środa, 28 grudnia 2016

ROZDZIAŁ V

Przez następne kilka dni musiałam odpuścić treningi. Czułam się na siłach, jednak Maciek był pod tym względem bardzo surowy. Sam zawodowo uprawiał sport, więc znał się na tym doskonale. Bardzo o to dbał, niemal codziennie pytał o kolano. Do szkoły chodziłam z bandażem pomimo, że już mnie jakoś mocno nie bolało. Dzisiejszym popołudniem organizowaliśmy w internacie imprezkę. Nawet moja siostra nie mogła się jej doczekać, nieźle się zmieniła. Chłopacy od samego rana gadali o tym szyframi, byleby opiekunki się nie skumały. Nie mogłam oczywiście nie zaprosić Kaśki, Daniela, Dawida i Alana. Jednak nie chciało mi się jakoś bardzo mocno szykować, Wszyscy się tutaj znaliśmy, nieraz widzieliśmy siebie nawzajem w okropnych "stylizacjach". Bez makijażów, super ciuchów, najebanych. Oczywiście, tylko w naszym gronie, Dla innych byliśmy chodzącymi ideałami. I już niech tak zostanie. Nie zmieniałam nic w swoim wyglądzie ze szkoły, jedynie lekko się poprawiłam. Niedługo później razem z Martą udałyśmy do znanego już nam pokoju. Dziwnym trafem weszłyśmy w tym samym czasie, co cała reszta. Zanim usiadłam między chłopakami, udałam się do okna po wódkę. Wręczyłam ją Radkowi, by mógł każdemu nalać do kieliszków. Przybraliśmy dosyć szybkie tempo, więc o skutki nie musieliśmy długo czekać.
-Marta, czy Wy się spotykacie?-Spytałam siostry spoglądając to na nią, to na Alana. Już od dawna ich podejrzewałam o romans, ale wcześniej jakoś nie chciało mi się zawracać tym głowy.
-Chyba tak...-Kumpel przytulił moją siostrę. Moim zdaniem średnio do siebie pasowali, ale mogę się mylić. Kilka kieliszków więcej, a kompletnie przestało mi to przeszkadzać. Po pewnym czasie zapragnęłam skorzystać z toalety. Jak najszybciej się dało, udałam się w jej kierunku, Gdy z niej wyszłam zauważyłam pod drzwiami Daniela.
-Ty też tutaj?-Skierowałam się do pokoju chłopaków bardzo chwiejnym krokiem.
-Tak jakby..-Przyjaciel odpowiedział tajemniczym głosem, po czym pociągnął mnie do łazienki i zamknął za nami drzwi.
-Co Ty robisz?-Spytałam zaskoczona. Zanim zdążyłam dodać cokolwiek innego, Daniel przysunął się do mnie i pocałował.
-Dawno o tym marzyłem...-Wyszeptał mi do ucha. Byłam bardzo pijana, więc nie miałam nic przeciwko żadnym pocałunkom...

Z rana klnęłam ile wlezie na mój budzik. Zwłaszcza, że zorientowałam się, że jestem dalej pijana. Nie kac, a autentycznie alkohol dalej mi nie wywietrzał. Nie wiem czemu tak jest, że jeżeli wypiję to szybciej obudzę się dzięki budzikowi, niż tak na co dzień. Bardzo nie chciało mi się iść do liceum, jednak miałam mieć rano trening. Cholera! Maciek mnie zabije. Nie może się zorientować w jakim jestem stanie. Wzięłam prysznic, zrobiłam dużo mocniejszy makijaż. Oby to pomogło. Miałam tak spowolnione tempo, że do szkoły musiałam wręcz że biec. Zjawiłam się na hali jako jedna z ostatnich. Na szczęście nauczyciele jeszcze nie przyszli. Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam że Kate nie dotarła na wf. Niedługo potem zjawił się pan Kazio razem z Maćkiem. Kot zabrał mnie jak zwykle na salę obok. Na początek rozgrzewka, potem ćwiczenia właściwe. Jednak nie szło mi za dobrze, Nie umiałam się skupić na nawet najprostszej czynności..
-Wszystko w porządku?-Maciek w końcu miał dosyć takiej niedorajdy.
-Jestem jakaś zmęczona..-Skupiłam się, by mój głos był jak najbardziej wiarygodny.
-Chyba wczoraj lekko zabalowałaś, co?-Widziałam jak przygląda się moim oczom.
-Lekko...-Nie było sensu go okłamywać.
-Trochę niezbyt odpowiedzialnie jak na przyszłego sportowca, urządzać imprezy przed treningiem.
-Ważne, że nie przed zawodami.-Skwitowałam
-To fakt, ale na treningu się buduje formę, a nie opiernicza i potem płacze, że na zawodach się nie udało
-Z tego co pamiętam, było paru skoczków, którzy po pijaku odnosili sukcesy. A gdy z tym kończyli, kończyły się i wygrane.-Uniosłam brew.
-To prawda.-Lekko się uśmiechnął.-Ale nie tędy droga. Każdy jest inny. Dzisiaj zrobimy coś lżejszego.

