawi. Kto by chciał być z kryminalistką? Ale ja go tak kochałam... Co mam zrobić, by odzyskać jego zaufanie? Będąc na dołku cały czas myślałam na ten temat. Czy całe moje życie ma sens? Czy dobrze je wykorzystuje? Nagle moje przemyślenia zostały przerwane.
-Proszę wychodzić!-Przy kratkach stanął policjant.
-Co się stało?-Spytałam zdziwiona, gdy podeszłam do niego.
-Wychodzi Pani po tych kilki godzinach. Została zapłacona kaucja.
-Kaucja?-Coraz bardziej nie dowierzałam.
-Proszę wychodzić!-Ponaglił mnie funkcjonariusz. Zaczął mnie prowadzić schodami. A na górze zauważyłam znajomą postać.
-Maciek!-Zawołałam podbiegając.
-Jak się czujesz?-Spytał zatroskany.
-Dobrze. Przepraszam Cię...
-Chodźmy stąd. To nie jest dobre miejsce.-Złapał mnie za rękę i zaprowadził do samochodu. Przez całą drogę obydwoje milczeliśmy. Jednak zauważyłam, że podjechał pod jakiś hotel.
-Dlaczego tu mnie przywiozłeś?-Byłam zdziwiona.
-Pomyślałem, że nie będziesz chciała się z nikim widzieć.-Uśmiechnął się do mnie.
-Maciek, przecież to wszystko kosztuje...-Zmarszczyłam brwi.
-Chodź.-Wysiadł z auta, po czym zrobiłam to samo. Skierowałam się za nim w stronę recepcji. Okazało się, że Kot już zarezerwował tutaj pokoik.
-Jesteś głodna?-Spytał po wejściu.
-Trochę...-Mówiłam zmieszana.
-Wziąłem z internatu kilka Twoich rzeczy, są w szafie.-Uśmiechnął się i wyszedł do łazienki. Wtedy rozejrzałam się dookoła. Pokoik nie był duży ani jakiś bogaty, ale ładnie urządzony. Podobał mi się. Szybko zajrzałam do szafy, po czym się przebrałam. Od razu zeszliśmy na dół na kolację. Byłam zdziwiona, że Maciek nie porusza kompletnie tematu tego, co zaszło. Mówił ciągle o zawodach w Zakopanem, o wynikach. Po powrocie do pokoju nie wytrzymałam.
-Maciek chyba musimy porozmawiać.-Spojrzałam mu w oczy
-Wiem.
-Chciałabym Cię bardzo mocno przeprosić... Wiesz, że tego nie chciałam.
-Ania...-Zaczął, ale mu przerwałam,
-Jest mi cholernie głupio. Poniosło mnie... Przecież ja się tak nigdy nie zachowuję...-Coraz bardziej smutniałam.
-Wiem o tym. Widziałem to z daleka. Aga Cię sprowokowała.
-Wierzysz mi?-Miałam łzy w oczach.
-A dlaczego miałbym Ci nie wierzyć?-Otarł mi policzek kciukiem.
-Nie wiem...
-Poradzimy sobie. Na pewno Cię z tym nie zostawię.-Przytulił mnie jeszcze mocniej, po czym dotknął nosem mojego czoła.
-I jeszcze ta kaucja...
-Ania... Zamknij się.-Przybliżył się do mnie i pocałował w usta. Szybko rozpłynęłam się w jego objęciach, po czym opadliśmy na łóżko.

czwartek, 18 maja 2017

ROZDZIAŁ XXV

Niemal całą drogę biegłam. Adrenalina kompletnie ze mnie zeszła, więc poczułam że dostałam nieco w kość od Agnieszki. Czułam się okropnie z tym, że dałam się ponieść emocjom. Przecież zawsze udawało mi się nad nimi panować. A dzisiaj? Tak naprawdę zachowałam się jak kompletna idiotka. Gdy przybiegłam do pokoju od razu usiadłam na łóżku. Głowę schowałam w dłonie, cała drżałam z nerwów. Co mnie opętało? Aga kompletnie mnie wyprowadziła z równowagi. Jakieś pięć minut po mnie do sypialni wbiegł Maciek.
-Wszystko w porządku?-Spytał kucając przede mną.
-Tak.-Odpowiedziałam cierpko nie zmieniając pozycji.
-Opowiesz mi, co się stało?
-Nie.
-Ania...-Wtedy udało mu się oderwać moje ręce od twarzy.-Boże, jak Ty wyglądasz!
-Nawet nie widziałam. Teraz czuję, że coś mnie piecze.
-I ma prawo... Masz rozcięty łuk brwiowy, dolną wargę i coś czuję, że wyskoczy Ci niezłe limo pod lewym okiem.
-Nic mi nie będzie.
-Poczekaj, mam tu gaziki. Musimy zatamować krwawienie.-W tej chwili Kot wstał, po czym przyniósł mini apteczkę. Zawsze ją braliśmy na każde zawody. Wyjął z niej kilka gazików i octenisept, którym spryskał mi ranne miejsca. Zapiekło, przez co odchyliłam automatycznie głowę. Chwilę później skoczek przyłożył mi materiał, by zatamować.
-Zawołam doktora Winiarskiego, niech to obejrzy.-Wstał i udał się w stronę drzwi.
-Nie... Maciek. Jest późno, Obudzisz go.
-To jedziemy do szpitala.
-Oszalałeś?!-Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
-Musi to zobaczyć lekarz. A poza tym, ten łuk brwiowy trzeba zszyć. Inaczej paskudnie się to zrośnie.
-Oj tam. Przemyję to i będzie ok.
-Oo nie. Już dopilnuję, byś się tam udała.
-Ale Ty piłeś, nie możesz prowadzić.
-Weźmiemy taksówkę,
-No dobra...-Odpowiedziałam zrezygnowana. Nie chciało mi się tam jechać, ale nie miałam wyboru. Kot by mi na to nie pozwolił. I do tego ględziłby mi o tym dobrych kilka dni. Bardzo wolno wstałam i udałam się do walizki. Wyciągnęłam jakieś ubrania, po czym weszłam do łazienki w celu przebrania się. Nie mogła jechać w ubraniach z imprezy. Nie zajęło mi to dużo czasu. Bałam się, że wychodząc z pokoju spotkam na korytarzu znajomych z kadry. Na szczęście nikt się tamtędy nie panoszył, jednak i tak założyłam duży kaptur. Gdy wyszliśmy pod budynek COSu, podjechała już taksówka. Wsiedliśmy w milczeniu, a kierowca zawiózł nas do szpitala. Na SORze nie było dużo ludzi. Jednak lekarze i tak bardzo się gramolili. Kiedy po prostu spisywali moje dane próbowali mi wmówić, że jestem pijana. A przecież w MO wypiłam niedużo. Po tych wszystkich torturach czekało mnie posiedzenie na poczekalni. Ehh. Byłam jedyną pacjentką, a i tak nie chcieli mnie przyjąć od razu.
-Powiesz mi wreszcie, co się stało?-Spytał Maciek podając mi kawę z automatu. Nie miałam wyboru, musiałam mu powiedzieć.
-Poszłyśmy z dziewczynami po alkohol. W pewnej chwili podeszła do nas Agnieszka. Od samego początku próbowała mnie atakować.
-W jaki sposób?
-Zaczęła mi mówić, że... że mnie nie kochasz, tylko cały czas ją.
-I to był powód do bójki?-Spojrzał na mnie unosząc brwi.
-Nie. Spytałam jej, jak to możliwe że już nie kocha tego swojego trenera.-Na moje słowa Maciek się zaśmiał.-Zaczęła mi mówić, że Cię odzyska.
