czwartek, 19 stycznia 2017

ROZDZIAŁ VIII

Nienawidziłam pisać sprawdzianów. Zwłaszcza z geografii. Lubiłam ten przedmiot, ale za nic nie umiał mi wejść do głowy. Już wolałam biologię. A jutro zapowiadał się sądny dzień. Leżałam cały dzień i wkuwałam stolice i temu podobne. Dzięki Bogu, nie zdawałam go na maturze. Jako przedmiot dodatkowy wybrałam wcześniej wspomnianą biologię. Pomimo tego, kobieta i tak wymagała bardzo dużo od nas wszystkich. No nic, zapowiada się cudowna noc. Marta ma też jakiś sprawdzian z historii, więc możemy się tylko wspierać.
Na drugi dzień ledwo wstałam. Spałam jedynie 3 godziny. Tak to jest, gdy zabiera się za naukę w ostatniej chwili. Ale póki co jakoś nie uczyłam się na błędach, więc cały czas sytuacja się powtarzała. Do szkoły przyszłam ledwo żywa, ale niestety jak mus, to mus. Byłam zaskoczona, że Kate jest w pełni przytomna, wręcz promieniała. Jak się okazało, stwierdziła, że lepiej się wyspać. No nic, każdy ma swój własny sposób. Już na pierwszej lekcji była wyczekiwana klasówka. Kobieta dała wyjątkowo trudne zagadnienia. Nie wiedziała, czy to zdam. Resztę dnia chodziłam jak zombie.. Po powrocie do pokoju dosłownie padłam. Zmyłam makijaż i poszłam spać. Po pewnym czasie z krainy Morfeusza wyrwał mnie dźwięk telefonu. Kogo to miałam zabić, że mi przeszkadza?
-Halo?-Spytałam zaspanym głosem.
-A co, Ty śpisz?
-Kto dzwoni?
-Serio z Tobą źle. Kaśka!-Niemalże krzyknęła.
-Czego chcesz.-Burknęłam.
-Może trochę milej!-Zaśmiała się.-Idziemy dzisiaj do Morskiego Oka?
-Na miłość boską, słyszysz chyba w jakim jestem stanie..
-A co to za problem? Wyśpij się. Do wieczora jeszcze trochę czasu.
-Dam Ci znać, ok? Ale nie nastawiaj się.-Nie czekając na jej odpowiedź, rozłączyłam się. 5 minut później zasnęłam dalej.
Po jakiś 4 godzinach obudziło mnie wejście mojej siostry. Zadowolona zaczęła wołać, że to nie pora spania. Strasznie się cieszyłam, że już jest z nią lepiej, ale przeszła mi myśl, by ją w tej chwili udusić. Ale o dziwo, wstałam wyspana. Zauważyłam, że jest godzina 19, piątek. Co mam siedzieć w internacie i zanudzać? Wysłałam Kate smsa, że się zdecydowałam. Marta zaczęła coś gadać, że też chętnie by poszła. Jednak nie zamierzałam jej zabierać. Nie po tym wszystkim. Już starczyło, że i tak ciężko ją było upilnować. Nie czekając na nią, zaczęłam się jak najszybciej ogarniać, by wyjść. Ubrałam czerwony top na grubszych ramiączkach z wycięciami na dole, dopasowaną czarną spódniczkę i szpilki. Delikatne loki, mocniejszy makijaż. Z Kate spotkałyśmy się oczywiście w naszym pubie. Tym razem miałam szczęście i trafiłam na mojego kelnera.
-Dawno Cię nie było.-Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Byłam, ale obsługiwał ktoś inny.-Uniosłam lekko brwi i kąciki ust.
-To miałem pecha jak tak.-Udał smutnego.
-Stęskniłeś się?-Nie odrywałam od niego wzroku.
-A chciałabyś?-Przybliżył się zza lady.
-A powinnam?-Zaśmiałam się. Wtedy kelner niespodziewanie pocałował mnie w usta. Byłam zaskoczona, więc się kompletnie nie broniłam.