Jak powiedział, tak się stało. Maciek raptownie zmienił plan treningowy, dzięki czemu udało mi się go dokończyć. Po zajęciach wf udałam się na stołówkę. Przy stoliku siedziała już skacowana Kasia. Wzięłam obiad i usiadłam obok niej.
-Jak tam?-Spytałam po cichu.
-Czuję się jak gówno, ale było warto. Spałam z Radkiem.
-Dziwka z Ciebie.-Zaśmiałam się lekko.
-Nie da się ukryć, ale kasy za to nie biorę. Zresztą kto to mówi...
-Cześć dziewczyny!-Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy przysiadła się nasza trójka chłopaków. Daniel próbował mnie pocałować w policzek, jednak gwałtownie się odsunęłam.
-Co się stało?-Spytał zaskoczony.
-Nic, a co miało się stać?-Odpowiedziałam beznamiętnie, nawet na niego nie zerkając.
-Kochanie, wszystko ok? Nie za...
-Kochanie?-Na te słowo aż się wzdrygnęłam.-Chyba mnie z kimś pomyliłeś.
-Jak to? A wczoraj?
-Jeżeli myślisz, że wczoraj coś zmieni, to się mylisz. Dalej mam Cię po prostu za dobrego kumpla.-Spojrzałam na niego ze smutkiem. Daniel bez słowa wręcz wybiegł ze stołówki.
-Jesteś okrutna. Wiesz doskonale, że mu się już od dawna podobasz.-Skarcił mnie Dawid.
-Nic na to nie poradzę... Szczerze mam nadzieję, że właśnie teraz się odkocha.-Wbiłam oczy w talerz.
-Ania?-Usłyszałam za sobą.
-Maciek.
-Czy masz jakieś plany na cały jutrzejszy dzień?-Spytał skoczek.
-Tak nie za bardzo...
-To dobrze. O godzinie 9 staw się pod COSem.-Uśmiechnął się do mnie i odszedł. Just amazing, Trening w sobotę. O 9.

Na drugi dzień za nic nie chciało mi się wstawać, jednak zbyt chciałam mieć Kota w swojej kolekcji. Musiałam dalej realizować swój plan. Wygrzebałam w szafie kolorowe legginsy i resztę stroju do ćwiczeń od Adidas. Spakowałam wszystko do torby, makijaż i wybyłam. Pod budynkiem Centralnego Ośrodka Sportowego pod Wielką Krokwią byłam raptem 5 minut przed czasem. Nagle ze środka wybiegł Maciek w stroju sportowym.
-Choć, mam dla Ciebie niespodziankę!-Zawołał lekko się uśmiechając. Zauważyłam, że kierujemy się w stronę siłowni, z której było słychać jakieś odgłosy.
-Mam nadzieję, że znasz angielski?-Na jego pytanie skinęłam potwierdzająco głową. Maciek natychmiast przeszedł na ten język.-Panowie, to jest moja podopieczna Ania Molęda. Ania, to jest nasz trener Stefan Horngacher
Już zrozumiałam, dlaczego pytał się o język angielski. Austriak przywitał się ze mną uściskiem dłoni
-To są asystenci trenera: Zbigniew Klimowski i Grzegorz Sobczyk. Tutaj fizjoterapeuta Łukasz Gębala. I pozostała kadra A: Piotrek Żyła, Dawid Kubacki, Kamil Stoch, Klimek Murańka, Janek Ziobro i Stefan Hula.-Przedstawił mi każdego po kolei.-Poprosiłem, abyś mogła dzisiaj wziąć udział w naszym treningu
-J,,, jak to w Waszym treningu?-Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Doceń to, Maniek jeszcze nie przyprowadzał nikogo na nasz trening nie licząc poprzednich lasek!-Zawołał jakiś chłopak, który wszedł dopiero teraz.-Kuba Kot, brat Maćka
-Miło mi.-Jemu również podałam dłoń.-Nie wiem co powiedzieć... jestem w szoku! Dziękuję bardzo!
-Podziękujesz później. Teraz powierzam Cię w ręce Łukasza, sprawdzi stan Twojego kolana.

