Nienawidziłam pisać sprawdzianów. Zwłaszcza z geografii. Lubiłam ten przedmiot, ale za nic nie umiał mi wejść do głowy. Już wolałam biologię. A jutro zapowiadał się sądny dzień. Leżałam cały dzień i wkuwałam stolice i temu podobne. Dzięki Bogu, nie zdawałam go na maturze. Jako przedmiot dodatkowy wybrałam wcześniej wspomnianą biologię. Pomimo tego, kobieta i tak wymagała bardzo dużo od nas wszystkich. No nic, zapowiada się cudowna noc. Marta ma też jakiś sprawdzian z historii, więc możemy się tylko wspierać.
Na drugi dzień ledwo wstałam. Spałam jedynie 3 godziny. Tak to jest, gdy zabiera się za naukę w ostatniej chwili. Ale póki co jakoś nie uczyłam się na błędach, więc cały czas sytuacja się powtarzała. Do szkoły przyszłam ledwo żywa, ale niestety jak mus, to mus. Byłam zaskoczona, że Kate jest w pełni przytomna, wręcz promieniała. Jak się okazało, stwierdziła, że lepiej się wyspać. No nic, każdy ma swój własny sposób. Już na pierwszej lekcji była wyczekiwana klasówka. Kobieta dała wyjątkowo trudne zagadnienia. Nie wiedziała, czy to zdam. Resztę dnia chodziłam jak zombie.. Po powrocie do pokoju dosłownie padłam. Zmyłam makijaż i poszłam spać. Po pewnym czasie z krainy Morfeusza wyrwał mnie dźwięk telefonu. Kogo to miałam zabić, że mi przeszkadza?
-Halo?-Spytałam zaspanym głosem.
-A co, Ty śpisz?
-Kto dzwoni?
-Serio z Tobą źle. Kaśka!-Niemalże krzyknęła.
-Czego chcesz.-Burknęłam.
-Może trochę milej!-Zaśmiała się.-Idziemy dzisiaj do Morskiego Oka?
-Na miłość boską, słyszysz chyba w jakim jestem stanie..
-A co to za problem? Wyśpij się. Do wieczora jeszcze trochę czasu.
-Dam Ci znać, ok? Ale nie nastawiaj się.-Nie czekając na jej odpowiedź, rozłączyłam się. 5 minut później zasnęłam dalej.
Po jakiś 4 godzinach obudziło mnie wejście mojej siostry. Zadowolona zaczęła wołać, że to nie pora spania. Strasznie się cieszyłam, że już jest z nią lepiej, ale przeszła mi myśl, by ją w tej chwili udusić. Ale o dziwo, wstałam wyspana. Zauważyłam, że jest godzina 19, piątek. Co mam siedzieć w internacie i zanudzać? Wysłałam Kate smsa, że się zdecydowałam. Marta zaczęła coś gadać, że też chętnie by poszła. Jednak nie zamierzałam jej zabierać. Nie po tym wszystkim. Już starczyło, że i tak ciężko ją było upilnować. Nie czekając na nią, zaczęłam się jak najszybciej ogarniać, by wyjść. Ubrałam czerwony top na grubszych ramiączkach z wycięciami na dole, dopasowaną czarną spódniczkę i szpilki. Delikatne loki, mocniejszy makijaż. Z Kate spotkałyśmy się oczywiście w naszym pubie. Tym razem miałam szczęście i trafiłam na mojego kelnera.
-Dawno Cię nie było.-Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Byłam, ale obsługiwał ktoś inny.-Uniosłam lekko brwi i kąciki ust.
-To miałem pecha jak tak.-Udał smutnego.
-Stęskniłeś się?-Nie odrywałam od niego wzroku.
-A chciałabyś?-Przybliżył się zza lady.
-A powinnam?-Zaśmiałam się. Wtedy kelner niespodziewanie pocałował mnie w usta. Byłam zaskoczona, więc się kompletnie nie broniłam.
-Umówimy się kiedyś?-Zapytał po chwili.
-Może... Dałbyś mi teraz dwa piwa?-Lekko się odsunęłam.
-Jeżeli się ze mną umówisz...
-Czy to szantaż?
-Taki delikatny...
-Nie mówię tak, nie mówię nie.-Uniosłam brwi poirytowana. Na szczęście kelner już więcej nie gadał, jedynie wręczył grzecznie piwo. Zapłaciłam i odeszłam do stolika.
-No no, wreszcie się odważył!-Zaśmiała się Kasia.
-Daj spokój, tyle czasu się zbierał...
Po następny trunek wysłałam już przyjaciółkę. Nie chciało mi się jakoś znowu wykręcać z randki z kelnerem. Po godzinie 23 udałyśmy się do Morskiego Oka. Impreza już się zaczynała rozkręcać, więc jak najszybciej wskoczyłyśmy na parkiet. Stwierdziłyśmy, że dzisiaj mamy mocne głowy, więc bardzo często chodziłyśmy do baru na drinka. W MO robili je najlepsze na świecie. Jeden, drugi, trzeci i jakoś leciało. Miałyśmy niezłą bekę ze wszystkiego. Jakoś po godzinie 3 postanowiłyśmy wziąć taksówkę. Jednak gdy ona przyjechała, kompletnie odebrało nam mowę. Ja zapomniałam, w jakim internacie mieszkam, Kaśka swojego adresu. Błagałyśmy taksówkarza, by bardzo po woli jechał po całym Zakopanem, to może wreszcie nam się przypomni. Po pewnym czasie coś nam odjebało.