-Taa..-Wtrącił Kot.
-Nadal trzymałam nerwy. Jednak, gdy powiedziała, że jestem dla Ciebie tylko dziwką, to... nie wytrzymałam. I wtedy dałam jej prawego sierpowego.-Spuściłam głowę.
-Jak Cię nazwała?!-Maciek niemal krzyknął.
-Dziwką. Twoją dziwką.
-Już ja z nią sobie porozmawiam...-Skrzyżował ręce na piersiach.
-To nie ma sensu.
-Kochanie, nie pozwolę by Cię ktoś obrażał.
-Jesteś kochany.-Powiedziałam obejmując ręką jego ramię.-Ale... nie kochasz jej?
-Co Ty wygadujesz? Chyba nie uwierzyłaś w jej słowa?
-Nie no... Tak pytam...
-Kocham Ciebie. Jej nie. Nie da się wybaczyć zdrady. Sama wiesz, jak to jest.
-To znaczy... ja już nie chowam urazy do Kamila.
-Jak to?-Spytał zdziwiony.
-Odkąd mam Ciebie... Dzięki temu, że miał te skoki w bok, jesteśmy razem. Jak mam się na niego gniewać za takie coś?-Wyszczerzyłam do niego zęby.
-Jesteś niemożliwa.-Zaśmiał się i pocałował. Kiedy jęknęłam z bólu natychmiast przestał. Nagle zostałam poproszona przez lekarza do środka. Opatrzyli mi rany, a łuk brwiowy zszyli. Dostałam pięć szwów. które musiałam zdjąć za tydzień. Pobyt w szpitalu przeciągnął się łącznie do 4 godzin. Po głupi opatrunek tyle czasu! Kiedy weszliśmy do pokoju, niemal od razu padłam do łóżka. Obudziłam się o godzinie 10. Maciek chciał mnie zaprowadzić na śniadanie, jednak bałam się reakcji innych zawodników. Jednak ubrałam się, ale zaraz rozległo się pukanie do drzwi. Otworzył je Kot. W nich stał Kamil.
-Hej. Mogę wejść? Mam ważną sprawę.
-Chodź.-Maciek go wpuścił.
-Oj oj Ania... Jak Ty wyglądasz.-Zaśmiał się mój były wchodząc do środka.
-Tak, jakbym dostała w twarz.-Uśmiechnęłam się blado.-Coś się stało?
-Tak... Wczoraj po tym, jak wyszliście, podeszła do mnie Agnieszka.
-Moja była?-Spytał zaskoczony Maciek.
-Zgadza się. Zaoferowała mi swojego typu... sojusz. Abyśmy zostali wspólnikami.
-To znaczy?
-Żeby Was rozdzielić. I ona miałaby wtedy odzyskać Maćka, a ja Anię...
-Słucham?-Myślałam, że się przesłyszałam.
-Spokojnie... Odmówiłem jej. Ale mówię Wam o tym, byście wiedzieli, że na nią trzeba uważać.
-Odmówiłeś? Dlaczego?-Spytał zdziwiony Kot.
-Kiedy Ania pojechała z nami do Ramsau, mieliśmy sporo czasu.-Zaczął, a mi stanęło serce. Nie, tylko nie to. Nie mógł mu powiedzieć, że ze sobą spaliśmy. W tej chwili patrzyłam na niego tak, jakbym chciała go zabić.
-Czasu na co?-Dopytywał zniecierpliwiony Maciek.
-Na rozmowę. I sobie wszystko wyjaśniliśmy. Ania mi powiedziała, że mi wybaczyła, ale nie możemy być znowu razem bo... bo kocha Ciebie. Zrozumiałem, że już swoją szansę zaprzepaściłem na dobre. A chcę, by Ania była szczęśliwa. Sam ją skrzywdziłem i nie chcę, by znowu cierpiała. Temu pomyślałem, że powinniście wiedzieć o tym, co kombinuje Aga.-Po jego słowach kamień spadł mi z serca. Nie wydał naszej przygody. Delikatnie uśmiechnęłam się po jego wypowiedzi.