-Umówimy się kiedyś?-Zapytał po chwili.
-Może... Dałbyś mi teraz dwa piwa?-Lekko się odsunęłam.
-Jeżeli się ze mną umówisz...
-Czy to szantaż?
-Taki delikatny...
-Nie mówię tak, nie mówię nie.-Uniosłam brwi poirytowana. Na szczęście kelner już więcej nie gadał, jedynie wręczył grzecznie piwo. Zapłaciłam i odeszłam do stolika.
-No no, wreszcie się odważył!-Zaśmiała się Kasia.
-Daj spokój, tyle czasu się zbierał...

Po następny trunek wysłałam już przyjaciółkę. Nie chciało mi się jakoś znowu wykręcać z randki z kelnerem. Po godzinie 23 udałyśmy się do Morskiego Oka. Impreza już się zaczynała rozkręcać, więc jak najszybciej wskoczyłyśmy na parkiet. Stwierdziłyśmy, że dzisiaj mamy mocne głowy, więc bardzo często chodziłyśmy do baru na drinka. W MO robili je najlepsze na świecie. Jeden, drugi, trzeci i jakoś leciało. Miałyśmy niezłą bekę ze wszystkiego. Jakoś po godzinie 3 postanowiłyśmy wziąć taksówkę. Jednak gdy ona przyjechała, kompletnie odebrało nam mowę. Ja zapomniałam, w jakim internacie mieszkam, Kaśka swojego adresu. Błagałyśmy taksówkarza, by bardzo po woli jechał po całym Zakopanem, to może wreszcie nam się przypomni. Po pewnym czasie coś nam odjebało.
-Kate...-szepnęłam jej po cichu.-To chyba porwanie!
-Ania, pomyślałam dokładnie to samo. Boję się!
-Panie kierowco, błagam! Niech pan nam nie robi krzywdy!-Zaczęłam się drzeć.
-Słucham?-Zapytał zaskoczony.
-Prosimy, my nic aż tak złego nie zrobiłyśmy!-Zawtórowała mi przyjaciółka.
-Podajcie mi wreszcie adres, a zawiozę Was tam, gdzie chcecie!-Udało się usłyszeć poirytowanie w jego głosie.
-Panie kierowco, my jesteśmy niewinne!
-A idźcie do cholery!-Wkurzył się i zatrzymał auto. Wyskoczyłyśmy z niego jak z procy.
-Kasia, o mały włos a by nas zgwałcił!-Zaczęłam iść chwiejnie.
-Jeszcze nigdy się tak nie bałam!-Popłakała się.
Szłyśmy dłuższą chwilę, aż zapomniałyśmy o wydarzeniach, jakie miały miejsce przed chwilą. Na nowo zaczęłyśmy się śmiać ze wszystkiego. Zauważyłyśmy, że jesteśmy w pobliżu skoczni. Wreszcie wiedziałyśmy, gdzie mniej więcej byłyśmy. Chociaż i tak do końca nie kojarzyłyśmy. W pewnej chwili zachciało mi się poleżeć. Nawet za bardzo nie interesowałam się, czy ulicą jeżdżą jakieś auta i tak po prostu położyłam się na asfalcie. Nie był zbyt ciepły, ale nie zwracałam na to uwagi. Kaśka śmiejąc się, ułożyła się obok mnie. Następnie wyjęłyśmy telefony i zaczęłyśmy tak po prostu robić sobie zdjęcia. Kiedy udało nam się wstać, zauważyłyśmy, że jedzie jakieś auto. Ku naszemu nieszczęściu okazało się, że to policja. Gdy tylko nas spostrzegli, natychmiast się zatrzymali.
-Dobry wieczór, poprosimy o dokumenty.-Odezwał się policjant.
-Sorry, nie mam czasu.-Odeszłam parę kroków. Chyba nie do końca kojarzyłam co się dzieje.
-Nie tak prędko.-Odezwał się drugi.
-Proszę.-Usłyszałam Kate. Ona uzyskała pełnoletność pod koniec wakacji.