Chwilę później przeszłam razem z fizjoterapeutą do mniejszego pomieszczenia. Zbadał mi nogę, porozluźniał kolano metodą FDM, po czym zastosował taping. Tak mi go okleił! Nigdy nie miałam tylu kolorów hehe. Pół godziny później wróciliśmy do reszty drużyny. Muszę przyznać, że polska kadra jest naprawdę bardzo pozytywna. Doskonale bawią się tym, co robią. Jednak zostają przy tym profesjonalistami pełną gębą. Jeszcze nigdy nie widziałam tak solidnie wykonanego treningu. Oczywiście dostało się i mi. Niby po prostu siłownia, ale nie sądziłam że tyle ćwiczeń robię źle. Po zajęciach byłam bardzo padnięta, marzyłam o prysznicu, który natychmiast wzięłam.
-Panowie, a może wieczorem spotkamy się na jakimś piwku?-Rzucił Piotrek już po polsku, gdy trener wyszedł.-Do Zakopca przyjechałem razem z żonką, chętnie by pewnie też wyszła.
-A myślę, że i Ewa będzie chciała się rozluźnić.-Uśmiechnął się Kamil.
-To może do Nietoperza?-Zawołał Kuba.
-Ja to niestety nie mogę, jedziemy z Angeliką do znajomych.-Posmutniał Janek.
-Ania, Tobie pasuje?-Rzucił nagle Dawid.
-Nie no... raczej mi nie wypada tak pić z trenerem!-Wyszczerzyłam zęby, a chłopacy się zaśmiali.
-Masz się słuchać trenera, a trener nakazuje iść! Masz już chyba skończone 18 lat!-Maciek uniósł brwi.
-To chyba nie mam wyjścia... Chociaż 18 kończę za 2 miesiące!-Spojrzałam na nich jak zbity pies.
-No trudno, i tak małolata już sama się rozpija.-Kot popatrzył na mnie znaczącym wzrokiem.

Razem z kadrą umówiliśmy się na godzinę 19. Ubrałam czarne rurki, niebieską koszulę i oczywiście szpilki. Ewa, Asia, Justyna, Marcelina i Agnieszka Murańka okazały się bardzo fajnymi dziewczynami. Wyglądały na dosyć sztywne, ale były kompletnie inne. Czasami pozory mylą ;) Nie ukrywam, na początku dziwnie się czułam, jako dużo młodsza od ich wszystkich. Jedynie Agnieszka była raptem 2 lata ode mnie starsza. Jednak nikt nie dał mi odczuć, bym była jakaś gorsza. Owszem, czasami padło słowo "małolata", ale to głównie w dowcipach Piotrka. Swoją drogą, poza skocznią był takim samym kawalarzem, jak i przed kamerą. Miałam wrażenie, że Maciek bacznie mi się przygląda. Schlebiało mi to, w zamian uśmiechałam się do niego co jakiś czas. W pewnej chwili chłopacy ucichli.
-Maciek...-Zawołał go Kuba i pokazał głową w prawo. Automatycznie podążyłam za nimi wzrokiem. Wszyscy skupili się na dosyć ładnej brunetce, która przytulała się do jakiegoś faceta. Po minie Kota mogłam się domyśleć, kto to jest.
-Chyba się przejdę...-Zawołał i wyszedł. Nie czekałam długo i pobiegłam za nim. Zauważyłam go idącego szybkim tempem.
-Maciek, zaczekaj!-Zawołałam.
-Odejdź!-Krzyknął nawet się nie odwracając.
-W porządku?-Spytałam, gdy wreszcie udało mi się go zatrzymać.
-To była Agnieszka
-Domyśliłam się. Dalej ją kochasz?-Trzymałam go za ręce.
-Już nie... ale wiesz jak jest...-Spojrzał mi w oczy.
-Jasne...-Odpowiedziałam. Nie wiem jak to się stało, ale zbliżyłam się do niego i pocałowałam w usta. Wtedy zauważyłam, że przygląda nam się jego była dziewczyna.

czwartek, 22 grudnia 2016

ROZDZIAŁ IV

Dzięki temu, że byłam w klasie sportowej, miałam aż sześć lekcji w-f'u w tygodniu. Nauczyciel kazał aż na siebie mówić per trenerze, a na zajęcia treningi. Zawsze powtarzał, że skoro wybraliśmy sobie taki profil, to zamierza nas traktować jak prawdziwych sportowców. I rzeczywiście tak było. Gdy tylko widział, że ktoś jest bardziej ukierunkowany w jakiejś dyscyplinie starał się organizować tej osobie jak najwięcej ćwiczeń w danym kierunku. Bardzo stawiał na technikę, wymagał od nas naprawdę dużo. Moją profesją według niego były narty. I w sumie miał rację, uwielbiałam na nich jeździć. Ale pomimo, że mieszkaliśmy w górach, byłam jedyną osobą w klasie ukierunkowaną w ten sposób. W zimę miałam dzięki temu masę "treningów" na powietrzu na dwóch deskach, po zajęciach. W okresie letnim i jesiennym rolki.
-Aniu, mogę Cię prosić na chwilę?-Zawołał mnie trener w czasie mojej rozgrzewki. Szybko do niego potruchtałam. Skinięciem ręką zawołał też do nas swojego asystenta.
-Jesteś jedyną osobą w klasie ukierunkowaną na biegi na nartach, ogólnie narciarstwo. Jest mi trochę ciężko przez to zajmować się Tobą oddzielnie, zwłaszcza że reszta dziewczyn preferuje siatkówkę. Dlatego pomyślałem, że od dzisiaj Twoimi treningami zajmie się Maciek. Sam jest narciarzem, więc nie znam w tej szkole lepszego kandydata.
-Ja?-Spytał Kot.
-Tak, Ty. Chyba tu pracujesz, prawda?
-To ma wyglądać jakbym miała trenera indywidualnie?-Dodałam zaskoczona.
-Zgadza się. Jeszcze nie dzisiaj, dajmy Maćkowi trochę czasu do ułożenia jakiegoś planu. Tymczasem wracaj do dziewczyn, wkrótce dowiesz się wszystkiego.
Przed odejściem zerknęłam na młodego skoczka. Nasze spojrzenia spotkały się na kilka sekund. Jego nie wyrażało nic innego, jak zaskoczenia i... poirytowania? Zdaje się, że trener dopiero teraz przekazał mu tę "dobrą" nowinę. Spuściłam wzrok i oddaliłam się w stronę reszty.
-Czego chciał trener?-Kaśka od razu zaczęła wypytywać.
-Wyznaczył mi Maćka na trenera personalnego.-Uśmiechnęłam się lekko.
-Aa to teraz Twój plan wręcz musi wypalić!-Pisnęła mi do ucha.
-Mam nadzieję...-Wyszeptałam. Mieć w kolekcji dobrze prosperującego skoczka to byłoby coś pięknego.

Przez kilka dni nie dostałam w sprawie treningów żadnej informacji. Już się bałam, że sprawa jest nieaktualna. Leżałam na łóżku czytając ,,Granicę", gdy dostałam smsa od nieznanego numeru.


Jutro wieczorem pierwszy trening. Na początek łyżwy na hali. Bądź o 19.30, Maciek.



Na samą myśl poprawił mi się bardzo humor. Już nie mogłam się doczekać! Na drugi dzień nie mielismy wf. Z racji, że 2 razy w tygodniu mieliśmy go aż 2 godziny, dostaliśmy chociaż raz wolne. Cały dzień w szkole nosiło mną niemiłosiernie, tak chciałam wieczoru. Jedynie Kate wiedziała o co chodzi, więc chłopacy robili sobie ze mnie dowcipy. Po zajęciach szybko pobiegłam do internatu. Wiedziałam, by na łyżwy wziąć luźny strój, jednak i tak chciałam prezentować się nienagannie. Drzemka, makijaż i włosy. Na lodowisku byłam już po 19, wolałam poczekać niż się spóźnić. Pożyczyłam łyżwy i usiadłam w poczekalni. 15min później zjawił się Maciek.

-I jak, jesteś gotowa?-Spytał na powitanie.
-Jeszcze jak!-Zawołałam entuzjastycznie.
-Przepraszam Cię za moją reakcję po informacji trenera... musiałem trochę pozmieniać swoje treningi, bo kompletnie mnie tym zaskoczył.
-Daj spokój, zauważyłam że byłeś informowany o tym razem ze mną.-Posłałam mu lekki uśmiech.
-A i jeszcze jedno.-Odwrócił się wyraźnie zakłopotany tuż przed wejściem na lód.-Wtedy byłem pijany, nie chcę by tamten pocałunek wpłynął na nasze relacje trener-zawodnik.
-Daj spokój, rozumiem to. Każdemu się zdarza, Tobie też.-Spuściłam wzrok. Nadal nie wiem czemu go okłamałam, że się całowaliśmy.
-Panie trenerze!-Zawołal śmiejąc się.
-Tak jest, PANIE TRENERZE!-Zawtórowałam i weszłam za nim na lodowisko.