-Dzięki.-Maciek podał mu rękę, którą uścisnął.
-Kamil!-Zawołałam, gdy mój były stał już przy drzwiach.
-Tak?-Odwrócił się w moim kierunku.
-Ja też dziękuję.-Podeszłam do niego i go przytuliłam. Zaraz później odszedł.

Dwa dni później Maciek wpadł do mnie do internatu. Mieliśmy jeszcze trochę czasu przed wyjazdem na następne zawody. Leżeliśmy i oglądaliśmy film ,,Lektor" z Kate Winslet. W pewnej chwili usłyszeliśmy pukanie.
-Pani Anna Molęda?-W drzwiach stało dwóch funkcjonariuszy policji.
-Tak. Czy coś się stało?
-Musi pójść Pani z nami na komisariat.

_________________

Hej!
Najmocniej przepraszam za aż taką zwłokę, ale ostatnio na nic nie mam czasu. Niestety, ale nie mogę obiecać, że to się już nie powtórzy. Teraz szykuje mi się gorący okres...
Jednak obiecuję, że się postaram !

czwartek, 4 maja 2017

ROZDZIAŁ XXIV

Wszystko toczyło się jak w bajce. Miałam księcia, dobrze płatną pracę. Byłam naprawdę szczęśliwą osobą, za nic nie chciałam zamienić się w tej chwili z nikim na własne życie. Nie rozłączaliśmy się ani na krok. Co prawda, zastanawiałam się czy to jest na pewno dobrze. Bałam się nieco, że przez to szybko znudzę się Maćkowi. Ale tak mi było z nim dobrze... Dlatego też, gdy przyjeżdżaliśmy do Polski staraliśmy się spędzać ten czas bardziej z rodziną. Choć najczęściej i tak byliśmy razem. Taki paradoks.. reszta skoczków wracało głównie do swoich partnerek. A u nas działało to nieco inaczej :) Cieszyłam się, że mogę go mieć dla siebie nieco częściej, niż inne dziewczyny zawodników. Same mi mówiły, że tego mi zazdroszczą. I prosiły bym... miała ich panów na oku! Ooo nie. Co to, to nie. Obiecywałam, że jak najbardziej się nimi zaopiekuję, ale nie zamierzałam być ich przyzwoitką. Muszą mieć swój własny rozum. Czym jest w końcu związek bez zaufania? Jednak w pełni je rozumiałam. Jeszcze zanim byłam związana z naszą kadrą chodziłam na imprezy, gdzie znajdowali się skoczkowie. Doskonale wiedziałam, którzy mniej więcej są zajęci. I nie wszyscy zachowywali się fair wobec swoich partnerek. Serio, współczułam tym dziewczynom. Aż ręce same chciały sięgnąć po telefon, by zrobić zdjęcie, jak facet liże się z jakąś inną... I dokładnie tego się po niektórych zagranicznych spodziewałam w trakcie dwóch następnych weekendów. Puchar Świata zawita wtedy do Polski. A tutaj zawsze się działo w tych klubach. Pierwszym przystankiem była Wisła, do której jechaliśmy za dwa dni.
-Byłaś tam kiedyś?-Spytał mnie Maciek miziając po nagich plecach.
-W Wiśle? Jasne. Jeździłyśmy z Kaśką na Letnie Grand Prix. I to jakieś cztery razy z rzędu.-Masowałam jego brzuch.
-Jak Ci się podobało?
-A pytasz pod względem sportowym, czy imprezowym?-Zaśmiałam się.
-Oba!-Poczułam nutkę zainteresowania w jego głosie.
-Wiesz.. wcześniej patrzyłam głównie sportowo. Kamil nam załatwiał akredytacje. Ale było bardzo fajnie. Ostatniego lata bardziej imprezowałyśmy, już bez FIS Family, a ze zwykłymi biletami.
-Balowałaś z jakimś skoczkiem?-Zmienił pozycję z pleców na bok, aby być przodem do mnie.
-Tak trochę...-Zmieszałam się nieco.
-Opowiedz mi o tym.
-Eeee... nie ma o czym.
-Ania... Każdy z nas ma jakąś przeszłość. PRZESZŁOŚĆ. Za którą żadne nie powinno się obrażać.-Uśmiechnął się odgarniając włosy z mojego policzka.
-No dobra... Balowałam. Z Danielem Tande, Johannem Forfangiem i Phillipem Sjoeenem.
-Z trzema? A ostro?-Spytał ewidentnie rozbawiony.
-A no... dosyć ostro.-Znowu się zmieszałam.
-Czekaj, czekaj... Ale przecież Forfang i Sjoeen mają już od dawna dziewczyny...-Zmarszczył czoło.
-Wiem o tym. Co poradzić...-Odpowiedziałam krótko.
-Ładnie jak tak...-Widać było, że był zaskoczony. Serio nigdy tego nie widział, czy udawał? A może jest ślepy? W końcu on z nimi wszystkimi lądował częściej na imprezach, a ja raz dwa razy w roku.
-Ale dobrze, że wokół nich zawsze latało masę fanek, dzięki czemu raczej słabo nas pamiętają. Tego się nieco obawiałam zaczynając z Wami pracę.
-Że co? Nagle Cię znajdą i znowu będą chcieli pobalować?-Śmiał się ze mnie.
-Że Ci o tym powiedzą i od razu sobie wyrobisz o mnie niezłą opinię.-Spojrzałam mu prosto w oczy.
-Skarbie... Ja i tak od razu pomyślałem, jaka z Ciebie imprezowiczka.-Chciałam coś mu na to odpowiedzieć, ale zamknął moje usta pocałunkiem. Nie dałam rady się mu oprzeć, mogłam z nim spędzać cały dzień w łóżku. Od razu przeszedł do całowania mnie po szyi, a jego ręce zaczęły wędrować po całym moim ciele, czym rozpalił mnie tego ranka jeszcze mocniej, niż to miało miejsce w nocy. Dobrze, że tym razem pamiętaliśmy o zabezpieczeniach. A raczej, że tym razem ja pamiętałam. Zresztą, to nie było trudne. W końcu na tamtą torbiel lekarka zaleciła mi hormony, więc tabletki antykoncepcyjne. W samą porę je dostałam. Tym razem Maćkowi zachciało się kochać bardziej delikatnie, co mi pasowało. W sumie, to było nowe doświadczenie. Po całym akcie ponownie położyłam się na jego torsie. Obydwoje byliśmy cali spoceni, jednak zbyt nie chciało nam się wstawać z łóżka. Zwłaszcza, że mieliśmy dzisiaj wolny dzień.
-A Ty? Korzystałeś kiedyś ze swojej sławy, by pobalować z fankami?-Zapytałam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
-Kompletnie nie wiem o czym mówisz.-Zaśmiał się wtapiając swój nos w moje włosy.
-Zaraz, zaraz... A kto przed chwilą mówił coś tam o przeszłości, na którą nie powinniśmy się obrażać?-Spojrzałam na niego unosząc nieco brew.
-Nie takie przed chwilą, tylko minimum godzinkę temu!-Uśmiechnął się zawadiacko.-No dobra. Troszkę mi się zdarzyło.
-Opowiedz mi o tym!-Teraz to ja chciałam posłuchać jego opowieści.
-Kiedy byłem z Agnieszką to nie tak za bardzo... Tak samo, jak Ty będąc z Kamilem. Chodziliśmy na te imprezy razem. A że rozstaliśmy się już po zawodach LGP w Polsce to wiesz...
-A przed Waszym związkiem?
-No... To trochę krew mi buzowała i balowałem z jakimiś fankami.-Widziałam jak się zmieszał.
-Ostro?-Zadawałam mu dokładnie te same pytanie.
-No, tak trochę ostro.
-To widzę mamy podobnie.-Uśmiechnęłam go, po czym ucałowałam go w usta.-A gdy byłeś z Agnieszką, to balowałeś z innymi na zagranicznych imprezach? Ale odpowiedz szczerze.
-Nie. Nie jestem z tych, co mając dziewczynę doprawiają jej rogi za plecami.-Uśmiechnął się, co mu odwzajemniłam. Przez chwilę leżeliśmy wtuleni w siebie w kompletnej ciszy. Jednak nagle nam ją przerwano.
-Dzieci, zjecie śniadanie.....-W tej chwili bez pukania weszła mama Maćka. Jak najszybciej się dało zgarnęłam na siebie całą kołdrę. W końcu byliśmy kompletnie nadzy. Obydwoje aż osłupieliśmy. Zresztą, pani Gosia również. Na nasz widok wytrzeszczyła oczy z szoku.
-W sumie... Czemu nie...-Odpowiedział Kot bardzo zakłopotany.
-Dobrze.-Odpowiedziała jego mama, po czym w ekspresowym tempie uciekła z pokoju. Spojrzeliśmy na siebie i aż wybuchliśmy śmiechem.
-A wiesz, że mama nigdy nie przyłapała mnie i Agi w takim stanie? Ani z Mają, moją poprzednią dziewczyną.
-Naprawdę? To jestem pierwsza!-Po moich słowach Maciek przybliżył się do mnie i ucałował mnie w policzek.-Ale już wstańmy, chyba zaraz południe.
Tak też i zrobiliśmy. Jednak zanim poszliśmy do reszty domowników, musieliśmy się wykąpać. Następnie szybko się umalowałam, po czym zeszliśmy na dół. Było mi bardzo głupio przed jego mamą. Podeszliśmy do niej wolno, aż schowałam się za Kotem. On chyba też czuł to zakłopotanie. Pani Gosia na początku nie miała zbyt ciekawej miny, jednak zaczęła z nami normalną rozmowę. Tak, jakby się nic nie wydarzyło. Aż odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że dostaniemy wykład, że przed ślubem to tak być nie powinno. Chociaż Maciek w tym roku kończył 26 lat. 
2 dni później udaliśmy się do Wisły. Jechaliśmy jedynie kadrą A, ponieważ trener postanowił wystawić kadrę narodową w Zakopanem. Kadra B pojechała w tym czasie do Garmisch-Partenkirchen. Poza Kamilem, który miał pomóc bratu w trakcie zawodów w Polsce. W Wiśle miała się również pojawić Marta i Kaśka, którym załatwiłam akredytacje na każdy dzień zawodów. Domyśliłam się, że będzie niezły kocioł. Zawsze był. Trybuny na skoczni im. Adama Małysza były znacznie mniejsze, niż te na Wielkiej Krokwi. Dlatego cała wrzawa była nieźle ściśnięta. Na skoczni pojawił się również jej gospodarz. Jednak nie robiło to na mnie wrażenia, naszą legendę sportową poznałam już dawno temu, jeszcze chodząc z Kamilem. Także tym razem nie zawiodły tzw. hotki. Już kiedyś uważałam je za wyjątkowo dziwne osoby, ale teraz zauważyłam je bardziej. A dlaczego? Bo z kadry Polski najczęściej wzdychały mi tutaj do Maćka. Nie rozumiałam, jak można być aż takim natarczywym i nachalnym. Skoczkowie przecież raz je zobaczą i zapomną o konkretnej osobie. Za to zrobią z siebie kompletne idiotki. Będąc w hotelu nieraz słyszałam rozmowy między sobą zagranicznych skoczków, że aż nie chcą wychodzić na zewnątrz. Bo to jest bardzo dla nich uciążliwe, a raczej są aż zniesmaczeni ich zachowaniem. Już dookoła hotelu było ich mnóstwo, a co dopiero na skoczni. Na szczęście każda osoba z nami pracująca to profesjonaliści, więc