-W porządku. A pani?-Zwrócił się do mnie.
-Niestety, nie wzięłam dokumentów wychodząc z domu...-Skłamałam.-Ale jesteśmy z tego samego rocznika, miałam urodziny 27 lipca.
-Pani może to potwierdzić?-Spytał Kaśki.
-Tak!-Odpowiedziała natychmiast.
-Czy jakoś możemy pomóc?
-Nie, dziękujemy. Poradzimy sobie.-Odpowiedziałam po woli.
-To dobrej nocy!

-Spierdalamy!-Zawołała Kate, gdy tylko policjanci odjechali. Nie powiem, dzięki nim nieco otrzeźwiałam. Rozejrzałyśmy się dookoła. Jednak nie byłyśmy na tyle trzeźwe, by mieć orientację w terenie. Ruszyłyśmy pierwszą lepszą ulicą. Nie szło się najlepiej, zaliczyłyśmy dwa razy glebę. W pewnym momencie ujrzałyśmy dwie zakapturzone postacie.
-Kurwa, znowu nas zgwałcą.-Pisnęła mi do ucha Kaśka.
-Tylko spokojnie, udawajmy że idziemy prosto.-Teatralnie wyprostowałam sylwetkę i... potknęłam się o własne nogi. Jednak zanim zdążyłam poczuć pod sobą asfalt, ktoś mnie złapał.
-Ładnie to tak imprezować do upadłego?-Z kaptura wyłoniła się uśmiechnięta twarz Maćka.
-Nie do upadłego, nie dasz mi upaść.-Odpowiedziałam kokieteryjnie.
-A gdzie to się balowało?-Spytał Kuba.
-W Morskim Oku.-Nadal miałam głos najebanej damy.
-Ale z tego co widać, Wy dopiero zmierzacie w jego kierunku.-Panowie spojrzeli na siebie.
-Niedawno wyszłyśmy. Właśnie... wracamy do domu.-Po moich słowach bracia Kot parsknęli śmiechem.
-Odprowadzimy Was.
-Elegancko.
Jakieś 10 minut udawałyśmy, że wiemy gdzie iść. W końcu Kaśce przypomniał się jej adres. Zaraz później było mieszkanie Kuby i Asi. Do mojego internatu był jeszcze kawałek, więc Maciek zabrał mnie do siebie. On mieszkał jeszcze z rodzicami, jednak teraz dwa dni nie było ich w domu. Nadal miałam bekę, ale udało mu się położyć do dawnego pokoju jego brata.

wtorek, 10 stycznia 2017

ROZDZIAŁ VII

Odkąd Marta wróciła z Chochołowa, zapisaliśmy ją z rodzicami do psychologa. Na szczęście małymi kroczkami szła w dobrym kierunku. Cały czas ją pilnowałam. Alan został wkrótce aresztowany i zawieszony w prawach ucznia. Miał już skończone 18 lat, więc mógł już odpowiadać jako dorosły człowiek. Miałam nadzieję, że dostanie jak najwyższą możliwą karę. Kiedy nasza paczka się dowiedziała, co zrobił natychmiast stanęli za nami murem. Kaśka cały czas nie mogła uwierzyć, że nasz kumpel mógł się posunąć do czegoś takiego. Ale czego spodziewać się po facetach?
Był piękny, piątkowy wieczór. Chciałam się umówić z Kate, jednak ona szła na jakąś randkę. Z nowym mężczyzną. Kolejna zabawka. Jeszcze niedawno byłam w 100% pewna, że zabawa płcią przeciwną jest idealnym rozwiązaniem. Jednak od pewnego czasu coraz bardziej myślałam w odwrotnym kierunku... Maciek nie próbował mnie wykorzystać. Przynajmniej, tak to wyglądało. Ale Kamilowi też udało się mnie omamić na słodkie słówka, i to przez taki okres czasu. Leżałam na łóżku i rozmyślałam, co ze sobą zrobić, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-Jak tam?-Usłyszałam głos Kota.
-A odpoczywam sobie po ciężkim treningu, mam trenera-żyletę!-Zaśmiałam się.
-A to cham z niego.-Zawtórował mi.-Nie chcesz gdzieś wyskoczyć?
-Co proponujesz?
-Może kino i kolacja?
-Brzmi sympatycznie...-Powiedziałam szeptem.
-Będę o 19 pod internatem.-Oznajmił i się rozłączył.
Wyszczerzyłam się jak idiotka i natychmiast rzuciłam się na szafę. Co tu ubrać? Kino? Kolacja? Czy to randka? Miałam mętlik w głowie, w końcu na dworze nie było jakoś specjalnie ciepło. Jednak myśl o "randce" zwyciężyła i wygrzebałam czerwoną obcisłą sukienkę do połowy uda z długimi rękawami i dekoltem. Do tego czarne szpilki. Delikatnie podkręciłam włosy, zrobiłam mocniejszy makijaż, w tym dodałam czerwoną, krwistą szminkę na usta. Kiedy dostałam sygnał, zeszłam na dół. Pod drzwiami od razu rzuciło mi się w oczy białe subaru. Maciek wyskoczył z niego i natychmiast podbiegł do mnie.
-Cześć piękna.-Powitał mnie całusem w usta. Niedługo później byliśmy w kinie. Obydwoje nie lubiliśmy głupich romansideł, więc wybraliśmy... romantyczny horror. Uwielbialiśmy takie jatki !! Zaraz po seansie byłam pewna, że pojedziemy na Krupówki. Nic bardziej mylnego. Zaczęłam się zastanawiać, czy to nie porwanie gdy wyjechaliśmy z Zakopanego. Po pewnym czasie dojechaliśmy do Bukowiny Tatrzańskiej. Kociak zabrał mnie do Schroniska Smaków Magdy Gessler. Jeszcze nigdy tutaj nie byłam, więc ciekawość zżerała mnie od środka. Restauracja zrobiła na mnie wrażenie, a zwłaszcza menu. Nie ukrywam, jak dla mnie było drogo, ale Maciek kazał mi się tym nie przejmować.
-Musimy porozmawiać...-Zaczął skoczek poważnym tonem.
-Coś się stało?-Zmartwiłam się.
-Ania... Ja jestem przecież oficjalnie Twoim nauczycielem. My nie powinniśmy się spotykać.
-Nie powinniśmy się spotykać, a zdaje mi się, że to Ty dzisiaj mnie tutaj zaprosiłeś.-Uniosłam brwi.
-Tak wiem... Ale chyba musimy przestać... Możemy obydwoje tylko na tym stracić.-Patrzył na mnie smutnym wzrokiem.
-Nie boję się.-Powiedziałam stanowczo.
-Nie zamierzam Cię na nic narażać.
-A może Ty po prostu nie chcesz? To powiedz to wprost, zamiast się cackać.-Spojrzałam na niego chłodno.
-Nie! Pewnie, że chcę. Ale nie możemy...-Wydawał się być smutny. Przez chwilę milczałam wpatrując się w talerz, który przed chwilą przyniósł kelner. Jakoś odechciało mi się jeść.
-Mógłbyś mnie odwieźć do domu? O tej porze już raczej nie ma autobusów.-Odezwałam się bez emocji. Dalej na niego nie patrzyłam.
-Nic nie zjadłaś...
-Wybacz, ale straciłam apetyt.-W moim głosie można było usłyszeć nutkę ironii.
-W porządku..-Oznajmił. Gdy zawołał kelnera poprosił, by spakował nam jedzenie na wynos. Gdy jechaliśmy starał się rozmawiać o treningach, jednak albo nie reagowałam, albo odpowiadałam z przekąsem. Zdenerwował mnie swoją postawą. Na koniec próbował przeprosić i wcisnął mi opakowanie z zapakowanym posiłkiem. Specjalnie na odchodne trzasnęłam drzwiami auta, wiedziałam doskonale że samochód to jego oczko w głowie. Szybko pobiegłam na górę i się położyłam. Mimo wszystko, tak naprawdę byłam głodna i zjadłam posiłek. Cały czas słyszałam jego słowa. Nie ukrywam, zabolały mnie. I to było dziwne. Przecież plan był taki, że nie będzie żadnych emocji, zwyczajnie się nim zabawię i go rzucę. Tymczasem nie do końca tak zaczynało być. Z tymi rozmyśleniami nie za szybko zasnęłam, ale się udało.

Na drugi dzień miałam jeszcze większy mętlik w głowie. Jednak postanowiłam się nie poddawać. Z tego, co mi mówił parę dni wcześniej, dzisiaj miał zaplanowany trening kadry A i B na Wielkiej Krokwi. Nie myśląc zbyt długo, szybko się uwinęłam i pojechałam na skocznię. Było dosyć pusto, jedynie odgłosy dobiegały z domków przeznaczonych dla zawodników. Kiedy tam wbiegłam zderzyłam się z Kamilem Stochem.
-O Ania!-Przywitał mnie uściskiem.-Co tam słychać?
-Cześć Kamil. Wszystko w porządku... Czy jest Maciek?
-Tak, jest w domku. Wejdź, ja muszę jechać na górę. Do zobaczenia!
Po drodze mijałam kolejno wszystkich chłopaków, poza tym którego szukałam. Na szczęście wreszcie usłyszałam jego głos.
-Maciek, musimy porozmawiać.-Powiedziałam, gdy na mnie spojrzał.
-Ania chyba nie mamy o czym.-Oznajmił dosyć sucho.
-Właśnie, że mamy! I nie odpuszczę!-Uniosłam brwi.
-No dobrze..-Odetchnął.-Ale teraz nie mogę, poczekaj na mnie po treningu.
Po tych słowach wyszedł z szatni i wziął narty. Nie miałam innego wyjścia. Udałam się jak tak pod skocznie, by oglądać ich skoki z trybun. Każdy zawodnik oddał ich po ok.7. Za każdym razem było coś do poprawienia. Na szczęście pogoda dopisała, więc trening się nie przedłużał. Gdy skończyli, udałam się do ich domku. Tym razem zastałam tam tylko Maćka.
-Muszę tylko oddać sprzęt serwismenowi, spakować i możemy gdzieś pojechać by spokojnie porozmawiać. Choć ze mną.-Udaliśmy się do budynku obok. Wchodząc zamurowało mnie.
-Kacper?-Spytałam zaskoczona na widok Skrobota. 
-Ania? Cześć!-Uśmiechnął się do mnie i podbiegł by się przytulić na powitanie.-Co tutaj robisz?
-Muszę pilnie porozmawiać z Maćkiem. Co u Ciebie?
-To Wy się znacie?-Wtrącił zaskoczony Kot. W tej chwili ktoś wbiegł do środka, a ja automatycznie się odwróciłam. I wtedy mój uśmiech znikł z twarzy.
-Kamil...-Praktycznie szepnęłam przełykając ślinę.
-Ania...-Odpowiedział podobnym tonem. Nie tego się spodziewałam, chociaż w sumie powinnam.
-To ja spadam.-Nagle powiedział Kacper i się zmył. Maciek cały czas stał obok i nie wiedział co się dzieje.
-Wyładniałaś.
-Co u Ciebie?-Puściłam jego komplement.
-Skąd Wy się znacie?-Kot wreszcie się odezwał. Automatycznie na niego spojrzałam. Ale poczułam jakąś gulę w gardle, przez którą nie umiałam wypowiedzieć słowa.
-Ania i ja byliśmy parą.-Odezwał się młodszy z braci Skrobot.
-Byliście parą? To.. to ten Kamil, o którym.... o którym mówiłaś?-Maciek nie krył zaskoczenia. Pokiwałam głową potwierdzająco.
-Ten sam, który doskonale wie, że był głupcem jakich mało...-Oznajmił mój były chłopak.
-Daruj sobie.-Zjechałam go wzrokiem.
-Mówię prawdę. Ania. Nawet nie wiesz, jak tego żałowałem...-Nie wysłuchałam go do końca, szybko wyszłam z budynku. Ktoś w pewnym momencie złapał mnie za rękę.
-Poczekaj...-Usłyszałam głos Maćka.
-Co on tutaj robi?-Spytałam przez łzy.
-Kamil Skrobot jest serwismenem kadry B. Kacper kadry A.
-Wszystko mi się przypomniało. A dokładniej to, co zrobił. Ten ból, gdy się okazało że mnie zdradza na prawo i lewo.-Zaczęłam się rozklejać.
-Spokojnie.-Maciek przytulił mnie do siebie.
-Proszę, nie zostawiaj mnie teraz samej.-Błagałam tuląc się do jego ramienia.
-Chodź...-Złapał mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Przez całą drogę starał się jak najbardziej odwrócić moją uwagę od myśli o Kamilu, ciągle opowiadał mi o dzisiejszym treningu, o tym co musiał poprawiać, co się udało. Zauważyłam, że w pewnym momencie wyjechaliśmy z Zakopanego. Okazało się, że od strony Butorowego Wierchu jest możliwy wjazd autem na Gubałówkę. Gdy byliśmy na miejscu wziął mnie za rękę i zaprowadził na szczyt. Usiedliśmy przodem do panoramy Zakopanego. Było widać całe miasteczko, Wielką Krokiew i piękne Tatry. Już tu bywałam i za każdym razem ten widok zapierał mi dech w piersiach.
-Dlaczego mnie tutaj zabrałeś?
-To miejsce zawsze działało na mnie kojąco, chciałem by i Tobie pomogło.-Uśmiechnął się.
-Jesteś kochany...-Przytuliłam się do niego.
-Chyba chciałaś o czymś porozmawiać.
-Maciek, ja się nie zgadzam na to, co wczoraj mówiłeś. W dupie mam to, że jesteś moim nauczycielem. Nie wszyscy muszą o nas wiedzieć!
-Ania, możesz zostać zawieszona w prawach ucznia, a ja zwolniony dyscyplinarnie.
-Kocie, jesteś jeszcze skoczkiem, więc nic Ci nie będzie. I ja nie chcę, proszę Cię.-Powaliłam go na plecy i sama się na nim położyłam.
-Pomyślę o tym, dobrze? Zróbmy sobie trochę przerwy, chociaż doskonale wiem, że zakazany owoc lepiej smakuje...-Odpowiedział, po czym przybliżył mnie do siebie i pocałował czule.

wtorek, 3 stycznia 2017

ROZDZIAŁ VI

W niedzielę obudziła mnie moja siostra. Nie zrobiła tego specjalnie, wystarczyło że wchodziła niezbyt cicho do pokoju. Kiedy spojrzałam na zegarek była 8 rano.
-Marta, bądź człowiekiem! Budzisz mnie o takiej porze w niedzielę!-Powiedziałam chowając głowę w poduszkę. Zdziwiłam się, gdy młoda nie odpowiedziała słowem. Usłyszałam natomiast płacz. Zaspana natychmiast odwróciłam się do niej przodem. Znieruchomiałam. Przede mną siedziała Marta. Cała zapłakana, brudna i w podartych ubraniach.
-Jezu! Marta! Na miłość boską... Co się stało??!!-W 1 sekundę oprzytomniałam.
-Ania...-Nie zdążyła skończyć, zaniosła się większym płaczem. Automatycznie usiadłam i ją przytuliłam. Siedziałyśmy tak przez dłuższy czas, nie mogłam jej naciskać.
-Ania...-Marta powtórzyła moje imię.-Zostałam zgwałcona.
-Słucham??!!-Aż wstałam.-KTO CI TO ZROBIŁ!!!!!!!!!!!
-Nikt...
-Do cholery jasnej! Marta! Pytam poważnie! Sama nie mogłaś się zgwałcić.-Myślałam, że trafi mnie szlag.
-Nikt!-Powtórzyła.
-Czy Ty jesteś głupia? Jak zgwałcił, to powinien ponieść odpowiedzialność!-Zaczęłam coraz bardziej krzyczeć.-Kto to jest!
-Alan...-Odpowiedziała mi po kilki minutach.
-KTO-Myślałam, że się przesłyszałam.
-ALAN!-Siostra zaniosła się większym płaczem.
-Jak do tego doszło.-Wycedziłam przez zęby.
-Spotkaliśmy się wczoraj... Wypiliśmy trochę i poszliśmy do niego do domu. Nie było nikogo. Całowaliśmy się... Alan chciał czegoś więcej, a ja nie. Nie byłam gotowa. Najpierw zrozumiał. Jednak gdy nieco więcej wypił zrobił się bardziej nachalny. Jeszcze raz go odepchnęłam i zagroziłam, że wyjdę. Wtedy rzucił mnie na ścianę i... i...-Marta zaniosła się większym płaczem. Natychmiast przybiegłam i ją przytuliłam.
-Zabiję go. Zabiję!-Wybiegłam ledwo zarzucając kurtkę i buty. Pod internatem czekała na mnie niespodzianka. Zauważyłam już znane mi subaru, z którego wysiadł Kot.
-Ania, musimy pogadać...
-Maciek, nie teraz. Mam ważną sprawę do załatwienia.-Patrzyłam na niego morderczym wzrokiem.
-Stało się coś poważnego?-Spytał mnie mocnym tonem.
-Zawieź mnie, proszę w jedno miejsce.-Nie czekając na jego odpowiedź wsiadłam do samochodu, Jednak w tej chwili poprosiłam, by chwilę zaczekał i ponownie pobiegłam na górę.
-Jedziesz ze mną.-Oznajmiłam leżącej siostrze. Wiedziałam, że to będzie bardzo trudne, ale nie miałyśmy wyjścia.
-Dokąd?-Młoda dalej zanosiła się ogromnym płaczem.
-Na policję.
-O nie, nigdzie nie pójdę!
-A właśnie, że pójdziesz! Chcesz, by został bezkarny?-Nie czekając złapałam ją i zaczęłam nakładać kurtkę. Była bardzo słaba, więc nie miałam problemu z wyprowadzeniem jej z budynku. Na szczęście nie trafiłyśmy na jakiś ludzi. Kiedy Maciek nas zobaczył, natychmiast wybiegł z samochodu.
-Na miłość boską! Co się stało?-Zawołał.
-Mógłbyś nas zawieźć do szpitala? Proszę...-Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-Czy to...-Zaczął pytanie, którego nie skończył. I nie musiał. Pokiwałam twierdząco głową. O mały włos sama się nie rozkleiłam, jednak musiałam być twarda ze względu na Martę. Przez całą drogę panowała grobowa cisza.
-Jesteśmy na miejscu.-Oznajmił kierowca-Poczekam tutaj na Was.
Natychmiast udałyśmy się na SOR. Jakimś dziwnym trafem nie było dużej kolejki. Dosyć sprawie udało nam się zrobić obdukcję. Zaraz potem skierowaliśmy się na policję. Na komisariacie czekałyśmy jakieś 10 minut, zanim nas przyjęto. To było okropne przeżycie dla nas obu. Serce mi się krajało, gdy patrzyłam na Martę. Ponownie musiała o wszystkim opowiedzieć, i to z jeszcze większymi szczegółami. Pod stołem cały czas trzymałam ją za rękę. Bez skrupułów podałam funkcjonariuszom dane sprawcy. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to zrobił Alan, Alan, z którym od 3 lat się kumpluję...Po wszystkim wyszłyśmy na zewnątrz. Marta przytuliła się do mnie i zaniosła ogromnym płaczem. Wtedy wybiegł do nas Maciek.
-Chodźmy stąd.-Patrzył na nas zmartwiony. Byłam mu niezmiernie wdzięczna, że jest tutaj z nami. Nawet nie wiedział, ile to dla mnie znaczy. Kiedy podjechaliśmy pod internat poprosiłam, by przyszedł do na na górę.Widziałam, że się waha, ale ostatecznie się na to zgodził. W pokoju pomogłam Marcie się ogarnąć, po czym położyłam ją do łóżka. Kiedy zobaczyłam, że już śpi usiadłam na podłodze i sama najzwyczajniej się rozkleiłam. Nie mogłam pojąć, dlaczego to spotkało moją siostrę.
-Ania, nie płacz.-Maciek zajął miejsce obok mnie i objął ramieniem.
-Jak on mógł jej to zrobić, to dobra dziewczyna.
-Znasz go?-Spytał po chwili.
-Tak....-Wyszeptałam.-Czemu to wszystko się dzieje?
-Na takie rzeczy jak widzisz nie mamy wpływu.
-Na takie nie...-Pod wpływem emocji znowu zbliżyłam swoje usta do jego, jednak po chwili się opamiętałam.-Przepraszam... Rano mówiłeś, że chcesz o czymś pogadać.
-To teraz nie jest istotne...
-Proszę, powiedz...-Spojrzałam na niego zeszklonymi oczami.
-Chodziło mi o ten wczorajszy pocałunek...
-Przepraszam za niego. Widziałam jak zareagowałeś na widok Agnieszki... Wiesz, zauważyłam że znalazła się obok... Więc tak jakoś wyszło...-Delikatnie skłamałam, w końcu widziałam ją dopiero po pocałunku. Ale to kłamstewko było akurat w dobrej wierze.
-Dzwoniła dzisiaj do mnie, z samego rana.
-I.. i co?-Spytałam zaskoczona.
-Powiedziała, że żałuje tego co zrobiła i prosiła o wybaczenie.
-Wybaczyłeś jej?
-Nie, zdrady się nie wybacza, prawda Aniu?-Po tych słowach jego usta złączyły się z moimi.


Na następny dzień bałam się zostawiać Martę samą. Jednak wiedziałam też, że musi porozmawiać z rodzicami. Jeżeli sprawa pójdzie do sądu, powinni wiedzieć o wszystkim. Nie mogłam jej puścić do szkoły, więc skoro świt odprowadziłam ją na przystanek autobusowy do Chochołowa. Nie chciała jechać, ale robiłam to dla jej dobra. Kiedy tylko wsiadła do pojazdu, ruszyłam w kierunku szkoły. Szłam obojętnie przez korytarze liceum, gdy zauważyłam z daleka Maćka. Od razu delikatnie się do niego uśmiechnęłam. 
-Ania! Jak tam?-Nagle usłyszałam wołanie gdzieś z boku. Natychmiast odwróciłam w tym kierunku głowę. Moim oczom ukazała się moja "paczka". Na widok Alana zagotowało się we mnie. Jak najszybciej umiałam podbiegłam do niego i walnęłam go z kolana w krocze.
-JAK TY MOGŁEŚ!!!-Wydzierałam się okładając go wszędzie pięściami.
-Ania, co Ty kurwa robisz??!!-Krzyknęła Kate, ale puściłam to.
-ZA MOJĄ SIOSTRĘ TY SUKINSYNU!!!!!-Moja agresja wchodziłam na coraz wyższe poziomy, a gdy Daniel próbował nas rozdzielić, niechcący i mu się dostało. W tej chwili poczułam, jak ktoś mnie cofa trzymając mocno w pasie.
-PUSZCZAJ MNIE!!!-Darłam się, chociaż dalej nie wiedziałam kto to jest. Dopiero gdy się odwróciłam zauważyłam Maćka, który doprowadził mnie do końca korytarza.
-Już spokojnie.-Próbował mnie opanować żelaznym uściskiem.
-Faceci są beznadziejni. WSZYSCY!!-Rzuciłam, gdy udało mi się mu wyrwać. Czym prędzej zbiegłam na dół i opuściłam szkołę.