Byłam pewna, że nasz trening będzie jedynie zwykłą jazdą. Okazało się, że dzięki łyżwom można poprawić technikę jazdy na nartach. Maciek zaskoczył mnie bardzo pozytywnie swoim profesjonalizmem. Wyszukał na to masę ćwiczeń, był kreatywny. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie umiem tak świetnie jeździć. A przecież nie raz już byłam na łyżwach! Głównie skupiliśmy się na równowadze. Myślałam, że i ją posiadam.. dopóki nie wywaliław się z impetem na kolano.
-Wszystko ok?-Spytał Maciek podnosząc mnie z lodu.
-Tak, chyba tak.. aj!-Jęknęłam stając na nogę, która ucierpiała.
-Chodź, usiądź i odpocznij.-Złapał mnie pod rękę i wyprowadził na krzesło.
-Nic mi nie będzie...
-Spróbuj stanąć.-Jego ton był poważny. Delikatnie przeniosłam ciężar na nogę, a na mojej twarzy pojawił się grymas bólu.
-Jedziemy do lekarza.-Oznajmił.
-Daj spokój, to tylko stłuczenie.
-Albo i zerwane więzadła. Nie zamierzam ryzykować.-Przebrał za nas dwoje obuwie, po czym... wziął mnie na ręce i poniósł do swojego subaru. 5 min później byliśmy na SOR-ze w Klinice Ortopedii i Rehabilitacji w Zakopanem. Kolejka nie była długa, ale ciągnęła się niemiłosiernie, nawet nie pomogła Maćka znajomość personelu szpitalnego.
-Pogodziliście się?-Spytałam po pewnym czasie siedząc w poczekalni.
-Z kim?-Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Z... Agnieszką.-Dodałam niepewnie, nie wiedziałam czy mogę w to ingerować.
-Przecież mówiłem Ci, że mnie zdradziła... tego się nie wybacza.
-Ale nie chciała wrócić?
-Nie..-Odpowiedział cicho.
-I dobrze, tacy ludzie nie są nic warci.-Położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Słucham?-Spytał. Chwilę się wahałam, czy mu opowiedzieć.
-Kiedyś miałam chłopaka. Nazywał się Kamil. Też próbował skakać, ale szybko zrezygnował. Zakochałam się w nim bardzo szybko i dosyć mocno. Nasz związek trwał dwa lata. Okazało się, że od samego początku mnie zdradzał, z kim się tylko dało. Myślałam, że pęknie mi serce... przepraszał, mówił że mnie kocha, ale się nie ugięłam... chociaż chciałam. To było rok temu...-I od tego czasu bawię się facetami. Dodałam już w myślach.
-Sukinsyn... widujesz go czasami?-Na pytanie Maćka zaprzeczyłam głową. W tej chwili przyszła moja kolej, więc pokuśtykałam do gabinetu lekarskiego. Zlecono mi RTG. Okazało się, że to silne stłuczenie i lekko naciągnięty mięsień. Parę dni odsapnąć, wymasować i zrobić okłady z lodu, a będzie jak nowa. Zauważyłam, że Maćkowi ulżyło, jednak i tak uparł się, by zawieźć mnie do akademika.