-Kate...-szepnęłam jej po cichu.-To chyba porwanie!
-Ania, pomyślałam dokładnie to samo. Boję się!
-Panie kierowco, błagam! Niech pan nam nie robi krzywdy!-Zaczęłam się drzeć.
-Słucham?-Zapytał zaskoczony.
-Prosimy, my nic aż tak złego nie zrobiłyśmy!-Zawtórowała mi przyjaciółka.
-Podajcie mi wreszcie adres, a zawiozę Was tam, gdzie chcecie!-Udało się usłyszeć poirytowanie w jego głosie.
-Panie kierowco, my jesteśmy niewinne!
-A idźcie do cholery!-Wkurzył się i zatrzymał auto. Wyskoczyłyśmy z niego jak z procy.
-Kasia, o mały włos a by nas zgwałcił!-Zaczęłam iść chwiejnie.
-Jeszcze nigdy się tak nie bałam!-Popłakała się.
Szłyśmy dłuższą chwilę, aż zapomniałyśmy o wydarzeniach, jakie miały miejsce przed chwilą. Na nowo zaczęłyśmy się śmiać ze wszystkiego. Zauważyłyśmy, że jesteśmy w pobliżu skoczni. Wreszcie wiedziałyśmy, gdzie mniej więcej byłyśmy. Chociaż i tak do końca nie kojarzyłyśmy. W pewnej chwili zachciało mi się poleżeć. Nawet za bardzo nie interesowałam się, czy ulicą jeżdżą jakieś auta i tak po prostu położyłam się na asfalcie. Nie był zbyt ciepły, ale nie zwracałam na to uwagi. Kaśka śmiejąc się, ułożyła się obok mnie. Następnie wyjęłyśmy telefony i zaczęłyśmy tak po prostu robić sobie zdjęcia. Kiedy udało nam się wstać, zauważyłyśmy, że jedzie jakieś auto. Ku naszemu nieszczęściu okazało się, że to policja. Gdy tylko nas spostrzegli, natychmiast się zatrzymali.
-Dobry wieczór, poprosimy o dokumenty.-Odezwał się policjant.
-Sorry, nie mam czasu.-Odeszłam parę kroków. Chyba nie do końca kojarzyłam co się dzieje.
-Nie tak prędko.-Odezwał się drugi.
-Proszę.-Usłyszałam Kate. Ona uzyskała pełnoletność pod koniec wakacji.
-W porządku. A pani?-Zwrócił się do mnie.
-Niestety, nie wzięłam dokumentów wychodząc z domu...-Skłamałam.-Ale jesteśmy z tego samego rocznika, miałam urodziny 27 lipca.
-Pani może to potwierdzić?-Spytał Kaśki.
-Tak!-Odpowiedziała natychmiast.
-Czy jakoś możemy pomóc?
-Nie, dziękujemy. Poradzimy sobie.-Odpowiedziałam po woli.
-To dobrej nocy!
-Spierdalamy!-Zawołała Kate, gdy tylko policjanci odjechali. Nie powiem, dzięki nim nieco otrzeźwiałam. Rozejrzałyśmy się dookoła. Jednak nie byłyśmy na tyle trzeźwe, by mieć orientację w terenie. Ruszyłyśmy pierwszą lepszą ulicą. Nie szło się najlepiej, zaliczyłyśmy dwa razy glebę. W pewnym momencie ujrzałyśmy dwie zakapturzone postacie.
-Kurwa, znowu nas zgwałcą.-Pisnęła mi do ucha Kaśka.
-Tylko spokojnie, udawajmy że idziemy prosto.-Teatralnie wyprostowałam sylwetkę i... potknęłam się o własne nogi. Jednak zanim zdążyłam poczuć pod sobą asfalt, ktoś mnie złapał.
-Ładnie to tak imprezować do upadłego?-Z kaptura wyłoniła się uśmiechnięta twarz Maćka.
-Nie do upadłego, nie dasz mi upaść.-Odpowiedziałam kokieteryjnie.
-A gdzie to się balowało?-Spytał Kuba.
-W Morskim Oku.-Nadal miałam głos najebanej damy.
-Ale z tego co widać, Wy dopiero zmierzacie w jego kierunku.-Panowie spojrzeli na siebie.
-Niedawno wyszłyśmy. Właśnie... wracamy do domu.-Po moich słowach bracia Kot parsknęli śmiechem.
-Odprowadzimy Was.
-Elegancko.
Jakieś 10 minut udawałyśmy, że wiemy gdzie iść. W końcu Kaśce przypomniał się jej adres. Zaraz później było mieszkanie Kuby i Asi. Do mojego internatu był jeszcze kawałek, więc Maciek zabrał mnie do siebie. On mieszkał jeszcze z rodzicami, jednak teraz dwa dni nie było ich w domu. Nadal miałam bekę, ale udało mu się położyć do dawnego pokoju jego brata.