niedziela, 4 grudnia 2016

ROZDZIAŁ II

Tak, jak myślałam moja siostra w najbliższy weekend pojechała do domu. Jeszcze było za wcześnie, by się zakumplowała z kimś z nowej klasy. Temu nie dokuczyłam jej, że po dwóch dniach już poleciała. W końcu nasza pani dyrektor nie była zbyt normalna i zrobiła nam inaugurację w czwartek, a pierwsze zajęcia w piątek. A z tego, co wiem dużo szkół zacznie w poniedziałek... No nic, trzeba było z tym żyć. W sobotę wieczorem umówiłam się z Kaśką na Krupówkach. Wiem, wiem.. widywałyśmy się bardzo często. I, jak to kobiety plotkowałyśmy o wszystkim i o niczym. Główna ulica Zakopanego była jak zwykle zaludniona. Czy tutaj o każdej porze muszą przyjeżdżać turyści? Powinnam się już dawno do tego przyzwyczaić. Chociaż miało to jakieś swoje plusy: fajnie tak poznawać nowych ludzi z różnych zakątków Polski, ba nawet i świata. Najwięcej ich jest, gdy są zawody w skokach narciarskich. Rok temu wreszcie udało nam się oszukać ochroniarzy, że mamy 18 lat i weszłyśmy do słynnego Morskiego Oka. Nie powiem, na imprezce się działo. Było masę skoczków... Norwegowie, Austriacy, Niemcy, itd. Kate udało się wziąć ostro w obroty Stefana Krafta, mi Daniela Andre Tande. Nieźle całował ;) I jeszcze nie musiałyśmy kompletnie nie robić, sami do nas lgnęli.
Kompletnie nie wiedziałam, co na siebie włożyć. Wyrzuciłam całą swoją szafę w poszukiwaniu idealnych ciuchów. Nie planowałyśmy iść na imprezę, ale bardzo lubiłam dobrze wyglądać w każdej sytuacji. Mała czarna, wysokie buty, mocniejszy makijaż i było dobrze. Na szczęście było całkiem ciepło, więc mogłam nacieszyć się skórzaną kurtką. Ani trochę się nie spieszyłam. Nienawidziłam pędzić, wolałam wyjść trochę wcześniej i sobie się przejść. Ta droga nigdy mi się nie nudziła. Często ktoś mnie zaczepiał, czasami aż nawet za bardzo. Rozglądając się dookoła, regularnie zerkałam na piękne Tatry. Czyż nie są cudowne? Z takim urokliwym krajobrazem doszłam na słynne Krupówki. Umówiłyśmy się tam, gdzie zwykle- w naszym pubie. Miałam dzisiaj pecha, "mój" kelner nie pracował. Zamówiłam piwo i udałam się w kierunku stolika, przy którym siedziała moja przyjaciółka.
-Cześć, Kate!-Ucałowałam ją.
-Cześć, Ania! Fajna pogoda dzisiaj, co?
-A nie powiem, przyjemnie się szło.-Zawiesiłam kurtkę na krześle.
-Znowu szłaś? Nie wolałaś podjechać busem?
-Ja nie jestem tak leniwa, jak Ty!-Wywróciłam oczami.-No, opowiadaj!
-Ale co?-Kaśka zmarszczyła brwi.
-Cały dzień wypisywałaś mi, że musisz ze mną pilnie porozmawiać!-Pociągnęłam łyk piwa.
-Aaa, to. Przespałam się z Markiem,-Na jej słowa się zadławiłam.
-What? Kiedy?
-Spotkaliśmy się wczoraj. Nie mogłam się mu oprzeć!-Zaśmiała się. Cała ona.
- I jak było? 
-Boże, cudownie! Najlepszy seks w moim życiu! A jaką ma fujarę!-Zaczęła się zachwycać.
-Hahaha, lepsza od Antka?-Pokręciłam głową.
-A nie umiem Ci odpowiedzieć, ale mówię Ci... cudo! Muszę z nim to kiedyś powtórzyć..-Rozmarzyła się.
-A biedak jak zwykle się zakocha. Faceci to debile!
-Zgadzam się w 100%. Ale dobra, mów co z Maćkiem.
-Jakim Maćkiem?-Spytałam zaskoczona.
-Maćkiem Kotem! Mówiłaś wczoraj, że go zdobędziesz!-Gdybym jej nie znała, po jej wzroku uznałabym, ze to wariatka.
-Ahh, ten. Jest całkiem niezły, nie? Fajnie tak mieć w kolekcji sportowca, i to skoczka narciarskiego!-Uśmiechnęłam się łobuziersko.
-Normalnie, gdybyś mi nie powiedziała, że go sobie chcesz udobruchać, to bym sama się za niego wzięła. Ale wiesz, że on woli brunetki?
-Oj tam, oj tam.. Mojemu urokowi się nie oprze... Wygląda raczej na takiego niedostępnego, więc zacznę od tej fuckowej przyjaźni, rozkocham go w sobie, a potem powiem, że mi przykro ale go rzucam...-Udałam smutny głosik.
-Ty to jesteś zimną suką! Ale fakt, liczy się zdobycz, a nie miłość. Kto to w ogóle wymyślił?