_____
Hej:) trochę mnie nie było, ale już jestem.
Przy okazji chcę złożyć wszystkim Wesołych Świąt ;)

niedziela, 11 grudnia 2016

ROZDZIAŁ III

Kiedy wstałam w poniedziałek rano, stwierdziłam że jest coś ze mną nie tak. Po raz pierwszy zapragnęłam pójść do szkoły. Bez namysłu szybko pobiegłam do łazienki ogranąć się. Marta stwierdziła, że nigdy nie widziała mnie takiej nakręconej. Widać, że jakiś czas mieszkałyśmy oddzielnie. Dzięki Bogu mama przysłała przez moją siostrę dużo wałówki, mogłam zrobić cudowne śniadanie. O dziwo dobrze się wyspałam, chociaż chłopacy nie dawali mi spać w nocy. Ciągle pukali do pokoju i wołali na piwo. Akurat nie miałam jakoś ochoty na imprezowanie. Byłam zaskoczona, gdy Marta do nich poleciała. Po tym, jak się upiła zaczęła się inaczej zachowywać. Hm.. spodobało jej się? Byłam jednak pewna, że po powrocie do domu odmieni jej się- byłam w błędzie.
Nawet na nią nie czekałam, gdy wychodziłam do szkoły. Na korytarzach zrobiło się strasznie tłoczno, każdy zaczynał o godzinie 8 rano. Chwilę później dołączyła do mnie Kasia. Jeszcze nie rozmawiałyśmy o poprzedniej imprezie. Właśnie... może i przyszła, ale to nie na nią czekałam. Cały czas szukałam wzrokiem  Jego. Mieliśmy teraz zajęcia blisko pokoju nauczycielskiego, więc mogłam obserwować całą sytuację. Jednak niestety nie miałam tyle szczęścia, póki co go nie było.
Chwilę po dzwonku przyszła nasza wychowawczyni, nauczycielka języka polskiego. Dzisiaj omawialiśmy ,,Szewców" Witkacego. Książka z morałem, ale jakoś mi się nie podobała. Miałam oczywiście to szczęście, że musiała mnie spytać. Trafiła idealnie w pytania z treści, którą... przeczytałam w streszczeniu. Generalnie nie miałam problemu z czytaniem obowiązkowym, ale jedynie gdy chodzi o książki, które mnie interesują. ,,Krzyżacy", ,,Kamienie na szaniec", ,,Gloria victis", ,,Lalka". Uwielbiałam je! Ale tę? Nie trawiłam. Nie wiem jakim cudem, ale dostałam 4, chociaż jakoś nie umiałam się skupić. Nawet do ławki szłam jakimś wolnym krokiem.
-Co Ci jest? - dostałam nagle karteczkę od Kate.
-Nic.- Napisałam krótko.
Więcej już mi nie pisała. I dobrze. Lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie, nasza pani bardzo lubiła zanudzać. Ah, aż jaka szkoda że to już nie gimnazjum, gdzie każdy rozrabiał na potęgę? Pamiętam, na matematyce często dostawałam uwagi za krzyki i wygłupy. Kiedy tylko rozległ się dzwonek odetchnęłam z ulgą. Jak to było najszybciej możliwe spakowałyśmy rzeczy i uciekłyśmy na przerwę. Następną miałyśmy biologię dwa piętra niżej.
-Myślałam, że tam zaraz umrę!- Zawołałam idąc wolnym krokiem.
-Nic mi nie mów, jak mnie spytała to dostałam kosę! Ty się chociaż wybroniłaś!- Powiedziała ironicznym głosem Kaśka.
-Mówiłam Ci, byś przeczytała streszczenie! A tak w ogóle, jak skończyłaś w sobotę?- Byłam tego bardzo ciekawa.
-A w sumie spoko, godzinkę jeszcze tam byłam, po czym grzecznie wróciłam do domu.-Wyszczerzyła zęby,
-I nic się nie wydarzyło?
-Nic, kompletnie nic!
-Kate, nie poznaję Cię!
-Dobra, opowiadaj co było po wyjściu!-Szturchnęła mnie. Już miałam jej odpowiedzieć, kiedy ktoś do nas podszedł.
-Ania? Czy możemy porozmawiać?-Aż podskoczyłam. Za mną stał Kot.
-Jasne...-Odpowiedziałam po chwili. Maciek skinął głową, albym poszła za nim. Po krótkim czasie weszliśmy do jakiejś klasy, która była otwarta. Przywitał nas przeciąg, aż drzwi same się za nami zamknęły z impetem. Ale nie zwróciliśmy za bardzo na to uwagi.
-Aniu... Chciałbym Cię za to wszystko przeprosić.- Chodził wokoło. Nie odpowiedziałam, byłam ciekawa tego, co chce całkowicie powiedzieć.-Trochę mi się wypiło. Nie ukrywam, że film mi się urwał...
-Domyśliłam się.-Uśmiechnęłam się blado, kiedy wreszcie stanął przodem do mnie.
-Dopiero odzyskałem pamięć rano..-Spojrzał smutno w podłogę.
-To nie pamiętasz...-Urwałam.
-Nie pamiętam czego?-Ożył.
-Dobra nie ważne.-Pokręciłam głową.-Czemu tak szybko wyszedłeś?
-Nie, nie, nie. Powiedz, czego nie pamiętam!
-No..-Zamilkłam na moment, by wszystko przetrawić.-Przecież pocałowałeś mnie.
Zauważyłam, że Maciek zdębiał.
-Gdy próbowałam Cię położyć, wtedy.-Odrzekłam ciszej.
-Nie, to nie możliwe...-Kręcił głową.-Nie wierzę.
-A jednak!-Zawołałam.-Ale nie przejmuj się, widziałam w jakim jesteś stanie.
-Przepraszam Cię najmocniej na świecie...-Podszedł bliżej.
-Daj spokój, każdemu może się zdarzyć.-W tej chwili zadzwonił dzwonek na lekcję. Jaka szkoda..
-Dokończymy później, ok? Obydwoje mamy zajęcia.-Oznajmił puszczając mnie przodem. Podeszłam do drzwi i popchnęłam klamkę.
-Słuchaj... coś jest nie tak. Chyba się zatrzasnęły...
-Nie możliwe...-Maciek lekko mnie przesunął i sam próbował je otworzyć.-Cholera...
No to nieźle, utknęliśmy w klasie. Obydwoje zaczęliśmy głośno pukać i krzyczeć. Akurat była to sala lekko na uboczu i jeżeli nikogo nie było na korytarzu, to będzie ciężko w tej chwili się stąd wydostać.
-To chyba nic nie da.-Stwierdziłam po kilku minutach.
-Chyba nie...-Przytaknął mi. Rozejrzałam się dookoła. To chyba była klasa biologiczna. Było dużo roślin, rybki i masę rysunków planktonów, itd. Ściany zielone, niebieska podłoga. Nigdy nie miałam tutaj zajęć. Usiadłam na dużym biurku i zaczęłam obserwować Maćka, Przystojny, rzeźba się zgadzała. Wyglądał na bardzo zdeterminowanego w tym, co robił.
-Na tę imprezę poszedłeś sam? Czy się zgubiłeś?-Odezwałam się jako pierwsza. Nawet nie zauważyłam, że do swojego nauczyciela mówiłam na "ty".
-Sam.-Spojrzał na mnie i usiadł obok.
-Coś się stało?
-Nie, nic.-Spuścił wzrok.
-Rozumiem.. Jakby co, pamiętaj że czasami lepiej jest się zwierzyć obcej osobie..Ale parę razy powiedziałeś do mnie Agnieszka...-Skierował zdumiony wzrok w moją stronę.
-Agnieszka?
-Tak, i to kilkakrotnie..-Znowu spuścił oczy.
-To moja była dziewczyna. Zerwaliśmy parę dni temu.-Odrzekł po cichu.
-Przykro mi... temu chciałeś się napić.-Położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Tak trochę. Zostawiła mnie dla jakiegoś trenera.
-Miała romans?-Spytałam niepewnym głosem.
-Nie wiem, pewnie tak.
-Wiesz, czasami jeżeli coś się kończy to po to, by coś nowego i lepszego się zaczęło,
-Może, kto wie...
Rozmawialiśmy tak całą lekcję. Kiedy zaczęła się przerwa, od razu ktoś nam otworzył drzwi. Szybko poszłam do swojej klasy.
-Anka, gdzie Ty byłaś?-Kate przywitała mnie krzykiem.
-Zatrzasnęły się drzwi i byliśmy z Maćkiem w klasie całą lekcję.-Gdy to powiedziałam sama z siebie zaczęłam się śmiać.
-Naprawdę? Romantycznie! To opowiadaj po kolei, najpierw co było na imprezie a potem co było teraz. Bo domyślam się, że o tym chciał pogadać.
-No tak. Ale w sumie nie ma o czym opowiadać... Był naprany jak PKS, położyłam go grzecznie do łóżka Marty i tyle.
-I nic nie było?
-Nie, nawet się nie całowaliśmy.-Uśmiechnęłam się.


_______________

Aaaale dzisiaj piękny dzień!
Kamil wygrał, Maciek drugi! Noo po prostu cudownie :D

niedziela, 4 grudnia 2016

ROZDZIAŁ II

Tak, jak myślałam moja siostra w najbliższy weekend pojechała do domu. Jeszcze było za wcześnie, by się zakumplowała z kimś z nowej klasy. Temu nie dokuczyłam jej, że po dwóch dniach już poleciała. W końcu nasza pani dyrektor nie była zbyt normalna i zrobiła nam inaugurację w czwartek, a pierwsze zajęcia w piątek. A z tego, co wiem dużo szkół zacznie w poniedziałek... No nic, trzeba było z tym żyć. W sobotę wieczorem umówiłam się z Kaśką na Krupówkach. Wiem, wiem.. widywałyśmy się bardzo często. I, jak to kobiety plotkowałyśmy o wszystkim i o niczym. Główna ulica Zakopanego była jak zwykle zaludniona. Czy tutaj o każdej porze muszą przyjeżdżać turyści? Powinnam się już dawno do tego przyzwyczaić. Chociaż miało to jakieś swoje plusy: fajnie tak poznawać nowych ludzi z różnych zakątków Polski, ba nawet i świata. Najwięcej ich jest, gdy są zawody w skokach narciarskich. Rok temu wreszcie udało nam się oszukać ochroniarzy, że mamy 18 lat i weszłyśmy do słynnego Morskiego Oka. Nie powiem, na imprezce się działo. Było masę skoczków... Norwegowie, Austriacy, Niemcy, itd. Kate udało się wziąć ostro w obroty Stefana Krafta, mi Daniela Andre Tande. Nieźle całował ;) I jeszcze nie musiałyśmy kompletnie nie robić, sami do nas lgnęli.
Kompletnie nie wiedziałam, co na siebie włożyć. Wyrzuciłam całą swoją szafę w poszukiwaniu idealnych ciuchów. Nie planowałyśmy iść na imprezę, ale bardzo lubiłam dobrze wyglądać w każdej sytuacji. Mała czarna, wysokie buty, mocniejszy makijaż i było dobrze. Na szczęście było całkiem ciepło, więc mogłam nacieszyć się skórzaną kurtką. Ani trochę się nie spieszyłam. Nienawidziłam pędzić, wolałam wyjść trochę wcześniej i sobie się przejść. Ta droga nigdy mi się nie nudziła. Często ktoś mnie zaczepiał, czasami aż nawet za bardzo. Rozglądając się dookoła, regularnie zerkałam na piękne Tatry. Czyż nie są cudowne? Z takim urokliwym krajobrazem doszłam na słynne Krupówki. Umówiłyśmy się tam, gdzie zwykle- w naszym pubie. Miałam dzisiaj pecha, "mój" kelner nie pracował. Zamówiłam piwo i udałam się w kierunku stolika, przy którym siedziała moja przyjaciółka.
-Cześć, Kate!-Ucałowałam ją.
-Cześć, Ania! Fajna pogoda dzisiaj, co?
-A nie powiem, przyjemnie się szło.-Zawiesiłam kurtkę na krześle.
-Znowu szłaś? Nie wolałaś podjechać busem?
-Ja nie jestem tak leniwa, jak Ty!-Wywróciłam oczami.-No, opowiadaj!
-Ale co?-Kaśka zmarszczyła brwi.
-Cały dzień wypisywałaś mi, że musisz ze mną pilnie porozmawiać!-Pociągnęłam łyk piwa.
-Aaa, to. Przespałam się z Markiem,-Na jej słowa się zadławiłam.
-What? Kiedy?
-Spotkaliśmy się wczoraj. Nie mogłam się mu oprzeć!-Zaśmiała się. Cała ona.
- I jak było? 
-Boże, cudownie! Najlepszy seks w moim życiu! A jaką ma fujarę!-Zaczęła się zachwycać.
-Hahaha, lepsza od Antka?-Pokręciłam głową.
-A nie umiem Ci odpowiedzieć, ale mówię Ci... cudo! Muszę z nim to kiedyś powtórzyć..-Rozmarzyła się.
-A biedak jak zwykle się zakocha. Faceci to debile!
-Zgadzam się w 100%. Ale dobra, mów co z Maćkiem.
-Jakim Maćkiem?-Spytałam zaskoczona.
-Maćkiem Kotem! Mówiłaś wczoraj, że go zdobędziesz!-Gdybym jej nie znała, po jej wzroku uznałabym, ze to wariatka.
-Ahh, ten. Jest całkiem niezły, nie? Fajnie tak mieć w kolekcji sportowca, i to skoczka narciarskiego!-Uśmiechnęłam się łobuziersko.
-Normalnie, gdybyś mi nie powiedziała, że go sobie chcesz udobruchać, to bym sama się za niego wzięła. Ale wiesz, że on woli brunetki?
-Oj tam, oj tam.. Mojemu urokowi się nie oprze... Wygląda raczej na takiego niedostępnego, więc zacznę od tej fuckowej przyjaźni, rozkocham go w sobie, a potem powiem, że mi przykro ale go rzucam...-Udałam smutny głosik.
-Ty to jesteś zimną suką! Ale fakt, liczy się zdobycz, a nie miłość. Kto to w ogóle wymyślił?

Przytaknęłam jej. Obie jeszcze 2 lata temu wierzyłyśmy w tę "miłość". Teraz się sytuacja kompletnie zmieniła... Takim przypadkiem każda z nas została wykorzystana przez faceta, jak jakaś marionetka. Zabawili się naszymi uczuciami, a potem udawali że wszystko jest w porządku. Od tego czasu to my się nimi bawimy, Bardzo dobrze nam szło, a do tego jeszcze miałyśmy niezłą rozrywkę.
W pubie zamówiłyśmy jeszcze po 2 piwa. Nie powiem, lekko nas wzięło. Więc postanowiłyśmy pójść na imprezę. Odkąd po raz pierwszy wpuścili nas do Morskiego Oka jest to nasza ulubiona miejscówka do tańczenia. Była już taka pora, że kolejka była całkiem spora. Jednak ochroniarze uporali się z nią bardzo szybko. Zostawiłyśmy swoje nakrycia w szatni i ruszyłyśmy w stronę parkietu. W środku ludzi było jeszcze więcej. Nie miałyśmy z tym jednak jakiegoś problemu. Natychmiast wepchnęłyśmy się na środek. Po kilku minutach dołączyli do nas jacyś faceci. Akurat dzisiaj nie miałam ochoty na męskie towarzystwo, więc skutecznie ich odganiałam. W przeciwieństwie do Kaśki, którą już obracało dwóch blondynów. Miałam dzisiaj ochotę potańczyć albo z nią, albo sama. I jakoś nie przeszkadzała mi ta druga opcja. Czasami miewałam takie dni, to u mnie norma. Po jakiś 3piosenkach postanowiłam pójść po drinka. Upewniłam się, gdzie jest przyjaciółka i podeszlam do baru. Sącząc napój zaczęłam bardziej rozglądać się po wnętrzu. O dziwo nie było jakoś dużo znajomych twarzy. Jednak na jednej z nich się zatrzymałam. Brunet, ciemna karnacja. Siedział oparty o ścianę. Miałam wrażenie, że zaraz odleci. Bez wahania pobiegłam w jego stronę.
-Maciek?-Spytałam niepewnie.
-S.. słucham?-Skoczek spojrzał na mnie błyszczącym wzrokiem. Od razu rozpoznałam, że jest na maksa pijany.
-Wszystko w porządku?-Usiadłam niepewnie obok niego. Chyba nie do końca kojarzył, co się dzieje.
-Oooczywiście.-Próbował wstać, ale natychmiast z tego zrezygnował.
-Jesteś tutaj sam? Gdzie mieszkasz?-Złapałam go za ramię.
-W domu.
-A podasz mi adres? Pomogę Ci wrócić.
-Przepraszam, alleee.. nie znam Cię.-Po wielu próbach wreszcie udało mu się na mnie spojrzeć.
-Dobra, chodź.-Zaczęłam go prowadzić. Dzięki Bogu nie był jakiś ciężki. Niedaleko tańczyła Kaśka. Gdy nas zauważyła natychmiast podbiegła. Poprosiłam ją o pomoc w zaprowadzeniu go do taksówki. Nie mogłam zostawić go w takim stanie samego. Kate kazałam wrócić do środka, sama poprosiłam kierowcę by podjechał pod internat. W aucie szybko zadzwoniłam do kolegów z pokoju obok i poprosiłam o pomoc. Jakimś cudem udało nam się zaprowadzić Maćka na górę i to bez zwrócenia na siebie uwagi opiekunki. Dzięki temu, że Marta była w domu miałam jedno wolne łóżko. Skoczek był w takim stanie, że natychmiast usnął.