wtorek, 3 stycznia 2017

ROZDZIAŁ VI

W niedzielę obudziła mnie moja siostra. Nie zrobiła tego specjalnie, wystarczyło że wchodziła niezbyt cicho do pokoju. Kiedy spojrzałam na zegarek była 8 rano.
-Marta, bądź człowiekiem! Budzisz mnie o takiej porze w niedzielę!-Powiedziałam chowając głowę w poduszkę. Zdziwiłam się, gdy młoda nie odpowiedziała słowem. Usłyszałam natomiast płacz. Zaspana natychmiast odwróciłam się do niej przodem. Znieruchomiałam. Przede mną siedziała Marta. Cała zapłakana, brudna i w podartych ubraniach.
-Jezu! Marta! Na miłość boską... Co się stało??!!-W 1 sekundę oprzytomniałam.
-Ania...-Nie zdążyła skończyć, zaniosła się większym płaczem. Automatycznie usiadłam i ją przytuliłam. Siedziałyśmy tak przez dłuższy czas, nie mogłam jej naciskać.
-Ania...-Marta powtórzyła moje imię.-Zostałam zgwałcona.
-Słucham??!!-Aż wstałam.-KTO CI TO ZROBIŁ!!!!!!!!!!!
-Nikt...
-Do cholery jasnej! Marta! Pytam poważnie! Sama nie mogłaś się zgwałcić.-Myślałam, że trafi mnie szlag.
-Nikt!-Powtórzyła.
-Czy Ty jesteś głupia? Jak zgwałcił, to powinien ponieść odpowiedzialność!-Zaczęłam coraz bardziej krzyczeć.-Kto to jest!
-Alan...-Odpowiedziała mi po kilki minutach.
-KTO-Myślałam, że się przesłyszałam.
-ALAN!-Siostra zaniosła się większym płaczem.
-Jak do tego doszło.-Wycedziłam przez zęby.
-Spotkaliśmy się wczoraj... Wypiliśmy trochę i poszliśmy do niego do domu. Nie było nikogo. Całowaliśmy się... Alan chciał czegoś więcej, a ja nie. Nie byłam gotowa. Najpierw zrozumiał. Jednak gdy nieco więcej wypił zrobił się bardziej nachalny. Jeszcze raz go odepchnęłam i zagroziłam, że wyjdę. Wtedy rzucił mnie na ścianę i... i...-Marta zaniosła się większym płaczem. Natychmiast przybiegłam i ją przytuliłam.
-Zabiję go. Zabiję!-Wybiegłam ledwo zarzucając kurtkę i buty. Pod internatem czekała na mnie niespodzianka. Zauważyłam już znane mi subaru, z którego wysiadł Kot.
-Ania, musimy pogadać...
-Maciek, nie teraz. Mam ważną sprawę do załatwienia.-Patrzyłam na niego morderczym wzrokiem.
-Stało się coś poważnego?-Spytał mnie mocnym tonem.
-Zawieź mnie, proszę w jedno miejsce.-Nie czekając na jego odpowiedź wsiadłam do samochodu, Jednak w tej chwili poprosiłam, by chwilę zaczekał i ponownie pobiegłam na górę.
-Jedziesz ze mną.-Oznajmiłam leżącej siostrze. Wiedziałam, że to będzie bardzo trudne, ale nie miałyśmy wyjścia.
-Dokąd?-Młoda dalej zanosiła się ogromnym płaczem.
-Na policję.
-O nie, nigdzie nie pójdę!
-A właśnie, że pójdziesz! Chcesz, by został bezkarny?-Nie czekając złapałam ją i zaczęłam nakładać kurtkę. Była bardzo słaba, więc nie miałam problemu z wyprowadzeniem jej z budynku. Na szczęście nie trafiłyśmy na jakiś ludzi. Kiedy Maciek nas zobaczył, natychmiast wybiegł z samochodu.
-Na miłość boską! Co się stało?-Zawołał.
-Mógłbyś nas zawieźć do szpitala? Proszę...-Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-Czy to...-Zaczął pytanie, którego nie skończył. I nie musiał. Pokiwałam twierdząco głową. O mały włos sama się nie rozkleiłam, jednak musiałam być twarda ze względu na Martę. Przez całą drogę panowała grobowa cisza.
-Jesteśmy na miejscu.-Oznajmił kierowca-Poczekam tutaj na Was.
Natychmiast udałyśmy się na SOR. Jakimś dziwnym trafem nie było dużej kolejki. Dosyć sprawie udało nam się zrobić obdukcję. Zaraz potem skierowaliśmy się na policję. Na komisariacie czekałyśmy jakieś 10 minut, zanim nas przyjęto. To było okropne przeżycie dla nas obu. Serce mi się krajało, gdy patrzyłam na Martę. Ponownie musiała o wszystkim opowiedzieć, i to z jeszcze większymi szczegółami. Pod stołem cały czas trzymałam ją za rękę. Bez skrupułów podałam funkcjonariuszom dane sprawcy. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to zrobił Alan, Alan, z którym od 3 lat się kumpluję...Po wszystkim wyszłyśmy na zewnątrz. Marta przytuliła się do mnie i zaniosła ogromnym płaczem. Wtedy wybiegł do nas Maciek.
-Chodźmy stąd.-Patrzył na nas zmartwiony. Byłam mu niezmiernie wdzięczna, że jest tutaj z nami. Nawet nie wiedział, ile to dla mnie znaczy. Kiedy podjechaliśmy pod internat poprosiłam, by przyszedł do na na górę.Widziałam, że się waha, ale ostatecznie się na to zgodził. W pokoju pomogłam Marcie się ogarnąć, po czym położyłam ją do łóżka. Kiedy zobaczyłam, że już śpi usiadłam na podłodze i sama najzwyczajniej się rozkleiłam. Nie mogłam pojąć, dlaczego to spotkało moją siostrę.
-Ania, nie płacz.-Maciek zajął miejsce obok mnie i objął ramieniem.
-Jak on mógł jej to zrobić, to dobra dziewczyna.
-Znasz go?-Spytał po chwili.
-Tak....-Wyszeptałam.-Czemu to wszystko się dzieje?
-Na takie rzeczy jak widzisz nie mamy wpływu.
-Na takie nie...-Pod wpływem emocji znowu zbliżyłam swoje usta do jego, jednak po chwili się opamiętałam.-Przepraszam... Rano mówiłeś, że chcesz o czymś pogadać.
-To teraz nie jest istotne...
-Proszę, powiedz...-Spojrzałam na niego zeszklonymi oczami.
-Chodziło mi o ten wczorajszy pocałunek...
-Przepraszam za niego. Widziałam jak zareagowałeś na widok Agnieszki... Wiesz, zauważyłam że znalazła się obok... Więc tak jakoś wyszło...-Delikatnie skłamałam, w końcu widziałam ją dopiero po pocałunku. Ale to kłamstewko było akurat w dobrej wierze.
-Dzwoniła dzisiaj do mnie, z samego rana.
-I.. i co?-Spytałam zaskoczona.
-Powiedziała, że żałuje tego co zrobiła i prosiła o wybaczenie.
-Wybaczyłeś jej?
-Nie, zdrady się nie wybacza, prawda Aniu?-Po tych słowach jego usta złączyły się z moimi.


Na następny dzień bałam się zostawiać Martę samą. Jednak wiedziałam też, że musi porozmawiać z rodzicami. Jeżeli sprawa pójdzie do sądu, powinni wiedzieć o wszystkim. Nie mogłam jej puścić do szkoły, więc skoro świt odprowadziłam ją na przystanek autobusowy do Chochołowa. Nie chciała jechać, ale robiłam to dla jej dobra. Kiedy tylko wsiadła do pojazdu, ruszyłam w kierunku szkoły. Szłam obojętnie przez korytarze liceum, gdy zauważyłam z daleka Maćka. Od razu delikatnie się do niego uśmiechnęłam. 
-Ania! Jak tam?-Nagle usłyszałam wołanie gdzieś z boku. Natychmiast odwróciłam w tym kierunku głowę. Moim oczom ukazała się moja "paczka". Na widok Alana zagotowało się we mnie. Jak najszybciej umiałam podbiegłam do niego i walnęłam go z kolana w krocze.
-JAK TY MOGŁEŚ!!!-Wydzierałam się okładając go wszędzie pięściami.
-Ania, co Ty kurwa robisz??!!-Krzyknęła Kate, ale puściłam to.
-ZA MOJĄ SIOSTRĘ TY SUKINSYNU!!!!!-Moja agresja wchodziłam na coraz wyższe poziomy, a gdy Daniel próbował nas rozdzielić, niechcący i mu się dostało. W tej chwili poczułam, jak ktoś mnie cofa trzymając mocno w pasie.
-PUSZCZAJ MNIE!!!-Darłam się, chociaż dalej nie wiedziałam kto to jest. Dopiero gdy się odwróciłam zauważyłam Maćka, który doprowadził mnie do końca korytarza.
-Już spokojnie.-Próbował mnie opanować żelaznym uściskiem.
-Faceci są beznadziejni. WSZYSCY!!-Rzuciłam, gdy udało mi się mu wyrwać. Czym prędzej zbiegłam na dół i opuściłam szkołę.

2 komentarze:

  1. Jej jaki smutny rozdzial. Tak bardzo mi zal Marty, ale z tak wsppaniala siostra, mysle, ze szybko sie podniesie ! :***

    OdpowiedzUsuń
  2. http://loty-w-milosc.blogspot.com/2017/01/rozdzial-dziewiaty.html
    ZAPRASZAM :*

    OdpowiedzUsuń