nie mieliśmy trudności ze skupieniem się na swoich zadaniach. Jak to na zwykłych zawodach, ciągle latałam od skoczków do serwismenów, po trenera i Adama Małysza. Dawał takiego pozytywnego kopa dla chłopaków, wnosił dobrego ducha do tej drużyny. Nasza praca i tym razem nie poszła na marne. Dwa razy pod rząd wygrał Kamil Stoch! Tym samym nasz skoczek został królem skoczni w Malince. Myślałam, że ta wrzawa pod skocznią nie może być już większa. Jednak się myliłam. Ludzie wręcz oszaleli po wygranych Kamila. A w czasie hymnu wręcz się popłakałam. Po niedzielnym konkursie niemal wszyscy kibice udawali się na imprezę do Gołębia. Jakoś nie chciało nam się iść, ale jednak postanowiliśmy to zrobić. Na samym dole zauważyliśmy z naszej kadry jedynie Kacpra i Kamila. Przysiedli się do nas, po czym wszyscy zamówiliśmy po piwie. Czułam się dziwnie będąc z Maćkiem koło nich, ale zachowywałam się normalnie, co w sumie wychodziło mi dosyć łatwo. Jednak to uczucie zaraz zastąpiło zdenerwowanie. Faneczki zauważyły Kota i od razu do niego podleciały nie patrząc na nikogo dookoła. No, może nieco na serwismenów. Gdy byłam ze Skrobotem podchodziły jedynie nieliczne, nie był aż tak sławny. Ale to mnie aż przeraziło.
-Przyzwyczaj się do tego!-Powiedział mi do ucha Kacper. Każda chciała zamienić chociaż słówko z moim chłopakiem. Ale Maciek kompletnie je olał, powiedział że jest tutaj ze swoją dziewczyną i nie będzie z nikim innym imprezował. Na słowo "dziewczyna" fanki spojrzały na mnie tak, jakby chciały mnie zabić. Ładnie, jutro będę obsmarowana na wszystkich hotkowych forach. Oh, jak ja to przeżyję?
Tydzień później miały się odbyć zawody w Zakopanem. W naszym mateczniku, stolicy polskich Tatr. Tutaj to się będzie działo. Od samego rana na ulicach było widać biało-czerwone barwy, w które byli ubrani kibice. Trener postanowił, że na ten czas wszyscy zamieszkamy w Centralnym Ośrodku Sportowym. Znaliśmy go jak nikt inny. Pierwszego dnia odbyły się zawody drużynowe. Na naszych spoczywał ogromny ciężar, który naważyli sobie sami skoczkowie. Ale to dobrze, oni i tak radzili sobie z presją. Jednak tym razem wszyscy musieliśmy się zadowolić drugim miejscem. Trener był z naszej pracy zadowolony. Na następny dzień mieliśmy jeszcze większy powód do radości. Znowu wygrał Kamil, łącznie trzech Polaków znalazło się w czołowej 10. Maciek nie był zadowolony swoim wynikiem, znalazł się na 12 pozycji. Dlatego też postanowiliśmy pójść razem ze wszystkimi do Morskiego Oka. Tym razem poza nami, Kamilem i Kacprem poszedł Krzysiek Miętus i Dawid Kubacki. Każdy z partnerką. Nie mogłam oczywiście zapomnieć o Marcie i Kasi. Od razu poszłyśmy po jakieś drinki, a panowie zostali sami. Tutaj przynajmniej było taniej, niż w Gołębiu. Dziwnie się czułam widząc, jak mój aktualny chłopak pił wraz z moim byłym. Zauważyłyśmy, że do naszych mężczyzn znowu od razu przyleciały fanki. I to w większej ilości, niż w Wiśle. Musiałam się do tego naprawdę przyzwyczaić, jeżeli chciałam być z Maćkiem. Jedynie wywróciłam oczami i spojrzałam w kierunku innych skoczków. Jak to było i ostatnim razem, niektórzy nadal nie byli fair wobec swoich dziewczyn. Nie mogłyśmy aż na to patrzeć. Nagle zauważyłam, że ktoś siada koło mnie przy barze.
-Dobrze Wam razem?-Usłyszałam z tej samej strony. Automatycznie odwróciłam się w tamtym kierunku, a moim oczom ukazała się Agnieszka. Była dziewczyna Maćka.
-Nawet bardzo dobrze.-Powiedziałam mocnym głosem.
-Biedulka z Ciebie. Wierzysz w jego miłość?-Mówiła perfidnym głosem.
-Przepraszam Cię bardzo, ale do czego zmierza ta rozmowa?
-Jeżeli myślisz, że on Cię kocha, to jesteś w błędzie.
-Jesteś tego pewna?-Spytałam mocniejszym głosem.
-Tak. On nadal kocha mnie.-Spojrzała mi w oczy.
-Słucham?-Myślałam, że się przesłyszałam.
-To co słyszałaś. Wróci do mnie, jeszcze do zobaczysz.
-A co, już ulotniła się Twoja wielka miłość z trenerem fitness?-Mówiłam coraz bardziej sarkastycznie.
-To był tylko przelotny romans.
-Ale zdradziłaś go. Takiego czegoś się nie zapomina. Zresztą... on Cię już nie kocha.-Patrzyłam na nią coraz mocniej z odrazą.
-Ania, daj spokój. Ona nie jest tego warta.-Usłyszałam głos Magdy.
-Nie, poczekaj. Niech się koleżanka wyżali. Mi i tak wleci to jednym uchem, a wyleci drugim.-Wypiłam łyk piwa, nie spuszczając wzroku z mojej rywalki.
-A to, że jesteś dla niego zwykłą dziwką, którą jedynie chciał przelecieć dla zabawy.
-Że jestem kim?-Aż wstałam z krzesła.
-Ania...-Magda złapała mnie za rękę, jednak ją od niej wyrwałam.
-Dziwką. Zwykłą dziwką.-Agnieszka stanęła blisko mnie. Nie wytrzymałam. Z całym impetem zadałam jej prawego sierpowego.
-MÓJ NOS!!!-Krzyknęła była Kota.
-I bardzo Ci dobrze!-Wrzasnęłam. Adrenalina osiągnęła u mnie apogeum. Natychmiast podleciałam do niej i zaczęłam okładać ją pięściami chyba w każdą możliwą część. Jej w pewnej chwili udało się mi oddać, przez co zaczęłyśmy się ewidentnie lać. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i podnosi do góry.
-PUSZCZAJ MNIE  W TEJ CHWILI!!!!-Wydzierałam się próbując wyrwać. Jednak on nie słuchał. Postawił mnie na ziemi dopiero przy szatniach, gdzie aż zebrało się dużo znajomych.
-Już dobrze.-Osobą, która mnie zabrała był nie kto inny, a Maciek. Cała się trzęsłam, na co on mnie przytulił. Dopiero teraz adrenalina zaczęła mi schodzić i poczułam jakieś bóle na twarzy, po której chyba leciała mi krew. Dookoła było bardzo dużo ludzi, w tym Polacy, Niemcy i Norwegowie. Wtedy spojrzałam na Maćka, który cały czas trzymał mnie mocno za ramiona. Chyba się bał, że znowu wybuchnę. W tej chwili zrobiło mi się bardzo głupio. Udało mi się rozluźnić jego uścisk, po czym uciekłam do COSu do pokoju.