Przytaknęłam jej. Obie jeszcze 2 lata temu wierzyłyśmy w tę "miłość". Teraz się sytuacja kompletnie zmieniła... Takim przypadkiem każda z nas została wykorzystana przez faceta, jak jakaś marionetka. Zabawili się naszymi uczuciami, a potem udawali że wszystko jest w porządku. Od tego czasu to my się nimi bawimy, Bardzo dobrze nam szło, a do tego jeszcze miałyśmy niezłą rozrywkę.
W pubie zamówiłyśmy jeszcze po 2 piwa. Nie powiem, lekko nas wzięło. Więc postanowiłyśmy pójść na imprezę. Odkąd po raz pierwszy wpuścili nas do Morskiego Oka jest to nasza ulubiona miejscówka do tańczenia. Była już taka pora, że kolejka była całkiem spora. Jednak ochroniarze uporali się z nią bardzo szybko. Zostawiłyśmy swoje nakrycia w szatni i ruszyłyśmy w stronę parkietu. W środku ludzi było jeszcze więcej. Nie miałyśmy z tym jednak jakiegoś problemu. Natychmiast wepchnęłyśmy się na środek. Po kilku minutach dołączyli do nas jacyś faceci. Akurat dzisiaj nie miałam ochoty na męskie towarzystwo, więc skutecznie ich odganiałam. W przeciwieństwie do Kaśki, którą już obracało dwóch blondynów. Miałam dzisiaj ochotę potańczyć albo z nią, albo sama. I jakoś nie przeszkadzała mi ta druga opcja. Czasami miewałam takie dni, to u mnie norma. Po jakiś 3piosenkach postanowiłam pójść po drinka. Upewniłam się, gdzie jest przyjaciółka i podeszlam do baru. Sącząc napój zaczęłam bardziej rozglądać się po wnętrzu. O dziwo nie było jakoś dużo znajomych twarzy. Jednak na jednej z nich się zatrzymałam. Brunet, ciemna karnacja. Siedział oparty o ścianę. Miałam wrażenie, że zaraz odleci. Bez wahania pobiegłam w jego stronę.
-Maciek?-Spytałam niepewnie.
-S.. słucham?-Skoczek spojrzał na mnie błyszczącym wzrokiem. Od razu rozpoznałam, że jest na maksa pijany.
-Wszystko w porządku?-Usiadłam niepewnie obok niego. Chyba nie do końca kojarzył, co się dzieje.
-Oooczywiście.-Próbował wstać, ale natychmiast z tego zrezygnował.
-Jesteś tutaj sam? Gdzie mieszkasz?-Złapałam go za ramię.
-W domu.
-A podasz mi adres? Pomogę Ci wrócić.
-Przepraszam, alleee.. nie znam Cię.-Po wielu próbach wreszcie udało mu się na mnie spojrzeć.
-Dobra, chodź.-Zaczęłam go prowadzić. Dzięki Bogu nie był jakiś ciężki. Niedaleko tańczyła Kaśka. Gdy nas zauważyła natychmiast podbiegła. Poprosiłam ją o pomoc w zaprowadzeniu go do taksówki. Nie mogłam zostawić go w takim stanie samego. Kate kazałam wrócić do środka, sama poprosiłam kierowcę by podjechał pod internat. W aucie szybko zadzwoniłam do kolegów z pokoju obok i poprosiłam o pomoc. Jakimś cudem udało nam się zaprowadzić Maćka na górę i to bez zwrócenia na siebie uwagi opiekunki. Dzięki temu, że Marta była w domu miałam jedno wolne łóżko. Skoczek był w takim stanie, że natychmiast usnął.

3 komentarze:

  1. Postanowiłam skorzystać z zaproszenia i zerknąć do Twojego bloga. :) Nie żałuję, zapowiada się naprawdę ciekawie! Czekam na rozwój akcji i również pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie. Czekam na kolejny. Zapraszam do siebie i prosze zebys mnie informowala o nowosciach u siebie :-). http://loty-w-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierzę, ale się porobiło :D Ania nieźle wykorzystała sytuację, rano będzie sam na sam z Maćkiem. Lecę do kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń